Właściciel
Jestem wolnościowcem, a to oznacza pełne poparcie dla kapitalizmu - i to takiego na pełnej ku**ie, gdzie rząd nie bawi się w redystrybucję dóbr, czy zamykanie "szkodliwych społecznie" przedsiębiorstw, a każdy może wydawać swoje pieniądze na co zechce, z wyjątkiem bezpośredniego szkodzenia innym ludziom.
Kiedyś myślałem inaczej. Przekonywał mnie zwłaszcza argument o dziedziczeniu majątku. To przecież niesprawiedliwe i kompletnie bez sensu, żeby ktoś miał na starcie tak wielką przewagę tylko dlatego, że urodził się w odpowiednio bogatej rodzinie.
I w sumie nadal tak uważam.
Tylko że zdałem sobie sprawę, że to tylko moje osobiste przekonania, których nie mam prawa nikomu narzucać siłą, tak jak nikt inny nie ma moralnego prawa narzucać mi, co powinienem robić ze swoimi pieniędzmi - choć może mi doradzać.
I mówię to jako ktoś, kto zarabia mniej, niż większość otaczających mnie osób, a większość swojej dorosłości spędził na bezrobociu - pomoc socjalna to zło.
To, jak pięknym i sprawiedliwym systemem jest nieograniczony kapitalizm, zrozumiałem, gdy zastanowiłem się, czym tak naprawdę są pieniądze.
O ile nie zostały skradzione, stanowią jednoznaczny wyznacznik tego, jaką wartość dla społeczeństwa ma dana osoba - i przekazuje największą władzę tym, których wartość jest największa, których działalność ludzie uznali za najbardziej potrzebną i pożyteczną.
To jest tak piękne, sprawiedliwe i wolnościowe, że jedyną funkcją dobrego państwa powinno być utrzymywanie maksymalnego kapitalizmu.
Trzeba przy tym pamiętać, że aby kapitalizm był naprawdę sprawiedliwy, trzeba maksymalnie utrudnić zdobywanie pieniędzy poprzez kradzież i przemoc.
A kłamstwo jest taką samą formą kradzieży i przemocy, jak każda inna - i powinno być tak samo traktowane.
Za uczciwie zdobywanie pieniędzy powinno się uznać sytuację, w której inni ludzie przekazują ci je z własnej woli, nie będąc pod wpływem żadnej groźby ani kłamstwa z twojej strony, zgodnie z zasadą "chcącemu nie dzieje się krzywda".
Tylko w takim systemie istnieje wolność i sprawiedliwość.
W przypadku handlu np twardymi narkotykami lub produktami spożywczymi niespełniającymi norm sanitarnych można uznać, że zatajenie informacji jest jednoznaczne z kłamstwem.
A kłamstwo prowadzące do ryzyka śmierci okłamanej osoby jest równoznaczne z zabójstwem.
Czyli - sprzedanie komuś mięsa szczura złapanego w kanałach jako kurczaka z atestowanej hodowli, albo heroiny mówiąc że jest czymś zupełnie niegroźnym - powinno być karane tak samo, jak zabójstwo.
Podobnie podanie komuś tych substancji bez jego wiedzy i zgody.
Ale jeśli ktoś zdecyduje się na zakup i użycie na sobie takich rzeczy, będąc w pełni poinformowanym o wynikającym z tego zagrożeniu - powinien mieć do tego prawo.
Właśnie tak działa zasada "chcącemu nie dzieje się krzywda".
Co prawda udowodnienie takiego oszustwa jest w praktyce dużo trudniejsze, niż udowodnienie bezpośredniego morderstwa - i to jest powód dla którego lepiej może być całkowicie zakazać niektórych rzeczy, zamiast zezwalać na nie zgodnie z zasadą "chcącemu nie dzieje się krzywda".
Trzeba jednak jasno przyznać, że zasadność takiego zakazu wynika tylko i wyłącznie z technicznych trudności udowidnienia winy i egzekwowania prawa i powinno się dążyć do rozwoju technologii śledczej pozwalającej na utrzymanie takiej wolności od oszustów i trucicieli bez konieczności zakazywania poszczególnych substancji.
Co do dziczenia majątku - każdy powinien mieć prawo w pełni decydować o tym, na co wydaje pieniądze, które uczciwie zarobił.
Jeśli rodzic chce cały swój majątek przekazać dzieciom, tylko za to, że są jego dziećmi - jego pieniądze, jego decyzja.
Mamy prawo krytykować jego decyzję, ale nie mamy prawa zmuszać go siłą do zmiany tej decyzji.
Bogaci powinni być ze wszystkich stron zachęcani do pomagania potrzebującym i zniechęcani do przeznaczania majątku na swoje egoistyczne zachcianki lub zostawiania go wyłącznie dla swoich krewnych.
Władze powinny pochwalać taką socjalistyczną postawę i zachęcać do tego opinię publiczną - ale nie powinny do tego zmuszać.
Coś takiego byłoby zwykłym bandyctwem, niezależnie od tego, jak szlachetnymi ideami i pięknymi słówkami bandyta usprawiedliwiałby swój czyn.
Zresztą, jeśli ktoś wierzy, że takie bandyctwo jest dobre i sprawiedliwe, to w sumie może w to wierzyć.
Robin Hood cieszy się sporym poparciem.
Ale mimo to powinien być nazywany po imieniu - bandytą i złodziejem.
Może także szlachetnym bohaterem, ale to nie wymazuje istoty jego działalności.
Tak samo łamanie zasady "chcącemu nie dzieje się krzywda", narzucanie innym, co im wolno, a co nie, kierując się przy tym ich dobrem - jest to nic innego, jak tyrania.
Może szlachetna i pełna dobrych intencji, ale tyrania.
Możesz wierzyć, że bandyctwo, złodziejstwo i tyrania w niektórych przypadkach są dobre - nawet ja uważam, że w niektórych przypadkach mogą takie być - ale nazywaj je po imieniu i nie dziw się, jeśli ktoś uważa inaczej.
Podobnie jest na przykład z zabójstwem - czyn straszny i okropny, przede wszystkim właśnie ze względu na całkowite i nieodwracalne pozbawienie człowieka jakiejkolwiek wolności - czasem jednak usprawiedliwiony, konieczny, a nawet bohaterski.
Z drugiej strony - sytuacja, w której dziedziczenie majątku jest wymuszone prawem i ktoś może swój majątek przepisać w spadku wyłącznie swoim krewnym, nawet jeśli wolałby je przekazać na jakiś szczytny cel - coś takiego jest nawet bardziej chore.
Trochę się rozpisałem, moją wypowiedź dałoby się podzielić na kilka części i porozrzucać do kilku różnych tematów.
Myślę jednak, że te tematy są ze sobą tak ściśle powiązane, że lepiej jest wrzucić wszystko w jeden wątek, a kapitalizm ma tutaj kluczowe znaczenie.