Niegdyś najbardziej ociekające bogactwem miasto w Verden i być może na świecie, drażniące oko każdego, niezależnie czy pańszczyźnianego chłopa, mieszczanina, kupca, rycerza czy nawet szlachcica, manifestacja bogactwa poszczególnych Cesarzy Verden, zaś dziś - wątłe światło nadziei w tych niepewnych czasach.
Historia miasta jako takiego zaczyna się prawie osiem wieków wcześniej, kiedy to wódz Orków z Klanu Czarnego Kła założył tutaj swój obóz, z którego powoli rozszerzał władzę i wpływy na okoliczne tereny Goblinów oraz Orków. Z czasem obóz przekształcił się w miasto, a zarazem bazę wypadową do ataków na sąsiadów - początkowo innych zielonoskórych, a później ziemie Cesarstwa Verden, które gwarantowały więcej lepszych łupów, które można było zdobyć znacznie mniejszym kosztem (kto stawi większy opór najeźdźcy: dwumetrowy Ork z wielkim obuchem z kolcyma w łapie czy prosty chłop z jakimś śmiesznym narzędziem rolniczym? No właśnie). Orcze eskapady trwały około dwóch dekad, głównie dlatego, że Cesarstwo nękane było buntem szlachty i najemników, jednakże po uporaniu się z tym problemem Cesarz natychmiast zwrócił swe oczy na przygraniczne ziemie. Nie zwlekając, zebrał armię i ruszył wprost na orczą siedzibę, zwaną wtedy Vorgerast.
Bitwa była krótka, ówczesny Cesarz sprytnie wykorzystał jedną z większych orczych wad, czyli głupotę: Wysłał mały oddział zbrojnych w charakterze przynęty, na którą Orkowie się rzucili. Wtedy to rozpętało się istne piekło: Żołnierze utworzyli mur tarcz najeżony włóczniami, skryci za nimi łucznicy i kusznicy oddawali salwy raz za razem, a gdy pierwsi zielonoskórzy dobiegli do pozycji żołnierzy Cesarstwa, zagrały trąby: Na skrzydła i tyły Orków uderzyła lekka kawaleria, a ciężka zmasakrowała ich odwody wychodzące dopiero co z miasta. Sprawę zakończyło natarcie lekkiej i ciężkiej piechoty pod przewodnictwem samego Cesarza Verden, które rozbiło siły Orków, a sam wódz Klanu Czarnego Kła ponoć zginął w walce z ręki ludzkiego monarchy Murdrara, zwanego odtąd Zdobywcą lub Pogromcą. Później cesarska piechota wmaszerowała bramą zabezpieczoną przez kawalerzystów, a pozostali wkroczyli przez wyłomy w murze, które zrobiły dla nich pociski wystrzelone z dopiero co sprowadzonych na pozycje katapult. Po tym sukcesie Cesarz podjął dalszy marsz i raz na zawsze wypadł Orków Czarnego Kła ze swej granicy. Aby przypieczętować zwycięstwo, nakazał spalić i zburzyć miasto zielonoskórych, o którym na wieki zapomniano.
Zmieniło się to podczas rządów wnuka Murdara, Cesarza Hesila Rozpustnika, który koniecznie pragnął posiadać swoją własną małą stolicę, która nie będzie tak wielka jak Ruhn, ale jednocześnie już z daleka każdy pozna, że jest to iście cesarskie miasto. Aby uczcić pamięć swego dziada oraz jego zwycięstwa, nowe miasto zbudował na gruzach starej orczej bazy wypadowej do najazdów na poddanych Cesarstwa Verden, do tego jedynie nieznacznie zmieniając nazwę - skrócając Vorgerast do Erast. Przez następne lata wszyscy potomkowie Rozpustnika oraz Cesarze z innych dynastii dokładali swoją cegiełkę do nowego miasta, jedyni mniej, inni więcej, zależnie ile któremu zaprzątały głowę myśli o bogactwie i jego ukazywaniu.
Orkowie z pewnością się w grobie przewracają - na gruzach ich surowego miasta wybudowano to... coś. Miasto jest skrajnie różne od tego orczego, oczywiście z racji wszechobecnego przepychu: Nie jakimś pospolitym głazem jest ono zbudowane, a różnymi odmianami granitu i marmuru oraz białym kamieniem z okolic Hammer. Uzupełnia to najkosztowniejsze drewno verdeńskich lasów oraz liczne fontanny, rzeźby, pomniki, cokoły, zdobienia i tym podobne, z których największym jest pomnik Murdara Zdobywcy w centrum oraz pałac Cesarza stojący nieopodal, a ściślej mówiąc to jego drzwi wykonane z białego dębu, bogato rzeźbione oraz inkrustowane złotem, srebrem i szlachetnymi kamieniami.
Kiedyś było to coś na kształt letniej posiadłości władców Verden, gdzie odpoczywali oni od wielkiej polityki i zgiełku Ruhn, acz gdy owe miasto zniszczył w niespodziewanym ataku Pakt Trzech, Cesarz potrzebował nowej siedziby. Jako iż jedna dawała bezpieczeństwo, a inna możliwość zarządzania całą administracją państwa, verdeński władca bywa raz w Anros, a raz w Erast, wedle obowiązków, bo obecnie upodobania nie mają tu nic do gadania, zwłaszcza w tak ciężkich i trudnych czasach...