Po wielu latach zwaśnione plemiona orków zdołały się zebrać pod jednym sztandarem wodza, który nazywa się Kargath, ten zarządził zbudowanie wielkiego miasta dla swoich pobratymców. Miasto jest w obecnej chwili rozwijane głównie dzięki wsparciu innych ras, chcąc ratować siebie od wspólnego wroga jaki znajduje się na południe stąd, a z którym walczą głównie orkowie.

Po jakimś czasie jazdy na swoim wargu wreszcie widziałeś już w pełni orkowe miasto, zbliżałeś się powoli pod jego mury.

Jechał dalej na wargu, ale nieco zwolnił, bo teren zabudowany.

Widząca cię straż przed bramą od razu umożliwiła przejście wraz z wargiem.
-Witaj szlachetny szamanie, co sprowadza tutaj taką osobę?

- Jestem Uma Ima Kakaduma i muszę się widzieć z wodzem miasta. Wilczej Skale grozi niebezpieczeństwo!
Wyolbrzymił szaman dramatycznie.

-Zatem pędź, ma on swoją siedzibę na szczycie miasta.- Wskazał na najwyżej położony budynek w mieście.

Udał się tam na wargu. Najwyżej położonego budynku ciężko nie zapamiętać.

O ile nie było trudno się tam dostać, bo mało kto chciał wchodzić w drogę szamanowi z wargiem, to tak wejście po kamiennych schodach było mało prawdopodobne, musiałeś zostawić warga i iść dalej o własnych siłach. Na końcu drogi czekał cię spory budynek za drewnianymi wrotami, których broniło dwóch wysokich i silnych orków, mieli też ten dziwny rodzaj pancerza podobny do tego co widziałeś na smoku.

Zsiadł z warga.
- Zostań tu.
Wszedł po schodach.

-No proszę, szaman... W jakiej sprawie przybyłeś do wodza Kargatha?- Spytali pierw blokując przejście dalej.

- Przyszedłem ostrzec wodza przed niebezpieczeństwem, ale mój realny cel to zabicie wodza i przejęcie władzy w celu rządzenia całą krainą i przechlania waszych danin, a mówię to wam bo i tak mi nie uwierzycie i wpuścicie.

-Ach, śmieszny gość... Nie lubię tu śmieszków.- Powiedział wyciągając dwuręczny topór razem ze swoim towarzyszem i zdenerwowany rzekł. Dobra, właź panie śmieszek...- Powiedział i nieco się uśmiechnął opuszczając broń, a następnie rozstąpili ci wejście do środka.

Wszedł do środka i użył najsilniejszych zaklęć żeby zabić wodza.

//co

//Nasz klient, nasz pan.//
Wchodząc do środka z miejsca postanowiłeś użyć swoich najmocniejszych i najsilniejszych czarów, by zgładzić najważniejszego orka na tej planecie. Próżnym byłoby myśleć, że siedzi on tutaj całkowicie sam ze sobą i czeka, aż ktoś przyjdzie i skończy jego żywot. Tak też się okazało, siedział on na swoim kościanym tronie, a zarówno po jego lewicy i prawicy znajdowali się potężni szamani, którzy wspólnymi siłami z łatwością byli wstanie zablokować twoje wszelakie czary, którymi starałeś się załatwić Kargatha. On zaś wstał ze swojego tronu i wskazując na twoją personę przejechał swoim palcem po gardle, skazując ciebie czym prędzej na śmierć. Szamani z pomocą swojej magii unieruchomili cię nie pozwalając ci na wykonanie pojedynczego ruchu, a w tym czasie straż wewnątrz sali prędko przebiła cię kilkoma włóczniami oraz na wielki finał odcięła ci głowę... Tak samoistnie potoczyła się ona po kamiennym podłożu.
//Nie twierdzę, że plan z atakowaniem kogoś takiego był jakkolwiek rozważny, zwłaszcza, że jego śmierć raczej nie miałaby największego znaczenia na to, że zostałbyś nowym wodzem.//