Właściciel
Jeżeli kogoś interesują informacje o Londynie, to niech sobie je wyszuka w internecie. Nie są one tutaj istotne dla mnie, więc nie zamierzam ich dodawać. Znaczy się, fajnie miasto i w ogóle, ale ten. Mniejsza. Do widzenia, BYE BYE.
Właściciel
Wiewiór
Nasz nieszczęśnik z obozu obudził się w kontenerze na śmieci.
Właściciel
Był w brudnej, ślepiej uliczce.
Chciał z tej uliczki wyjść.
Rozglądnął się za jakimiś ludźmi, czy innym dziadostwem, które żyje i myśli.
Właściciel
Ludzie normalnie chodzili po ulicy ze swoimi sprawami. Warto dodać, że nasza ofiara również była ubrana. I to w garnitur.
Zaczął przeszukiwać swój garnitur. Może znajdzie coś ciekawego?
Sprawdził tego Iphone'a. Lista kontaktów, smsy, historia przeglądania w przeglądarce.
Właściciel
Kilka kontaktów, między innymi do Google, Apple, Microsoftu, czy do Premiera Wielkiej Brytanii. Tylko jeden kontakt wyświetlał się jako Sojusznik. SMS'ów brak, Historia przeglądania wyczyszczona.
Zadzwonił więc do tego Sojusznika.
Właściciel
Odebrał od razu. Głos był znajomy, ale tak jakby była dziura w pamięci zasłaniająca to, kim jest Sojusznik.
-Uciekłeś z Obozu, moje gratulacje.
- Kim jesteś? W sumie ucieczka trudna nie była.
Właściciel
-Jestem Sojusznikiem, którego dane muszą pozostać ukryte. Zaufaj mi i udawaj bogacza i ważną osobowość, którą teraz jesteś.
- Bogacze i ważne osobowości mają jakaś willę, czy coś.
Właściciel
-Twoja znajduje się poza miastem, limuzyna już jedzie.
Czekał zatem na limuzynę.
- Oddzwonię jak będę na miejscu.- Rozłączył się.
Właściciel
Limuzyna zjawiła się po 10 minutach, szofer wysiadł i otworzył drzwi.
Właściciel
Szofer zamknął drzwi, a następnie ruszył w kierunku willi.
Właściciel
Dojechali. I trzeba przyznać, że willa to za mało. To było małe miasteczko w pełni należące do jednego człowieka, pełne różnych atrakcji. Baseny, kino, parking pełen luksusowych samochodów, ochrona, kamery, mury...
Wyjął telefon i zadzwonił do Sojusznika. Był pod wrażeniem. Spodziewał się jakiejś Willi dla biedaków, a tutaj dostał jakieś miasto.
Właściciel
-Witaj w swoim nowym domu, od dzisiaj jesteś Alanem Bovenem.
- Wszystko ma swoją cenę. Czego chcesz?
Właściciel
-Po prostu nikomu nie mów o Obozie.
Właściciel
-Tak. Później wyślę kogoś, kto da ci nowe rozkazy... Alanie.
- Dobra. Mam jakiś służących, żonę dziecko czy inne dziadostwo które będzie mi przeszkadzać?
- Jest coś jeszcze co powinienem wiedzieć?
Rozłączył się. Wszedł do jednego z większych budynków.
Właściciel
Była to główna willa. Poje**niec dał mu halę niczym z pierwszego Residenta.
Cóż, poszedł coś zjeść, szukając kuchni, jadalni, czy innego szajsu dającego jedzenie.
Właściciel
Jadalnia/kuchnia okazała się być restauracją.
Usiadł przy jakimś stoliku i czekał na kelnera.
Właściciel
Przecież nie miał kelnera.
Poszedł zatem do kuchni, czy gdzieś gdzie kucharz powinien serwować posiłek.
Właściciel
Przecież wcześniej dostał wiadomość, że nikt nie będzie mu się plątać pod nogami.
Myślał że chodzi o członków rodziny. Spróbował przygotować sobie posiłek.
Właściciel
To zależy, co chce zrobić. Homara, czy po prostu kanapka?
Kanapkę, nie uważał siebie za jakiegoś wybitnie uzdolnionego kucharza.