Płacząca Dolina

Avatar Concordia
Moderatorka
Położona na południe od opływającego złotem i dobrobytem królestwa Rosaurum, Płacząca Dolina cieszy się sławą jednego z najmagiczniejszych miejsc w całej krainie baśni. Owe podmokłe ziemie swoją nazwę zawdzięczają płaczącym wierzbom, których w dolinie jest tak wiele, że tworzą niemalże cały wierzbowy las. Charakterystyczną cechą tego miejsca jest też to, że prawie wszystko jest tutaj niebieskie. Niebieskie trawy, niebieskie drzewa, a nawet zwierzęta o niebieskim ubarwieniu. Z tego miejsca wywodzą się takie baśniowe postacie jak znana wszystkim Wróżka Chrzestna Kopciuszka czy towarzyszący Piotrusiowi Dzwoneczek. Atmosfera w tej okolicy zdaje się wręcz przesycona magią i niemalże nic nie jest tutaj takim, jakim się wydaje.

Avatar Concordia
Moderatorka
Um_ok:

Felicia obudziła się na świeżym powietrzu, leżąc na miękkiej, z lekka wilgotnej ziemi jakiejś leśnej polany, a wschodzące gdzieś ponad widnokręgiem słońce gładziło lekko jej twarz swoimi ciepłymi, życiodajnymi promieniami. Błękitnawe źdźbła trawy łaskotały ją lekko w nos, a chłodny wiaterek poruszał delikatnie jej włosami na wszystkie możliwe strony. Powietrze przesycone było zapachem do złudzenia przypominającym delikatne kobiece perfumy, o kompozycji zapachowej będącej mieszanką lawendy, róży i czegoś jeszcze, czego kobieta nie była w stanie określić. Oprócz śpiewających ptaków i kilku saren ganiających się w oddali, zdawało się nie być tu nikogo poza nią.

Avatar um_ok
Felicia dotknęła boku głowy, tam gdzie uderzyła się o kamień. Czyżby miała zwidy? Zmarszczyła brwi i wstała. Zrobiła kilka kroków w przód starając się znaleźć ścieżkę którą szła.

Avatar Concordia
Moderatorka
Wokół nie widać było jednak żadnej ścieżki - wszędzie rosła jednolicie gęsta i... Niebieska trawa, w której nie widać było nawet wyraźniejszych śladów obecności zwierząt w okolicy. Coś miękkiego i puszystego otarło się o jej policzek, zawirowało w powietrzu i przeleciało dalej, jednak na tyle szybko, że nie dała rady się temu przyjrzeć. Później jednak nadleciały kolejne 'cosie'. Jedne ocierały się lekko o jej ramiona, inne o nogi, a jeszcze inne zwyczajnie ją wymijały, jakby Felicia nie była niczym innym, jak tylko najzwyklejszym powietrzem na ich drodze. Po bliższym przyjrzeniu się, okazały się to być drobne żyjątka, podobne trochę do świetlików, ale puchate i z ilości oraz gęstości futra przypominające raczej gryzonie niż insekty. Cokolwiek by to nie było, jej oczom ukazało się z kilkanaście osobników, które po chwili jednak przeleciały dalej i zaczęły zagłębiać się w las pełen drzew o błękitnej korze i długich, wierzbowych witkach. Leciały jednak tak powoli, że ich świecące elementy ciała zdawały się stanowić znaki świetlne dla dziewczyny, którą drogą ma podążać. Jednak to, czy za nimi pójdzie czy też raczej rozejrzy się jeszcze jakiś czas po błękitno-turkusowej polanie wokół, było już tylko i wyłącznie jej własną decyzją. Mogła zostać lub mogła odejść.

Avatar um_ok
Otrzepała się z trawy, czy co to tam było i zmarszczyła brwi. Cholera, jak mocno ona się uderzyła? Bo się uderzyła, prawda? Tyle pamięta. Ruszyła za dziwnymi zwierzątkami co chwila się rozglądając i szukając ścieżki prowadzącej do... Do domu.

Avatar Concordia
Moderatorka
Po krótkiej chwili wędrówki usłyszała gdzieś po swojej lewej świst. Jakby odgłos towarzyszący wciąganiu powietrza przez zaciśnięte zęby. Ktoś tam cierpiał? Nie była w stanie niczego dojrzeć przez gęste krzaki ograniczające jej widoczność. Usłyszała nieumiejętnie dławiony jęk bólu. Czyiś szloch. Świetliko-podobne stworzonka zawirowały w powietrzu wokół i przestały lecieć, jak gdyby tylko do tego miejsca miały za zadanie doprowadzić Felicię. Niektóre z nich osiadały na pobliskich zaroślach, inne po prostu odleciały, a jeszcze inne dosłownie zniknęły na oczach kobiety. Zupełnie, jakby ich tutaj nigdy przenigdy nie było. Wokół nieoczekiwanie zapanował półmrok.

Avatar um_ok
Dziewczyna zrmużyła oczy i powoli zaczęła stąpać po trawie. Chrząknęła, jakby dopiero teraz przypomniała sobie o umiejętności mowy.
-Jest tam ktoś?- Zawołała cicho, ale tak by osoba (lub też cokolwiek innego) mogła ją usłyszeć.

Avatar Concordia
Moderatorka
Zarośla rozsunęły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i oczom Felicii ukazała się jasna, malownicza polna pośród lasu płaczących wierzb, na której środku znajdowało się niewielkie oczko wodne. Tuż nad brzegiem, na szarym kamieniu siedziała jakaś dziewczyna o jasnoblond włosach, ubrana w długą do ziemi, błękitną suknię. Na dźwięk nieznajomego głosu odwróciła się w stronę Felicii... Ukazując jej zapłakaną twarz i trzęsące się ręce, które napuchnięte były od licznych bąbli i oparzeń. Dziewczyna spojrzała na Felicię przełykając łzy. Na jej kolanach spoczywały jakieś ubrania, utkane z zielonego materiału... Nie. Wróć. Nie z materiału. Z pokrzyw. Nieznajoma wzięła do ręki sweter z tylko jednym rękawem i przytuliła do siebie w rozpaczliwym geście, powodując tylko, że również jej szyja i odsłonięta część klatki piersiowej (odrobinę za obojczyki) również zaczęły pokrywać się paskudnymi zaczerwieniami. Wciągnęła powietrze przez zęby i załkała z bólu, ale kiedy spróbowała powiedzieć coś do Felicii, z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. - Nie przerywaj pracy! - w mroku błysnęła para krwistoczerwonych oczu, a zakapturzona, ubrana na ciemno postać pokazała palcem wskazującym na dziewczynę w błękitnej sukni. Wtedy sweter zaczął się pruć, jakby poruszany jakąś niewidzialną siłą, podobnie jak wszystkie pozostałe części garderoby. I nim Felicia się obejrzała, pokrzywy opadły na ziemię i znowu się w nią wrosły, zupełnie, jakby nigdy nic nie zostało z nich utkane. Zrozpaczona dziewczyna wydała z siebie niemy krzyk protestu, po czym upadła na kolana i zaczęła wyrywać pokrzywy z ziemi, a następnie pleść z nich prowizoryczne koszule, swetry i bluzy, coraz bardziej raniąc swoje ciało. Tymczasem postać w kapturze spojrzała na Felicię... I uśmiechnęła się szeroko. - Niczego tu nie widziałaś, dziewczyno! - po tych słowach pstryknęła, a świat przed oczami Felicii w mgnieniu oka zrobił się czarny. Ocknęła się z policzkiem opartym o błękitną trawę. W dokładnie tym samym miejscu, co za pierwszym razem, z dokładnie takim samym ułożeniem słońca na niebie. Zupełnie, jakby nic się nie stało. A świetliko-podobne stworzonka, tak jak za pierwszym razem, i teraz pokazywały w tę samą stronę, w którą Felicia się udała poprzednim razem... A może jej się to tylko przyśniło? Kto to wie.

Avatar um_ok
Tym razem Felicia poderwała się, poruszona. Widok poranionej dziewczyny nieźle wrył się w jej pamięć, ale i tajemnicza postać zostawiła jakiś swój ślad. Wstała najszybciej jak potrafiła mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa i słowa niedowierzania.
Tym razem, nie zwracając już większej uwagi na stworzonka, ruszyła w dokładnie to samo miejsce.

Avatar Concordia
Moderatorka
I tak samo jak poprzednim razem - zarośla rozsunęły się przed Felicią, przepuszczając dziewczynę na ową malowniczą, dobrze oświetloną polanę koło oczka wodnego, a świetliko-podobne zwierzęta znowu gdzieś poznikały. Nieznajoma o dłoniach i przedramionach (teraz także szyi i odsłoniętej części klatki piersiowej) pokrytych bąblami i oparzeniami spojrzała ku Felicii oczami pełnymi łez, tym razem jednak nie przerywając pracy i tkając z pokrzyw ubrania, które wcześniej na oczach Galante rozpadły się na pojedyncze rośliny. Poruszyła niemo ustami, jakby błagając o pomoc, ale z jej gardła nie dobył się żaden dźwięk. Ręce jej drżały od strachu, rozpaczy i fizycznego bólu, przez co sweter, który właśnie robiła, był strasznie nierówny i pruł się gdzieniegdzie, ale blondynka nie zwracała na to najmniejszej uwagi, co i rusz zerkając na mroczną postać stojącą w cieniu. Ta zaś spojrzała na Felicię i uśmiechnęła się okrutnie. - Uparta jesteś. Chcesz może do nas dołączyć? - kiedy tylko to powiedziała, wokół nóg Felicii zaczęły wyrastać z ziemi pokrzywy, oplątujące jej kostki i nogi aż do wysokości ud. Całe szczęście, że dziewczyna miała na sobie spodnie nie spódnicę czy sukienkę, bo w przeciwnym razie byłoby to dość bolesne doświadczenie. Niemniej jednak, rośliny sięgały coraz wyżej i lada moment mogły opleść także jej ramiona, ręce, szyję i głowę.

Avatar um_ok
Felicia zaczęła kląć po włosku, cofając się zdala od pokrzyw, a przynajmniej starając się.
-Co tu do cholery się dzieje?!- Krzyknęła, a po chwili zrobiła się cała czerwona.

Avatar Concordia
Moderatorka
Zakapturzona postać o krwistoczerwonych oczach pokręciła głową z dezaprobatą. - Widzę, że brak ci dobrego wychowania, młoda damo - powiedziała z wyraźnym ubolewaniem w głosie, po czym spojrzała w kierunku rannej dziewczyny, która nadal siedziała na kamieniu, tkając koszule, koszulki, swetry i inne górne części garderoby z pokrzyw i uśmiechnęła się jeszcze okrutniej. - Elizabeth już nic nie pomoże. Jest żywym przykładem tego, że nawet jeśli w baśni wygrywa zawsze ta dobra strona, w prawdziwym życiu historia może przybrać... Z goła inny obrót - kiedy tylko to powiedziała, pnące się pokrzywy zaczęły oplatać także zapłakaną blondynkę. Jako iż miała ona sukienkę nie spodnie, już od momentu oplątywania jej się wokół kostek rośliny przysporzyły jej nie lada bólu i kiedy pokrzywy sięgnęły już jej ud, wydała z siebie długi, pełen bólu skowyt, który nie urwał się aż do momentu, kiedy parzące rośliny przysłonił także całą resztę jej ciała - włącznie z twarzą, skutecznie uciszając jej cierpiętniczy okrzyk bólu. Upadła, a koszule wysunęły jej się z rąk i upadły na ziemię, poza zasięgiem jej trzęsących się w konwulsjach rąk. Zakapturzona postać zaśmiała się na głos. - Jakież to piękne, jakież to cudowne, jakież to żałosne! - powiedziawszy to raz jeszcze spojrzała w stronę Felicii i przekrzywiła nieznacznie głowę. - Nie wracaj już tutaj, kimkolwiek jesteś. Następnym razem nie będę już taka litościwa - po tych słowach pstryknęła, a Felicia... Obudziła się znowu na błękitnej trawie, tam gdzie rozpoczęła swoją podróż, cała zlana potem i nadal czerwona na twarzy. Czy to mógł być tylko sen? Poczuła bolesne pieczenie na swoich nadgarstkach, wokół których pokrzywy "we śnie" zdołały się już owinąć. Nie. To nie mogła być tylko wizja senna! Świetlikopodobne istotki i tym razem pokazywały Galante tą samą drogę, najpewniej prowadzącą do tego samego miejsca, jednak... Czy aby na pewno chciała tam znowu iść, pomimo ryzyka?

Avatar um_ok
-Co do cholery...?- Mruknęła po włosku Felicia, ponownie zresztą wstając. Dotknęła jednego nadgarstka i z sykiem bólu odsunęła dłoń. Spojrzała ze zmrużonymi oczami na krzaki i zacisnęła pięść. Ta sytuacja wywołała u niej frustrację, tak wielką że dziewczyna zapomniała o swojej nieśmiałości. Z plecaka wyciągnęła papierosa i zapaliła go (wiem, że w ekwipunku nie mam zapalniczki, albo zapałek, ale na śmierć o nich zapomniałam. Mam nadzieję, że wybaczysz :((() chodząc kółko. Co też mogła zrobić by pomóc tajemniczej Elizabeth? Kojarzyła skądś tą sytuację, ale nie miała pojęcia skąd. Pokrzywy, koszule z nich... Zmarszczyła brwi i, nie gasząc papierosa, zaczęła ponowie się zbliżać do tamtego miejsca.

Avatar Concordia
Moderatorka
Tym razem jednak, kiedy zasłony z zarośli rozsunęły się przed nią magicznym sposobem, na niewielkiej polanie wokoło oczka wodnego nie było już zakapturzonej postaci o krwistoczerwonych oczach. Znajdowała się tam tylko ta nieszczęsna, zapłakana dziewczyna o rękach i twarzy pokrytych bąblami, leżąca bezwładnie na ziemi i trzęsąca się wręcz z bólu. Wprawdzie pnące się pokrzywy już nie oplatały całego jej ciała, jednakże ból, jaki za sobą pozostawiły, był już i tak na tyle nie do zniesienia, że po prostu nie miała siły się podnieść z ziemi i sięgnąć po te z trudem wyplatane koszule, leżące zaledwie półtora metra od niej i nasiąkające wilgocią w pobliskiej kałuży błota. Dziewczyna płakała, jęczała i ciężko oddychała, ale poza tym (i okazjonalnymi atakami wywołanych cierpieniem drgawek) nie wykazywała wielu oznak życia, po prostu leżąc twarzą w trawie i błocie, bez jakichkolwiek szans na samodzielne pozbieranie się z ziemi i skończenie pracy.

Avatar um_ok
Felicia rozejrzała się, tak na wszelki wypadek, i podeszła szybkim krokiem do dziewczyny. Lekko ją chwyciła, starając się nie sprawić jej więcej bólu. Odgarnęła jej włosy.
-Hej, wszystko ok?- Zapytała po angielsku. Jej wzrok skierował się na koszulę. Lekko posadziła dziewczynę i podniosła ubranie krzywiąc się z bólu.
-M-Mogę ci pomóc...- Mruknęła niechętnie.

Avatar Concordia
Moderatorka
Dziewczyna spojrzała na nią z wdzięcznością i uśmiechnęła się słabo, na tyle, na ile pozwalała jej zapuchnięta od pokrzyw twarz. - Dz-dzięku... Dzjiękhuję - wymamrotała niewyraźnie, wyciągając rękę w stronę pozostałych koszul. Nie była w stanie jednak sięgnąć,a każdy ruch przysparzał jej kolejną falę potwornego bólu. - U-Uh... Ja... Mnoi braciiia. Onji nigdy nje uwolnią s-się o-o-od tej wieźmy, ieśli nie skończę pracy... - powiedziała, spuszczając wzrok załamana. W jej oczach lśniły łzy, jednakże z pełną determinacją w końcu dosięgła jednej z koszul i wzięła ją w rękę, by następnie drżącymi palcami zacząć ją dokańczać - brakowało jej bowiem jeszcze jednego rękawa. - R-Raz już sko... Raz już skończyłam koszule, ale o-ona rzuciła urok i... I nje mogę... One się ciągle rospadaią... - jęknęła żałośnie, patrząc na stertę niedokończonych ubrań. - A ona może tu l-lada chwi... Lada chwila wrócśić. Nje chcę, żeby moi bracsia pszez nią cierpieli. Muszę skończyć pracę.

//Jezu, mam wrażenie, że brzmi bardziej jak pijana niż poważnie poparzona. A z drugiej strony jak się ma spuchniętą twarz to po prostu nie ma opcji żeby mówić całkowicie wyraźnie.

Avatar um_ok
//tbh nie zauważyłam, że tu odpisałaś xD

Felicia spojrzała na dziewczynę i westchnęła. Nigdy nie była zbyt śmiała jeśli o to chodzi, ale ta osoba wyglądała tak...
- Może... - Zaczęła nieśmiało. -... Może powinnyśmy pójść gdzie indziej, zdala od wiedźmy. Później tu wrócimy. Z koszulami.-

Avatar Concordia
Moderatorka
- Ja... Ja nje... - blondynka zawahała się, spoglądając ukradkiem w stronę pobliskiego oczka wodnego o krystalicznie czystej powierzchni, przez co widać było pokryte mułem i drobnymi kamieniami dno, znajdujące się - jak się wydawało - nie głębiej niż dwa/trzy metry pod poziomem gładkiej tafli zbiornika. Poparzona dziewczyna przeniosła wzrok z powrotem na Felicię i uśmiechnęła się nieśmiało. - Dz-Dziękuiię sa pomoss. Pomoszesz mi wstać..? - wyciągnęła ku dziewczynie poznaczoną wieloma bliznami i świeżymi ranami rękę, próbując się dźwignąć chociażby do pozycji siedzącej, co jej się (z wielkim wysiłkiem) nawet udawało.

Avatar um_ok
Co mogła zrobić Felicia? Delikatnie złapała dziewczynę, starając się nie sprawić jej więcej bólu. Zacisnęła zęby. Nie była najsilniejszą osobą, ale przecież nieznajoma miała gorzej.
-Znasz jakieś miejsce gdzie... Gdzie możemy się schować?-

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Historyjka
Właściciel: Historyjka
Grupa posiada 1351 postów, 10 tematów i 16 członków

Opcje grupy Długo i Szcz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Długo i Szczęśliwie [PBF]