Właściciel
Jeśli zginiesz po drodze to nie, na pewno nie, choć z drugiej strony... Tymczasem wszyscy trafiliście na lądowisko, gdzie czekała kanonierka Anvil w eskorcie dwóch linkińskich myśliwców.
Poczekał, aż wszyscy wsiądą, aby wejść ostatni.
Właściciel
Gdy wszyscy się zapakowaliście, kanonierka ruszyła, a skromna myśliwska eskorta wraz z nią. Turbulencje związane z wychodzeniem z atmosfery trwały tylko chwilę, później był już tylko spokojny lot przez przestrzeń kosmiczną, a na koniec jeszcze spokojniejszy rejs w nadprzestrzeni.
- Co mam robić, jak już dotrzemy?
Właściciel
- To co Magowie robią najbardziej. - odrzekł jeden z ludzi, widząc że inni nie mają na to ochoty. - Zrobić rozpierduchę, ot co.
- Zniszczyć wszystko co tam znajdę, czy jednak coś oszczędzić?
Może i nie miał pewności, czy uda mu się wszystko zniszczyć. Przecież nie ma pewności, czy będzie tam dostatecznie ziemi, aby zapaść całe miejsce, lub czy mu się energia nie skończy, le wolał mimo to trzymać się teorii, że mu się uda.
Właściciel
- Będziemy Cię korygować w razie potrzeby.
- Mi tam odpowiada. Mam niszczyć z pokładu, czy może na ziemi?
Właściciel
- To będzie stacja kosmiczna. - wyjaśnił Linkin, przełmując od człowieka pałeczkę w dowodzeniu, która tak właściwie od początku należała do niego. - Wchodzimy, zabieramy co się da, robimy jak najwięcej szkód, wychodzimy, wracamy tutaj i odbieramy zapłatę.
- I pijemy za zapłatę! - dodał jeden z Orków, przy czym reszta poparła go ochoczo.
On jednak go nie poparł. Kiedyś, świeżo po stoczeniu się pił dużo, teraz stara się to ograniczyć.
- Raczej nie będzie co zbierać.
Czekał więc dalej.
Właściciel
- Jeśli zniszczysz to, co mamy zabrać, to z Ciebie nie będzie czego pozbierać. - warknął zielonoskóry, którego wizja utraty zapłaty niezbyt radowała.
- No to powiedz czego nie niszczyć a po problemie. Bo "przez przypadek" mógłbym rozwalić jako jedno z pierwszych.
Właściciel
- Tego dowiesz się na miejscu. - wyjaśnił Linkin. - Poza tym mamy około półtorej godziny czasu wolnego, więc przygotujcie się. No, chyba że są kolejne pytania.
- Wiadomo, co spotkamy na miejscu?
- To mógłbyś mi powiedzieć?
Właściciel
- Kilkaset uzbrojonych droidów B1 i Mark I, może kilkudziesięciu organicznych ochroniarzy i jakieś zautomatyzowane systemy obronne.
- Nie mało. A naszych ilu? Tylu, co na tym statku?
Właściciel
- A myślisz, że mam tu schowek na dodatkowych kiziorów? Pewnie, że tylu.
- Może schowka nie masz, ale liczyłem na jakieś inne statki. Chociaż dobrzy są?
Właściciel
- Nie, to banda cieciów, których musisz prowadzić, o magiczny półbogu. - odparł mocno zirytowany i odszedł, przy okazji boleśnie trącając Cię ramieniem, a dokładniej ozdobnym naramiennikiem.
//Szkoda, że za późno sobie zdałem sprawę z tego, jaki ten odpis głupi...//
Cóż. Mógł gdzieś usiąść, lub chociaż popatrzeć przez okno, lub mieć inny wgląd na świat zewnętrzny?
Właściciel
Okien nie było, bo jedynie zmniejszą odporność kadłuba, a jedyny ich odpowiednik to iluminatory w kabinie pilotów, więc możesz udać się tam, o ile Cię nie wywalą. Usiąść? Tak, są tutaj jakieś siedziska, a gdzieś pewnie jest też znacznie wygodniejsze pomieszczenie służące różnym rozrywkom.
Właściciel
Dość długo czekałeś, acz nauka Magii nauczyła Cię też cierpliwości. Niemniej, w końcu wyskoczyliście z nadprzestrzeni.
//Zmiana tematu na Przestrzeń Wewnętrzną. Możesz zacząć.//