Niedługo zaczyna się rok akademicki, w związku z czym będę mieszkał w mieszkaniu należącym do mojej matki. W celu szybkiego zarobku postanowiła ona - po rozwiązaniu umowy poprzednich lokatorów - znaleźć na szybko jakiegoś lokatora, od sierpnia.
Zgłosił się 27-letni Daniel Pawełoszek (podaję imię i nazwisko, bo to kryminalista, więc lepiej, żebyście wiedzieli), który w zeszły piątek zadzwonił do mojej matki, że mój rower został ukradziony z mieszkania. Podobno siedział w kiblu, skąd słyszał podejrzane dźwięki w przedpokoju i bał się wyjść, a gdy dźwięki ustały, wyszedł i zobaczył brak roweru.
Wczoraj sprawdziliśmy monitoring, gdzie widać, jak złodziej gapiąc się w telefon wpisuje kod do wejścia, po czym szuka właściwych drzwi, wchodzi i wychodzi z moim rowerem.
Na policji powiedzieli nam, że Pawełoszek działa tak, że wynajmuje mieszkanie, po czym kradnie ze wspólnikami wszystko, co się da (jeśli ma współlokatorów, okrada też ich). Kiedy z policją przyjechaliśmy do mieszkania, było zamknięte na oba spusty i nikt nie otwierał. Mając klucze, weszliśmy, a tam spakowane rzeczy Pawełoszka z nim siedzącym na kanapie. Został zabrany na komisariat, jednak wypuścili go dzisiaj rano.
W SMS-ie do mojej matki pisze, że żądza odzyskania swoich rzeczy z mieszkania. Ta jednak chce wydać mu je dopiero po zapłacie za rower. Ma przyjść jutro.
Nie chcemy wpuszczać go do środka, ponieważ sądzimy, że nie będzie chciał wyjść. Plan jest taki, że czekamy na korytarzu, a on jeśli nie przyniesie w zębach pieniędzy, ma spi***alać.
W mieszkaniu znaleźliśmy jednak torbę koksu, czego moja matka nie chce zgłaszać na policję, bo boi się, że wspólnicy Pawełoszka nas za to zabiją. Ja z kolei sądzę, że on przyjdzie z jakąś szajką, żeby wpuścili nam wpie**ol, a on mógł oje**ć mieszkanie do końca. W związku z tym, jak się bronić na taki wypadek?
Mam scyzoryk, ale nie wiem, co jeszcze można by zrobić.