Właściciel
Stojący w centrum naprzeciw ratusza jest niewielkim ceglanym budynkiem z piętrem. Zazwyczaj na parterach takich budynków znajduje się sklep, ale nie w tym skromnym wypadku. Mieszkająca tu rodzina, mimo że przyjezdna, po dziesięciu latach stała się częścią lokalnej społeczności społeczności.
Właściciel
Roint nie mógł zasnąć. Nie wiadomo czemu, w końcu jutro piątek, nie ma żadnego sprawdzianu w szkole. A mimo to czuł się nieco zaniepokojony. Czy to jakiś znak? A może po prostu wina księżyca który świeci mu w twarz.
- Nie zasnę. - mruknąłem do siebie. Wstałem do okna i chwyciłem za zasłonę. Wyjrzałem przez okno, by zobaczyć czy dziś w mieście nie dzieje się coś ciekawego..
Właściciel
Ulice miasta były puste jak po apokalipsie. Nigdzie nie paliły się już światła, nawet w ratuszu. Miasto poszło spać, w przeciwieństwie do ciebie.
- Hm, skoro nikogo nie ma a ja i tak nie zasnę, to chociaż się przejdę i łatwiej będzie mi usnąć. - pomyślałem. Założyłem dżinsy i bluzę i zszedłem po schodach na dół. Miałem nadzieję, że nikogo nie obudzę.
Właściciel
Udało ci się niemal bezszelestnie zakraść do drzwi wejściowych. Zanim jednak przekręciłeś klamkę, usłyszałeś dziwny stukot dobiegający z kuchni.
- Ma.. mama? - Zapytałem półszeptem. Skierowałem swoje kroki w stronę kuchni. Staram się być cicho. Przecież to może być tylko szop. Nie słyszę jednak żadnej reakcji zwrotnej. Na wszelki wypadek chwytam nóż z moich ulubionych spodni, z których go nigdy nie wyjmuję. Chowam go za plecami, przyspieszam i wkraczam do kuchni
Właściciel
Powitała cię pustka. W kuchni nikogo nie było, ale czy na pewno? Zobaczyłeś przyczynę hałasu, szklana butelka z olejem się przewróciła, ale na szczęście nie potłukła. Innym tropem był otwarty chlebak. Ale jaki złodziej kradnie bułki?
- Ty mały gnojku, wyłaź!
Chwyciłem butelkę i postawiłem ją na swoje miejsce. Zamknąłem drzwi. Energicznie podchodziłem w każdy kąt, w jaki ten gówniak mógł się schować.
Właściciel
W kuchni niczego nie znalazłeś, ale za to usłyszałeś cichy szmer dobiegający z salonu.
Walić to. Nie ma to nie ma. Zanim wyszedłem z domu uchyliłem delikatnie okno, a do pokoju, w którym śpi mama zamknąłem drzwi. Tak na wszelki wypadek, jakby miało ją coś obudzić. Wyszedłem na zewnątrz. Powietrze było takie rześkie i świeże. Noc była tak piękna, tak jasna, że nawet bez świateł ulicznych wszystko byłoby pięknie oświetlone. A jestem ledwo w środku tej dziury, jaką wykło się nazywać to miasto. Pokierowałem się w prawo w stronę Sklepu Eldersona. W planach miałem zrobić tylko małą rundkę wokół miasta, które tej nocy tak niesamowicie mnie zauroczyło. A księżyc? Księżyc to już całkowicie inna bajka. Bajka. Tak mógłbym go opisać.
Właściciel
Za dużo działań w jednym zdaniu, ale już trudno. Zmiana tematu!