Wielka Sala

Avatar Erotta
Moderatorka
Mandragora i Iskariota jako pierwsi weszli do Wielkiej Sali. Reszta gromadki szła trochę za nimi, ale głównie dlatego, że reszcie nie śpieszyło się aż tak do stołu. Rodzeństwo zajęło miejsca u wylotu stołu Slitherinu, najbliżej wejścia, a reszta usiadła blisko nich, dyskutując o czymś z rozbawieniem. Chwilę później na salę wparowała Rosalie, ze śmiechem ciągnąc Nathaniela za rękę. -No chodź, no chodź, no chodź!- zatrzymała się dopiero w połowie przejścia między stołami i spojrzała na niego pytająco. -Z którego jesteś Domu?- zapytała, przekrzywiając nieco głowę. -Z-z Griffindoru!- mruknął, wielkimi oczami przypatrując się Krukonce. Ona była jakaś szalona! Dziewczyna jednak całkowicie zignorowała jego wzrok i pociągnęła go znowu, ponawiając śpiewkę. -No chodź, no chodź, no chodź!- zawołała raz jeszcze, nim pchnęła go w kierunku wolnego miejsca przy stole jego Domu. Uśmiechnęła się szeroko. -Wygodnie? Do następnego czegoś!- pomachała mu energicznie dłonią, po czym pobiegła na swoje miejsce, a ten jeszcze kilka minut siedział tam, gdzie go zostawiła i... Cóż. Był w szoku. Po prostu był w szoku!

Avatar korobov
Moderator
Profesor McFalcon przygotowywał pierwszoroczniaków ustawiając ich w kolejności alfabetycznej. POmagał mu Grodryk or Magnolia wraz z Marthą i Fenem. Profesor Pulaski tylko przez ulotną chwilę spojrzał się na nich i w momencie, kiedy profeor McFalcon miał zapierncz, podstawił mu nogę, a ten poszedł prosto jak strzała i wpadł na pomnik.
-Profesorze!!!-zagrzmiała Martha-Tak się nie robi!
-Minus 20 punktów dla Gryffindoru za pyskowanie nauczycielowi...-powiedział z uśmiechem i odszedł do Sali. Martha nachyliła się nad profesorem, któr miał rozcięte łuki brwiowe, wargi,generalnie wyglądał jak 20 nieszczęść...
-Do diabła, profesorku...-i zaczęła go leczyć. Po chwili był w nieco lepszej sytuacji.

Avatar Erotta
Moderatorka
Esme stała wraz z innymi pierwszoroczniakami i obserwowała czujnie otoczenie. Widziała innych pierwszorocznych i... Z rozbawieniem doszła do wniosku, że niektórzy wyglądają, jakby się bali tego, co miało nastąpić. A ona? Stała spokojnie i czekała na rozpoczęcie się Ceremonii Przydziału. Co złego mogło się stać? Absolutnie nic! Ciekawiła się tylko tym, gdzie trafi... Może do Ravenclawu, tak jak od początku chciała? Albo do Griffindoru, tam, gdzie był Nathaniel? Albo do... Slitherinu? Ta opcja również jej się bardzo podobała - aż uśmiechnęła się lekko pod nosem. Tylko nie do Hufflepuffu! dodała w myślach i czekała w milczeniu. Czekała. I czekała.

***

Profesor Jonathan Kagerou-Miketsukami i profesor Joanne Harcourt zajęli swoje miejsca za stołem nauczycielskim. Kobieta uśmiechnęła się promiennie. -Ach, pamiętam jak sama miałam swoją Ceremonię Przydziału! Trafiłam do Ravenclawu, ponieważ gorączkowo obliczałam w myślach, jakie jest prawdopodobieństwo, że trafię do Slitherinu, skoro w wieku dziewięciu lat zrobiłam sobie sztuczny tatuaż z Mrocznym Znakiem, żeby straszyć znajomych!- zaśmiała się, po czym przeniosła wzrok na Jonathana. -A jak było z to..?- urwała, widząc jak ten z lekko zmarszczonymi brwiami rozgląda się po sali. -Co się stało?- zmieniła zdanie i zadała jednak takie pytanie, również rozglądając się teraz, w poszukiwaniu czegokolwiek podejrzanego... -Nie ma Scarlett. Zamieniłem z nią kilka słów na peronie, a później gdzieś zniknęła. Mam nadzieję, że nic jej się nie stało...- mruknął cicho, nadal prześlizgując wzrokiem po Wielkiej Sali. Harcourt spojrzała na niego ze zdziwieniem w spojrzeniu. -Zni... Knęła?- wykrztusiła, na co ten tylko pokiwał głową. Co z nią mogło się stać, że jej jeszcze nie było? Przecież Uczta się miała zaraz rozpocząć...

Avatar korobov
Moderator
Profesor Pulaski usiadł na swoim miejscu i uśmiechnął się w duchu. Znaczy, oprócz tego, że wszystkie napoje zamarzł, nie wykazało się niczego więcej. Po chwili do Sali Wniesiono Tiarę Przydziału, która spojrzała się na wszystkich zgromadzonych i wręcz tradycyjnie zaczęła prawić swoją piesń:
-Gdy ludzie na niebiosach płoną
A pod ziemią wstaje świt
Wten zastanów się, człowieku młody
Czy aby nie siedzisz nogami do góry
Bo gdy wstaje świt krwawy
A na niebie grzmi grom
Zwóć się do przyjaciół,
których poznasz w lot.
Bo w domu każdym
Slitherina wężowego łuskach
Gryffindora puchatej grzywy
Wytrwałością pazura Huffelpufu
Czy piórach delikatnych Ravenclaw
Czuj się tutaj u siebie jak
Pilnie się ucz, w niebo patrz
Lecz pod nogi też zważaj
By się o konar nie potknąć...

Kiedy już skączyła śpiewać, profesor McFalcon wziła listę osób, po czym zaczął czytać nazwiska. PO chwili:
-Indomitae, Esme!!!-spojrzał się na Esme.

Avatar Erotta
Moderatorka
Esme znów uśmiechnęła się nieznacznie, tak lekko, że trudno to było wychwycić, po czym tak jak wcześniej inni podeszła do stołka, na którym spoczywała Tiara Przydziału i pozwoliwszy ją sobie nałożyć na głowę usiadła. "Więc? Co teraz będzie? Gdzie trafię?" pomyślała, jednocześnie gdzieś na skraju świadomości wychwytując cichutką prośbę byle nie do Hufflepuffu!

A Nathaniel pod stołem trzymał kciuki, powtarzając w myślach: Gryffindor! Gryffindor! Gryffindor!

Avatar korobov
Moderator
-Hm... Nie miałam zamiaru Cię tam posyłać... Do Slitherinu nie pasujesz, umysł też tęgi, ale i serce waleczne... HMMMM...*4,5 minuty takiego Hmowania* Aha, już wiem... RAVENCLAW!!!
Tiara została zdjęta.

Avatar Erotta
Moderatorka
Esme uśmiechnęła się szeroko, wstała ze stołka i udała się w kierunku stołu Ravenclawu.
Zajęła ostatnie wolne miejsce... Obok Rosalie, która natychmiast zaczęła się głośno śmiać.
-Ale z ciebie słodka cytrynka! Taka mała, a taka już żółta... Normalnie pieprzem posypać i będzie idealny deser lodowy!- oznajmiła beztrosko i poczochrała jej delikatnie włosy. Ta momentalnie doznała szoku, tak jak wcześniej Nathaniel, ale po chwili poprawiła włosy i skupiła się na tym, co się dalej działo podczas Ceremonii... Wolała wiedzieć, kto jeszcze trafi do tego samego Domu!

Nathaniel posmutniał nieco, ale z drugiej strony wiedział, że Esme chciała się dostać do Ravenclawu. Westchnął przeciągle i napotkawszy momentalnie jej spojrzenie, tak samo jak później ona, skupił swoją uwagę na reszcie Ceremonii... Bo co innego miał do roboty?

//Bo ja wiem, czy ona do Slitherinu nie pasuje... Ale to się dopiero okaże! A tego, co ja miałam przydzielić, niech najpierw twój profesorek wyczyta, później będę pisać Tiarą...

Avatar korobov
Moderator
-Von Hohenzollern, Jarvis!!!- odrzekł, a sam poszedł do Tiary Przydziału. Dziewczyny co po niektóre się za nim patrzyły z takim wzrokiem, jak patrzył na Fleur Delacure Ron Weasley. Potter oczywiście trafili do Gryffindoru.
//W takim sensie nie pasowała, że by ją zaraz zjedli.

Avatar Erotta
Moderatorka
//W ich karcie nie ma nic o jego charakterze, więc jak mam go przydzielić?

Avatar korobov
Moderator
//Zapomniałem. Jest on opanowany, choć w pewien sposób daje się ponieść emocjom. Jest inteligentny, taktowny, ale ceni honor i odważny. Najpeirw jednak myśli. Czasme jest wredny i podstępny. Nie daje krzywdzić słabszych i potrzebujących. Jest też pewny siebie. Szlachetny. Dąży do doskonałości. POmysłowy.

Avatar Creepy_Family
Jill siedział spokojnie gdzieś pomiędzy innymi. Niezbyt podobało mu sie to, ze został przepchnięty ale raczej nie narzekał. Nie skupiał się również zbytnio na Ceremonii. Co rok to samo, przydzielanie dzieciaków do poszczególnych domów. Sam w sumie pamiętał, kiedy Tiara spoczywała na jego głowie. O dziwo nie zastanawiała się zbyt długo - co innego nad jego bratem. Elijah w tym czasie, cały rozpromieniony jak zwykle, rozglądał się widząc stare twarze znajomych. Mimo tego, jednym uchem cały czas śledził losy nowych uczniów. Gryfoni, Puchoni, Ślizgoni i Krukoni. Byl ciekaw ilu uczniów dojdzie do jego domu. Co chwilę zerkał na brata, który wyraźnie do ignorował....

Tymczasem cała czwórka siedziała przy stole Puchonów. Nao, ni to znudzony, ni zaciekawiony, przyglądał się Ceremonii Przydziału, Jason szeptał coś zapalczywie, z jakimś chłopakiem obok, Zachary siedział z boku, ciągle się nie odzywając a Tosias marudził coś pod nosem. - Czy tylko ja zauważyłem, że nikt prawie nie chce trafić do Hufflepuffu? - mruknął pod nosem, okręcając kosmyk swoich włosów wokół palca. W końcu Jason zerknął na niego. - No cóż, najwyraźniej uważają, że jesteśmy niedojdami. - stwierdził nieco oschle. Odgarnął swoje brązowe włosy z oczu i westchnął cicho. - W sumie to nie wiem czemu! Przecież tyłu Puchonów było, którzy zabłysnęli. - stwierdził, machając ręką tam i z powrotem. Chłopak siedzący obok niego, odsunął się w obawie, że zaraz zostanie uderzony. Zachary zaśmiał się cicho. - Tak już bywa, no ale nie narzekajmy... - odezwał się, stosunkowo cicho więc pewnie tylko ta trójka go słyszała. - Może, może! - Tobias skrzywił się lekko, kierując swój wzrok na resztę uczniów.

//Hmm... Pojutrze zrobię więcej Puchonów. No i może opiekunkę/opiekuna ich domu...

Avatar Erotta
Moderatorka
-Hm...- zastanawiała się Tiara. -Widzę w tobie dużo odwagi... Honorowy, broni słabszych... No! No! No! Ale jakże dużo też inteligencji! Nie brakuje też sprytu... Pomysłowość też wielka... Trudny wybór, trudny! Do którego Domu chciałbyś trafić, hę?- padło pytanie, a Tiara jeszcze coś tam mamrotała w zastanowieniu, jednak tak niewyraźnie, że za wiele z tego to nie słyszał...

Rosalie odchyliła się na ławce dość niebezpiecznie, tak, że jeśli nie fakt, że inni też na niej siedzieli, pewnie wywróciłaby siedzenie do tyłu. -Ale nuuudaaa!- jęknęła, po czym zerknęła na Esme i wyprostowawszy się trąciła ją łokciem w bok. -Te! Jesteś mała, nie zauważą cię! Leć do kuchni po coś do jedzenia, jestem już głodna, nie wytrzymam do Uczty!- szepnęła, a ta spojrzała na nią wielkimi oczami, mówiącymi: Chyba żartujesz!? a po chwili zmarszczyła brwi, w geście, który mógł równie dobrze oznaczać: Nie jestem aż taka mała! co Tobie to już zdrowo odwaliło! jednakże (ciekawe dlaczego?) nic takiego nie powiedziała na głos, znów skupiając się na Ceremonii, mimo Dake, uparcie mamroczącej jej do ucha, jakby to wsunęła sobie hipogryfa z kopytami "albo może lepiej bez kopyt - słyszałam, że szkodzą na wzrok i..." oraz tak dalej, wymieniając później coraz to bardziej absurdalne przyczyny tego, że nie jada się kopyt hipogryfa.

-A panna-doskonała się nie zamierza pojawić?- zauważyła Mandragora, podpierając podbródek na dłoni i rozglądając się po uczniach siedzący przy stole Slitherinu. I faktycznie - nigdzie nie było Scarlett! Calaharia prychnął tylko. -Z tego, co mi wiadomo, pani kapitan umawia się z opiekunem naszego Domu. Nie zdziwiłbym się, gdyby właśnie teraz się ubierała, po tym, jak profesor miło przywitał ją w Hogwarcie...- mruknął, czym wywołał lekkie rumieńce na twarzy Liwii. Dziewczyna (Liwia) westchnęła. -Bzdura. Nie lekceważ Madeleine Bower, Blondi! Ona nie pozwoli nikomu tutaj być szczęśliwym...- powiedziała, a Scorpius zachichotał cicho. -Jasne, jasne, ale... Ten jeden Gryfon tak się dziwnie na Scarlett patrzy. Nie zdziwiłbym się, gdyby Madeleine kazał pani kapitan przespać się z kimś innym właśnie dlatego, żeby to on nie był szczęśliwy!- powiedział całkowicie żartobliwie, ale Liwia chyba nie wyłapała sarkazmu w jego głosie, bo skinęła z powagą głową. -Masz rację!- przytaknęła, jakby ten właśnie podał jej teorię wszystkiego. Octo westchnął, poprawiając leniwie włosy. -Dajcie spokój, Scarlett nie jest puszczalska. Pewnie testral ją ugryzł i płacze gdzieś teraz w krzakach, albo biegnie do skrzydła szpitalnego sprawdzić, czy aby na pewno od tego nie umrze...- powiedział całkowicie obojętnie, choć Mandragora, Iskariota i Scorpius zaśmiali się lekko. W końcu Octo nigdy nie żartował wprost - zawsze był śmiertelnie poważny. I dlatego właśnie zawsze szukali w jego wypowiedziach kpiny między wierszami, która tutaj na sto procent była. Zenon też się nieco zaśmiał, widząc, że Mandragora się śmieje... Ale pewnie tylko dlatego, gdyż całkiem lubił Scarlett. Ciekawe, co było prawdziwym powodem jej nieobecności?

Avatar korobov
Moderator
//To jest trzech amantów do Scarlett... No jest wybierać, przebierać.
-Nie wiem, ja naprawdę nie wiem... Znaczy, chciałbym być z siostrą...-odpowiedział Jarvis zmieszany.
Magnolia patrząc na tą hihoczącą grupkę tylko przewróciła wzrokiem.
-Ale jesteście mamałygami pod tym względem... I nie rozpowiadajcie plotek, profesor Pulaski się na nas patrzy...-pokazała lekko głową na stół profesorski, gdzie profesor Pulaski wnikliwie patrzył w stół Ślizgonów "wzrokiem bazyliszka", wnikliwie ich obserwując.
-A poza tym, ten Gryfon się w niej zakochał. Jakbyście nie zauważyli, zawsze koło niej zapomina języka w gębie, także...-wzruszyła ramionami dalej się wpatrując w"ofiarę" Tiary.
Godryk coraz bardziej się niepokoił. Fakt, Scarlett czasem się spóźniała, ale do ciężkiej wiadomo co, to już się robi niebezpiecznie... Wykorzystał swoje węwnętrzne oko, by ją namierzyć.
Veronica z kolei wyłoniła się koło stołu Ślizgonów. Główkę ma koło Mandragory
-Czeee... Jak tam życie?
Profesor też wyglądał na zaniepokojonego... Bo co zrobi, bez najlepszej uczennicy?
Fen z kolei szturchnął Meg.
-Ej, jak chcesz, to mogę ją nieco przyciszyć.-po cichu uśmiechając się.

Avatar Erotta
Moderatorka
//Trzech? Ja zauważyłam tylko dwóch - Godryka i profesora Kagerou-Miketsukamiego.

Tiara jeszcze chwilę dumała nad przydziałem, nim oznajmiła donośnie. -GRYFFINDOR!-
Nathaniel zerknął posępnie w stronę Esme. Szkoda, że to ona nie dostała takiego przydziału...

A po Scarlett ani śladu. Próbując odnaleźć dziewczynę Godryk zobaczył tylko... Krew.
Całe mnóstwo krwi, przeorana szponami ziemia, oraz widok Zakazanego Lasu. Usłyszał zdanie.:
-Nie powinieneś był tutaj przychodzić...- głos należał do niejakiej Scarlett Memories.

//Wężowy jest jak wypowiedź, ale kursywą. Sama kursywa to są u mnie myśli i wspomnienia.
Okazjonalnie także przepowiednie, wizje i rzucane aktualnie przez kogoś zaklęcia. Formułki itp.

Avatar korobov
Moderator
Stół Gryfonów przepełnił ogłuszający ryk, kiedy Jarvis podchodził do stołu Gryfonów. Po nim zostali tylko kolejni Weasleyowie, którzy znowu wylądowali w Gryffindorze. Po tym zqój został zwinięty, a porofesor McFalcon usiadł na miejscu. Martha właśnie tarłą ręką o głowę swojego braviszka. Po chwili powstała profesor McGonnagal i zaczęła.
-Moi drodzy uczniowie i nauczyciele! Mam zaszczyt kolejny raz rozpocząc nowy Rok w Hogwarcie *Burza oklasków*. W tym roku, jak co roku, przypominam, że zabronione jest używanie produktów Braci Weasley, ale jak znam profesora McFalcona, to pewnie i tak tego będzie na pęczki-masoey śmiech-. Przypominam także, że wejście do Zakazanego Lasu jest, jak sama nazwa wskazuje, zakazane! To pana też dotyczy, profesorze McFalcon! *jeszcze większy śmiech*-W tym roku także przypada dwudziesta rocznica Śmierci maszego Mentora, profesora Albusa Dumbledore'a... Uczcijmy go minutą ciszy-wszyscy powstali i przez minutę dało się słyszeć oddech wilka Godryka. Po minucie wszyscy usiedli-Ale jest także dobra wiadomość!!! Jedna z uczennic, została wybrana na reprezentantkę Anglii w Quiditchu!!! Powitajmy nową pałkarkę Angli, Marthę von Hohenzollern!!!-przez stoły Gryfonów, częściowo Puchonów i Krukonów, a wśród Ślizgonów tylko Magnolia klaskała.
Godryk nie zwraca na to uwagę, tylko zagłębia się w wizję.

Avatar Erotta
Moderatorka
-Zakazane?- Dake szturchnęła Esme w ramię. -To w takim razie jedna z uczennic właśnie łamie zasady! Coś właśnie poźera tę dziewczynę w Zakazanym Lesie!- palnęła akurat w momencie, w którym wszyscy cichli na minutę, przez co spotkała się z karcącymi spojrzeniami niektórych Krukonów, a nawet z trzech Gryfonów, do których stołu dźwięk również dotarł. I dotarł też do Godryka. Chwila... Pożera!? Krew z jego wizji... -Więc co teraz? Napuścisz na mnie swojego wilkołaka, a może poszczujesz dementorem? Co jeszcze jesteś w stanie wykombinować, żeby tylko uprzykrzyć mi życie i sprawdzić, czy jestem taka jak on, czy dam sobie radę? Bo nie sądzę, żebyś przybył tutaj z tak daleka tylko po to, żeby się że mną przywitać? - zabarwiony jawną kpiną głos Scarlett znów skupił jego uwagę na wizji. Stojący przed nią mężczyzna wyszczerzył ostre, pożółkłe zęby jak u bestii. Chwila... Co mówiła Dake? Jakaś bestia zaraz rozszarpie uczennicę... A Rosalie przecież podobno miała potencjał, żeby zostać wróżbitką! Niedobrze... -Masz rację, przyszedłem cię sprawdzić. Sam Tom Riddle miał w starciu ze mną niemałe kłopoty, nim ostatecznie zwyciężył w pojedynku magicznym i przeciągnął mnie na swoją stronę. Nie zabił mnie, ponieważ wiedział, jak cennym sojusznikiem mogę być, jeśli przekona się mnie, że mój potencjalny pan jest ode mnie znacznie silniejszy. A teraz twoja kolej. Znasz pewnie Toma Riddle, dziecko?- zapytał szyderczo mężczyzna, a jego oczy błysnęły bielą. Scarlett prychnęła. -Coś tam o nim słyszałam... Wiesz, że w ten sposób nie wyprowadzisz mnie z równowagi?- odparła głosem wypranym z emocji, robiąc zdecydowany krok do przodu. Siwowłosy zaśmiał się obleśnie. -Domyślam się. Masz nerwy ze stali... Wdałaś się w tatuśka, co?- mruknął, a ona spojrzała mu wyzywająco w oczy. -Posłuchaj mnie, Greemache. Nie mam ochoty z tobą walczyć, doskonale wiem kim, a raczej czym, jesteś. Nie chcę, żebyś był mi posłuszny, żaden ze mnie Lord Voldemort. Po prostu zjeżdżaj mi z oczu i nie wracaj tu więcej. Jesteś wolny, Greemache. Czarnego Pana już nie ma...- powiedziała, a ten pokręcił nieznacznie głową. Chwila... Czy nazwisko Greemache nie widniało przypadkiem na liście nazwisk diabelnie groźnych Śmierciożerców, zbiegłych ostatnio z Azkabanu!? Ups... -Zła odpowiedź, księżniczko!- zaśmiał się, po czym się przemienił. W ogromną, straszliwą bestię, o złotawej sierści i wielkich, zielonych ślepiach! A te jej kły... Nawet najgroźniejszy smok nie ma takiego uzębienia! Ani takich pazurów... -POŻEGNAJ SIĘ!- i zamachnął się na nią, tak, że jednym uderzeniem cisnął dziewczyną o drzewo z taką siłą, że to się złamało. Zgięła się w pół i osunęła na ziemię, kaszląc strasznie krwią. Nim bestia jednak wzięła kolejny zamach, tym razem z użyciem pazurów, otarła usta z krwi i szepnęła. -Dobra, gnido... Żarty się skończyły!- zrzuciła z siebie mokrą od deszczu i brudną od błota szatę, która tylko by ją spowalniała, po czym w ostatniej chwili zrobiła unik, wydając z siebie głuchy jęk, gdy pazury przecięła jej lewy bok. Uniknęła jednak najgorszego i z niezwykłą gracją odskoczyła na bok, niewiele sobie robiąc z krwi wyciekającej z jej boku. Pod szatą okazała się mieć bordowy podkoszulek i czarne jeansowe spodnie. Wyciągnęła różdżkę zza pasa i wycelowała w stronę bestii. -AVADA KEDAVRA!- krzyknęła, jednak w tym samym momencie potężna łapa stwora uderzyła ją z całej siły w plecy, tnąc skórę i mięśnie prawie do kości. A potwora odrzuciło do tyłu, a zaklęcie - dla czegokolwiek innego śmiertelne, dla niego okazało się tylko sobie ogłuszające. -Jesteś silna...- mruknęła bestia, zmuszona do przemiany w człowieka podnosząc się chwiejnie na nogi. -Ale nie dość, żeby mnie pokonać!- ryknął z całą mocą, wyciągając różdżkę i posyłając w jej kierunku zaklęcie. -AVADA KEDAVRA!- wypowiedzieli w dokładnie tym samym momencie, on na chwiejnie stojąco, ona brzuchem do ziemi, unosząc głowę i klatę piersiową, celując w niego różdżką. Mężczyzna zarechotał, gdy promiennie ich mocy się skrzyźowały. -No proszę! Nasza mała Śmierciożerczyni się nie poddaje, choć jest ciężko ranna i poniżona! Może już odpuść, dziecko? TYLKO PRZEDŁUŻYSZ SOBIE AGONIĘ!- wrzasnął, na co ta tylko się uśmiechnęła. -Mylisz się, Greemach. Nie jestem Śmierciożercą. I - w przeciwieństwie do ciebie - JA NIE PRZEGRAM! Przykro mi, ale...- uśmiechnęła się niewinnie. -To akurat mam za ojcem - nie mam w zwyczaju PRZEGRYWAĆ!- zawołała, a oczy bestii rozszerzyły się w geście przerażenia, gdy jej moc nagle wzrosła, a zielona kula mocy zaczęła się do niego zbliżać. Czyżby całą walkę tylko udawała słabą? Na to wyglądało! Światło błysnęło, a gdy ustało... Potwór leżał na ziemi - martwy, a Scarlett stała ledwo ledwo, podczas gdy krew ściekała jej z boku, oraz pleców. Miała też krew w kącikach ust i na czole, po zderzeniu z drzewem... Ale wygrała i szła o własnych siłach! Zabiła... Jednak czy to po raz pierwszy? Znów założyła na siebie szatę, skutecznie chowając rany na ciele i Mroczny Znak na przedramieniu, zawzięcie pulsujący czernią, i otarłwszy krew z twarzy ruszyła w stronę Hogwartu. Jakby nic tutaj nie zaszło... Szkoda tylko, że nie wiedziała, że nie bezpośrednio, ale miała świadka!

Avatar korobov
Moderator
John spojrzał się na Dake zdziwiony, gdy po chwili szturchnąła ją w ramię.
-Ej, moglibyśmy pogadać na osobności? No wiesz... Trochę i ten tego, no wiesz co mam na myśli.-jak geniusz umysłu, tak idiota uczucia.
Magnolia z kolei patrzyła się dziwnie podejrzliwie po Ślizgonach... Zawsze wolała na to uważać. Nigdy nie wiadomo, co się stanie w murach tego zamku.
Jarvis z kolei cieszył się z sukcesu siostry, która uniosła niczego nie spodziewającego się Godryka, wyraźnie wyrwanego z głębokiego transu.
-Dzięki kapitanie!
-Co? A, tak, nie ma sprawy...
Profesor McGonnagal z kolei jeszcze przez kilka minut dopominała się o spokój, dopóki profesor Pulaski nie wypuścił swojego patronusa, który, jak na ironię, był w kształcie dementora. Wtedy się uspokoili dopiero.
-A co ja będę przedłużać... Zaczynamy ucztę!!!
Na stołach pojawiło się jedzenie, a Veronica porwała kurczaka i odpełzła do stolika nauczycielskiego.
*W międzyczasie u Scarlett*
Ktoś bardzo poczciwy z latarnią zauważył ją.
-Ej, Scarlett, co ty, cholibka, robisz tutaj a nie na uczcie, co? Marsz do zamku, ale już! Nie ręczę za nikogo z profesury... Za profka Dumbledore'a może i tak, ale, no wiesz, nie poznałem ich jeszcze... Zbyt dobrze...-przyświecił sobie latarnią- Matko jedyna, wyglądasz jakbyś oddział olbrzymów spotkała!

Avatar Erotta
Moderatorka
//Potter i Ron raz też spóźnili się na ucztę i nikt na nich wcale nie czekał.
Weź to zmień, chciałam zrobić takie mocne wejście, że uczta się już kończy, prefekci odprowadzają pierwszoroczniaków do Domów i udzielają wszystkim haseł, a jej nadal nie ma.
Ktoś już stwierdza, że Ślizgoni będą musieli iść do opiekuna Domu po hasło i wtedy wchodzi ona, w poszarpanej szacie, krwawiąca i z trudem łapiąca oddech i jak gdyby nigdy nic się nie stało mówi: Ślizgoni, za mną! i jak jest zawsze - udziela hasła i odprowadza pierwszoroczniaków.
Naprawdę, nie sądzę, żeby na nią czekali! ;_;

Avatar korobov
Moderator
//Poprawione.

Avatar Erotta
Moderatorka
Rosalie spojrzała na niego z powagą godną grabarza, oznajmiającego rodzinie zmarłego, że zwłoki w wyniku niefortunnego wypadku uległy całkowitemu zniszczeniu. -Dobrze. Pod warunkiem, że żaden gremlin nie oznajmi mi, że widok rannego węża przynosi pecha...- powiedziała tak pewnie, jakby stwierdzała, że od zaklęcia uśmiercającego można umrzeć. Esme spojrzała na nią dziwnie, ale postanowiła chyba nie reagować na nietypowe zachowania koleżanki z Domu i zabrała się do jedzenia. Brak języka ani trochę nie przeszkodził jej w pochłonięciu sporego udka z kurczaka. Natomiast Nathaniel nie zjadł niczego, wpatrując się posępnie w stół Krukonów. A co u Calaharii, Scorpiusa, Mandragory, Iskarioty, Liwii, Octa i Zenona? Cóż, pierwsza dwójka nie jadła wiele, głównie popijając z kielichów jakiegoś ciemnego napoju i dyskutując o czymś z ożywieniem, bliźniaki Apocalypto objadały się do oporu głównie tłustymi potrawami (aż dziw bierze, że pomimo takiej diety oboje byli szczupli jak modele!), Octo nie jadł w ogóle, szkicując coś w swoim dzienniku, a Liwia wróżyła Zenonowi z ręki wielkie niepowodzenie w miłości (za sprawą Madeleine Bower oczywiście), przez co żadne z nich nawet nie zauważyło, że uczta się rozpoczęła...

Scarlett uśmiechnęła się lekko - na tyle szeroko, na ile pozwalało jej rozcięcie wewnątrz policzka, nie grożąc przy tym wypłynięciem krwi na jej podbródek. -Czy ja wiem, czy profesor Kagerou jest taki olbrzymi? Rozmawiałam z nim na peronie, po tym jak wysiadłam z pociągu, a później trochę się zamyśliłam nad treścią tej rozmowy i nawet nie zauważyłam, jak odjechał ostatni powóz, przez co musiałam iść pieszo. A po drodze pogoniło mnie małe stadko wilków, przez co straciłam orientację w terenie... Żeby wrócić na właściwą ścieżkę musiałam przedrzeć się przez mały zagajnik pełen krzewów kolczastych. To dlatego mam trochę podarte ubranie...- zrelacjonowała, w zasadzie tylko w połowie sprzecznie z prawdą (przecieź naprawdę rozmawiała z Jonathanem, a później naprawdę uciekł jej ostatni powóz!). I w sumie... Niech to będzie wersja oficjalna. Znacznie wygodniejsza od przyznania, że jest córką Voldemorta, a jeden z jego silniejszych Śmierciożerców postanowił sprawdzić, czy jest godną jego następczynią, przez co prawie jej nie zabił.

Avatar korobov
Moderator
Hagrid spojrzał się na Scarlett dziwnie, co nie jest chyba niczym dziwnym.
-Cholibka, ty mi coś tu kręcisz kochana.-pogroził paluchem-Wilków jak żyw na wolności na Wyspach od 500 lat nie widział! Nawet w Zakazanym ich nie ma! Idziemy do mojej chatki, tak Cię opatrzę, nie?-położył swoją rękę na jej ramieniu.
John spojrzał się na na Rosalie dziwnie i coś tam machał paluchami, najwyraźniej próbując odtqorzyć jej tok myślowy
-Aha, spoko. Tak...
Godryk nie jadł i nie pił wiele, głównie z obawy o Scarlett. Rodzeństwo Hohenzollern z kolei jadło pozornie sporo, w rzeczywistości rzucając co-nie co Veronice. Magnolia głównie piła. Dwa tygodnie na pustynii Synajskiej w poszukiwaniu Sfinksa potrafią odwodnić.

Avatar Erotta
Moderatorka
-Dam sobie radę!- odpowiedziała niemal machinalnie. Za szybko, żeby zabrzmiało to jakkolwiek naturalnie. Uśmiech zszedł jej nieco z twarzy. Mroczny Znak na jej przedramieniu... Pod szatą nic go nie zakrywało, a w tamtych okolicach też była ranna. Miała w sumie wiele szczęścia, że przy zderzeniu z drzewem sobie niczego nie złamała... -Nie potrzebuję pomocy. Mówiłam, to tylko kilka zadrapań po spotkaniu z krzewami cierniowymi. Nic specjalnego...- powiedziała stanowczo, a w jej oczach pojawił się pewien pełen zaciętości błysk, który doskonale znał każdy, kto choć raz widział Toma Marvola Riddle na oczy. -Mogę już iść na ucztę? Naprawdę nie mam teraz czasu...-

Dake uniosła widelec i wycelowała nim w niego tak, jakby to był karabin, nadal zachowując całkowitą powagę. -Nigdy nie lekceważ gremlinów, Timberlake Steave Johansson! One nie lubią, jak ktoś to robi...- nadal nie opuszczając widelca spojrzała na Esme i rozpromieniła się. -Mam rację, Kotna?- zapytała, a Esme zerknęła na nią wzrokiem mówiącym coś pomiędzy Zwariowałaś do końca? To nawet nie jest moje imię! oraz Do mnie mówisz? z małą nutką Nie widzisz, że właśnie jem!? Musisz mi teraz przeszkadzać!? choć z makaronem spaghetti w buzi wyglądała w ten sposób po prostu komicznie. Rosalie się zaśmiała, po czym opuściła sztuciec i nachyliła się w jego kierunku, jedną dłonią odgradzając się od Esme, zupełnie, jakby zdradzała mu jakąś tajemnicę. -One odcinają języki niegrzecznym dzieciom!- rzekła, a Esme prawie zakrztusiła się jedzeniem.

Avatar korobov
Moderator
-A se idź, tylko by nie było na mnie-odszedł w swoją stronę.

Z racji tego, że John akurat pił, zakrztusił się wodą.
-Ach ty Luno Lovegood...-zaśmiał się i klepnął Dake po ramieniu, po czym odwrócił się w stronę Esme.
-Ona już taka jest...-po czym nachylił się nad Esme konspiracyjnym zgięcie i powiedział szeptem.
-I za to ją lubię...
Godrk zauważył, że Nathaniel jest jakiś taki nieobecny. Szturchnął go w ramię.
-Ej, wszystko dobrze?

Avatar Erotta
Moderatorka
Scarlett.:

-Nie będzie...- zapewniła cicho, a nim odszedł jeszcze rzuciła -Do zobaczenia!- tonem tak beztroskim i pogodnie brzmiącym, jakby wcale nie miała ciała przeoranego niemalże do kości i zdartej skóry w wielu miejscach, nawet unosząc dłoń w geście pożegnania i uśmiechając się promiennie. Jak tylko jednak ten zniknął jej z oczu, uśmiech spełzł z jej twarzy zupełnie, jakby wcale nie był prawdziwy. Opuściła rękę i zwiesiła głowę. -Nie będzie... Będzie przecież na mnie, jeśli moi chłopcy coś znów przeskrobią... A skoro on był w pobliżu, zaraz zleci się cała chmara...- mruknęła pod nosem, odruchowo łapiąc się za przedramię, jakby przypiekano je jej żywym ogniem. Syknęła cicho pod nosem, zupełnie, jakby to porównanie rzeczywiście ją zabolało. Śmierciożercy. Jej chłopcy. Jej ludzie. Jej dziedzictwo. Kim będzie, jak dorośnie? Już teraz stała się żywym symbolem, dowodem tego, że potęga Voldemorta nie wygasła i żyje do dziś, a w przyszłości... Kto wie? Może stanie się nową Czarną Panią, bądź powoła do życia swojego rodziciela, akceptując to, kim jest i kim sama będzie musiała się stać? Skrzywiła się na samą myśl. Z takimi, oraz wieloma innymi ponurymi myślami, ruszyła niemrawo w stronę Hogwartu, nadal kurczowo uciskając swoje przedramię i czując, jak Mroczny Znak pod cienką warstwą materiału pulsuje czernią... Jakby wyczuwał jej pochodzenie i wiedział, że... Że cząstka jego stwórcy jest naprawdę blisko. Bliżej, niż ktokolwiek mógł wówczas przypuszczać...

Esme & Rosalie.:

Dziewczynka wzruszyła nieznacznie ramionami, po czym pokazała na siebie, na swoją dłoń, którą następnie zacisnęła w pięść, a później palcem wskazującym w kierunku Dake. Następnie wyprostowaną dłonią przejechała sobie po czole, tak, że skóry dotykała tylko brzegiem dłoni. W tłumaczeniu: Nie obchodzi mnie to. Mam jej już potąd (i tu pokazanie na czoło). Zrozumiałe? Dla geniuszy z Ravenclawu na pewno tak! A Dake w ten czas zaczęła szeptać coś uspokajająco do pieczonego kurczaka, którego miała na talerzu, głaszcząc go czule po miejscu, gdzie kiedyś była głowa, oraz grzbiet. -Spokojnie, już umarłeś, jak cię zjem to nie zaboli, naprawdę... No słowo ci daję, panie Dickens, że w następnym wcieleniu nie będzie pan kurczakiem, jeśli to ja pana zjem... W przeciwnym razie stałby się pan znów kurą...- dało się wyłapać fragmencik z jej mamrotaniny.

Nathaniel.:

-Powinna trafić do nas, nie do Ravenclawu...- mruknął w odpowiedzi, nawet na niego nie patrząc. Miał puste, nieobecne spojrzenie, zupełnie pozbawione jakichkolwiek emocji. Jednak w momencie, w którym ponownie zerknął na Esme, pojawiło się w nim coś jak... Życie. Po raz pierwszy, odkąd koledzy z Domu go w ogóle poznali. Westchnął jednak w końcu i ponownie przeniósł wzrok na swój pusty talerz. I w końcu zaczął coś jeść, choć widać było, że robi to z ociąganiem i niechętnie, bynajmniej nie dla jakiejkolwiek przyjemności. -Chciała tam trafić, więc to dla niej dobrze, ale... Nie zmienia to faktu, że jeśli jest w innym Domu, ciężej mi się będzie nią opiekować...- dodał, po czym wziął pierwszy kęs jedzenia do ust. Jadł powoli, tak, jakby rozkoszował się smakiem, choć na pierwszy rzut oka poznać można było, że bynajmniej chłopak nie zważa w ogóle na smak. Myślami był daleko gdzie indziej... Ach, no tak! Wspominał coś kiedyś, że opiekuje się młodszą koleżanką z sierocińca, z którego pochodzi... A więc to była ona? I też miała uzdolnienie magiczne? Cóż za zbieg okoliczności! A może przeznaczenie?

Avatar korobov
Moderator
Godryk
-Ehh... Wiesz co? Mam dobre stosunki z kapitanem Krukonów... Możemy Ci pomóc. Bo od czego są rzeczy ze sklepu Weasleyów?-tu pokazał na peruwiański proszek ciemności.
-A ja... Mogę Ci załatwić przepustkę...
John
Odwpowiedział Esme w migowym bardzo sybko, że:
-Ta, też czasm mamy jej dość, ale z dwojga złego jak się jej nie zezłości, to jest spoko... Nawet bardzo. Fakt, czasem jesteśmy o krok od zadzwonienia do Świętego Munga, ale ej, jeszcze żyjemy-po czym się uśmiechnął i pogładził brodę.
-Ta, powinienem ją zgolić, nie uważasz?
Scarlett
Na razie nikt się nią nie zainteresował, oprócz ewnego specyficznego wilka obserwującego ją zza drzewa... I może kilku centaurów zabierających ciało Smierciożercy do Jeziora, gdzie zostało pochłoniętę przez Krakena.

Avatar Erotta
Moderatorka
Nathaniel.:

Nie odpowiedział już ani słowem, jedynie wykonując krótkie skinienie głową.
Ech... Pod tym względem się dobrali: Ona niema z konieczności, on z własnego wyboru.
I jakby się dłużej zastanowić to... Esme już nawet częściej próbowała się komunikować z ludźmi.

Esme & Rosalie.:

-Palant...- mruknęła pod nosem Dake, w końcu biorąc się do jedzenia tego kurczaka.
Esme spojrzała na niego, później na nią i znów na niego. Zmarszczyła nieznacznie brwi.
-Koleś... Wiesz, że jestem niema, a nie głuchoniema? Możesz normalnie mówić...- na migi.
-Popieram. Zwłaszcza, że znam migowy, nauczyła go mnie moja wróżka chrzestna i...-
Mruknęła Rosalie, następnie opowiadając coś o skrzatach domowych i ograch w łazience.
Trudno jednak zrozumieć, co dokładnie powiedziała - mówiła, jedząc tego kurczaka.
Esme również zabrała się za ponowne jedzenie, wcześniej pokazując w języku migowym.:
-Czemu nie, możesz zgolić. Nastolatek z brodą to dość nietypowy widok, moim zdaniem...-
A Dake dorzuciła zdawkowo -Pod warunkiem, że nie pochodzisz od krasnoludów...-

Scarlett.:

//Pozwól teraz, że zataję resztę scenek z nią w roli głównej, aż do samego końca Wielkiej Uczty, która swoją drogą może niech dobiega już powoli do swojego końca, dobrze..?

Avatar korobov
Moderator
John
-Wiem, ale myślałem, że nie gada... Nie, nie pochodzę od Krasnoludów... Pochodzę od Cara Rasputina IV Groźnego, a on to miał brodę...
Scarlett
//Kciuk w górę.
Po chwili wstała profesor McGonnagal, a jedzenie zniknęło.
-Moi drodzy... Uczta się skończyła. Prefekci zaprowadzą wasz do waszych dormitoriów... I nie profesorze McFalcon, ale nie, po prostu nie!!!

Avatar Erotta
Moderatorka
Esme & Rosalie.:

Dake uśmiechnęła się tajemniczo. -Na razie tak myślisz, ale kto wie, kto był tym listonoszem?- powiedziała, po czym wstała od stołu i udała się w stronę wyjścia. Esme spojrzała za nią, później na niego. -Można tak po prostu sobie iść, nie trzeba przypadkiem czekać na tego prefekta?- zapytała nieco zdziwiona, ale Rosalie nie było już na sali. I kto wie, gdzie ją teraz wcięło?

Nathaniel.:

Chłopak nie wstawał na razie od stołu, wciąż patrząc smętnie w stronę Esme. Ale kiedyś wstanie. Koledzy z Domu wiedzieli dobrze, że chłopak zawsze jako ostatni przychodził do pokoju wspólnego, nie wiadomo nawet do końca gdzie przesiadując wcześniej. I też nie wiadomo skąd, zawsze znał hasło, mimo iż podobno nikt mu go nie zdradzał... Dziwne. Bardzo, bardzo dziwne!

Ślizgoni.:

Iskariota i Mandragora wstali od stołu, rozglądając się. -Chwila... A tej dziewuchy jeszcze nie ma!?- powiedzieli dokładnie równocześnie, mając zapewne na myśli Scarlett. Calaharia zmarszczył nieznacznie brwi. -Jak to nie ma? Przecież musi gdzieś być!- powiedział, wstając i również się rozglądając. -Ale jej rzeczywiście tutaj nie ma...- stwierdził chłodno Octo, kiedy cała reszta, oprócz Liwii, również wstając. Blondynka uczyniła to jako ostatnia. -Pewnie ducha Madeleine już ją dopadł...- mruknęła pod nosem, ale nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi. Jednak co fakt to fakt - nadal nigdzie nie było Scarlett! Co jej się mogło stać, że nadal tutaj nie dotarła?

Stół nauczycielski.:

-Panie profesorze!- jakiś przypadkowy Ślizgon zatrzymał się nieopodal stołu nauczycielskiego, zwracając się do Kagerou-Miketsukamiego, który właśnie rozmawiał o czymś z profesor Harcourt. Jonathan urwał w połowie zdania, spoglądając na tego ucznia. Zmarszczył nieznacznie brwi i wstał od stołu, by następnie do niego podejść. -O co chodzi?- zapytał, a uczeń teatralnym gestem pokazał na stół Ślizgonów. -Nie ma nigdzie naszej prefektki!- oznajmił, mając rzecz jasna na myśli Scarlett. -Jeszcze jej nie ma?- nauczyciel rozejrzał się po sali, jednakże tylko potwierdziły się słowa ucznia. Po młodej Riddle ani śladu. Joanne Harcourt podeszła do nich. -Nie dotarła na ucztę?- zdziwiła się, marszcząc nieznacznie brwi. Widocznie słyszała całą rozmowę i sama również była zszokowana. Miketsukami westchnął. -Trzeba będzie zatem...- urwał, gdy drzwi sali otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Spojrzał w kierunku dźwięku i zamarł. Co się... Co się tej dziewczynie stało!? Kilkanaście głów uczniów także zwróciło się w tamtym kierunku i... Jakaś Puchonka zemdlała z wrażenia. Profesor Harcourt zamrugała z niedowierzaniem. -Profesorze Kagerou?- -Tak, profesor Harcourt..?- -Czy profesor też widzi krew na jej ubraniu..?- Jonathan skinął głową. -Tak... Tak widzę...- mruknął, nie będąc w stanie wydusić zbyt wiele więcej.

Scarlett & Ogół.:

Scarlett weszła chwiejnym krokiem do Wielkiej Sali. Ubranie miała miejscami poszarpane, a na podłogę skapywały z niego pojedyncze stróżki krwi. Trzymała się za ramię, które wykrzywione miała pod dość dziwnym kątem, a na jej twarzy i całej reszcie skóry widniały liczne zadrapania. Uśmiechnęła się jednak słabo, spotykając się ze zszokowanymi spojrzeniami obecnych na sali. -Przepraszam bardzo za spóźnienie...- powiedziała tylko, po czym podeszła do stołu Ślizgonów i oznajmiła, tak jak robili to prefekci w każdym innym roku. -Proszę za mną...- i ruszyła w stronę wyjścia. Kilku Ślizgonów wstało i podążyło za nią, dość niepewnie, nie śmiąc się nawet odezwać na temat stanu, w którym się ona znajdowała. Mandragora spojrzała na Iskariotę. Ich spojrzenia się skrzyżowały, po czym oboje wzruszyli obojętnie ramionami i udali się spokojnie za grupą. To samo uczyniła Liwia, uczynił Zenon, uczynił Octo, a później także zszokowani Scorpius i Calaharia. W końcu pozostali też ruszyli za prefektką, choć cisza zdawała się być wręcz nienaturalna...

Stół nauczycielski.:

-Profesorze Kagerou? Profesorze Kagerou!- Harcourt potrząsnęła silnie ramieniem Jonathana, który od dłuższej chwili zdawał się nie kontaktować ze światem. Uczeń, który doniósł wcześniej o nieobecności Scarlett, udał się już z resztą Domu do dormitoriów, więc stali tam z boku sami. I zero reakcji. Pomachała mu dłonią przed oczami. -Halo!? Jonathan, nie udawaj mi tutaj spetryfikowanego!- znów nim potrząsnęła. Tym razem osiągnęła rezultat. Nauczyciel zamrugał kilkukrotnie, jakby chciał się wybudzić z jakiegoś snu, po czym powiedział, wciąż patrząc w stronę drzwi, za którymi zniknęła już grupa Ślizgonów. -Ta dziewczyna to jednak przyciąga kłopoty... Na co ona mogła się natknąć w tym lesie?- zapytał retorycznie, a Joanne wzruszyła ramionami.

Avatar korobov
Moderator
John:
Spojrzał się na Esme i wzruszył ramionami.
-My nie mamy hasła. Musimy rozwiązać zagadkę. Co z tobą może być źle. Ale mam pewien eliksir na odrastanie języka.
Po czym, kiedy zobaczył Scarlett, zaniemówił.
Magnolia nie mogła z siebie wykrztusić ani słowq, kiedy zobaczyła panią kapitan, ale podążyła za nią.
Godryk oraz rodzeństwo Hohenzollern zaniemówili, co nie jest normalne. Dopiero, kiedy odeszła, Godryk wstał i pokazał, żeby za nim iść. Co niektórzy Gryfoni poszli za nim, ale cisza jest nienaturalna.
Profesor
...Abonent czasowo niedostępny...

Avatar Erotta
Moderatorka
-Nie trzeba, poradzę sobie bez eliksirów...- rozległ się cichutki głos zaraz obok niego, a Esme wstała od stołu i udała się w stronę wyjścia. Nathaniel również wstał, dogonił dziewczynkę i wyszedł razem z nią. Ale kto wie, gdzie oboje się udali? Na pewno nie do dormitoriów. A profesor Kagerou-Miketsukami... Ledwo profesor Harcourt zwróciła mu uwagę, że Scarlett już opuściła salę i nie ma potrzeby, by dalej się gapił na drzwi, za którymi zniknęła - zniknął. Niemalże dosłownie, choć nie do końca, bo po prostu wyszedł, jednak tak niespodziewanie, że tym razem to Joanne stała chwilę w tym samym miejscu, wpatrując się w miejsce, w którym zniknął. Minęło kilka dłuższych chwil nim drgnęła i spojrzała po pozostałych nauczycielach. -Jak myślicie, czy sytuacja wymaga interwencji kogoś więcej niż opiekuna jej Domu?- zapytała cicho, nadal zdając się trochę... No, po prostu nieobecna, że tak to pozwolę sobie łagodnie ubrać w słowa.

Avatar korobov
Moderator
Profesor Pulaski i McFalcon jak na rozkaz wyciągnęli pół litra i wypili jednym haustem.
-Zdecydowanie trzeba...-po czym jej podsunęli po pół litra.
Fen tylko się spojrzał, westchnął i udał się do pokoju. Godryk podszedł do Grubej Damy i powiedział:
-Hasło to "Fortuna non una".
Magnolia szła za panią kapitan.

Avatar Erotta
Moderatorka
Profesor Harcourt zastanowiła się chwilę. I nie, nie przyjęła tego pół litra, nawet nie wyciągnęła po nie ręki, jak jej było podawane, jakby w ogóle go nie zauważyła. -Hm... Zdaje się, że widziałam Scarlett przed pociągiem, szła jako jedna z ostatnich... A co, jeśli po prostu nie zdążyła na powóz i coś zaatakowało dziewczynę w lesie? W swojej wizji widziałam taką ogromną bestię... Jeśli Memories faktycznie została zaatakowana, temat jest dość delikatny i nie powinno jej wypytywać za dużo osób. Profesor Kagerou-Miketsukami jest jej narzeczonym, więc jemu ufa i może opowiedziałaby mu o tym, co się tam stało, a on przekazałby to nam. W innym razie mogłaby się zamknąć w sobie, albo nas zwyczajnie okłamać. Moim zdaniem lepiej nie angażować w to dużej ilości nauczycieli...- wyraziła swoją opinię, po czym zmarszczyła brwi i dodała pod nosem, tak, że dość trudno było ją w ogóle usłyszeć. -Memories... O ile to w ogóle jest jej nazwisko...-

//Gruba dama to już nie w Wielkiej Sali...

Avatar korobov
Moderator
//Wiem, wiem...
Profesorowie zabrali swój alkol i wyszli, każdy w swoją stronę.
-Coś jest źle...

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Black_Kitty
Właściciel: Black_Kitty
Grupa posiada 621 postów, 30 tematów i 18 członków

Opcje grupy Hogwarts sch...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Hogwarts school of witchcraft and wizardry[PBF]