Podstawy taktyki i strategii

Avatar Dark_Dante
Moderator
Przede wszystkim, surowce specjalne są narzucone z góry. Każde państwo produkuje po 10 jednostek każdego rodzaju surowca, plus kolejnych 90 dla jednego surowca specjalnego. Wyjątkiem jest Rosja, która posiada po 100 jednostek ropy i gazu, jednak w związku z traktatami, 50% oddaje Niemcom, jednak w zamian za 50% żelaza i 25% dochodów.

Złoto otrzymuje się w ilości 1 000 za jedną prowincję. Złoto jest uniwersalną walutą, gdyż przeliczniki zajmowałyby zbyt wiele czasu, jak na cotygodniową turę, a wiadomo, że waluta opiera się na zgromadzonym złocie w banku centralnym każdego państwa.

Oczywiście każdego państwo-bot także posiada swoją prowincję specjalną. Podbicie całego wrogiego kraju sprawi, że otrzyma się +100 jego surowca specjalnego, zapasy oraz +10 do każdego pozostałego surowca, za wyjątkiem państw poniżej liczby trzech prowincji startowych. Jednak zajmowanie wrogich terenów obudzi w cywilach silne ruchy narodowo-niepodległościowe.

Bardziej zaawansowane projekty mogą wymagać przetworzenia surowców podstawowych, jak chociażby stali, którą otrzymuje się poprzez wykonanie stopu żelaza z węglem w stosunku 2:1. Inne jednostki mogą wymagać ciągłego dostarczania surowców lub dostarczania surowców jedynie podczas ruchu czy działań wojennych.

Termin „spalanie” przy pojazdach oznacza, że przy nakazie ruchu, będzie trzeba włączyć silniki, a te zużyją paliwo, by dostać się na miejsce. O ile w obrębie państwa można jeszcze uznać, że podróżują, przykładowo, koleją, to już w trakcie działań wojennych każdy ruch będzie kosztować paliwo. A musi ono zostać jeszcze dostarczone do związku taktycznego…

Nie bez powodu zdarza się, że jednostki tyłowe jakichś korpusów sięgają stanu osobowego, czasem nawet, rzędu 2/3 całości personelu wyznaczonego na odcinek frontu. Bez sprawnego zarządzania swoimi surowcami, nie będzie można prowadzić działań wojennych. Brakuje paliwa? Czołgi staną w połowie drogi. Nie ma jedzenia? Żołnierze będą z głodu ginąć całymi setkami. A może brakuje lekarstw? Wtedy epidemia może zniszczyć całą armię i zacząć szaleć pośród ludności cywilnej.

Aby wojsko sprawnie manewrowało, potrzebne jest dowództwo. Bo może się okazać, że kompania posiadająca wszystkich dowódców z listy, pokona pułk piechoty posłany do walki bez niczego. By sprawnie prowadzić wojnę, należy mieć łączność. To jest podstawa. Sprawne dowództwo i łączność może sprawić, że mały oddział pokona wielką armię, która była puszczona samopas. A jeśli jeszcze się doda im broń wsparcia…
Wszak wiadomo, najcelniej strzela ten żołnierz, który ma uzbrojonego oficera za plecami.

Wojsko należy także organizować w związki taktyczne. Nie wymagam już od was rozpisywania całej dywizji do poszczególnych drużyn, ale cały związek jaki utworzycie, opiszcie chociaż do trzech związków w dół, włącznie z ogólną nazwą podanego przez was związku.

Najważniejsze, to nie lekceważyć swojego wroga. Pycha prowadzi do zguby. Przykład? Proszę bardzo, Wojna Sześciodniowa. To, że sąsiadujące państwo-bot jest niewielkie, nie oznacza wcale, że jest niegroźne. I pamiętajcie, że zawsze większe straty ponosi się podczas działań ofensywnych, niż defensywnych. Do tego pyrrusowe zwycięstwo jest skrajnie nieopłacalne, lepiej wykrwawiać wroga na swoich pozycjach umocnionych lub wycofać się i przegrupować, by odgryźć się skuteczną kontrofensywą.
Pamiętajcie, żołnierze nie umierają, oni po prostu idą do piekła, żeby się przegrupować. A wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, nie jest równoznaczne z ucieczką.

Równie ważna jest strategia. Trzeba być jednak elastycznym. Walec pancerny nic nie da na dłuższą metę, jeśli nie ma się zapasów ropy, a wróg posiada umocnienia przeciwczołgowe. Blitzkrieg także może się okazać zawodny, gdy wroga armia uderzy na ciebie zmasowanymi siłami. A gdy wejdziesz głęboko w kraj wroga, bo ten ci na to pozwoli, i nagle w połowie ofensywy się okaże, że stosował taktykę spalonej ziemi, możesz zostać bez zaopatrzenia. A nadmiernie rozciągnięte linie dostaw są świetnym celem dla oddziałów wroga, które działają za linią frontu. I nawet jeśli nie zostaną przerwane, to czas oczekiwania na transport i tak mogą skutecznie opóźnić twój atak. A nie ma nic gorszego, niż batalion czołgów stojący na środku pastwiska, bo feldmarszałek zapomniał wysłać ci oleju napędowego.

Żołnierze twierdzą zgodnie, że od walk w mieście, gorsze jest tylko jedno – walka w piwnicy. Umiejętnie dobrane oddziały do walk na wybranym przez siebie odcinku frontu, mogą dać ci czas na reakcję, lub wręcz odrzucić wroga od siebie. Już nawet jeden batalion lekkiej piechoty górskiej jest w stanie powstrzymać nacierający pułk piechoty liniowej, jeśli odpowiednio sie umocni w górach. A wrogi sprzęt ciężki będzie wymarzonym celem na bagnach i mokradłach. Do tego wysadzając mosty podczas wycofywania się, można kupić sobie dodatkowy czas, by przygotować się do dalszej walki.

Kiedyś ktoś porównał prowadzenie wojny do meczu futbolu. Przedstawił w nim trzy rzeczy: Nie opłaca się grac ofensywnie. Nie strzelaj bramek. Gdy sędzia zabierze ci piłkę, to zignoruj ten fakt, i graj dalej bez niej.

Warto wiązać wroga walką chociażby na chwilę, bo nie zawsze oddziały liniowe zdążą zareagować na zmieniającą się sytuację. W „Sztuce wojny” jest jasno napisane: walcz tam, gdzie nie ma wroga. Skuteczny atak z flanki, a następnie otoczenie oddziałów nieprzyjaciela da ci panowanie nad całością regionu oraz umożliwi, często bezproblemowe, wejście dalej w głąb kraju, a okrążone oddziały zmusi do poddania się.

Niektóre rejony mają bardzo wysoką wartość strategiczną, inne tylko taktyczną. Wystarczy rozpoznać, co może ci się przydać. Przykładowo Krym ma bardzo wysoką wartość strategiczna, ponieważ daje możliwość panowania na Morzu Czarnym. Lecz już przemarsz przez rejony Belgii ma wartość tylko taktyczną, bo otwiera drogę dla armii na linii Francja-Niemcy.

Ustawiając artylerię lub snajperów na wzgórzu, a oddziały liniowe posyłając w dół, by związać wroga walką poza zasięgiem jego strzału w twój sprzęt dystansowy, będziesz mieć potężne wsparcie i bitwa będzie tylko czystą formalnością.

Rozpoznanie zawsze jest ważne. Posłanie zwiadowców w niebezpieczne rejony może ci pomóc określić, z czym się spotkasz. Lepiej odesłać część armii na tyły i do walki posłać tylko tych, którzy mają największe szanse na zwycięstwo, niż rozkazać całemu trzonowi armii atak na pozycje wroga i stracić część oddziałów, która jest najbardziej narażona na ostrzał wroga usytuowanego przed tobą.
Warto także ustawiać zawsze oddziały w pozycje marszowe, by szybciej się przemieszczać, jednocześnie posyłając oddziały boczne dla ochrony. Szpica powinna być do tego mobilna i silna, by móc związać wroga walką, do czasu przejścia ugrupowania z pozycji marszowej do bojowej. Marsz forsowny natomiast może natychmiast przerzucić oddziały między odcinkami frontu, ale zmęczeni żołnierze będą mieć niskie morale.

Czasem uderzenie wyprzedzające może być skuteczne, ale wymaga to całkowitej pewności, iż akcja się powiedzie. Inaczej jest to tylko straszliwe marnotrawstwo środków, ludzi i czasu. A jeśli uderzenie wyprzedzające zostało wystosowane przed oficjalnym atakiem wroga… Cóż, reputacja samego państwa też jest ważna. A otrzymać łatkę kraju, który walczy z każdym obok siebie, i atakuje bez wcześniejszego wypowiedzenia wojny, może oznaczać tylko, iż jest pozbawione honoru.

Najważniejsze to pamiętać, że brutalna siła nie zawsze jest dobra. Wróg może się okazać sprytniejszy, i gdy zobaczy, że nie ma szans w otwartym starciu, to przejdzie do paskudnej wojny partyzanckiej, jak chociażby II Wojna w Indochinach. A jeśli ma podobne siły, to może się skończyć wyczerpującą wojną pozycyjną. Warto przypomnieć sobie chociaż Verdun, dzisiaj większość historyków zgodnie twierdzi, że ambicje dowódców doprowadziły do wielkich strat, chociaż sama walka o te pozycje była w tym czasie wojny już bezsensowna.

Poza tym, gdy dochodzi do starcia, to mierzysz się z innym graczem. Który myśli, przewiduje i działa. I może cię zaskoczyć. Stare wojskowe przysłowie mówi „Nie obawiaj się zawodowców – strzeż się amatorów”. Zarówno wielką zaletą, jak i wadą, nowicjuszy jest to, że w odróżnieniu do starego wyjadacza, są nieprzewidywalni. Działanie, które możesz uznać za absurdalne i z miejsca je odrzucisz, niewprawnemu graczowi wyda się doskonałą strategią i uderzy w ten sposób całą siłą. Wtedy może się okazać, że w tym miejscu miałeś tylko symboliczną straż boczną i zostałeś otoczony…

Należy także dostosowywać swoje działania, do działania i wyposażenia wroga. Walczysz z jednostkami pancernymi? Oddziały przeciwpancerne, śmigłowce bojowe i naloty mogą szybko pozbawić go przewagi. Ktoś skupia się na piechocie? Nawet dwa dobrze ustawione gniazda CKM mogą zdziesiątkować jego armię. A co dopiero, gdy do walki pośle się działka przeciwlotnicze. Ale jedno jest niezaprzeczalne – kto posiada silną flotę, ten może innym dyktować warunki. Oznacza to nic więcej, niż to, że kraj jest na tyle bogaty, że może innym pokazać, iż nie tylko stać go na wojnę z tobą, ale może cię zaatakować, gdy tylko sam poczuje się zagrożony.

„Wilcze stado” jest kontrowersyjne. Wielu mówi wtedy o braku honoru, strachu i nadużywania pozycji silniejszego. Ale faktem jest, że gdy musisz walczyć na dwóch frontach, to możesz się nie utrzymać.
Państwa mają podpisanych wiele sojuszy, należą do różnych organizacji i tym podobne. Z jednej strony, mając jakieś państwo za sojusznika, wasza pozycja wzrasta, a nieprzyjaciel musiałby walczyć z połączonymi armiami. Z drugiej strony, jeśli to sojusznik wpląta się w wojnę, trzeba mu pomóc.

Pamiętać należy także o morale żołnierzy. Nie ma nic gorszego, niż niezadowolona armia. Głodni, ranni, zmęczeni przeciągającą się wojną, nieopłacani czy chorzy nie będą chcieli wyjść z okopów i walczyć, a może nawet i z koszar. Lub mogą wręcz otwarcie się zbuntować i wystąpić przeciw dowództwu i rządowi. W skrajnych przypadkach może się skończyć nawet wojną domową i upadkiem całego kraju, albo przewrotem wojskowym.

Ważne jest także to, że bardziej opłacalne jest ranienie wrogich żołnierzy, niż zabijanie. To jest prosta matematyka. Gdy zabijesz wrogiego żołnierza, to wyeliminujesz z walki jednego żołnierza. Lecz gdy zranisz jednego żołnierza, to wyeliminujesz z walki co najmniej dwóch. Jednego rannego, oraz drugiego, który będzie musiał mu pomóc iść. A możliwe, że będzie tak ranny, że trzeba go będzie nieść na noszach, a czwarty żołnierz będzie musiał dodatkowo się jeszcze nim zajmować. Przy tym działa to także strasznie na jego kolegów z oddziału i morale upada. Należy także rannych odesłać na tyły armii i się nimi opiekować, do póki nie wyzdrowieją.

Może się zdarzyć, że wrogie wojska się poddadzą. A jeśli będzie się umiejętnie prowadzić walki, to przy niewielkich stratach można tak wpłynąć na morale wroga, że będą się poddawać całymi pułkami. Wszak Paulus poddał resztki swojej 6. Armii.

Oczywiście zarówno rannych swoich, jak i jeńców, lub i całkiem sprawnych jeńców, można zabić. Lub siłą wciągnąć do własnej armii. Należy przy tym jednak pamiętać, że tylko garstka państw nie podpisała i nie ratyfikowała Konwencji Genewskiej. A złamanie jej jest przez opinię publiczną całego świata uznawane za zbrodnie wojenne. I koło znowu się zamyka, bo przez zbrodnie wojenne upada morale… Do tego ludność cywilna kraju, który owe postanowienia łamie, może podnieść bunt i doprowadzić do rewolucji.

Wbrew pozorom, prowadzenie wojny wcale nie jest tak łatwe, jak wielu sądzi. W obecnych czasem łatwiej rozwiązywać wszystko drogą dyplomacji, tajnych układów, sabotaży czy nawet napuszczaniu jednego swojego wroga na drugiego.
Przykładem może być rurociąg Gazpromu, który biegnie mniej więcej w ten sposób.
Zdjęcie użytkownika Dark_Dante w temacie Podstawy taktyki i strategii
Grając Polską, a chcąc odciąć Niemcy od dostaw, można sabotować linie rur.

A skoro już mowa o dyplomacji… Należy pamiętać, że każde wasze działanie jest obserwowane. Opinia publiczna, armia, kraje światowe, ONZ, NATO i wiele, wiele innych wciąż patrzy wam na ręce. I może zareagować, gdy wyda im się, że sytuacja jest krytyczna. I czasem można państwo wroga zniszczyć, wcale go nie atakując. Wystarczy tylko wprowadzić mu embargo handlowe i podkopywać jego reputację, jednocześnie zmuszając do wyścigu zbrojeń.



I najważniejsze.
Utrata państwa nie oznacza dla ciebie końca gry.
Jeśli rząd, generałowie i kilku wojaków ocaleje, bo ościenne państwo neutralne pozwoliło na przemarsz w celu ucieczki lub udzieliło ci azylu, możesz rozpocząć formowanie państwa podziemnego na terenach swoich dawnych prowincji. Do tego stworzysz rząd na uchodźctwie. Taka droga nie jest łatwa i wielu się szybko zniechęci, ale uczucie odzyskania swoich ziem i zmiażdżenie wroga w taki sposób, gdy pozyska się silnego sojusznika, jest wspaniałym zwycięstwem. A po walce nawet woda ma smak wina…

Temat zamknięty

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku