Macie żony/dziewczyny, męża/chłopaka a nawet synów/córki? Co sądzicie o zakładaniu rodziny? Jesteście za, czy przeciw? I dlaczego?
Nie mam.
Nie jestem za ani przeciw. Niech każdy robi jak chce.
Konto usunięte
Nie posiadam żadnego i nigdy nie posiadałem
Odnośnie tego pierwszego po prawej, to skłamałbym mówiąc nie, ale nie powiedziałbym też do końca prawdy mówiąc tak.
Jeśli chodzi o drugą część pytania, to jestem w tej kwestii obojętny i uważam, że każdy powinien postępować wedle własnego uznania.
Nie mam żadnego partnera ani partnerki i póki co takowego/takowej nie potrzebuję. Rodziny zakładać nie zamierzam, ponieważ uważam to za zbyt czasochłonne w stosunku do celów, które chcę zrealizować.
Nigdy nie miałem dziewczyny. I nigdy nie zamierzam zakładać rodziny (znaczy chciałbym mieć synów czy córki, ale bez własnej kobiety u boku). Staram się być aseksualistą także w przypadku 2-Fenyloetyloaminy. Mam nadzieję, że to ułatwi mi badania naukowe i filozoficzne.
Nie, bo lubię swój biologiczny stan i do tej budowy ciała jakiej mam się przyzwyczaiłem. To jest dla każdego człowieka wydaje mi się normalne.
Ale wówczas stałbyś się aseksualny i mógłbyś się skupić na tym co przecież najważniejsze, na badaniach naukowych i filozoficznych.
Rozum pozwala mi kontrolować dziwne sytuacje na tyle skutecznie, że kastracja nie będzie potrzebna.
*Mój swiatopoglad pozwala mi na stwierdzenie, iz stan w jakim obecnie xnajduje sie uzytkownik strony interenstowej o pseudonimie "Naczelny" znajduje sie w stanie pozytywnym. Wyrazam aprobate ku jego dzialaniom.
Właściciel
Mam dziewczynę, planuję za kilka lat się z nią ożenić i założyć rodzinę.
Nie chcę jednak ślubu kościelnego, bo nie jestem katolikiem i nie zamierzam dla głupiej tradycji składać obietnic, których od samego początku nie miałbym zamiaru dotrzymywać.
Sami ustalamy zasady panujące w naszym związku.
Nie miałbym nic przeciwko spędzeniu życia tylko we dwoje, ale mojej ukochanej zależy na wychowywaniu dzieci, więc zamierzam się podjąć tego zadania.
Najpierw jednak muszę się upewnić, że damy radę to zrobić jak należy, a zyskanie takiej pewności wymaga wielu lat związku.
Z jednej strony uważam, że zbyt wiele osób podchodzi do kwestii związku i rodzicielstwa zbyt lekkomyślnie - dają się ponieść żądzy i niedojrzałym wizjom, a później żałują albo krzywdzą innych.
Przykładem są moi rodzice, ale z drugiej strony - gdyby nie te ich błędy, to nigdy nie urodziłbym się ją ani nikt z mojego rodzeństwa. A myślę, że większość z nas to jednak bardzo wartościowi i lubiący żyć ludzie.
Ale też wielu ludzi trochę za bardzo obawia się wysiłku i odpowiedzialności związanej z wychowywaniem dzieci.
I choć nie mogę całkowicie potępiać takich ludzi i sam mam sporo tego strachu - to uważam to za wadę i staram się z nią walczyć.
A na jakiej podstawie stwierdzam, że to wada i że ludzie, zwłaszcza ci mądrzejsi i bogatsi, powinni się rozmnażać, zamiast poświęcać wyłącznie rozwojowi osobistemu?
To proste - imperatyw kategoryczny Kanta. Postępuj według takich zasad, co do których chciałbyś, żeby były powszechnie respektowane.
A jednak nie chcę, żeby ludzkość w przyszłości wyginęła.
Ani żeby rozmnażali się tylko ci bezmyślnie poddający się prymitywnym instynktom reprodukcyjnym.
Albo patologia chcąca się utrzymywać z zasiłków i 500+, dając swoim dzieciom beznadziejny przykład.
Albo tacy na przykład fanatyczni muzułmanie, dla których wychowanie nowego pokolenia wojowników dżihadu stanowi świętą misję.
Przyszłe pokolenia potrzebują ogarniętych ludzi, mogących się im przeciwstawić.
I choć próby wpływania ideologicznego na obcych ludzi mogą być tu bardzo skuteczne, to jednak uważam, że wychowywanie własnych dzieci w duchu poszanowania dla wolności też jest bardzo ważne.
Obecnie jestem singlem, chociaż wcześniej nie próżnowałem. Czy jest lepiej czy jest gorzej to trudno ocenić. Zaraz potem jak zerwałem z moją ostatnią byłą to oczywiście czułem się o wiele lepiej niż w związku, inaczej bym przecież nie zrywał. Ale teraz jak minęło trochę czasu to jak tęsknię. Nie za byłą, a raczej za byciem w związku, stanem miłości.
Mam plan niedługo jechać na Erazmusa, więc teraz jakoś sam aktywnie nikogo nie szukam. Acz na studiach przewija się wokół ciebie tyle ludzi, że jak znam życie, to nawet jak sam nie będę szukał miłości, to ona i tak znajdzie mnie.
Co do kwestii rodziny, małżeństwa itd. to z pewnością chciałbym kiedyś ją założyć, ale z kimś z kim już mieszkałem razem jakieś co najmniej dwa lata. Bo najwięcej można się o drugiej osobie dowiedzieć, dopiero jak się z nią zamieszka. Oczywiście wolałbym tylko ślub cywilny z uwagi na fakt, że jestem ateistą, ale jeżeli dla mojej narzeczonej byłaby to ważna sprawa, żebyśmy wzięli kościelny to nie widzę problemu.
Jeżeli chodzi o dzieciarnię to na razie trudno powiedzieć. Ponoć w pewnym momencie u ludzi włącza się instynkt tacierzyński/macierzyński, więc wtedy pewnie inaczej będę patrzył na tę sprawę.