A więc idę do głównej siedziby kompanii.
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemu, acz warto byłoby podać swój cel przybycia kilku osiłkom, którzy pełnią rolę strażników, tak dla zasady no i z racji braku nadliczbowych zębów.
Zakar odezwał się do jednego z nich-Przybyłem tu w sprawie wykupienia się z kompanii-po czym czekał na jego odpowiedź
Właściciel
- Powodzenia. - odparł kpiąco, a mimo to wpuścił Cię do środka.
Zakar rozejrzał się próbując dowiedzieć się gdzie można się "wykupić"
Właściciel
Najpewniej u kogoś z wyższych oficjeli, którzy mieli tutaj biura.
Zakar poszedł się umówić na wizytę.
Właściciel
Najprościej byłoby zapukać i wejść do środka.
Właściciel
- Wejść! - usłyszałeś zza drzwi basową i zachrypłą odpowiedź.
Zakar wszedł więc pewnym krokiem do pokoju.
Właściciel
Od razu uderzył Cię ostry zapach whiskey i dymu, które pochodziły od siedzącego za biurkiem Krasnoluda. Dopiero co skończył jedno cygaro, a już zaczynał następne.
Cóż, pomieszczenie było eleganckie, z dziwną posadzką z jakiejś krasnoludzkiej skały, która połyskiwała barwami tęczy przy każdym kroku. Poza tym znajdowały się na niej dywany i spory kominek, a na ścianach wisiały wypchane łby, skóry, futra i oręż, w postaci jednoręcznych i dwuręcznych toporów oraz młotów bojowych, a także nieco hełmów i pancerzy.
- Siadaj, byle prędko, bo terminy mnie gonią. - powiedział brodacz i wskazał na drewniane krzesło naprzeciw swego okazałego fotela.
Zakar usiadł i czekał na odpowiedź ze strony krasnoluda.
//To tak nie działa. Co powiedział?
//Ah, czyli to powiedział Zakar? Bo wyraźnie napisałeś, że on coś powiedział. Ale nie wiadomo co.
//Ah przepraszam pisałem to na szybko ,oraz kilka razy i zapomniałem usunąć, zedytowałem aby nie mącić.
Właściciel
- No...? - spytał, chuchając Ci dymem w twarz. - Czego?
-Chciałbym opuścić kompanię- powiedział kaszląc.
Właściciel
- No to nie jest taka prosta sprawa, rybeńko. - powiedział i zabębnił palcami w blat biurka. - Musisz mieć coś, żeby taka akcja się opłacała...
-A co jest potrzebne aby akcja się opłacała?-
Właściciel
Wykonał palcami prawej dłoni dość wymowny gest, który w całej galaktyce oznaczał, że powinieneś dać pieniążki.
-Ach już rozumiem...-Powiedział Zakar-Ile mam dać?.
-Przy sobie 750 a w banku drugie tyle...-
Właściciel
- Półtora tysiąca, ta...? Mało coś. Masz coś jeszcze?
-Pojazd górniczy oraz karabin laserowy-Powiedział.
Właściciel
- Karabin sobie weź... Podobno masz droida, prawda? Daj jeszcze jego i jesteśmy kwita.
-Eh niech będzie-Westchnoł.
Właściciel
Uścisnął Ci dłoń, finalizując transakcję.
- Zostaw wszystko, co masz zostawić, pakuj manatki i wypi***alaj. - powiedział brodacz zacierając ręce.
Zakar wyszedł , myśląc gdzie może się udać.
Właściciel
Był tutaj port cywilny, gdzie mogłeś zabrać się na statek pasażerski, ten zaś zawiezie Cię gdzieś w galaktykę, ku nowemu rozdziałowi życia.
Ale najpierw warto dopełnić umowy i pozbyć się statku, droida oraz kredytów, bo Kompania z pewnością zażarcie ścigałaby każdego, kto wywinąłby taki numer.
A więc poszedł zrobić te rzeczy które nie pozwalały mu opuścić asteroid.
Szedł więc do portu cywilnego.
Właściciel
Trafiłeś tam bez problemów.
Poszedł rozejrzeć się gdzie można stąd dolecieć.
Właściciel
Loty były ograniczone aż do bólu, poza zadupiami takiego kalibru, że nie kojarzyłeś ich nazwy, tudzież nawet nie miały nazwy, a numer nadany przez katalogujących je odkrywców, to kojarzyłeś ledwie jedną planetę: Vobos. W sumie to dobry pomysł, w końcu stamtąd możesz udać się dalej, a przy okazji zarobić nieco jako pracownik fizyczny, a w końcu takich Krasnalom zawsze potrzeba.
A więc wiedział już gdzie leci, leciał na Vobos.
Właściciel
No tak, o ile znajdzie wolne miejsce na lecącym tam statku i zapłaci za bilet to fakt, poleci.
A więc, poszedł się dowiedzieć ile bilet kosztuję, i jeśli go stać takowy kupić.
Właściciel
Byłeś lżejszy o sześćdziesiąt kredytów, ale to niewielka cena na wyrwanie się stąd i rozpoczęcie nowego rozdziału życia, czyż nie? A tak poza tym to Twój prom pasażerski odlatuje za niecałe pięć minut.
Po odebraniu biletu, Zakar zaczął biec sprintem do promu .
Właściciel
Miałeś jeszcze niecałe dwie minuty do odlotu, więc spokojnie znalazłeś się w środku i zająłeś miejsce, a sam prom ruszył i po chwili z lekkim szarpnięciem wskoczył w nadprzestrzeń.
//Zmiana tematu, Przestrzeń Wewnętrzna, zaczynam.//