Erast

Avatar Kuba1001
Właściciel
Niegdyś najbardziej ociekające bogactwem miasto w Verden i być może na świecie, drażniące oko każdego, niezależnie czy pańszczyźnianego chłopa, mieszczanina, kupca, rycerza czy nawet szlachcica, manifestacja bogactwa poszczególnych Cesarzy Verden, zaś dziś - wątłe światło nadziei w tych niepewnych czasach.
Historia miasta jako takiego zaczyna się prawie osiem wieków wcześniej, kiedy to wódz Orków z Klanu Czarnego Kła założył tutaj swój obóz, z którego powoli rozszerzał władzę i wpływy na okoliczne tereny Goblinów oraz Orków. Z czasem obóz przekształcił się w miasto, a zarazem bazę wypadową do ataków na sąsiadów - początkowo innych zielonoskórych, a później ziemie Cesarstwa Verden, które gwarantowały więcej lepszych łupów, które można było zdobyć znacznie mniejszym kosztem (kto stawi większy opór najeźdźcy: dwumetrowy Ork z wielkim obuchem z kolcyma w łapie czy prosty chłop z jakimś śmiesznym narzędziem rolniczym? No właśnie). Orcze eskapady trwały około dwóch dekad, głównie dlatego, że Cesarstwo nękane było buntem szlachty i najemników, jednakże po uporaniu się z tym problemem Cesarz natychmiast zwrócił swe oczy na przygraniczne ziemie. Nie zwlekając, zebrał armię i ruszył wprost na orczą siedzibę, zwaną wtedy Vorgerast.
Bitwa była krótka, ówczesny Cesarz sprytnie wykorzystał jedną z większych orczych wad, czyli głupotę: Wysłał mały oddział zbrojnych w charakterze przynęty, na którą Orkowie się rzucili. Wtedy to rozpętało się istne piekło: Żołnierze utworzyli mur tarcz najeżony włóczniami, skryci za nimi łucznicy i kusznicy oddawali salwy raz za razem, a gdy pierwsi zielonoskórzy dobiegli do pozycji żołnierzy Cesarstwa, zagrały trąby: Na skrzydła i tyły Orków uderzyła lekka kawaleria, a ciężka zmasakrowała ich odwody wychodzące dopiero co z miasta. Sprawę zakończyło natarcie lekkiej i ciężkiej piechoty pod przewodnictwem samego Cesarza Verden, które rozbiło siły Orków, a sam wódz Klanu Czarnego Kła ponoć zginął w walce z ręki ludzkiego monarchy Murdrara, zwanego odtąd Zdobywcą lub Pogromcą. Później cesarska piechota wmaszerowała bramą zabezpieczoną przez kawalerzystów, a pozostali wkroczyli przez wyłomy w murze, które zrobiły dla nich pociski wystrzelone z dopiero co sprowadzonych na pozycje katapult. Po tym sukcesie Cesarz podjął dalszy marsz i raz na zawsze wypadł Orków Czarnego Kła ze swej granicy. Aby przypieczętować zwycięstwo, nakazał spalić i zburzyć miasto zielonoskórych, o którym na wieki zapomniano.
Zmieniło się to podczas rządów wnuka Murdara, Cesarza Hesila Rozpustnika, który koniecznie pragnął posiadać swoją własną małą stolicę, która nie będzie tak wielka jak Ruhn, ale jednocześnie już z daleka każdy pozna, że jest to iście cesarskie miasto. Aby uczcić pamięć swego dziada oraz jego zwycięstwa, nowe miasto zbudował na gruzach starej orczej bazy wypadowej do najazdów na poddanych Cesarstwa Verden, do tego jedynie nieznacznie zmieniając nazwę - skrócając Vorgerast do Erast. Przez następne lata wszyscy potomkowie Rozpustnika oraz Cesarze z innych dynastii dokładali swoją cegiełkę do nowego miasta, jedyni mniej, inni więcej, zależnie ile któremu zaprzątały głowę myśli o bogactwie i jego ukazywaniu.
Orkowie z pewnością się w grobie przewracają - na gruzach ich surowego miasta wybudowano to... coś. Miasto jest skrajnie różne od tego orczego, oczywiście z racji wszechobecnego przepychu: Nie jakimś pospolitym głazem jest ono zbudowane, a różnymi odmianami granitu i marmuru oraz białym kamieniem z okolic Hammer. Uzupełnia to najkosztowniejsze drewno verdeńskich lasów oraz liczne fontanny, rzeźby, pomniki, cokoły, zdobienia i tym podobne, z których największym jest pomnik Murdara Zdobywcy w centrum oraz pałac Cesarza stojący nieopodal, a ściślej mówiąc to jego drzwi wykonane z białego dębu, bogato rzeźbione oraz inkrustowane złotem, srebrem i szlachetnymi kamieniami.
Kiedyś było to coś na kształt letniej posiadłości władców Verden, gdzie odpoczywali oni od wielkiej polityki i zgiełku Ruhn, acz gdy owe miasto zniszczył w niespodziewanym ataku Pakt Trzech, Cesarz potrzebował nowej siedziby. Jako iż jedna dawała bezpieczeństwo, a inna możliwość zarządzania całą administracją państwa, verdeński władca bywa raz w Anros, a raz w Erast, wedle obowiązków, bo obecnie upodobania nie mają tu nic do gadania, zwłaszcza w tak ciężkich i trudnych czasach...

Avatar Richyard
Enigmatyczna postać przechadzała się placem w centrum miasta. Była ona ubrana w czarny płaszcz, z kolei jej ręce ukryte w kieszeniach okrycia były bardzo zimne, tak jak sam wyraz twarzy osobnika. Był to Sam, który przebywał w mieście już od dłuższego czasu. Był on zamyślony, odcięty od otaczającego świata tak bardzo, że nie zwracał uwagi na mijających go ludzi. Sprawiał jednocześnie wrażenie, jakby starał się nie wchodzić innym w drogę i nie wydawać się podejrzanym. Nie był on wszakże tutejszym mieszkańcem, więc kilku ludzi rzucało mu od czasu do czasu nieufne spojrzenia. Sam nie zwracał jednak na to uwagi. To miasto było jedynym tropem, który posiadał.
Przerwał rozmyślania i rozejrzał się po miejscu w którym się znajdował. Stał przed starym, nadgryzionym zębem czasu domem.
- To tutaj... - mruknął sobie do ucha.
Nie czekając dłużej, zapukał w drewniane drzwi, które pod wpływem uderzenia o mały włos nie wyleciały z zawiasów. Czekał w napięciu, aż ktoś mu otworzy.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Niestety, nie otworzył Ci zupełnie nikt, więc albo dom jest pusty, albo jeśli ktoś jest w środku, to nie ma najmniejszej ochoty, aby spotkać się z jakimikolwiek gośćmi.

Avatar Richyard
Stał jeszcze przez chwilę w milczeniu przed domem, po czym skierował swoje kroki w stronę rynku. Jego początkowy zamiar zapytania się przypadkowego przechodnia o stan zamieszkania chatki zniknął, wraz z pojawieniem się nielegalnej myśli. Otóż miał zamiar włamać się do domostwa, gdy już ściemnieje. Drzwi, jak sam sprawdził, były łatwe do wyważenie, więc nie powinno mu zająć długo dostanie się do środka i przeszukanie domostwa. Nie miał pojęcia, czy ktoś tam mieszka, ale tej nocy miał zamiar się tego dowiedzieć. Zapytanie się kogokolwiek o ten dom nie wchodziło teraz w rachubę, albowiem straż mogłaby później z łatwością połączyć włamanie z zeznaniem przechodnia.
- Tak, panie władzo, to ten. To właśnie on wypytywał o stan zamieszkania poprzedniego dnia - zadrwił cicho.
Po dotarciu na rynek, rozejrzał się w poszukiwaniu gospody, z zamiarem przenocowania do zmroku.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Znalazłeś ich tu przynajmniej kilka, najwidoczniej na każdą kieszeń, mimo ogólnego przepychu miasta. Najodpowiedniejsza dla Ciebie wydaje się chyba tylko jedna, "Rozpustny Prorok." Swoją drogą, ciekawa nazwa, czyż nie?

Avatar Richyard
Udał się w stronę wspomnianej gospody. Był odrobinę zmęczony po kilku godzinach podróży do Erast i miał za chwilę nadzieję położyć się i zasnąć. Nie było to jednak jego wymarzone miejsce spoczynku. Nigdy nie ukrywał, że czuł się bezpieczniej schowany w norze wykopanej w ziemi i przykrytej liśćmi gdzieś w środku lasu niż nocując w gospodzie pełnej obwiesiów i oprychów, których jedynym celem w życiu jest udowodnienie sobie podobnym, jak bardzo to oni nie są męscy lub ileż to oni nie potrafią wypić i ciągle utrzymać się na nogach. Wkroczył do karczmy, starając się jednocześnie trzymać na uboczu i nie wzbudzać podejrzeń. Miał ważne zadanie do wykonania i ostatnią rzeczą, którą chciałby zrobić było wywołanie bójki lub narobienie wokół siebie hałasu. W myślach rozplanowywał już całe włamanie. Pojawiło się jednocześnie wiele pytań, na których nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Pomimo swojej strategicznej natury, potrafił myśleć szybko i działać w sposób spontaniczny, gdy sytuacja tego wymagała.
Unikając kontaktu wzrokowego z innymi, zbliżył się naturalnym i pewnym siebie krokiem do szynkwasu, z zamiarem zamówienia pokoju na jedną dobę. Chwycił do kieszeni płaszcza i zmierzył dotykiem zawartość mieszka. Było tam bardzo mało monet, ale wystarczająco na wynajęcie pokoju.

Avatar Kuba1001
Właściciel
//To ostatnie zdanie mógłbyś sobie darować.//
Karczma szczęśliwie nie była ani tym podrzędnym lokalem, jaki obfitował w pijaków i inne męty społeczne, ani tą, która jest swoistym magnesem na różnorakich drabów, zabijaków i tym podobnych. Była to, przynajmniej z pozoru i na razie, zwykła oraz stateczna karczma, klientelę stanowili głównie ludzcy mieszczanie, przede wszystkim średniozamożni, ale też znacznie bogatsi kupcy, nie tylko ludzie, ale i Elfy bądź Krasnoludy, a poza nimi również dwóch strażników miejskich oraz postawny wykidajło w rogu. Do kontuaru dotarłeś bez problemu, stał za nim człowiek o łysej głowie, ale bujnej brodzie, bokobrodach i wąsisku. 
- Za pokój dla jednej osoby na jedną noc to będzie dwadzieścia złota. - wyjaśnił od razu, gdy powiedziałeś mu w czym rzecz.

Avatar Richyard
Ręką, którą trzymał w kieszeni płaszcza, odliczył z zawartości mieszka dwadzieścia złotych monet, po czym położył je dyskretnym ruchem na kontuarze.
W milczeniu wpatrywał się w łysawego karczmarza, oczekując aż przyjmie monety i będzie mógł udać się na spoczynek.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Od razu zgarnął złotniki z lady, w zamian wręczając Ci niewielkich rozmiarów kluczyk.
- To będzie na piętrze, czwarte drzwi na prawo. - wyjaśnił, wskazując odpowiednią drogę w kierunku schodów.

Avatar Richyard
Udał się w stronę pokoju znajdującego się na podwyższeniu. Nie posiadał żadnej inklinacji do rozmowy z ludźmi przebywającymi w karczmie. Nigdy nie miał. Zwykłe rozmowy towarzyskie zazwyczaj go nudziły i wolał podejmować się bardziej interesujących zajęć. Po wejściu do pokoju, zamierzał od razu położyć się i obudzić dopiero o zmierzchu. Dreptał właśnie po schodach, gdy poczuł nagłą potrzebę napicia się czegoś zimnego. Zignorował ją jednak i z głową uniesioną ku górze, otworzył kluczykiem czwarte drzwi na prawo na piętrze. Nie planował już w swojej głowie włamania. Wiedział, co musi zrobić. Robił to już wcześniej, chociaż teraz odbywało się to z zupełnie innych powodów.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Dzięki kluczykowi dostałeś się do pokoju bez problemów. Mimo iż miasto było tak bogate, to jednak pokój nie wybijał się ponad normę, niestety, w końcu to karczma dla mieszczan, podróżnych i innych z rodzaju średniozamożnych. Tak czy inaczej, miałeś pokryte skórami i futrami łóżko, kufer na przedmioty osobiste, świeczkę na małym stoliku, krzesło i okno, z którego rozpościerał się widok na główny rynek miejski.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku