CzarnyGoniec pisze:
Myślę, że gdy w czasach Napoelońskich papież był więźniem Francji i gnił porwany w lochu, albo w X wieku za czasów tzw. pornokracji watykańskiej.
Myślę, że na przykład dawno nie było tylu bardzo dobrych papieży z rzędu (od czasów Jana XXIII włącznie są sami świetni). Tak samo instytucja papieska dawno nie miała takiego ogólnoświatowego autorytetu porównując np. z pornokracją, czasem rodu Borgiów, albo z początkiem XIX wieku i upadkiem Państwa Kościelnego.
To prawda, jesteśmy w epoce wielkich zmian. Ale myślę, że epoka wielkich zmian jest trudna dla każdego autorytetu, nie tylko dla Kościoła. Myślę (za Leszkiem Kołakowskim), że Kościół jest w stanie dostosować się do nowej rzeczywistości i znaleźć swoją niszę.
Papiestwo na przykład dobrze to rozegrało, dziś potrzeba papieża-autorytetu moralnego, a nie papieża-władcy.
Z innych rzeczy - ruchy charyzmatyczne są niezwykle popularne i ich popularność rośnie. Tego wcześniej też nie było.
Jasne, większa jest konkurencja ze strony innych religii i ateizmu, ale to jest właśnie poligon do debat światopoglądowych, właśnie w takich warunkach następuje najlepszy rozwój.
Z jednej strony trudne czasy generują wielkich przywódców, a dobrobyt generuje gnuśność i zepsucie. Dlatego nic nie jest stałe w tym świecie.
Z drugiej strony może jednak należy zauważyć, że po części wina za to gnębienie chrześcijaństwa spada na tych właśnie wielkich papieży. Tak, właśnie krytykuję Jana Pawła II, Benedykta XVI czy Franciszka. Właśnie obarczam ich częściową winą za trudną sytuację chrześcijaństwa. Nie odmawiam im ich niewątpliwych zasług, ale twierdzę że może czas aby powrócili starzy, dobrzy, konserwatywni i zatwardziali papieże.
CzarnyGoniec pisze:
Aż sobie wygooglowałem kto to jest.
No no... leciały na niego już skargi do Watykanu za to co mówił. Nieźle.
Ponadto już się zdarzało, że biskup zakazywał mu wystąpień publicznych z powodu radykalnych poglądów.
Na temat jego wykształcenia nie znalazłem informacji, ale podejrzewam, że możemy mieć podobne (moje średnie vs wyższe zawodowe jego).
Tak, leciały na niego skargi. Żadne konsekwencje nie zostały wobec niego wyciągnięte przez Watykan. Otrzymywał kilkakrotnie zakaz wypowiadania się na tematy polityczne (nie wystąpień publicznych w ogóle, bo przecież msza to też jest wystąpienie publiczne), ale to była decyzja biskupa właśnie.
Co do wykształcenia, to szczerze wątpię że twoje może dorastać wykształceniu jakiegokolwiek księdza. Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, ile nauki i ile pracy potrzeba w seminarium? Czy ty zdajesz sobie sprawę, że aby zostać księdzem to nie wystarczą jakieś tam predyspozycje, tylko POWOŁANIE? Poza tym kapłaństwo nie jest zawodem, tylko sakramentem i przynależnością do stanu duchownego. Zresztą, samo „średnie" i „wyższe" mówi samo za siebie. Wykształcenie księdza Kneblewskiego jest WYŻSZE od średniego, czyli twojego. Sam żeś to właściwie rzekł.
CzarnyGoniec pisze:
W jaki sposób KK ma zyskać rangę autorytetu moralnego, jeśli będzie szafować karą śmierci na lewo i prawo bo "czuje się zagrożony"?
Nie na lewo i prawo. Ja nigdzie nie powiedziałem że każdy jeden przestępca ma być zabity. Nie dopowiadaj sobie czegoś, czego nie powiedziałem.
CzarnyGoniec pisze:
Chyba Twój Bóg. My mówimy o Kościele Katolickim.
A poza tym "prostota" to nie to samo co "prostactwo".
Religijność jest skomplikowana. Całe życie powinno się w niej wzrastać, rozwijać. To nie jest tylko decyzja "uznaję go za Boga". Boga poznaje się całe życie, nawet jeśli po drodze się upada - taki upadek jest więcej warty, niż proste stwierdzenie bez zastanowienia.
Oczywiście - ważna jest wiara przede wszystkim. Ale wiara ze strachu, czy naiwności to coś innego, niż wiara z miłości. Tu mniej chodzi o deklarację, a bardziej o stan oddania się Bogu.
Jasne, że MOŻNA zrobić coś takiego w kilka dni, ale przecież nie bez powodu do więzień chodzą księża by nawracać ludzi.
[edit]zresztą czemu zakładamy, że w kilka dni do kary śmierci ktoś może się nawrócić (co jest radykalnym krokiem), a nie może przyjąć podstawowych zasad współżycia społecznego, co jest o niebo prostsze? Zwłaszcza, że często skrajne przestępstwa nie są wynikiem osobowości, lecz sytuacji w jakiej się człowiek znalazł (a osobowość zresztą też jest kreowana przez środowisko #Lewin).
Ty mi będziesz mówił, osobie chodzącej co niedzielę, co święto i co pierwszy piątek do kościoła i słuchającej uważnie kazań czy listów episkopatu, że nie wie co wedle Kościoła pochwala Bóg? Znajdź mi jakiegoś dobrego księdza, który powie że trzeba być sceptycznie nastawionym do kwestii wiary, że trzeba kombinować, przeinaczać, interpretować coś po swojemu. Stanowisko Kościoła jest jednoznaczne: Prawda jest jedna, niezmienna i nieodwołalna, a jej interpretacja jest także z góry określona. Koniec i kropka. Jeśli Kościół legalnie ustanowi że od dziś zbyt długie patrzenie w niebo jest grzechem, to jest to prawda! Nie mam pojęcia dlaczego tak miałoby być, ale nie mam też pojęcia dlaczego grzechami są różne inne rzeczy. Ale po coś mam tą nazwę "katolik", aby Kościoła się bezwzględnie słuchać gdy chodzi o sprawy wiary i moralności.
Wiara i zbawienie są ważniejsze niż życie, ważniejsze niż zasady funkcjonowania w społeczeństwie, ważniejsze niż cokolwiek doczesnego.