Mroczne Wzgórza Carissimi

Avatar Concordia
Moderatorka
Wiatrowiej:

- Rada Baśniowa - neutralna organizacja pilnująca równowagi w tym świecie. Osobiście nie lubię sku*wysynów, ponieważ wciąż nie przyznali mi mojej własnej baśni, ale swoją robotę wykonują raczej poprawnie. Co do mnie i czynienia 'dobra' - mówiłam już przecież, że jestem pół na pół i jedynie zdecydowałam się wybrać tę złą ścieżkę. Słuchałbyś uważnie - posłała mu mordercze spojrzenie, jednakże nie było to raczej nic poważnego, gdyż już po chwili znowóż kontynuowała. - I to, że mówię o czym mówię z przekonaniem, to nie kwestia wiary. Po prostu mówię, jakie są fakty. Jak nie będziesz już miał języka za wielu pytań raczej nie będziesz mógł zadać, więc rozmowa ze mną to twoja jedyna szansa na dowiedzenie się czegoś o tym świecie, dlatego staram się mówić obiektywną prawdę... Choć na trzeźwo to ja tego nie wezmę, bez odpowiedniej ilości promili we krwi nie lubię odpowiadać na pytania - to powiedziawszy wypiła ostatni łyk ze swojej flachy rumu i odstawiła ją na ziemię, po czym sięgnęła po kolejną. Sanny jednak złapała dziewczynę za nadgarstek w ostatniej chwili. - Ejże, siostruś, za dużo! Ojciec dzisiaj przybija do portu, chyba nie chcesz się schlać w trupa i przegapić okazję na spotkanie go! - zwróciła starszej siostrze uwagę zielonowłosa. Annie zaklęła szpetnie pod nosem, ale wyprostowała się, rezygnując z zamiaru sięgnięcia po kolejny rum. - Słuchaj, młody, możesz mi zadać jeszcze tylko trzy pytania, bo zaraz znowu odechce mi się na nie odpowiadać. Streszczaj się, jest jeszcze coś, co chciałbyś wiedzieć?

Kazute:

- Rozumiem cię - dziewczyna również cofnęła rękę i zawiesiła wzrok gdzieś na przestrzeni przed sobą, w geście głębokiego zamyślenia. - Kiedy ja trafiłam tu po raz pierwszy, też nie wierzyłam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Ale... Cóż, wtedy byłam tylko dzieckiem. Młodą dziewczyną. Naiwną i nie znającą jeszcze pełni zła tego świata, mającą pod opieką swoich młodszych braci. Dziecku łatwiej było zaakceptować fakt, że znalazło się w baśni. W cudownej Nibylandii, wśród syren, wróżek, Indian... Zaginionych chłopców. Ale rzeczywistość baśniowa wcale nie jest taka kolorowa, jaka może się zdawać. Kopciuszek okazała się być psychopatką, która ucięła swojej przyrodniej siostrze obie nogi, kiedy tylko dowiedziała się, że ta ma podobny rozmiar buta i naiwny książę może ich przypadkiem nie móc odróżnić, Mała Syrenka okazała się być teraz jedynie pianą w fontannie na dziedzińcu tego pałacu, a Piotruś Pan... Wcale nie był takim dobrym chłopcem, za jakiego go miałam. Baśń o nas mówi, że wróciłam do prawdziwego świata i o nim zapomniałam. Ale to nieprawda, nigdy nigdzie nie wróciłam. Chciałam z nim zostać, wiesz? Byłam głupią małolatą i... Cóż, zakochałam się. Ale on w niewielkim czasie po zakończeniu baśni zniszczył ten cudowny świat, w który wierzyłam i złamał mi tym samym serce. Uciekłam od niego i trafiłam tutaj, do Mortess, miasta pełnego baśniowych złodupców. To było... Dziwne, ale to właśnie oni - wyrzutki społeczne, dranie i mordercy - zachowali się względem mnie najbardziej ludzko. Przyjęli mnie do siebie. Nie krytykowali moich wyborów. Nie kwestionowali tego czy aby na pewno jestem jedną z nich. Po prostu przyjęli do wiadomości, że teraz żyję pośród nich. W przeciwieństwie do 'tych dobrych' 'tym złym' nie przeszkadza to, kim jest osoba opowiadająca się po ich stronie, jaką ma przeszłość czy któremu panu służyła. Dobra czy nie, zostałam tutaj powitana jak... Mała zagubiona dziewczynka, której trzeba dać trochę jedzenia i dach nad głową. Źli czasami wbrew pozorom robią dobre rzeczy... Ich złodupstwo polega bardziej na tym, że robią je dla siebie, nie dla innych. Uznali, że mogę im się przydać, ponieważ im więcej osób jest po stronie zła tym mniej na świecie żyje 'tych dobrych'. Niezależnie jednak od swoich powodów, oni mi pomogli, za co jestem im dozgonnie wdzięczna. Jeden z nich nawet pokazał mi drogę powrotną do mojego świata i pozwolił tam zostać... Powróciłam tutaj dopiero dwa miesiące temu, bo po prostu nie potrafię już żyć poza baśnią - Wendy pokręciła energicznie głową, jakby chcąc się wybudzić z jakiegoś transu, po czym spojrzała na Belladonnę przepraszającym wzrokiem. - Oh... Wybacz, zamyśliłam się i znowu zaczęłam opowiadać o sobie. A teraz najważniejsze jest, żeby pomóc tobie odnaleźć się w tym świecie! Lubisz jakieś baśnie? Sądzę, że gdybym przedstawiła ci kilka postaci, może łatwiej byłoby ci zaakceptować to, że znajdujesz się w takim a nie innym miejscu... Choć wybór postaci jest raczej ograniczony. Jak już mówiłam - znajdujemy się w stolicy zła, a nie w królestwie Pięknej i Bestii.

Um_ok:

- Za kogo mnie masz? Za przewodnika turystycznego? - czarnowłosa uśmiechnęła się kpiąco do niego, po czym przeniosła wzrok na pokrojone już przez nią warzywa i ostrożnie zgarnęła je do drewnianej misy, tak, żeby żadna, nawet najmniejsza drobina, przypadkiem nie spadła na podłogę. Następnie sięgnęła po jakiś zielonkawy płyn stojący na wyższej półce (żeby go dosięgnąć, musiała wspiąć się na palce, gdyż może jakoś przesadnie niska nie była, jednakże do osób bardzo wysokich z pewnością również nie należała) i odkorkowawszy go wlała jego zawartość do owej misy. - Najwięcej o 'prawdziwym świecie' mogłaby ci powiedzieć Wendy, w końcu stamtąd pochodzi, ale ona przyjmuje akurat gościa w swojej komnacie, więc nie sądzę, żeby chciało jej się z tobą rozmawiać - dodała po chwili, rozdrabniając roztwór warzywno-miksturowy w misie specjalnym drewnianym tłuczkiem i średnio zwracając na Dirka uwagę. - I nadal mi nie odpowiedziałeś, skąd cię tutaj przywiało. Stwierdzenie 'jestem nie stąd' raczej nie za wiele mi o tobie mówi.

Avatar
Konto usunięte
Nikolaj wypuścił ze świstem powierze i przez chwilę się zastanawiał
-Jak to się dzieje, że w naszym świecie pojawiają się opisy tego w postaci baśni? Jaki jest poziom technologiczny tego świata, skoro w bajkach jest z tym różnie? I może jeszcze... o, wiem, czy istnieje jakakolwiek możliwość żebym zachował język albo, powiedzmy, nie był sprzedawany tylko na przykład został niewolnikiem u was czy cuś? Może prezent dla ojca albo złej królowej? Czy tam kogokolwiek, kto nie zrobi ze mnie gulaszu? -Starał się nie dać po sobie poznać, że się boi, jednak głos przybrał troszkę zbyt wysoki jak na żartobilwość ton

Avatar Kazute
Blake zamyśliła się, opierając swój podbródek o dłoń.
- Nie pamiętam zbyt wielu baśni, ale będąc dzieckiem lubiłam Jasia i Małgosię, Królewnę Śnieżkę, Śpiącą Królewnę, a najbardziej ze wszystkich lubiłam Kopciuszka... Poza tym, historia o Piotrusiu Panie, w której podobno brałaś udział, też mi się całkiem podobała. Ach, gdy byłam małą dziewczynką chciałam, żebyście naprawdę zostali parą! - uśmiechnęła się, będąc w lekkiej zadumie, przypominając sobie beztroskie czasy dzieciństwa. Czasy, w których nie odczuwało się problemów dorosłych, gdzie myśli nie zajmowały się poważnymi, życiowymi sprawami. Dopiero po chwili Belladonna uświadomiła sobie, co powiedziała, a na jej twarzy wykwitły czerwone rumieńce wstydu. Opuściła głowę, uciekając wzrokiem od rozmówczyni, nie mając odwagi teraz na nią spojrzeć. Wyraz jej twarzy wyrażał szczerą skruchę. - Przepraszam, nie chciałam Cię urazić, Wendy... - wyszeptała, po czym schowała twarz w dłoniach.

Avatar Concordia
Moderatorka
Wiatrowiej:

- Nie - odpowiedziała krótko Annie na ostatnie pytanie, a jej ręka drgnęła, jakby z ledwością powstrzymała odruch sięgnięcia po flachę, kiedy ktoś zadaje jej pytania. - Królowa ma swoich służących, nie potrzeba jej kolejnych, na dodatek brańców, co do których nie ma nigdy pewności, czy nie zwieją jak tylko nadarzy się okazja, a ojciec nie trzyma niewolników, wystarcza mu jego wierna załoga. Ewentualnie mogę cię wydać na pomoc kuchenną w pałacu, ale to ci nie gwarantuje przeżycia. Nadworna kucharka to ta sama wiedźma, która próbowała pożreć Johna i Margaritę czy tam Jasia i Małgosię, jak zwał tak zwał. Co do zaawansowania technologicznego... Nie ma u nas raczej elektryczności, internetu i tak dalej. Baśnie, które rozgrywają się w czasach względnie współczesnych, mają miejsce w waszym świecie, ale spisywane są u nas, zanim trafią na wasze półki w postaci książek. A co do tego jak to się dzieje... A cholera wie! Tym także zajmuje się Rada Baśniowa. Magia czy przekazywanie książek przez portale prowadzące do prawdziwego świata... Pojęcia nie mam i zasadniczo gówno mnie to obchodzi - Trupia Czacha miała już na policzkach lekkie rumieńce od wypitego wcześniej alkoholu, ale i tak trzymała się raczej dobrze, zważywszy na to, że jeszcze nie bełkotała ani się nie chwiała. Musiała mieć po prostu mocną głowę! Sanny spojrzała na siostrę pytająco, a kiedy ta skinęła jej głową, zielonowłosa wstała, wyjęła z kieszeni spodni jakiś kawałek materiału i sięgnęła po linę leżącą na podłodze wozu. - Skończyły ci się pytania, panocku. Możesz się przespać lub co tam sobie chcesz, mnie to nie obchodzi, ale nie chcę już słyszeć ŻADNYCH pytań - powiedziała rozmówczyni, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Tymczasem Sanny podeszła do niego i sprawnie związała mu ręce z tyłu pleców solidnym, żeglarskim węzłem, a następne zakneblowała go wziętym wcześniej do ręki kawałkiem materiału (który nawiasem mówiąc zbyt pięknie nie pachniał). Tęgi mężczyzna, trzymający wcześniej Nikolaja za ramię, puścił go i popchnął na podłogę, z dala od wyjścia z wozu i na dodatek w otoczeniu reszty załogi Trupiej Czachy, więc bez jakichkolwiek szans na ewentualną ucieczkę. Usłyszał głos Sanny:
- Siostruś? A mogę ja się napić trochę rumu, dzisiaj jeszcze nie brałam ani łyka i..?
- ŻADNYCH KU*WA PYTAŃ POWIEDZIAŁAM! Ciebie to też dotyczy, idiotko!

Kazute:

- Też chciałam z nim naprawdę być. Ale on nigdy nie dorósł do związku, nawet, kiedy wreszcie przestał być dzieckiem - odpowiedziała spokojnym tonem głosu Wendy, uśmiechając się lekko. - Spokojnie, nie jestem na ciebie zła o to, co powiedziałaś! - to mówiąc położyła Belladonnie dłoń na ramieniu w uspakajającym geście. - A teraz wstań z tego łóżka i chodź. Twoje ubrania mogłyby się za bardzo rzucać w oczy w tym miejscu, więc pożyczę ci coś mojego i pójdziemy poszukać Charlotte. To bardzo miła czarownica, nawet jeśli stara się zachowywać inaczej - Wendy posłała Blake szeroki, promienny uśmiech, po czym tym akcentem kończąc rozmowę o niej i Piotrusiu Panie, wstała i ruszyła w stronę znajdującej się naprzeciwko łóżka eleganckiej szafy odzieżowej, wyrzeźbionej w ciemnym mahoniu, z licznymi zdobieniami i dużym, okrągłym lustrem na przedzie.

Avatar
Konto usunięte
Zamruczał coś w knebel, bardziej dla zasady niż chcąc coś przekazać, po czym postarał się zwinąć i ułożyć w rozsądnej pozycji, zapewniającej odrobinę wygody i możliwość obserwacji Sanny. Myślał intensywnie

//Zapisywać myśli?

Avatar um_ok
Dirk westchnął i przymknął oczy. Oparł się o jakiś stół.
-Mam wrażenie, a raczej pewność, że również przybylem z "prawdziwego świata". - Otworzył oczy. -Jak się nazywała ta dziewczyna? Wanda? Willy?-

Avatar Concordia
Moderatorka
Wiatrowiej:

//Mhm. W tej sytuacji zbyt wiele poza myśleniem zrobić nie może.

- A-Ale... - zielonowłosa była bliska płaczu, spoglądając na siostrę błagalnym spojrzeniem i splatając palce obu dłoni jak do modlitwy. - Siooostruś no! Proszę-proszę-proszę-proszę-proszę!
- DOBRA JUŻ DOBRA! Jeśli to sprawi, że się zamkniesz to sobie weź jedną flachę! - mruknęła wyraźnie podirytowana Trupia Czacha, opierając się wygodniej o plecy siedzącego za nią mężczyzny i nasuwając kapelusz na twarz, najwyraźniej z zamiarem ucięcia sobie drzemki. - I nie płacz, ofiaro losu, co z ciebie za piratka?! Czasami mam wrażenie, że bardziej nadawałabyś się na siostrzenicę Belli niż na moją siostrę! Nie podmienili cię przypadkiem na porodówce?
- DOBRZE WIESZ ŻE NIE! - poważnie obrażona i cała czerwona na twarzy, Sanny skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i odwróciła się do Annie tyłem, całkowicie zapominając o rumie, którego przed chwilą tak bardzo miała ochotę się napić. Najwidoczniej foch był silniejszy od pragnienia.

Um_ok:

- Wendy - czarownica spojrzała na niego z lekkim poirytowaniem - Jeśli naprawdę jesteś z tamtego świata, powinieneś wiedzieć, kim ona jest. Chodzi mi o tą Wendy, niedoszłą dziewczynę Piotrusia Pana. Znasz tę opowieść? - zadając to pytanie równocześnie podeszła do niego i bezceremonialnie wręczyła mu drewnianą misę z warzywno-eliksirową substancją, obrzucając go przy okazji krytycznym spojrzeniem od góry do dołu. - Stąd czy nie, jeśli chcesz wyjść z tej kuchni żywy, musisz mi chociaż trochę pomóc. Dolej to do tamtego kotła - pokazała palcem w kierunku wielkiego gara zawieszonego nad paleniskiem pośrodku pomieszczenia, pod którym leżał całkiem pokaźny stosik drewna i w którym znajdowała się już jakaś substancja, pachnąca trochę gotowanym mięsem, a trochę jakimiś bliżej nieokreślonymi ziołami - A następnie rozpal ogień pod spodem. Krzesiwo znajdziesz w szafce koło drzwi, nie powinieneś mieć z tym problemu, wszystko jest odpowiednio poukładane - kiedy skończyła podawać mu instrukcje, wróciła do swojego blatu kuchennego i zaczęła siekać kolejne warzywa z toreb, które Dirk pomagał jej tutaj przynieść. - Swoją drogą, nazywam się Charlotte, jeśli cię to interesuje - spojrzała na niego wzrokiem w stylu 'a teraz zabieraj się do pracy, bo inaczej następną rzeczą, którą pokroję, będzie twoja ręka'.

Avatar Kazute
- Dziękuję raz jeszcze za pomoc, Wendy - szatynka powoli zwlekła się z łóżka, nie mając zbytniej ochoty z niego wstawać. W końcu te łoże było bardzo wygodne, wręcz królewskie, a nie każdy ma okazję w takowym spać. Potem podreptała do dziewczyny, myśląc o wspomnianej Charlotte. Miała nadzieję, że rzeczywiście okaże się miłą kobietą, nie starą, brzydką jędzą. Gdy już stanęła obok niebieskookiej, spojrzała w głąb szafy, by zobaczyć jej zawartość.

Avatar
Konto usunięte
Chłopak siedział dalej, niewiele mogąc zrobić, patrząc na zielonowłosą. Zaczął cicho mruczeć melodię Bitwy, przez jego głowę zaś przepływy całe ławce myśli
Ku*wa. Ku*wa. Ku*wa! Nie, to nic nie da. Przyjmijmy, że to nie jest fikcja. Przyjmijmy, że nie śpię. Rozważmy opcje, na spokojnie. Mogę teraz spróbować wyskoczyć, jednak wtedy na pewno mnie zabiją. W takim razie muszę jechać. Spokojny i bezproblemowy, bo inaczej dostanę w mordę i będzie tylko gorzej. Na miejscu mogę próbować zwiać i zostać zabity lub coś wymyślić, by zachować język. Z Czachą nie uda się nic ugrać, więc muszę zainteresować swoim losem Zieloną...

Avatar um_ok
Dirk uśmiechnął się, słysząc nazwę jego ulubionej baśni. Wziął się za robienie tego co kazała mu wiedź... Charlotte.
-Znam tą bajkę. Znaczy się baśń. Tak się składa, że jest to jedna z moich ulubionych historii.- Gdy wlał już płyn, zaczął szukać krzesiwa. Mniej więcej wiedział, jak powinno ono wyglądać, ale... No właśnie, było to tylko "mniej więcej". I to raczej mniej, niż więcej.

Avatar Concordia
Moderatorka
Kazute:

W szafie znajdowało się mnóstwo pięknych strojów - głównie staromodnych sukienek - wykonanych z najdroższych materiałów i bogato zdobionych. Choćby szukać godzinami, nie dałoby się znaleźć tam ani jednego ubrania brzydkiego czy też taniego, a na dodatek wszystko to wydawało się całkowicie nowe! Wendy uśmiechnęła się pod nosem, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po jednej z cudownych kreacji, z pełnymi rozanielenia iskierkami w oczach. - Szafa dobrej wróżki Kopciuszka. Za każdym razem, jak się ją otworzy, jest pełna innych ubrań, zawsze tak samo pięknych i zjawiskowych. To prezent od mojego obecnego partnera, choć... - nieco posmutniała, zabierając rękę od ubrań. - Trochę szkoda, że Wróżka Chrzestna musiała umrzeć, żeby udało mu się to cudo zdobyć! - westchnęła głęboko, po czym pociągnęła z żalem nosem, widocznie nie będąc zwolenniczką rozwiązań siłowych. A już na pewno, kiedy sytuacja dotyczyła zwykłej zaczarowanej szafy z ubraniami. - W każdym razie! - Wendy uśmiechnęła się niepewnie, sięgając po wieszak z jedną z sukienek i wyjmując ją z szafy. Błękitno-czarna, uszyta została z lekkiej tkaniny i ozdobiona licznymi czarnymi koronkami. Była rozkloszowana w pasie, jednakże oczywiście jeszcze nie było to aż tak widoczne - w staromodnych sukienkach jak ta, trzeba było nosić pod spodem specjalny stelaż (zwany 'krynoliną' lub w starszych wersjach 'panierem'). - Jaki jest twój ulubiony kolor, Bella? Myślę, że na pewno znajdzie się tutaj coś odpowiedniego dla ciebie. Ja za chwileczkę przebiorę się w tą - tutaj pokazała na trzymaną w rękach błękitno-czarną sukienkę - Ale najpierw pomogę ci z doborem czegoś dla ciebie.

Wiatrowiej:

Po jakimś czasie podróży zielonowłosa zdecydowała się jednak sięgnąć po ten rum i zaczęła pić. Już po pierwszym łyku skrzywiła się - najwidoczniej smak jej jednak nie przypadł do gustu - jednakże upiła jeszcze kilka większych łyków, tak dla zasady. Najwyraźniej w kwestii picia alkoholu bardziej kierowała się tym, że inni piją niż tym, w jakim stopniu ona lubi pić. Kiedy zabrała flaszkę od ust, na jej policzkach już widać było lekkie rumieńce, a wzrok miała dużo mniej przytomny - najwidoczniej w przeciwieństwie do swojej siostry miała bardzo słabą głowę do alkoholu. Spojrzała w stronę Nikolaja i przekrzywiła nieznacznie głowę, przyglądając mu się z nagłym zaciekawieniem. - Jak myślicie, gdzie Annie go sprzeda? - zwróciła się w stronę załogi, jednak praktycznie nikt nie zwrócił na nią większej uwagi (włącznie z Trupią Czachą, która najzwyczajniej w świecie zasnęła), więc wróciła wzrokiem do Nikolaja i upiła jeszcze jeden łyk ze swojej butelki. - Może trafi do garnka czarownicy od Jasia i Małgosi. Albo do wojska. Flecista z Hamelin zajmuje się werbunkiem, przez co nawet niewolnicy stają się ochoczy do walki w imię zła. A może weźmie go olbrzym z zamku w chmurach. Lubi świeże mięsko... - zastanawiała się na głos, widocznie już będąc zbyt zalana, żeby zorientować się, że nie tylko ona to słyszy (bo prawdopodobnie myślała, że po prostu bezdźwięcznie myśli). I nikt jej nie zwrócił uwagi, bo po prostu nikogo to w tej chwili nie obchodziło. - A może wyjątkowo trafi się nabywca spośród 'tych dobrych'. Może zrobią z niego jakieś magiczne zwierzątko i wrzucą do baśni... Albo ktoś się zwyczajnie pokusi o jego organy.

Um_ok:

- Zakrzywiony kawałek metalu w komplecie z krzemieniem - rzuciła obojętnym tonem głosu Charlotte, najwyraźniej widząc, że Dirk sobie nie radzi z częścią zadania, równocześnie otwierając drzwi przyległej do kuchni spiżarni i wyciągając stamtąd jutowy worek o dość podejrzanym kształcie. Podeszła z nim do blatu na którym wcześniej kroiła warzywa, po czym zaczęła wyciągać z owego worka jakieś mięso... Długie mięso, które jak ułożyła na całym blacie miało prawie cztery metry długości. Bez słowa wyjaśnienia, co takiego właśnie leży na jej stole, wiedźma doprawiła mięso odpowiednimi przyprawami i innymi składnikami, których Dirk nie był w stanie nazwać (spora ich część miała dziwny kolor, stąd mógł wątpić, czy są to składniki w ogóle spotykane w jego świecie). Odruchowo sięgnęła także po tasak do mięsa, ale w ostatniej chwili zatrzymała rękę i powstrzymała się od tego zamiaru, najwyraźniej uznając, że tych rozmiarów pieczeń będzie wyglądać na wieczerzy lepiej niż mnóstwo jej mniejszych kawałeczków. Zwinęła zatem mięso w sposób przywodzący na myśl odpoczywającego węża (i może w istocie tym to mięso było?), po czym wpakowała je do pieca trzęsącymi się rękoma i jakby nieco blednąc na twarzy. Cóż się dziwić. Z piecem z pewnością nie miała ona zbyt... Przyjemnych wspomnień, że się tak wyrażę.

Avatar
Konto usunięte
Spróbował się spokojnie uśmiechnąć mimo knebla. Nie ma szans, jedyne co mógłbym jakkolwiek wykorzystać to ta dziewczyna w zielonym, ona jest chyba najbardziej podatna ba manipulację, ale i tak nie bardzo, poza tym jest w rękach siostry. No nic, będzie co ma być, już wiem że z tąd nie zwieję, poczekam i popatrzę... nie cofnę kijem Wisły. Te ostatnie myśli zamieniły się w mruczenie melodii Killera. Zaraz zmienił ją na Helvegen Wardruny, która bardziej mu jakoś pasowała do sytuacji i nastroju. Cały czas bacznie przyglądał się oczom zielonowłosej, z pod pòłprzymkniętych powiek, przekrzywiając głowę w drugą stronę niż ona. Starał się utrzymać na ustach tajemniczy uśmiech i mruczeć tak głęboko i rezonując jamą nosową jak tylko będzie w stanie

Avatar Kazute
Dziewczyna zdawała się nie dosłyszeć pytania, wpatrzona szeroko otwartymi oczami w zawartość szafy, mając przy tym lekko otwarte usta. Było tu tyle pięknych ubrań jak dla bardzo bogatych szlachcianek, ile jeszcze w życiu nie widziała. I jeszcze miała się przywdziać w jedną z nich... Blake nie chciała w to uwierzyć. Zamrugała oczami, jakby budząc się z jakiegoś transu, po czym spojrzała na Wendy, w końcu odpowiadając na zadane przez nią pytanie.
- Bardzo lubię morską zieleń oraz pastelowy fiolet. Ale... Nie masz czegoś bardziej skromniejszego? Boję się, że przypadkowo ci zniszczę którąś z tych bardzo drogich i ślicznych sukni jak dla najprawdziwszej królewny, a jestem bardzo niezdarna - uśmiechnęła się delikatnie, wciąż jakby nieśmiało. Miała też w głowie mnóstwo innych pytań, które chciałaby zadać już teraz, jednak uznała, że zapyta nowopoznaną później.

Avatar Concordia
Moderatorka
Wiatrowiej:

Sanny popatrzyła na niego ze zdziwieniem i zafascynowaniem małego dziecka, które po raz pierwszy w życiu zobaczyło motyla, przekrzywiając nieznacznie głowę i mrugając kilkakrotnie oczami. - Łaa... On się uśmiecha! Jaki dziwak, siostruś Annie chce mu urąbać język, a on się uśmiecha! - pomyślała na głos, pochylając się bliżej ku niemu na drewnianej ławie, na której siedziała. - Co tam mruczysz? Miałam kiedyś kota, który podobnie mruczał, ale to było dawno, jak jeszcze obie z Annie byłyśmy dziećmi. Pewnego dnia siostruś urąbała mu ogon, nikt nie zatamował krwawienia i zdechł - powiedziała w zamyśleniu. Z tej odległości wyraźnie było czuć, jak bardzo capiło jej z ust alkoholem, jednakże o dziwo zielonowłosa jeszcze była w stanie utrzymać się na ławce, pomimo tego, iż była prawie kompletnie pijana. Ciekawe, ile czasu minie nim po prostu padnie tam gdzie jest (prawdopodobnie wprost na Nikolaja)?

Kazute:

- Nic się nie stanie, jeśli przez przypadek którąś zniszczysz - odpowiedziała łagodnie Wendy, posyłając Belladonnie łagodny, cierpliwy uśmiech. - Mam ich tak wiele, że w życiu nie dam rady ich wszystkich choćby przymierzyć. Jedna mniej czy więcej nie zrobi różnicy! - to powiedziawszy ponownie zanurkowała ręką we wnętrzu szafy i po chwili wyciągnęła stamtąd rozkloszowaną w pasie, ledwie zakrywającą kolana, morsko-zieloną sukienkę przyozdobioną w wielu miejscach czarną koronką i wyposażoną w tego samego koloru gorset. Całość kreacji przypominała trochę styl gothic-lolita, niemniej z pewnością był to ten rodzaj sukienki, w której zawsze, niezależnie od okoliczności, wygląda się szalenie uroczo. - Co sądzisz o tej? Oczywiście, mogę poszukać czegoś innego, jeśli to nie jest twój styl, ale osobiście uważam, że byłoby ci w niej bardzo do twarzy~

Avatar
Konto usunięte
Nie mam pojęcia, czy mu się udawało, ale Nikołaj próbował nie zmieniać miny, tylko mruczeć kolejną piosenkę, tym razem Hiszpańskie dziewczyny, miarowo się kołysząc i wpatrując się z uśmiechem w oczy Sanny, mrugając tak rzadko, jak był w stanie

Avatar Kazute
- Nie musisz dalej szukać, ta mi się podoba... - odparła Bella z łagodnym uśmiechem na twarzy.

Avatar um_ok
Dirk w końcu znalazł krzesiwo i chwycił je ostrożnie. Nie chciał zrobić krzywdy. Sobie, krzesiwu i nikomu innemu.
Podszedł do kotła i zaczął krzesac ogień. Nie żeby oczekiwał jakiś natychmiastowych rezultatów, ale po chwili zaczął się niecierpliwić.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Historyjka
Właściciel: Historyjka
Grupa posiada 1351 postów, 10 tematów i 16 członków

Opcje grupy Długo i Szcz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Długo i Szczęśliwie [PBF]