- Rację mam ja, a jak zaraz stąd się nie zawiniesz, to zacznę strzelać.
- Nowy pomysł? - Zagadnął cię mięśniak na uboczu.
- Wyczerpały się, Twoja kolej.
- Ostatnio mówiłeś, że nie jestem od myślenia, tylko nawalania.
- Napi**dolenie temu strażnikowi to ostateczność.
- Wychodzi na to, że nie. Ale konflikt z lokalnymi władzami to też kiepski pomysł.
- Ze sztyletem będziemy nietykalni po wykonaniu zlecenia.
- Więc rób co do Ciebie należy.
Mężczyzna podszedł do strażnika, uderzył go stosunkowo lekko, jak na jego standardy, w twarz, potem zapał za pasek i wyrzucił za burtę.
- Miałeś go uderzyć, a nie zabić. - powiedział i sprawdził, czy facet poszedł na dno.
- A czy ja go zabiłem? - Wzruszył ramionami.Nieprzytomny mężczyzna sunął po wodzie wokół kadłuba, prąd kierował go do brzegu.
- Sądziłem, że się utopił. - mruknął i skierował się ku wejściu.
- Nie jestem żółtodziobem, znam się na swojej robocie.
- Dlatego Ci płacę. - odparł i w dalszym ciągu kierował się do wejścia.
Znalazłeś się przed zamkniętymi drzwiami na mostek.
Poszukał czegoś, co pomoże w ich otwarciu.
Jeśli w kieszeni nie chowałeś przenośnego działa kieszonkowego, to nie miałeś jak ich otworzyć.
Żadnego panelu czy czegokolwiek innego?
No to spróbował otworzyć, zapukał i coś w ten deseń.
- Czego tam? - Krzyknął ktoś ze środka.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Poza tym, jak przeszedłeś przez wartownika?
- Użyłem solidnych argumentów. Zresztą, otwórz drzwi, to zobaczysz.
- Przystaw do szyby - W drzwiach otworzyła się klapka, za którą było pancerne szkło i para podejrzliwych oczu.
- Sprytne. - odrzekł, pokazując sztylet. - Jeśli nie wiesz, co to jest, to lepiej rusz się po kogoś, kto będzie wiedział.
- Chcę glejt, nie majcher.
- Ty też? Mówię serio, weź jaką szychę, a przynajmniej powiedz, co tu mam.
- Bez glejtu nie ma wstępu. Jak przeszedłeś strażnika?
- Jeśli jest to nieistotne, to nieistotne będzie także podniesienie alarmu za próbę przewrotu.
- Jakiego przewrotu? Dobra, inaczej: Kiedy kończą się obrady czy to, co się tam teraz odbywa?
- Kiedy mi powiesz, jak tu wszedłeś bez glejtu.
- Cytowanie Napoleona nic ci nie da.
- Glejt albo wzywam straż - Twardo odpowiedział strażnik.
- Dobra, chwila. - odparł i dodał szeptem do swego towarzysza: - Pomysły?
//Ja tym bardziej :V//
- Masz przy sobie?
- Tak, noszę ją tuż obok transportera opancerzonego.
- Świetnie. To zasugeruj może coś, co da się zrobić?
- Wiesz, kiedy kończą się te obrady? Albo gdzie moglibyśmy szukać tej hałastry po ich zakończeniu?