Zanim bogobojny pielgrzym będzie mógł wkroczyć na ziemię, której tak bardzo pragnął, musi przejść przez rozpalone równiny, pełne skalnych zapadlin, koczujących sacarenów i nielicznych wiosek. Ogólnie jest tu pustoo, jednak ostatnimi czasy, widząc duże ilości podróżnych, nieco bardziej przyjaźni lokalni postanowili otworzyć wiele karczemek, składających się najczęściej z paru namiotów i palankinów, pod którymi mogliby odpocząć strudzeni wędrowcy.
Gorfrat podróżował wraz ze swymi ludźmi przez równiny, zbliżając się powoli do celu swej wyprawy. Słońce paliło niemiłosiernie, jednak nie zrażało to pałających do walki wojaków, giermka i rycerza, który nie tylko walki szukał.
Właściciel
Długo walki szukać nie musiałeś, bo zauważyłeś grupkę koczujących saracenów w liczbie trzech, uzbrojonych w szabelki i zbroje skórzane.
- Moi Panowie, los nam sprzyja! - Wskazał mieczem na trio saracenów. - Ci bałwochwalcy wręcz proszą się o walkę. Dajmy im ją! - Wykrzyknął entuzjastycznie, po czym zwrócił konia ku saracenom.
Właściciel
Jeden to chyba jakiś demon, bo odwrócił się, wstał i również wskazał was szabelką, po czym wyjął łuk i strzałę, a następnie naciągnął
- Diabeł (!), nie chce stanąć do równej walki! Niech go czeluść pochłonie! Rozdzielmy się, wtedy nie dosięgnom nas jego strzały! - Rozkazał, po czym przygotował się do uniku. Dalej kłusował na saracena.
Właściciel
Wyraźnie zdezorientowany ustrzelił pechowego królika, po czym wraz z kompanami dobył szabelek
Zaszarżował na nich, biorąc potężny zamach swym długim mieczem. Celował prosto w ich szyje, tyle lat nauki szermierki musi coś dać.
Właściciel
Uciąłeś głowę "diabłu", a twoi kompani zmasakrowali głowy pozostałej trójki. Jednak ten "diabeł" w pośmiertnych drgawkach ranił kopyto twojego konia
Zeskoczył z niego i obejrzał, co tak właściwie dolega rumakowi.
Właściciel
Nic. Poza szabelką wbitą w kopyto. Przydałoby się zebrać ich wyposażenie i opchnąć w najbliższym mieście
//Jak ,do Lenina, on wbił szablę w kopyto? Miecz, włócznię, pocisk przeciwpancerny z wzmocnionym rdzeniem jak najbardziej, ale szabla? //
Właściciel
//a czy ja powiedziałem dokąd? Nie wzywaj Lenina, bo jeszcze nie chcę komunizmu//
Szabelka właśnie odpadła, odkrywając małe zadrapanie
- Dobra koniu, takie rany da się przeżyć. Łazarz nawet śmierć przeżył, a ty szabelki masz nke przeżyć? - Poklepał konia po grzbiecie, po czym zwrócił się do wojów.
- Cenne rzeczy zabieramy, a przez cenne rozumiemy wszystko, co da się sprzedać. - Rozkazał wojom, po czym przywołał do siebie Hyndyhoha.
- No młody, widziałeś co wykorzystałem w tej walce? -
Właściciel
Podczas gdy reszta patroszyła zbroje z niewiernych, Hyndyhoch zaczął mocno główkować
-Miecza i ręki?
Zapytał z nadzieją
- No prawie, ale nie tylko. Wykorzystałem tutaj pęd szarżującego konia i przewagę wysokości, jaką mi dawał. Saraceni, widząc taki widok, zwyczajnie bali się podnieść na mnie miecz. - Wyjaśnił.
Właściciel
Dobrze widział pechowego królika i głowę saracena, więc tylko przytaknął. Reszta skończyła już zbieranie wartościowych rzeczy, więc mogliście jechać
- A więc dalej, ku Ziemii Świętej. - Począł prowadzić swego rumaka tak, by omijać jakieś większe i ostrzejsze skały. Strata konia w tym miejscu byłaby bardzo problematyczna.
Właściciel
Niestety, chyba będziesz jechał na bliznowatym koniu, gdyż jeszcze dziesięć saracenów szukało zwady, i ranili zad twego konia
Bliznowaty czy nie, koń to koń. Co było na horyzoncie?
Właściciel
Na trzech pustka, na jednym dziesięciu saracenów z łukami
- Demony! Nie walczą honorowo! - Zakrzyknął i jechał dalej. Walka walką, acz nie chciał narać swoich ludzi.
Właściciel
Strzału latały, chyba nawet zarysowali ci policzek, ale poza tym dystans do nich był już niewielki.
- Na nich! - Rozkazał swym wojakom, po czym ruszył w pełnym pędzie na saracenów, szykując miecz do roli patyczka do szaszłyków.
Właściciel
Musiałeś być strasznie przerażający, gdyż z świetnych łuczników zrobiłeś ostatnie lebiegi. Natomiast dwójka niedoszłych łuczników dokonała żywota na twym mieczu
- Dalej panowie, na saracena tylko mieczem i ogniem! - Krzyknął, skacząc z konia na najbliższego wroga, biorąc siarczysty zamach klingą.
Właściciel
W momencie zamachu, nieboszczyki upadły na swego byłego kompana, który chyba umar ze strachu. A co do nieszczęśnika pod tobą, do piekła trafi bez głowy
Przynajmniej tyle dla niego mógł zrobić. Co z resztą łuczników?
Właściciel
Masakra. Chyba nawet gałka oczna jednego z nich trafiła w ciebie. Co zaskakujące, był tam tylko Hyndyhoh i jeden rycerz.
Rozejrzał się za resztą wojów.
Właściciel
Połowa biegła załatać twoje rany, a druga to samo, tyle że do Hyndyhoha
Przecież żadnych ran nie mieli.
Właściciel
Twoje rozpłatane policzki i ręka Hyndyhoha wygięta w drugą stronę mówiły inaczej
Dobra, smolić policzki, ważniejszy jest młody.
- Młody, co się stało? - Podszedł do niego, wskazując na rękę.
Właściciel
-Ostatni się bronił. Miecze zderzyły się tak mocno, że on upadł, a ja... -tu się skrzywił
- Dobra, przeżyjesz. Ale to dobrze, że on upadł, a nie ty. Dobra robota. - Poklepał go po ramieniu.
Właściciel
Uśmiechnął się.
-Możemy pojechać do jakiegoś lekarza? Boli coraz bardziej
- Tak, oczywiście. Zaraz w Ziemi Świętej powinni być jacyś mnisi, ale jeżeli naprawdę bardzo Cię boli, będziemy musieli znaleźć jakiegoś saracena-znachora. -
- No, silny chłopak jesteś, to powinieneś wytrzymać, ale w takim stanie na koniu nie pojedziesz. Chodź, posadzimy Cię na wóz. -
Właściciel
Chłopak wraz z jednym rycerzem siadli na wóz, a wy pospieszyliście do najbliższego miasta
//Te równiny to przed czy po Trypolisie?
Właściciel
//To w Akkce będzie odpis startowy
Właściciel
Max
Wkroczyliście na pierwsze z wielu niebezpiecznych miejsc. Roiło się tu od saracenów, trzeba więc było zachować multum ostrożności
//Mogę cię objechać czy niezbyt?//