// Mam kolejny cel poszukiwań dla Troja
Właścicielka
//wątpliwe, byś go tak latwo odnalazł
// Spadnie tu przypadkiem z kosmosu. //
- Myję się raz na rok. - odparł z oburzeniem, ale gdy skapował się, że rozmowa zeszła na tematy higieny, uznał, że pora wrócić na zwykłe tory. - Wypuść mnie, ku*wa Twoja zdechła mać.
Właścicielka
- Nie umiem pojąć, dlaczego wy, śmiertelnicy tak mówicie. Myślicie, że to coś pomoże?
- A co mam niby powiedzieć, żebyś mnie wypuścił?
// Zakładam że chodzi o magiczne słowo "proszę"//
Właścicielka
- Może cię wypuszczę, jak wyjaśnisz, skąd się właściwie ten konflikt między wami a elfami bierze.
Kormoran
Wyszla z labiryntu, teraz wystarczylo przejść kawałek parku by dostać się do wschodniego wieżowca.
//Krasnolud nie zniży się do proszenia, jak jakiś pedalski Elf na przykład
TeamBuenor.//
Właścicielka
Minęła bandę krasnoludów czających się w krzakach jak debile.
Konto usunięte
Nie zwróciła na nich większej uwagi, myśląc iż to ni na nią się czają
Właścicielka
Wkrótce dotarla w okolicę płonącego wieżowca.
Konto usunięte
Weszła do środka nie wahając się ni chwili
- Między nami, w sensie nami, czy nami, w sensie rasą?
Właścicielka
- Z tego co wiem, wasza banda mieszkająca pod wschodnim wieżowcem to jedyna grupa krasnoludów zaangażowana w ten konflikt.
- To mało wiesz o Krasnoludach.
Właścicielka
- Wiem tyle ile mi trzeba na temat tych obecnych w Paradosso. Co mnie obchodzą inne?
Właścicielka
- Jeśli mówisz, że może być jak ja chcę, to może od razu zmienię cię w pył?
- Nie o to dokładnie chodziło.
Właścicielka
- Mógłbyś się streszczać. Mam jeszcze całą twoją bandę do opętania.
- Elfy wyrządziły zarówno mnie, jak i wielu moim podwładnym, pierdyliard krzywd. My się zwyczajnie mścimy.
Właścicielka
- A w którym to było świecie?
- W którym ku*wa? W Tęczowym Mordorze. Jasne, że tutaj!
Właścicielka
- Doprawdy? A ile minęło od tego czasu?
- W wypadku mojego rodu sięga to wiele pokoleń wstecz, aż do Gandlunga, mojego dawnego przodka.
Właścicielka
- Zdarzało mi się spotkać wybiórczą nienawiść do konkretnej elfiej wioski, ale do całej społeczności jeszcze nie. Właściwie tak jest chyba prościej, nie?
- Prościej. Wymienić Ci dokładnie te krzywdy?
Właścicielka
- Jeśli chcesz. Większości się domyślam.
- To dawaj, ja uzupełniem resztą.
Właścicielka
- Znając życie wytłukli ci rodzinę i spalili wioskę. - prychnął.
- Zabili brata, zranili i odrzucili moją kandydaturę do akademii sztuk pięknych.
Właścicielka
- A więc jesteś artystą, tak?
- Malarzem. I nie jestem, a byłem.
Właścicielka
- Przykre, ten talent nie powinien się marnować! Chciałbyś znów nim być?
- Wolę machać toporem niż pędzlem, ale mam gdzieś swoje stare obrazy.
Właścicielka
- Aż mi się ciebie żal zrobiło...
Właścicielka
- Ależ cię proszę. Chcesz może przestać się bawić z elfami w ciuciubabkę? - Koleś przetarł ręce. - Nadchodzą dni, w których rzeź tego ekologicznego ścierwa będzie na wyciągnięcie twej ręki.
- Mów dalej... Mów dalej dla Buenora...
Właścicielka
- Widzisz... w najbliższym czasie nadchodzi coś większego, planujemy roznieść wszystko, co takie brokatowe i urocze w pył. A ktoś tak wrogo nastawiony do tego ścierwa zawsze będzie przydatnym sojusznikiem.
- Planujemy... My... Czyli Wy. Kto dokładnie?
Właścicielka
- Jeśli poznasz kogoś poza mną, nie będziesz się mógł wycofać. Ty i cała twa banda.
- No dobra, więc mnie to nie interesuje. Kiedy zacznie się ten wpie**ol dla śmierdzuncych Elfów.