Właściciel
Jak na razie było czysto, towarzysz też się rozglądał.
Szuka dalej.
-Może trzeba tych bydlaków znów zwołać?
Właściciel
-Nie trzeba, chcesz zobaczyć?
Podał mu lornetkę.
-Pewnie.
Wziął ją i spojrzał tam, gdzie miał "looknąć".
Właściciel
Pamiętał tamte monstrum, przed którym się ukrywali? Ono tutaj się zbliżało.
Właściciel
-No, to trzeba coś zrobić z tym.
-Proponuję znaleźć jakąś kryjówkę. Atakowanie tego czegoś to jak poproszenie o rozstrzelanie.
Mówiąc to, rozglądał się za dogodnym i bezpiecznym miejscem do skrycia się.
Właściciel
-Jesteśmy w miarę wysoko, a po drugie to my to mamy zniszczyć.
-To będzie trzeba do tego sporo ładunków wybuchowych. A miny przeciwpiechotne za wiele nie zdziałają tutaj.
Właściciel
-Być może nie zdziałają. Być może...
-Warto spróbować.
Szybko minuje teren poprzez uzbrajanie min i zrzucanie ich na dół tam, gdzie Miażdżyca miała przejść.
Właściciel
Zrobił to, blisko 7 min.
-No dobra, to nie wystarczy, ale zawsze coś da.
-Lepszy rydz niż nic. Teraz powinniśmy się cofnąć by ta szmaciura nas nie zauważyła, no nie?
Właściciel
Charlie
-Ona to wyczuwa. Podobno.
-Ja bym się tego na własnej skórze nie chciał przekonać.
Cofnął się na tyle, ile było można, by "Miażdżyca" go nie zauważyła. Uważał też, by się do tyłu nie wypi*rdolić i skończyć jako drugie danie dla szwendaczy.
Właściciel
Charlie
Tych dla odmiany w okolicy brak.
-Wiesz co? Gdybyśmy podłożyli bombę pod jeden z budynków tak, żeby zawalił się na Miażdżycę...
-Ty, dobrze myślisz. Masz te bomby?
-Powinno chyba wystarczyć.
-Ja. W dawnych lat wojskowych wysadzałem budynki z Talibami, więc wiem jak to zrobić.
Właściciel
Zaśmiał się.
-Powodzenia.
Zszedł na dół. Poszukał odpowiedniego budynku, obok którego będzie przechodzić Miażdżyca po czym podłożył tam odpowiednio bombę, nastawiając ją tak, by budynek spadł idealnie na Miażdżycę. Gdy to zrobił to wrócił do towarzysza.
-Zrobione.
Właściciel
No cóż, nie było tak kolorowo. Głównie dlatego, że Tomasz wycofał się dalej, a gdy on spokojnie podkładał bombę, to skoczył na niego Wiral i go przewrócił. Teraz to dopiero trzeba się śpieszyć.
Jako, że miał kastet na pięści to poczęstował Wirala ostrzem (i nie powiesz mi nie, bo go mam.). Gdy go zabił to szybko go zrzucił z siebie, szybko podłożył bombę zegarową tak by spadło na Miażdżycę i spie**olił czym dalej od budynku i od Miażdżycy.
Właściciel
No ten, bomba z góry została ustawiona na 10 sekund.
Run Boy Run...
Sprintuje jak pi*rdolony Usain Bolt.
Właściciel
No cóż, siła bomby była na tyle duża, że odrzuciła go do przodu. Natomiast budynek... no cóż, zawalił się, jednakże Miażdżyca uniknęła śmierci przez zgniecenie.
Szybko wstał stał i zaczął spi*rdalać tam, gdzie Miażdżyca go nie dorwie.
Właściciel
Charlie
Czyli jak najdalej.
No czyli tak spieprza. Przeklina w myślach pomysł zabicia Miażdżycy budynkiem.
Właściciel
Charlie
Na szczęście nie była ona szybka, więc zdołał jej uciec.
Poszedł gdzieś, by tamta ponownie go nie dorwała. Myśli, gdzie mógłby jego towarzysz pójść.
Właściciel
Charlie
Pewnie spier*olił, w końcu wy swoje zadanie wykonaliście.
A więc postarał się pójść na około do tej bazy.
Właściciel
Charlie
Dotarł do niej po zmroku.
Poszedł do tych co mu zlecieli zadanie.
Właściciel
Charlie
Pewnie śpią, jak większość.
Warto sprawdzić. Jeśli zastał ich śpiących to ich nie budził.
Tak propo to jak nazywa się organizacja, w jakiej jest Marcin?
Właściciel
///Który Marcin?
Ciężko ich będzie znaleźć.
//Moja postać to Marcin, karakalu.
Cóż, w takim razie dupa. Jak na chwilę obecną. Skip do rana?
Właściciel
///Karakal stepowy to ładny kot.
Nie znał nazwy organizacji, a samemu warto poszukać miejsca do spania.
No, to poszukał łóżka specjalnie zarezerwowanego dla niego. Chyba musiał takie mieć, nie?
Właściciel
Charlie
Ta, oznaczone jako "dla nowego". Było puste, więc...
Co tu mówić, poszedł się kimnąć.
Właściciel
Charlie
Obudził się nazajutrz.
Wstał i przeciągnął się. Poszukał tamtych co zlecieli jemu i jego wczorajszemu towarzyszowi pracę.
Właściciel
Charlie
Może będą w biurze?
Warto sprawdzić. Podreptał tam.