Właściciel
Jest to standardowe pomieszczenie dla pacjentów Budynku S. Jest ono prawie takie samo jak zwykłe mieszkanie. Prowadzą do niego zwykłe, białe drzwi z lakierowanego drewna. No, może nie takie zwykłe, bo jest w nich wizjer do podglądania życia pacjentów. W środku znajduje się wyposażenie dla dwóch rezydentów. Dwa wąskie, aczkolwiek wygodne łóżka, dwie szafy, jeden stolik wraz z czwórką krzeseł, wysoka lampa z włókiennym kloszem. Nieco dalej w pokoju znajduje się kabina prysznicowa oraz umywalka. W zielonej ścianie są też schludne, jodłowe drzwi z wywietrznikami. Za nimi znajduje się toaleta. Pokój ten należy do Sorleya Marconi oraz Ocultasa Heridasa
Właściciel
Creepy_Family oraz Abbei_The_Toy_Maker
Obaj Panowie wciąż przebywali w objęciach Morfeusza, nieświadomie oczekując ukrócenia ich snu. Oboje śnili o różnych rzeczach, może mniej, może bardziej ciekawych.
Przed oczami Sorleya rozgrywała się ciekawa scena. Stał on na brzegu niedużej sadzawki, średnica jej wynosiła może pięć metrów. Po przeciwnej stronie klęczał chłopak w kruczoczarnych włosach i trzymał palec nad wodą. Płakał, a łzy spływały mu po ciele aż na palec. Z palca, krople opuszczały się do toni sadzawki. Za każdym razem, gdy woda z oka dotykała wód jeziora, wielki huk rozstrzeliwał się gdzieś w oddali.
Heridas w swym śnie znajdował się w całkowicie ciemnym pokoju, który świecił jedynie dziurką od klucza. Nie wiedział, co go otaczało, ani co znajduje się za drzwiami.
//sadzawka =/= jezioro
Sorley obserwował go z zaciekawieniem. Nie chciał go przestraszyć, podsżedł więc do sadzawki po cichu i z utęsknieniem spojrzał w wodę, dopiero po dłuższej chwili przesuwając wzrok na chlopaczka.
Z początku lekko zmarszczył, ale po chwili namysłu ruszył w stronę światełka, ostrożnie stawiając kroki, by czasem się o cos nie potknąć. Dla pewności wystawił też rękę na przód i zaczął nią delikatnie machać przed sobą, by nie wpaść na ewentualną przeszkodę.
Właściciel
ATTM
Chłopaczek spojrzał na niego melancholijnie, stanął tyłem do sadzawki i rzucił się plecami na toń wody, błyskawicznie schodząc coraz to niżej pod nią.
Strasznościowa_Familyja
Do światełka dotarł bez przeszkód, a bo odgłosie kroków można było wywnioskować, że pokój jest pusty. Dłonią wyczuł klamkę.
- Marzyciel. Taka sadzawka się nie nadaje do tonięcia.
Przytrzymał klamkę, lecz nie sprawdził, czy pokój jest zamknięty. Wpierw zerknął przez dziurkę do klucza.
Właściciel
ATTM
Tym razem Wodnik się omylił. Chłopak jak wskoczył do sadzawki, tak spadał coraz niżej i niżej.... Końca sadzawki nie było widać
Strasznościowa_Familyja
Przestrzeń za dziurką emanowała tęczowym, zmiennym światłem i wprowadzała Heridasa w dziwny lans.
Usiadł na jej brzegu i wsadził nogi w wodę.
Zmarszczył brwi i lekko pokręcił głową, po czym, z zaciekawieniem, nacisnął klamkę, by przekonać się, czy jest tutaj zamknięty. Lekko naparł na nie swoim ciężarem.
Konto usunięte
ATTM
Woda była chłodna...Ale nie chłodniejsza od tej, do której Sorley wpadł w dzieciństwie
Strasznościowa_Familyja
W momencie w którym Heridas naparł na drzwi, one zniknęły i chłopak wpadł do pokoju, jednak nie było tam tęczowych kolorów. Był on caluśki biały i w kształcie pryzmatu. Przed Ocultasem stała zakapturzona postać, która wyciągnęła dłoń w stronę leżącego
Majtał nogami jak dziecko, cieszył się z samej wody. W końcu runął w nią. Miał nadzieję, że nie wpadnie na tego głupiego chlopca, chciał w samotności nacieszyć się wodą.
Konto usunięte
Ta woda nie była miła..
Wywierała ogrombe ciśnienie i cały czas wciągała w dół
Miał to gdzieś. Dał się nurtowi.
Uniósł brew. - Sen czy jawa... - mruknął i powolutku ruszył w stronę dziwnej postaci.
Właściciel
ATTM
Woda ciągnęła go w dół i w dół...A Sorley poczuł nieodpartą potrzebę powzięcia oddechu.
Strasznościowa_Familyja
- Pochwyć moją rękę przyjacielu. Pokażę Ci prawdziwy początek. - Głos zakapturzonej postaci był kobiecy i uspokajający.
Konto usunięte
Wraz z oddechem, niesamowicie przyspieszył wraz wodą i wpłynął do jakiejś rury, takiej jak w Aqua Parku. Tyle, że ta była o wiele węższa, tak, że Sorleya przytłaczało poczucie zamknięcia. Nie trwało to jednak długo, bo w końcu rura wypluła go na jakiejś łące, zaraz obok chłopaka, który był wcześniej nad sadzawką. Leżał w pozycji embrionalnej i cicho łkał, aż smutno się robiło.
Postanowił więc przytulić chłopaka, tak po prostu, co by się przymknął.
Uśmiechnął się pod nosem, będąc już niemalże przy postaci. Wyciągnął dłoń. - W takim razie prowadź.