Serce pustyni to pałac budowany, rekonstruowany, ozdabiany, malowany przez każdego z Khanów. To jeden z tych obiektów który mógł powstać równie dobrze sto tysięcy lat temu, albo tylko tysiąc.Jego podziemna komnaty do dziś skrywają tajemnice dawnych władców, których nawet największy demon nie warzyłby się tknąć. Serce Pustyni znajduje się jak sama nazwa wskazuje na pustyni w odległości 2000 stóp od Stolicy i nie ma tam żadnej drogi przez co dostanie się do pałacu bez przewodnika graniczy z cudem. Sam pałac wygląda jak zupełne przeciwieństwo Khanatu, a przynajmniej z zewnątrz. Trzy wielkie wieże u szczytu zwieńczone kopułą w kształcie żądła. Wieże utrzymane są w kolorystyce złota przeplatającego się z błękitem i srebrem, a z oddali otacza je wielki na siedem metrów mur przez który prowadzi jeden, wielki korytarz posiadający 7 bram. Pierwsza brama jest usadowiona w samym murze i jest wykonana z litej stali. Wyryto na niej cztery symbole oznaczające kolejno od góry: "Cierpienie, Siłę, Moc i Ducha". Nad samą bramą umieszczona jest rzecz potwierdzającą słowa które znalazły się na wrotach. Ukrzyżowany, wysuszony erudyta drakkeński bez rogów i oczu z doszytą głową. Sam trup pachnie zawsze wyjątkowo miło, gdyż makiem i fiołkiem. Jednak to nie koniec. Brzuch drakkena nafaszerowany jest włóczniami we wręcz nie możliwej ilości, Same ręce i nogi przybite sa do ściany najpeniej tysiącem długich strzał, a w głowę między oczodołami wbity się zakrzywiony Khanacki miecz ze zdobiona złotą rękojeścią. Legenda głosi iż miecz ten zbiera w sobie cierpienie osób nim zabitym i przelewa je na właściciela, choć to najpewniej bajki. Kolejna brama wykonana się z litego bazaltu i nie posiada na sobie żadnych zdobień, podobno jeśli dobrze się jej przyjrzy to można ujrzeć odbicie swej duszy co czasem potrafi przestraszyć właściciela. Każde kolejne wrota wykonane są z tak czystego szła że ich nie widać co daje dziwne uczucie bycia kontrolowanym. Gdy wreszcie przejdzie się przez korytarz naszym oczom ukarze się droga z piaskowca otoczona żelaznymi barierkami, za którymi zazwyczaj ćwiczą Bezimienni. Gdy nareszcie wkroczy się do pierwszego pomieszczenia pałacu oczekując służby i przepychu ujrzy się wielki pusty pokój z jednym małym oknem na słońce na środku którego znajduje się brodzik wodny do mycia stóp i stoisko z drewniakami różnego rodzaju. A nie jednak znajduje się tam służba. Otóż dwóch ogolonych mnichów w wieku około 40 lat. (Jeśli posiada się na tym etapie czapkę lub jakiekolwiek inne nakrycie głowy należy je zdjąć i pozostawić służbie, gdyż w tradycji Khanatu nie zdjęcie czapki na teranie gospodarza to jedna z największych obraz i można za to nawet skończyć z nakryciem które ma się na sobie przybitym do głowy zardzewiałymi gwoździami.) Następne pomieszczenia już wyglądają tak jak powinni. Dla gości udostępnione są:parter, jedna wieża obserwacyjna i jadalnia na drugim piętrze oraz pustynne ogrody za pałacem i lepiej nie wchodzić tam gdzie jest to zabronione. Największym i najbogaciej zdobionym pomieszczeniem jest jadalnia, gdyż W Khanacie żywność szanuje się jak mało. Na rogach pomieszczenia zawsze zawieszone są kadzidła z haszyszem, changą i makiem co daje bardzo ciekawe odczucia.
Właściciel
// nie zeby coś ale no zajebiscie narkotyzowac swoich gosci xd.... a i wyzwanie dla przyszłych uczestnikow imprezy - kto wyjmie ten miecz z erudyty drakkenskiego ten dostanie nagrodę, khan sie nie liczy xd//
//Mój doje**ny Skaven-Mutant akceptuje czelendż.//
Moderator
//Imperator Drowów akceptuje.
Khan jak ostatnio codziennie zamknął się w sali kartograficznej otoczony kadzidełkami i kamiennymi misami z paloną changą. Na środku pokoju leżał dzban z wypełniony wodą. Khan usiadł w pozycji Svastikasana rozkładając ręce na wschód i zachód. Jego nagie, opalone i poranione ciało posiadało na sobie Khanackie święte symbole z krwi jaguara. Siedział tak już od dnia bez ruchu nic nie pijąc, ani nie jedząc. Pradawny Rytuał Oczyszczenia. Co chwila męczył się z narkotycznymi majakami i duchami swej przeszłości, ale nie drgnął puki kadzidła nie zaczęły strzelać prochem umieszczonym na ich dnie. Rytuał się zakończył. Khan uczknął trochę wody by zwilżyć gardło, a następnie resztę wylał na siebie by zmyć krew. Changa się wypaliła, a on stabilnym krokiem opuścił pomieszczenie kierując się w stronę sypialni. Gdy tylko kapłani zamknęli drzwi położył się na łóżku i momentalnie poczuł ulgę. To on jest siłą Khanatu i to on musi ją okazywać. Nikt tego za niego nie uczyni. Nikt nie zaprowadzi pokoju, jeśli on tego nie zrobi. Tylko Khan mógł podołać zadaniu przygotowanemu dla demona. Jego ukochana Kasmiin chciała się z nim spotkać, a więc czekał
Wory pod oczami, żółć w naczyniu koło łóżka, stos brudnej pościeli i spoconych ubrań. Mimo to Khan nadal jako tako się trzymał. Pnącza dusz pozwoliły mu zapomnieć o bólu i zacząć rozpisywać plan dla Inkwizytorów. To, że Drow zaproponował mu współpracę było con najmniej dziwne, ale widocznie nie tylko Alamar był zdesperowany. Jedynym plusem jest to iż nie jest to bunt ludności, a spisek wysokiej kasty i atak wrogów z Mrocznych Pustkowi i Dalekiego brzegu. Część złota musi wziąć ze sobą, 3500 szekli powinno starczyć razem z artefaktami i materiami. Resztę należy zakopać głęboko pod lochami. Zlecił to Templariuszom, w końcu znają geomancję, więc nie będzie to dla nich problemem. Oni wrócili i stali przed nim. Wszyscy ci, którzy pozostali przy nim mimo tragicznej sytuacji. Przez zmęczenie nie był w stanie ich policzyć, ale było na pewno więcej niż 100. Osnowa zaraz miała się roztworzyć, a on miał uzyska magiczną pomoc medyczną. Ciekawe jak wyglądają ci "Eledarzy". W sumie drowa też nigdy nie widział.
//Te, a Wielki Czerw i Bard-Raper przeżyli?
//Powinno być Drowa. "A" ucięło.
-Macie wszystkie Artefakty?
Zapytał zgromadzonych. Szukał wzrokiem Barda i Wielkiego Czerwia.
Wtem niespodziewanie jeden z żołnierzy dorobił sobie z ziemi dwie dodatkowe dłonie i w każdej z dłoni zrobił sobie ostrza żywiołów.
- Hello There.
Zdjął z pleców łuk i naciągnął cięciwę ze strzałą pustyni trwogi. Skupił całą energię duchową jaką mógł w oczach i rękach by nie chybić. Celował prosto w serce.
-Obrona.
Wydał rozkaz sobie podległym.
Moderator
-A ja mówię najlepszą obronę, czyli atak! - Powiedzjał Imperatoe przechodząc przez portal i wyciągając ostrze ithorytowe.
- Wy się bijcie, a ja ssobie pooglądam.
Powiedział po czym przneiósł się na jakieś wzniesienie i pojawił sobie pieczone ziarnkak kukurydzy czy innej tego typu orśliny, do jedznie.
Właściciel
Straznicy ruszyli na labdakide thelunarskiego zdradzieckiego zmanipulowanego syna khana przez magię. Uzyli oni swoich zdolnisci magii ziemi do otoczenia wroga ithorytowymi rytami w efekcie odbuerajac mu moc magiczna po czym dokonali egzekucji, co teraz ?
Przez portal za korbą wyszedl ueden avatar khaine'a w razie ataku khana obroni Cesarza.
-Więc tak wygląda człowiek znienawidzony przez większość świata... Powstrzymam się od komentarza.
Rzekł spokojnie.
-Wpakować artefakty i pieniądze przez portal, dwóch zostaje ze mną. Rasz`bere.
Rozkazał
*Rzasz`bere można przeztłumaczyć jako "byle szybko" na mowę wspólną.
Moderator
Zaśmiał się.
-To samo chciałem powiedziać. Nie ma państwo, z którym nie zadaełbyś. Zniszczyłeś delikatną równowagę geopolityczną.
-Po co nam równowaga? Na ch*ja nam sojusze? Koniec końców możesz ufać tylko na swojej sile i sprytowi.
Odpowiedział pykając fajkę.
Moderator
Zakrył usta ostentacyjnie ręką.
-Ja przynajmniej zachowuję zasady etykiety i nie palę w niczyjej obecności. Wiesz co, chyba wyjdę, zamknę portal i radź sobie sam.
-Nie odzyskasz kraju beze mnie młodziku. Wychowywałem się w koszarach. Znam wszystkie polityczne gierki od stopnia szeregowego przez generała do Boga Wojny. Ja mogę tu zostać. Moja śmierć nie jest ostateczna, wrócę.
Wziął większego bucha. Dało się wyczuć duszący narkotyczny zapach.
-Wiem o waszej wierze i to że u was kadzidełka są słabsze. Nie chcesz spróbować czegoś mocniejszego?
Moderator
-Te "kadzidełka" służą głównie do celów lekko transowych, ale przede wszystkim dezynfekcyjnych. A poza tym. Widziałeś kiedyś handlarza narkotykami zażywające je? Nie? Więc właśnie. - Po czym odpędzał się od dymu i jak nie ryknął:
-Kasha niv'Asuy DerguYe najg'KALAn'Wasun*!!!
//* Coś w stylu "Szybciej nieroby pie**olone", język bardziej staroelficki.
-Nie ty wydajesz rozkazy moim ludziom. Każdy z nich byłby ci w stanie poderżnąć gardło tak być nawet tego nie poczuł. A poza tym, handlarz zawsze próbuje towaru który sprowadza.
Odrzekł surowo idąc w stronę portalu.
Moderator
-Twoja surowość sprowadziła na ciebie zagładę Khanie. Nawet twoi fanatyczni bezimienni się od ciwbie odwrócili. Dziwię się jednak, że taki prostak jak ty ma czelność znać język, które święte PRAWO UŻYWANIA MA TYLKO RODZINA RZĄDZĄCA DYNASTII VAN THELNEI!!!
-Nie znam tego charkotu, po prostu wyczuwam ton. To tak samo jak błaganie o życie przed zabiciem czy groźba. Każde słowo ma swoją aurę.
Moderator
-Bo wie to ktoś, kto przez całe życie tylko obserwował zad konia od śroska.
-Jesteś zwykłym śmiertelnikiem, który zdechnie jak każdy inny. Nie mógłbyś nawet lizać mi butów.
Rzekł krótko.
Moderator
-Elfia dusza żyje wiecznie i może się odrodzić. I wielki mi nieśmiertelny. Taki wielki, że musi prosić mnie o pomoc. Nie. To było błaganie. Tak Templariusze!!! Wasz Khan błagał mnie o pomoc!!!
Właściciel
Templariusze stali jak wryci z wyrazem twarxy typu 'co do kutwy?'
-Jeśli musiałbym kogoś błagać, to nie był by to biedny książę nieistniejącego państwa, a ktoś do kogo boskości nie mam żadnych zastrzeżeń. Jeśli dalej zamierzasz się ze mną droczyć jak szczeniak to wróć do siebie i zamknij te wrota, bo ręce mnie świerzbią do wyjęcia łuku czy założenia maski.
Właściciel
Korba rzuć k 6 na opanowanie i podaj efekt rzutu/ sprawa hollowa...
Moderator
Tylko się uśmiechnął.
-Zadziwiające. W twojej wypowiedzi nie było ani słowa prawdy. Moje państwo zachowało zdolności cywilne, administracyjne oraz wojskowe. Najprawdopodobniej też dalej utrzymujemy kilka ważnych źródeł surowcowych. Dodatkowo związaliśmy się sojuszem z kimś bardzo potężnym. A twoje? Rozejrzyj się. My wycofywaliśmy się z honorem, by zabezpieczyć jak najwięcej ludzi i materiałów. W czynnej służbie pozostaje nadal kilkanaście tysięcy żołnierzy. Twoi ludzie liczą tylko 99 osób. Kim rządzisz?
//Wyszła 5.
Właściciel
czekam na bulwy efekt... ale ok ta lczba też może się przydać...
-Ludźmi, wszystkimi którzy żyją. I tymi którzy mnie zdradzili i tymi którzy są mi wierni. Każdy z nich stanie po śmierci przed naszym obliczem, a jego uczynki zostaną wyważone. Ludzie czynią króla, Bóg czyni ludzi
Właściciel
Huuh... 6/12... niedobrze... Maciu rzucisz jako osoba bezstronna ?//
Właściciel
10/18, hollow uwolnił sie sam i kiedy skoczył cesarzowi do gardła spotkał sie z twardym pancerzem avatara Khaine'a. Cały zapal poszedł, a khan leży obolały i ośmieszony w oczach swych templariuszy na podłdze sali tronowej.
-Zaprawdę, Syfilis osłabia każdego...
Rzekł wstając.
Moderator
-Moim zdaniem ty sam aiebie. - Po czym odwrócił się do Avatara Khaine'a.
-Dziękuję.
Właściciel
Ten tylko się delikatnie skłonił
Templariusze mimo swej fanatycznej miłości do khana nie są jednak w stanie przyjąć słabości mistrza i zamierzają za portalem wykonać rytułał strzaskania duszy co pozwoli oddzielić khana od hollowa jednakże teraz muszą oni czym prędzej się zbierać z Serca Pustyni bo inaczej może się to żle skończyć, bowiem fortyfikache zaczynają upadać.
Tak więc robota przyspieszyła na tyle że cała hałastra templariuszy jest już za portalem zostaliście tylko wy: Ferthir, khan oraz jeden avatar Khaine'a
Moderator
Przeszedł prze portal nakazując to samo avatarowi Khaine'a.
Właściciel
Ten to zrobił.
Zamykasz portal czy jednak chcesz khana przepuścić ?
Khan razem ze swymi templariuszami został jednak po mniej przyjemnej stronie portalu.
-Jesteś słaby duchem elfie. Podatny na manipulacje, zapatrzony w swój punkt widzenia. Mam już kolejny z szerokiej puli powodów by nienawidzić wszelkiego rodzaju imperiów i federacji... Odejdź, jeśli masz taki zamiar, ale wiedz, iż są jeszcze trzy stronnictwa które mogę wybrać. Każde z nich pozwala mi zachować życie w mniej lub bardziej pokrętny sposób. Pomożesz w w tym, prawda, Khaine?
Zapytał dość sarkastycznie. I teraz do gry wkracza taki mały złoty pierścionek.
-Odeślij go.
Wydał rozkaz.
Moderator
-Zamykaj portal. Już, zanim przejdą! Kretyn i wariat z niego.
Właściciel
Templariusze już dawno byli po stronie eldarskiej portalu, khan został sam w swym pałacu, po zamknięciu portalu minęła sekunda... zamek padł, a ludzie Escobary dorwali Khana i używając magów ithorytu spętali w klatkę odporną na wszystko. Jak by nie spojrzeć bóstwo rządzące dawniej umysłem Sendemira, a teraz Khana miało ostre deja vu kiedy po raz wtóry jego zhollowyfikowany wybraniec trafił na dno oceanu.
Jedyne co zostało to pobierać energię z wiecznie przepełnionej nadmiarem energii duchowej i many puszki Khana na dnie morza wewnętrznego... nic nie dało sie więcej zrobić.
Tymczaem Ferthir van Thelnei, teraz już prawowity wybawca ludu khanatu, spośród elitarnej kasty templariuszy oraz generał Eladrskiej gwardii honorowej, za swój ryzykowny czyn został naznaczony znakiem Khaine'a który to znak dawał mu niezwykłą ponaddrowią siłę. Był jednak problem - w całym państwie jego nowej towarzyszki i sojuszniczki zaczęły masowo pojawiać się wyrwy osnowy i pomioty chaosu z nich wychodzące... armia chaosu była coraz bliżej granic... Co stanie się dalej z dzielnym Drowskim Cesarzem ? Czy Arcyprorokini przeżyje atak chaosu ? Czy uda się zjednoczyć sylfię w imie lepszej przyszłości ? Na te i inne pytania odpowiedź znajdziemy w następnej turze.