Pomińmy marihuanę, ale co mnie bardziej ciekawi: Czy według was obieg narkotyków takich jak amfetamina czy kokaina powinien być legalny? Jeśli tak lub nie, dlaczego? Bo zawsze uważałem, że skarb państwa może zarobić zawsze najwięcej na tym. A problem społeczny? Cóż... Uważam, że przeciętny Kowalski i tak ze strachu przed uzależnieniem tego nie weźmie, czy tak.
Weźmie, weźmie. Gdyby amfetamina była legalna, uwierz mi, że przed sesją praktycznie każdy student by się w ten sposób wspomagał. Przykładem może być Adderall, która jest lekiem polepszającym koncentrację zawierającym amfetaminę i w Stanach jest, a przynajmniej wiem, że była niedawno, ogromna fala uzależnień od Adderallu, pomimo tego, że wszyscy wiedzą przecież czym ten środek jest i do czego prowadzi.
Problem z tymi twardymi narkotykami jest taki, że po prostu jest bardzo łatwo się od nich uzależnić i często prowadzi również to do sporych powikłań zdrowotnych. Dlatego nawet jeżeli ktoś wie wszystko powiedzmy o takiej kokainie, jak nie przedawkować itd., to jest spora szansa, że po prostu się uzależni. Zarówno psychicznie jak i fizycznie.
W przypadku narkotyków miękkich takich jak właśnie marihuana, LSD, grzybki, MDMA i ogólnie większość psychodelików, ta możliwość jest znacznie niższa, a czasem nawet zerowa.
Tak że konkludując uważam, że jednak powinno istnieć rozróżnienie prawne pomiędzy narkotykami miękkimi (zalegalizowanymi lub zdekryminalizowanymi), a narkotykami twardymi (zdelegalizowanymi).
No według mnie nie. To nie lata 30 XX wieku, gdzie niemal każdy obywatel pali.