Moderatorka
-Zakazane?- Dake szturchnęła Esme w ramię. -To w takim razie jedna z uczennic właśnie łamie zasady! Coś właśnie poźera tę dziewczynę w Zakazanym Lesie!- palnęła akurat w momencie, w którym wszyscy cichli na minutę, przez co spotkała się z karcącymi spojrzeniami niektórych Krukonów, a nawet z trzech Gryfonów, do których stołu dźwięk również dotarł. I dotarł też do Godryka. Chwila... Pożera!? Krew z jego wizji... -Więc co teraz? Napuścisz na mnie swojego wilkołaka, a może poszczujesz dementorem? Co jeszcze jesteś w stanie wykombinować, żeby tylko uprzykrzyć mi życie i sprawdzić, czy jestem taka jak on, czy dam sobie radę? Bo nie sądzę, żebyś przybył tutaj z tak daleka tylko po to, żeby się że mną przywitać? - zabarwiony jawną kpiną głos Scarlett znów skupił jego uwagę na wizji. Stojący przed nią mężczyzna wyszczerzył ostre, pożółkłe zęby jak u bestii. Chwila... Co mówiła Dake? Jakaś bestia zaraz rozszarpie uczennicę... A Rosalie przecież podobno miała potencjał, żeby zostać wróżbitką! Niedobrze... -Masz rację, przyszedłem cię sprawdzić. Sam Tom Riddle miał w starciu ze mną niemałe kłopoty, nim ostatecznie zwyciężył w pojedynku magicznym i przeciągnął mnie na swoją stronę. Nie zabił mnie, ponieważ wiedział, jak cennym sojusznikiem mogę być, jeśli przekona się mnie, że mój potencjalny pan jest ode mnie znacznie silniejszy. A teraz twoja kolej. Znasz pewnie Toma Riddle, dziecko?- zapytał szyderczo mężczyzna, a jego oczy błysnęły bielą. Scarlett prychnęła. -Coś tam o nim słyszałam... Wiesz, że w ten sposób nie wyprowadzisz mnie z równowagi?- odparła głosem wypranym z emocji, robiąc zdecydowany krok do przodu. Siwowłosy zaśmiał się obleśnie. -Domyślam się. Masz nerwy ze stali... Wdałaś się w tatuśka, co?- mruknął, a ona spojrzała mu wyzywająco w oczy. -Posłuchaj mnie, Greemache. Nie mam ochoty z tobą walczyć, doskonale wiem kim, a raczej czym, jesteś. Nie chcę, żebyś był mi posłuszny, żaden ze mnie Lord Voldemort. Po prostu zjeżdżaj mi z oczu i nie wracaj tu więcej. Jesteś wolny, Greemache. Czarnego Pana już nie ma...- powiedziała, a ten pokręcił nieznacznie głową. Chwila... Czy nazwisko Greemache nie widniało przypadkiem na liście nazwisk diabelnie groźnych Śmierciożerców, zbiegłych ostatnio z Azkabanu!? Ups... -Zła odpowiedź, księżniczko!- zaśmiał się, po czym się przemienił. W ogromną, straszliwą bestię, o złotawej sierści i wielkich, zielonych ślepiach! A te jej kły... Nawet najgroźniejszy smok nie ma takiego uzębienia! Ani takich pazurów... -POŻEGNAJ SIĘ!- i zamachnął się na nią, tak, że jednym uderzeniem cisnął dziewczyną o drzewo z taką siłą, że to się złamało. Zgięła się w pół i osunęła na ziemię, kaszląc strasznie krwią. Nim bestia jednak wzięła kolejny zamach, tym razem z użyciem pazurów, otarła usta z krwi i szepnęła. -Dobra, gnido... Żarty się skończyły!- zrzuciła z siebie mokrą od deszczu i brudną od błota szatę, która tylko by ją spowalniała, po czym w ostatniej chwili zrobiła unik, wydając z siebie głuchy jęk, gdy pazury przecięła jej lewy bok. Uniknęła jednak najgorszego i z niezwykłą gracją odskoczyła na bok, niewiele sobie robiąc z krwi wyciekającej z jej boku. Pod szatą okazała się mieć bordowy podkoszulek i czarne jeansowe spodnie. Wyciągnęła różdżkę zza pasa i wycelowała w stronę bestii. -AVADA KEDAVRA!- krzyknęła, jednak w tym samym momencie potężna łapa stwora uderzyła ją z całej siły w plecy, tnąc skórę i mięśnie prawie do kości. A potwora odrzuciło do tyłu, a zaklęcie - dla czegokolwiek innego śmiertelne, dla niego okazało się tylko sobie ogłuszające. -Jesteś silna...- mruknęła bestia, zmuszona do przemiany w człowieka podnosząc się chwiejnie na nogi. -Ale nie dość, żeby mnie pokonać!- ryknął z całą mocą, wyciągając różdżkę i posyłając w jej kierunku zaklęcie. -AVADA KEDAVRA!- wypowiedzieli w dokładnie tym samym momencie, on na chwiejnie stojąco, ona brzuchem do ziemi, unosząc głowę i klatę piersiową, celując w niego różdżką. Mężczyzna zarechotał, gdy promiennie ich mocy się skrzyźowały. -No proszę! Nasza mała Śmierciożerczyni się nie poddaje, choć jest ciężko ranna i poniżona! Może już odpuść, dziecko? TYLKO PRZEDŁUŻYSZ SOBIE AGONIĘ!- wrzasnął, na co ta tylko się uśmiechnęła. -Mylisz się, Greemach. Nie jestem Śmierciożercą. I - w przeciwieństwie do ciebie - JA NIE PRZEGRAM! Przykro mi, ale...- uśmiechnęła się niewinnie. -To akurat mam za ojcem - nie mam w zwyczaju PRZEGRYWAĆ!- zawołała, a oczy bestii rozszerzyły się w geście przerażenia, gdy jej moc nagle wzrosła, a zielona kula mocy zaczęła się do niego zbliżać. Czyżby całą walkę tylko udawała słabą? Na to wyglądało! Światło błysnęło, a gdy ustało... Potwór leżał na ziemi - martwy, a Scarlett stała ledwo ledwo, podczas gdy krew ściekała jej z boku, oraz pleców. Miała też krew w kącikach ust i na czole, po zderzeniu z drzewem... Ale wygrała i szła o własnych siłach! Zabiła... Jednak czy to po raz pierwszy? Znów założyła na siebie szatę, skutecznie chowając rany na ciele i Mroczny Znak na przedramieniu, zawzięcie pulsujący czernią, i otarłwszy krew z twarzy ruszyła w stronę Hogwartu. Jakby nic tutaj nie zaszło... Szkoda tylko, że nie wiedziała, że nie bezpośrednio, ale miała świadka!