Właścicielka
Zanim wyjdziesz z rezydencji, zawsze będziesz musiał przejść przez ten o dziwno krótki korytarz. To tutaj pasty zazwyczaj rozmawiają przed wypadami oraz misjami.
Właścicielka
Masky właśnie wrócił po tym, jak sprawdzał czy karteczki są na swoim miejscu. Nikt jednak nawet się tamtędy nie przechadzał. Zanim jednak poszedł do innego pomieszczenia, oparł się o ścianę i zastanowił się gdzie dokładnie pójść.
- Witaj Timothy! - Mógł usłyszeć pokojowy i miły głos jego bardzo dobrego kolegi który po chwili podszedł do niego.
- Jak tam? - Dalej mówił z tą swoją radością na widok Tim'a
Właścicielka
- Hej Brian!- Odpowiedział swojemu przyjacielowi. Obejrzał się tylko czy nie ma kogoś w pobliżu. Już czuł jak Jeff by mógł lać z ich imion...
- Nudno. Nie widziałem dosłownie nikogo gdy sprawdzałem jak tam karteczki.
- W salonie ktoś morduje Jeffa...
Właścicielka
- Nic niezwykłego. Niech zgadnę Tobiasz, Jane albo EJ. Ewentualnie Scarecrow.
Właścicielka
Mogli usłyszeć jak Toby krzyczy na Jeff'a.
- A jak...
- Mhmm... Ale się drą... Idziemy ich uciszyć?
Właścicielka
- W porządku. Lepiej ich uciszyć zanim operator to zrobi.
- Zgadza się. - I ruszył do salonu.
Właścicielka
No i wrócili skąd przybyli.
- A więc... Gdzie idziemy?
- Jestem śpiący, idę spać do pokoju.
Właścicielka
- W sumie, to sam też jestem trochę zmęczony. Misji raczej już dzisiaj nie będzie, a zwłaszcza sprawdzania karteczek, więc możemy sobie pozwolić teraz na sen.
Właścicielka
W taki też sposób dwójka naszych bohaterów wyruszyła do pokoju Proxies
Właścicielka
Wreszcie pojawili się z powrotem w rezydencji. Było na pewno później niż było i większość osób poszła już z salonu. Był to idealny moment dla Tobiasza który już wystrzelił do salonu. Masky jednak wydawał się gorzej zmęczony niż wcześniej.
Hoodie miał lekko na sumieniu że zabił czyjąś matkę. Nie odzywał się dosyć długo.
Właścicielka
"Przejdzie mu. Zawsze tak ma..." Pomyślał Masky i poszedł do pokoju Proxies.
Mocno przygnębiony usiadł pod drzwiami.
Właścicielka
Scarecrow właśnie przechodizła obok.
- Co się stało? Ktoś dednął? Masky powiedział "nie"? :V
- Zabiliśmy matkę jakiejś małej dziewczyny bez oka...
Właścicielka
- Lol, temu smutasz? Ja zabiłam dziewczynę mojego jedynego przyjaciela, po czym mnie znienawidził i chciał spalić wraz z jego rodzicami. Potem byłam szpiegiem Zalgo i jakimś cudem Slender mnie po tym nie zabił tylko przyjął. A ty smutasz z takiego powodu.
- Pójdziemy po to dziecko zanim umrze?...
Właścicielka
- Tylko pod warunkiem, że oddasz je do domu dziecka czy cuś. Nie chcę mieć żadnych problemów, a i tak w rezydenci jest już ciasno.
- To wolę pujść sam. Porozmawiam jeszcze z Slenderem.
Właścicielka
- Jak chcesz. Ja już idę pooglądać z Tobiaszem~
- Ok - A on, jak głupi, czekał aż zjawi się jego szef.
Właścicielka
Po jakimś czasie operator przechodząc obok zauważył, że jego Proxy nie ruszył się od jakiegoś czasu z korytarza.
~ Hoodie? O co chodzi? Czemu tu tak stoisz?
- Ciągle czuje że tej małej dziewczyny nie powinniśmy zostawiać tam w lesie...
Właścicielka
~ Spotkanie szpiega Zalgo zazwyczaj niesie ze sobą jakieś konsekwencje. Wielkie poczucie winy albo żalu również należą do konsekwencji
- ... Musimy pomóc temu dziecku. Czuje to...
Właścicielka
~ Już spotykałem się z takimi przypadkami... Jeśli jednak tak sądzisz... Możesz zaprowadzić to dziecko do miasta.
- W miescie sobie nie da rady... Dużo osób należało do Zalgo, ale są tu. A ty nie politujesz się nad dzieckiem?
Właścicielka
~ Wiem jak to może się skończyć. Nawet nie wiesz ile razy takie niewinne dzieci okazywały się być wręcz jak żywe kamery dla Zalgo. Dla Zalgo stąd pracowała na razie tylko Scarecrow. Ona została postawiona przed wyborem, a kiedy sama wybrała mnie, dla pewności lekko wymazałem jej pamięć.
Właścicielka
~ Nie ma mowy. I nawet jeśli bym ci pozwolił, to gdzie by spała? Rezydencja nie jest nieskończona i już wszystkie pokoje są zajęte.
- Z kimś w pokoju?... Przyda nam się. W sumie zaadoptowanie dziecka od krwistej zemsty jest lepsze... Rób jak chcesz.
Właścicielka
~ Widzę, że mnie dobrze nie usłyszałeś. Wiedz jednak, że nici z nowego członka naszej "rodziny"
- Dobrze... To ja idę spać... Dobranoc... - Powiedział, wziął swoją piżamę i pognał w stronę łazienki aby się wykompać. W połowie biegu zdjął kominarke.
Właścicielka
Za to Slender poszedł do swojego "biura" lekko oburzony zachowaniem Hoodie'go. Miał zamiar wyczyścić mu trochę pamięć gdy ten będzie spać.
Hoodie po sprawdzeniu karteczek wrócił po paru godzinach. Miał cztery strzały w nodze, w tym 3 przebiły jego nogę na wylot, a w ramie i dłoń dostał 6 strzałami, wszystkie przebiły mu rękę na wylot. Cudem było to że wogóle się tu znalazł. Nie miał siły nawet na mówienie, a sam operator mógł zobaczyć co stało się jednemu z jego Proxy...
Właścicielka
~ Ann, natychmiast opatrz Hoodie'go! Najpierw Masky, teraz Hoodie... Jedyni proxy którzy są jeszcze są w stanie coś zrobić to Kate i Toby.~ "Powiedział" po czym Ann poszła go opatrzeć
- Slenderman'ie!... Zaatakowała mnie jakaś postać w owczej skórze i maską białej owieczki... Prawie mi przebiła głowe... On jak narazie chodzi po lesie, ale nie ma żadnych oznak że jest to szpieg Zalgo.
Właścicielka
~ Będzie trzeba się tego czegoś pozbyć. Nie ważne czy jest to szpieg Zalgo czy nie.
Właścicielka
- Hoodie, powinieneś iść porządnie odpocząć.
- Doobrze.... - Hoodie jakoś poszedł do pokoju.
Właścicielka
Na korytarzu stał EJ gdy nasza trójka bohaterów weszła do rezydencji