[Kyralia.: Imardin - Wewnętrzny Krąg.]

Temat edytowany przez Erotta - 4 grudnia 2016, 20:57

Avatar Erotta
Właścicielka
Wewnętrzny Krąg to centrum Imardinu, odgrodzone od Zewnętrznego Kręgu i Slumsów. Znajduje się tutaj pałac, jedna z najdoskonalszych wzmacnianych magią budowli, oraz posiadłości wielu członków Domów, czy bogatych kupców i handlarzy. W przeciwieństwie do zawsze tętniącego życiem targu, bądź nieustannie zaludnionego Zewnętrznego Kręgu, tutaj niemalże zawsze jest cicho i spokojnie, a uroki samotności mogą zostać odebrane co najwyżej przez nielicznych przechodniów, bądź członków Gwardii Królewskiej, w tych częściach, które są najbliżej pałacu. Mur odgradzający ową zaciszną oazę bogactwa jest wysoki na około trzydzieści metrów i nie zdarzyło się jeszcze, żeby uległ jakiemukolwiek zniszczeniu czy sforsowaniu, nawet w czasach wojny Sachakańskiej, po której prawie całe miasto zostało zrównane z ziemią.

Avatar Erotta
Właścicielka
Post startowy użytkownika Degant~!

Wczesnego ranka Artura obudziła muzyka. Cicha, rytmiczna melodia grana na jakimś instrumencie strunowym, nieco melancholijna, jednakże szybko wpadająca w ucho. Dochodziła od strony uchylonego lekko okna i niestety stawała się coraz mniej słyszalna, w miarę upływu czasu, oraz pełnego nawrotu świadomości po przebudzeniu. Osoba tak pięknie grająca na owym instrumencie musiała się widocznie oddalać, jednakże dość powoli, gdyż wciąż mógł usłyszeć pojedyncze, cudownie brzmiące dźwięki. W Wewnętrznym Kręgu nie było raczej muzyków, ani kataryniarzy, więc... Któż mógł tak pięknie grać? To pozostawało zagadką, mogącą zostać rozwikłaną tylko i wyłącznie, gdyby mężczyzna wstał z łóżka i podszedł do okna, przez które wdzierał się lekki powiew świeżego, wiosennego powietrza. Zegar stojący naprzeciw łóżka pokazywał godzinę 7:05, czyli do przybycia rutynowo budzącej go o ósmej rano służącej zostało dość sporo czasu. Mógł wrócić do spania na ten czas, wcześniej rozpocząć dzienną rutynę, albo też podejść do tego okna. Wybór należał już tylko i wyłącznie do samego Artura.

Avatar
Konto usunięte
Artura zaciekawiła ta muzyka, więc wstał tak szybko jak mógł i podszedł do okno, oczywiście przed tym najpierw ubrał koszulę i spodnie

Avatar Erotta
Właścicielka
Dostrzegł zakapturzoną postać w czarnej pelerynie okrywającej głowę, ramiona, oraz plecy aż do pasa, powoli oddalającą się pustą o tej jakże wczesnej porze dnia ulicą główną Wewnętrznego Kręgu. Ponieważ była odwrócona doń tyłem, nie widział jej twarzy, jednakże nawet z tej odległości był w stanie rozpoznać odznaczające się szczupłościami i zgrabnościami kształty, z mocnym, jednakże naturalnie wyglądającym wcięciem w talii, charakterystycznym dla kobiety. Postać odziana w proste, często spotykane na ulicach ubrania, składające się z czarnych, przyległych do ciała spodni, brązowych, skórzanych butów o wysokiej cholewie i dość luźnej w rękawach, a w torsie dopasowanej koszuli, trzymała w rękach błękitny instrument, na pierwszy rzut oka wyglądający na gitarę, jednakże po bliższych oględzinach zupełnie inny, w innym kształcie i z o wiele większą ilością strun, na którym grała tak jakże pięknie. Ubiór zdawał się być ubogi, ale również - tylko przy pochopnej ocenie, gdyż jakość i krój tkanin wyraźnie wskazywał na bardzo drogą robotę, najprawdopodobniej u jakiegoś znamienitego krawca. Obuwie także nie mogło być kupione ot w byle obuwniczym! Nieznajoma (prawdopodobnie) dziewczyna nie oglądała się za siebie i na nikogo nie czekała, po prostu idąc przed siebie. Ale z takiej odległości, pewnie i tak by usłyszała, jeśli z jakiegoś powodu postanowiłby ją zawołać i... Może wtedy zobaczyłby jej twarz?

Avatar
Konto usunięte
Artur by chętnie by z nią porozmawiał i dowiedział się kim ona jest, jednak z drugiej strony mógłby kogoś obudzić i byłoby niezwykle niezręcznie wtedy, chociaż jak już się nad tym zastanawiał to ludzie mogli się zacząć budzić z powodu tej kobiety, ale......... wtem Artur ocknął się z swoich rozmyślań
- Hej, - zawołał ją starając się nie być za głośnym

Avatar Erotta
Właścicielka
Postać przez dłuższą chwilę nie reagowała, zupełnie, jakby nie usłyszała wołania, jednak kilka kroków dalej zatrzymała się i odwróciła się nieznacznie w jego kierunku. To zdecydowanie musiała być kobieta i to nawet dość hojnie obdarzona przez naturę, a piękna jak obrazek. Twarz miała o delikatnych, niemalże idealnych rysach, a wielkie, niebieskie oczy spoglądały na świat z jakimś niespotykanym, tajemniczym błyskiem, nadającym jej jeszcze więcej niezwykłości. Szczupłą twarz okalały jej proste, długie trochę za ramiona blond włosy o nieco podniesionych końcówkach, rozlane na wiele osobnych pasm, a jednak świecie się komponujące w jedną całość. Momentalnie przestała grać, patrząc wprost na Artura niczym spłoszone zwierze, widocznie nie spodziewając się, że ktoś mógł o tej porze już nie spać w Wewnętrznym Kręgu... I w sumie racja, większość arystokratów nie przepadała za wczesnym wstawaniem.

Avatar
Konto usunięte
- Chciałbym ci podziękować za to że dzięki tobie rozpocząłem dzień w najlepszy sposób jaki mogę sobie wyobrazić, z piękną muzyką wybudzającą mnie ze snu, więc dziękuje

Avatar Erotta
Właścicielka
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Miała cudowny uśmiech, na który można by patrzeć nawet godzinami i nie mieć dość. -Och, nie ma za co!- powiedziała pogodnie, poprawiając instrument na rękach. Miała melodyjny, delikatny głos, dźwięczniejszy niż najpiękniejsze ptasie trele. W pewnym momencie wykonała gwałtowny zwrot trzymanym przedmiotem, obracając go zgrabnie w powietrzu, a gdy znów wylądował w jej smukłych dłoniach skrzypaczki, nie był to już ów instrument podobny do gitary, lecz prosty, długi flet o identycznym, metaliczno-błękitnym odcieniu. Chwila... Co tu się właśnie stało!? Artur nigdy nie słyszał nawet o tym, by magowie potrafili przemieniać przedmioty w inne, a ona... Zrobiła to ot tak! Piękna nieznajoma puściła mu oczko, po czym przystawiła flet do ust i odeszła tą samą ulicą, którą szła przed chwilą, wygrywając równie śliczną melodię co ta poprzednia, jednakże bardziej skoczną i przede wszystkim - graną na flecie, a zatem opierającą się na zupełnie innych, jednakże tak samo zachwycających dźwiękach.

Avatar
Konto usunięte
Kiedy postać zamieniła Instrument w flet, twarz Artura przybrała dość zdziwiony wyraz
- Co... się ahh hem

Avatar Erotta
Właścicielka
Po chwili nieznajoma zniknęła w jednej z bocznych ulic i tyle była przez niego widziana. Jej grana na flecie muzyka rozbrzmiewała jednak jeszcze długo, przytępiając zmysły i delikatnie pociągając słuchacza w świat wyobraźni. Zdawała się wręcz go wołać, jakby namawiając, żeby poszedł za ową dziewczyną, dogonił ją i... Właśnie, co dalej? Chwilę zamyślenia przerwał Arturowi odgłos tłuczonego szkła za jego plecami. -O mój... Proszę pana, co pan robi!?- dobiegł go zaniepokojony głos służącej, a w następnej chwili poczuł jej ciepłą dłoń na ramieniu, natychmiast przywołującą go znów do realnego świata. Nieco starszawa kobieta wyglądała na przerażoną, jednak Artur dopiero po chwili zdał sobie sprawę, co przestraszyło ją aż tak, że upuściła tacę z filiżanką świeżego sumi, rozlanego teraz na podłodze pośród odłamków po naczyniu. Mężczyzna... Kucał na parapecie okna, głowę mając już poza jego obramowaniem i szykując się do skoku! To było pierwsze piętro, więc miałby szansę przeżyć upadek, ale... Kiedy w ogóle znalazł się na tym parapecie!? Czy to piękna muzyka niebieskookiej piękności pociągnęła go niemal do skoku..?

Avatar
Konto usunięte
Szybko zszedł z powrotem do swojego pokoju
- Przepraszam coś .......... nie jestem w sumie pewien co się do końca stało
Spojrzał na kawałki szkła na podłodze
- Trzeba to posprzątać heh- wymamrotał do siebie
Na jego twarzy pojawił się niezręczny uśmiech, i zaczął sprzątać

Avatar Erotta
Właścicielka
-C-co pan robi?- kobieta wyglądała na dość zakłopotaną, jednak stosunkowo szybko udało jej się powziąć jakąś decyzję i podbiegła do niego, żeby pomóc mu w sprzątaniu. -Z-za coś mi pan przecież płaci, to nie przystoi, żeby zbierał pan odłamki filiżanki, którą ja zbiłam!- powiedziała cicho i dość niewyraźnie, jednakże Artur był w stanie to usłyszeć między innymi dlatego, że służąca znajdowała się na tyle blisko, że dotarłby go nawet jej oddech, ewentualnie szept.

Avatar
Konto usunięte
- Ale pani zbiła to z mojego powodu, więc czuje pewną obligacje żeby posprzątać

Avatar Erotta
Właścicielka
-Czemu w ogóle stał pan na tym parapecie? Zamierzał pan skoczyć?- szybko zmieniła temat, na moment przed tym, jak z podłogi zniknął ostatni odłamek i wystarczyło już tylko wytrzeć wielką mokrą plamę z sumi, za co służąca pośpiesznie się zabrała, nie dając mu nawet szansy, żeby zrobił to za nią. Wyglądała nadal na nieco wytrąconą z równowagi wspomnianą sytuacją i ręce jej nieco drżały, jednakże wyraz jej twarzy był względnie opanowany. W życiu widziała już wiele dziwnych sytuacji, jednakże taka (w jej mniemaniu)... Przekraczała wszelkie granice!

Avatar
Konto usunięte
- Jeśli mogę być szczery to nawet nie wiedziałem że wchodziłem na ten parapet, wiem że zabrzmi to jak bym był szalony ale nie miałem nad sobą kontroli wtedy w sumie pani mnie uratowała przed połamanymi kośćmi

Avatar Erotta
Właścicielka
Służąca zamrugała z nieskrywanym zdziwieniem, mimowolnie wypuszczając z dłoni szmatkę, którą wycierała podłogę, w podobny sposób, w jaki upuściła wcześniej filiżankę. No, ale na szczęście szmatka się zbić nie mogła! Starsza kobieta spojrzała na niego, wyraźnie zszokowana. -Jak to nie wiedział pan, że wchodzi pan na ten parapet? Lunatykował pan?- zapytała, po czym przypomniała sobie o ścierce, którą upuściła, wzięła ją znów do rąk i dokończyła sprzątanie. Teraz już nie było nawet najmniejszego śladu po tym, jak służąca niechcący stłukła te naczynia!

Avatar
Konto usunięte
- Będę szczery nawet mi się to wydaje szalone ale po ulicy szła jakaś kobieta, grała naprawdę pięknąl muzykę, więc ją skomplementowałem i wtedy zaczęła grać tą samą muzykę tyle że była żywsza oraz weselszą i moment po tym pani wchodzi do pokoju i ja siedzę parapecie

Avatar Erotta
Właścicielka
Kobieta nieco pobladła, wreszcie wstając z tej podłogi po wyczyszczeniu plamy po sumi. -C-co pan opowiada? Jaka kobieta?- szepnęła z przerażeniem, po czym podbiegła do okna i wyjrzała przez nie. Rzecz jasna, tajemniczej nieznajomej już nie było, jednakże wzrok służącej zatrzymał się na niebie, nie na żadnej z ulic. Konkretniej - na dopiero znikającym z pola widzenia księżycu. Przełknęła głośno ślinę. -Szaleństwo... Klątwa Oka...- mruknęła coś tak cicho, że ledwo te słowa mógł dosłyszeć, nim cofnęła się od okna, wykonując w powietrzu jakiś Vindoński gest, będący dla wyznawców ich religii mniej więcej tym samym, co dla chrześcijanina znak krzyża. Ano tak, przecież dziadek tej służącej był Vindonem... Fakt, że wykonała ów gest był jednak o wiele mniej istotny, niż to, co powiedziała. Klątwa Oka. Zarówno w Krainach Sprzymierzonych, jak i w większości pozostałych krajów, istniał pewien przesąd mówiący, że kiedy księżyc, zwany przez licznych potocznie Okiem, jest w pełni (czyli kiedy Oko jest otwarte) siły opatrzności czuwają nad światem, a jeśli ktoś popełni jakieś przestępstwo, doprowadzają go do szaleństwa, a następnie zgonu. W Imardinie to wierzenie było na tyle rozwinięte, że nawet Złodzieje nie działali podczas pełni, w obawie przed klątwą Oka! A w popularnej balladzie Pieśń Miasta znajdowało się nawiązanie do niej, mówiące, że kiedy wszystko milknie, a księżyc czuwa nad sprawiedliwością, da się usłyszeć jak wszystko wokół zaczyna śpiewać, a szepty całego świata wędrują do uszu nielicznych, czujnych szczęśliwców, którzy potrafią się zatrzymać i na tyle wyciszyć, żeby go posłuchać i wczuć się w niego. Staruszka pewnie uznała, że Artur widział uosobienie klątwy Oka i słyszał pieśń wszechświata, otumaniającą zmysły i doprowadzającą każdego do szaleństwa... Teoretycznie naiwne, ale może w tym jednak było jakieś ziarnko prawdy? Kto to wie?

Avatar
Konto usunięte
Kiedy Artur to usłyszał poczuł się lekko zakłopotany , Klątwa Oka? Pieśń Wszechświata to trochę dużo jak na jeden poranek, więc postanowił na razie o tym nie myśleć
- Ehm może pani się odsunąć od okna może sie pani coś stać jeśli legendy o tej klątwie są prawdziwe

Avatar Erotta
Właścicielka
Starsza pani pokręciła lekko głową, jednakże odsunęła się od okna. -Księżyc już prawie zaszedł, jego moc już nie jest tak silna, jak jeszcze kilkanaście minut temu...- stwierdziła cicho, po czym podniosła z ziemi tacę, która spadła jej wcześniej wraz z filiżanką. -Ś-śniadanie jest już gotowe, czeka w sali jadalnej...- powiedziała jeszcze, po czym skłoniła się lekko i opuściła pomieszczenie, nadal wyraźnie roztrzęsiona. Zazwyczaj Artur rozpoczynał dzień filiżanką ciepłego sumi, jednak dzisiaj musiał widocznie nieco zmienić plany, skoro sumi dopiero przed chwilą było ścierane z jego podłogi. A wszystko przez jedną dziewczynę o lśniącym metalicznym błękitem instrumencie i wielkich, roziskrzonych głębokim, ciemnym błękitem oczach, których po prostu się nie dało wymazać z pamięci. Zdawały się przebijać wzrokiem półmroki poranka i mimo swej łagodności przeszywać na wskroś... W sumie, nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby tajemnicza nieznajoma faktycznie miała coś wspólnego z klątwą Oka! Ta jej cudna muzyka, oraz jej piękne oczy...

Avatar
Konto usunięte
Artur otrząsnął się z tych myśli, fakt faktem muzyka była piękna ale rzeczy które doprowadzają kogoś do szaleństwa nie są zdrowe, mogą być piękne na swój dziwny sposób ale nie zdrowe. Ubrał buty i już miał zejść do jadalni, ale podszedł do okna i je zamknął
- Dla bezpieczeństwa i pewności - powiedział do siebie
Następnie poszedł na śniadanie

Avatar Erotta
Właścicielka
-Mówisz do siebie? To jeszcze mniej zdrowe...- kiedy wychodził z pokoju usłyszał nagle jakiś głos, który zdał mu się dziwnie znajomy. Na dodatek nie mógł dokładnie ustalić, skąd pochodził, bo... Rozległ się w jego głowie! Należał do jakiejś dziewczyny i był nieziemsko melodyjny, oraz piękny. Coś mu chyba świtało... "Och, nie ma za co!" już raz mu ten głos powiedział.

Avatar
Konto usunięte
Nagle stanął w miejscu jak słup soli.
Co się właśnie....... nie nie nie nie to tylko......, wziął głęboki oddech
Spokojni, spokojnie , nic się nie dzieje to tylko musisz się uspokoić Poszedł do jadalni

Avatar Erotta
Właścicielka
Głos już się nie odezwał ponownie. A może mu się jednak tylko zdawało, że go usłyszał? Sala jadalna znajdowała się piętro niżej, więc musiał zejść schodami paradnymi do holu głównego, a dopiero stamtąd udać się do sali jadalnej. W momencie, w którym znalazł się w połowie schodów, z góry, z jednego z pomieszczeń, zaczęła go dochodzić smętna muzyka, grana na fortepianie, jednak nie tak piękna, jak tajemniczej nieznajomej, gdyż przez tą od czasu do czasu przeplatały się pojedyncze nutki fałszu... Tym razem było to aż nadto wyraźne, by sobie to uroił.

Avatar
Konto usunięte
Powinienem to zignorować i zejść na śniadanie, ale... odwrócił się w stronę skąd pochodzi ten dźwięk i tam poszedł

Avatar Erotta
Właścicielka
Melodia dochodziła z jednego z nieużytkowanych pokoi i w miarę jak się zbliżał, stawała się coraz głośniejsza i coraz łatwiej było wyłapać nutki fałszu. Ktoś z tamtego pomieszczenia zawołał coś z oburzeniem po Elyńsku, a następnie rozległo się jakby uderzanie skórą o drewno. Rozległ się przeciągły jęk. -Przecież się staram, Denni! Znowu!?- usłyszał znajomy głos, a przez szparę w drzwiach mógł już dostrzec zarysy dwóch kobiecych postaci... Któż to mógł być?

Avatar
Konto usunięte
Zapukał lekko do drzwi, w końcu nie lepiej zapoznać się z sytuacją w sposób cywilizowany

Avatar Erotta
Właścicielka
Na moment przed tym, jak zdążył zapukać muzyka znów zaczęła grać, przez co został skutecznie zagłuszony i nikt nie usłyszał pukania. -Dość! Dość! DOŚĆ!- rozległ się czyjś głos z bardzo wyraźnym, elyńskim akcentem, a po mocnym uderzeniu w klawisze melodia ucichła. -Co znowu!?- znajomy kobiecy głos zdawał się być wyraźnie zirytowany. Rozległo się ciche szuranie drewna o posadzkę, jakby ktoś odsuwał krzesło. Nastąpiła krótka kłótnia w dwóch różnych językach, kilka razy skóra znów uderzyła o drewno, po czym czyjeś kroki zaczęły się oddalać od drzwi, w dwóch różnych kierunkach pomieszczenia. Przez szparę w drzwiach zobaczył, jak znajoma sylwetka wychodzi przez boczne drzwi pomieszczenia. Rozległo się trzaśnięcie drzwi również po jego drugiej stronie, sugerując, że tamta osoba uczyniła dokładnie to samo, ale wyraźnie ze złością.

//Mógłbyś na przyszłość pisać odpisy bardziej rozbudowane? Mało treści bywa irytujące...

Avatar
Konto usunięte
Artur tym razem po prostu otworzył drzwi i wszedł do środka, w końcu im szybciej sprawdzi co się do jasnej cholery dzieje w tym pokoju tym szybciej zje śniadanie, popracuje w warsztacie i ogólnie będzie mógł zrobić co chce

Avatar Erotta
Właścicielka
Nieco za późno! Obie postacie już zniknęły za przeciwległymi drzwiami bocznymi, wychodzącymi z tego pokoju do dwóch innych pomieszczeń. Pośrodku sali stał czarny, lakierowany fortepian z przysuniętym doń stołkiem. A więc przynajmniej mógł być pewny, że istnieje możliwość, iż ktoś faktycznie tutaj był i grał na instrumencie, a nie były to tylko jego kolejne omamy... Kolejne?

Avatar
Konto usunięte
Podszedł do drzwi po jego prawej i w nie zapukał
- Halo jest tam kto ?
Spokojnie jeśli nikt mi nie odpowie to po prostu pójdę na śniadanie i o wszystkim zapomnę, albo przynajmniej taką mam nadzieje

Avatar Erotta
Właścicielka
-Już pani mówiłam: Nie moja wina, że gra pani jak oślepiony harrel! Odchodzę! Zabieram swoje rzeczy i wynoszę się stąd! Niech sobie znajdzie pani nowego nauczycie..!- rozległo się wołanie po Elyńsku, urwane jednak, gdy kobieta otworzyła drzwi i zorientowała się, że to nie osoba, do której się zwracała, pukała do drzwi. Szczupła, niebieskooka brunetka - Pani Dairis spłonęła rumieńcem, nerwowo ściskając rączkę swojej walizeczki podręcznej i poprawiając futrzany płaszcz, który miała na sobie, już szykując się do wyjścia. -Och, przepraszam! Myślałam, że to pańska siostra. Trochę się pokłóciłyśmy przed chwilą i... Odchodzę. Ona nie ma za grosz talentu muzycznego! Jak ślepy harrel!- powtórzyła, a rumieniec nieco zszedł z jej twarzy. Ta kobieta była... Cóż, nauczycielką gry na pianinie Marii, która niedawno miała taki kaprys, by nauczyć się grać na tym instrumencie. Ano tak! A dzisiaj wypadała jej lekcja... A on już dostawał paranoi, że słyszy coś, czego nie ma! Co za przypadek... -Więc... W czym mogę pomóc?- zapytała odrobinę niepewnie, nawiązując do tego, że zapukał do przeznaczonego dla niej pomieszczenia służbowego.

//Szczerze przepraszam za kiepską jakość tekstu - wena mi nie dopisuje, niewielki jej zastój.

Avatar
Konto usunięte
// Nic się nie stało,szczerze piszesz lepiej niż ja
- Przepraszam tylko, ja ....... chciałem pani życzyć miłego dnia
Niezręcznie się uśmiechnął i wyszedł z pokoju,następnie zszedł po schodach do jadalni
No nie ma co Artur dostajesz cholernej paranoi od muzyki ,oby śniadanie było spokojniejsze.....

Avatar Erotta
Właścicielka
Degant.:

Kobieta dość dziwnie się na niego spojrzała, choć nie odezwała się ni słowem, zapewne z grzeczności i rzuciła za nim tylko krótkie: do widzenia! nim sama opuściła rezydencję. Za to w jadalni czekał na niego już w pełni zastawiony stół! Służące uwijały się przy nim, czyniąc już tylko ostatnie poprawki przy nakryciu, ale śniadanie było praktycznie gotowe i rozsiewało bardzo zachęcający aromat. Tylko... Tylko Maria zdawała się być dość naburmuszona, kiedy niemalże atakowała widelcem kawałek pieczonego harella, który miała na talerzu. No proszę, zwierzę o podobnym słuchu muzycznym! Ach... Może jednak ten ranek mógł być jeszcze całkiem przyjemny?

Vapen-chan.:

-Obrażona księżniczka jedzie do pałacu...- mruknął cicho Cassimir i zamknął za nim drzwi, by następnie zająć miejsce obok woźnicy. Konie zarżały głośno, po czym ruszyły spokojnym kłusem przez bramę, ciągnąc za sobą ów powóz. Lorlen siedział po przeciwnej stronie, niż znajdowały się drzwi i wyglądał przez okno w lekkim zamyśleniu, a mistrz Osen siedział dokładnie naprzeciw administratora, nerwowo przeglądając notatki, które miał ze sobą, jakby się obawiał, że czegoś zapomniał. Przed nimi dość spokojna, choć pewnie milcząca podróż...

Konie opuściły tereny Gildii i wjechały spokojnie na niezbyt zatłoczone o tej porze dnia ulice Wewnętrznego Kręgu. W oddali, jakieś pół godziny drogi od nich, jeśli mieliby szczęście i nie natrafili na żadne trudności drogowe, malował się piękny, złoty pałac królewski, duma i ozdoba całej Kyralii (chyba tylko Uniwersytet Gildii mógł być z nim równany!), w której mieszkał Król, wraz z całym dworem i służbą. Osen w końcu znalazł to, czego szukał w notatkach i odetchnął z ulgą, a Lorlen obserwował w milczeniu ludzi mijanych na ulicy, raczej nie zamierzając przerwać tej ciszy. A mistrz Jude... Jak zamierzał spędzić ten cały czas, żeby mu się zbytnio nie dłużył?

Avatar
Konto usunięte
- Masz jakieś plany na dzisiaj Maria?
Zapytał się jej, miał nadzieje że tym sposobem odwróci jej i jego uwagę od tego co się stało przed chwilą
o poranku

Avatar
Konto usunięte
Odpowiedź była wprost oczywista. Nie czekając na niczyje zezwolenie, od razu po przekroczeniu bramy Gildii alchemik otworzył dziennik, zapominając o całym świecie. Z jednej strony siedział jak na szpilkach chcąc już dostać się do pałacowej biblioteki, z drugiej zaś ta podróż mogła trwać wiecznie.

Avatar Erotta
Właścicielka
Degant.:

Maria westchnęła ze zrezygnowaniem, z cichym brzdękiem odkładając sztućce na talerz, jakby nagle zupełnie straciła apetyt. -Zamierzałam się właśnie wybrać do Eukadii i złożyć jej krótką wizytę. Podobno tej nocy znaleziono zwłoki jakiejś kobiety niedaleko pałacu, jednak sprawca odszedł z miejsca zdarzenia przed przybyciem Gwardii. Nieliczni świadkowie zeznają, źe widzieli drobną kobietę o blond włosach, grającą na gitarze, ale trudno powiedzieć, ile może być prawdy w ich i tak dość chaotycznych zeznaniach. Ci ludzie byli tak roztrzęsieni i zachowywali się zupełnie, jakby oszaleli. Na dodatek bełkotali coś o księżycu i klątwie Oka, czy jakoś tak...- powiedziała, a następnie wzruszyła ramionami. Eukadia była serdeczną przyjaciółką Marii i miała męża w Gwardii Królewskiej. Od jakiegoś czasu siostra Artura interesowała się niektórymi jego sprawami, a służące Eukadii i jej męża donosiły jej na bieżąco o tym, co zasłyszały u swych pracodawców. I faktycznie, ostatnio ponoć dochodziło do dziwnych morderstw... Ale dziewczyna o blond włosach, grającą na gitarze? Szaleństwo? Klątwa Oka? Nie brzmiało to jakoś tak dziwnie znajomo..?

Vapen-chan.:

Kartki dziennika były nieznacznie pożółkłe, a pismo pochyłe i momentami słabo czytelne, jednakże Jude był w stanie niemalże bezproblemowo rozczytać pierwsze akapity dziennika. Brzmiały tak:

Dzień 1 wojny z Imperium Sachakańskim.

O wszelkie opatrzności, stało się! Wielkie Imperium Sachakańskie wypowiedziało Kyralii wojnę!
Mogłem to przewidzieć, od dawna sytuacja między naszymi narodami była napięta, ale...
Ach! My głupcy! Jakże mogliśmy sądzić, że tak długo utrzymamy ich w ryzach!?
Sachaka zawsze górowała nad nami potęgą, ale byliśmy zbyt zaślepieni, żeby to dostrzec!
Ilekroć myślę o tych niepewnych latach, gdy ich ziemię stały się naszym lennem, zastanawiam się, ile musieliśmy mieć szczęścia, że do buntu nie doszło wcześniej. A może to zasługa magów?
Wiem, że nie powinniśmy zapominać o tych, którzy są naszą największą potęgą, ale TO KONIEC!
Koniec wszystkiego, co znamy i kochamy, jest moim zdaniem już nieuchronny.
Oni się zbliżają. Ostatnia nadzieja w naszych magach i tym, źe są potężniejszy, niż sądzimy.
Dziś jeszcze Wyżsi Magowie zwołują lud, prosząc, by każdy obywatel wspomógł ich swoją siłą.
Mam dziwne przeczucie, że to nie skończy się dobrze... Ale i tak tam pójdę. Dla Imardinu!
Może i nie jestem zbyt silny, ale chcę pomóc. I chcę zapisać się do wojska! Oby to jakoś pomogło...


I tymi słowami zakończyła się notka z dnia pierwszego. Musiał to być opis wybuchu wojny z punktu widzenia zwykłego obywatela, oraz działań podjętych przez ówczesną Gildię (wtedy niewielki zakon magiczny, który swe przywileje obecne zyskał dopiero po wojnie). Ale "Wyżsi Magowie"? Jude nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek słyszał termin "wyższa magia"...

Avatar
Konto usunięte
Jasnowłosy zmarszczył brwi, wpatrując się przez chwilę z słowa, jakby miały mu zdradzić wszystkie swoje tajemnice. "Wyżsi magowie", "wyższa magia"... To brzmiało nieco niepokojąco, a jednocześnie na tyle intrygująco, że Jude jak najszybciej chciał dowiedzieć się więcej.
Z drugiej strony czerpanie mocy ze zwykłych cywili... Było to dla niego dość zaskakujące. Owszem, wiedzał że magowie potrafią "dzielić się" mocą, ale zwykli ludzie...?
Może w obliczu wojny z Sachaką Gildia chwytała się każdego pomysłu?

Avatar
Konto usunięte
- Oh...
Ok szczerze się tego nie spodziewałem, czyli .... to co..... chyba już nigdy w życiu nie wstanę wcześnie rano...
- Mam nadzieje że ta cała sprawa szybko się rozwiąże

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Fakt, magowie mogli użyczać sobie nawzajem moc, w ramach magii uzdrowicielskiej. Natomiast jeśli idzie o ludzi niemagicznych... Jude nie przypominał sobie, aby coś takiego było możliwe.

Dzień 2 wojny z Imperium Sachakańskim.

Wbrew temu, czego się spodziewałem - to nie bolało ani trochę, nawet przez chwilę.
Zrobili mi tylko niewielkie nacięcie w skórze i ujęli mnie za rękę. Nie działo się nic szczególnego.
W pierwszej chwili już jakoś tak... Poczułem odprężenie. Nie potrafiłem wyszarpnąć ręki.
I szczerze powiedziawszy, nawet tego nie chciałem. To przyniosło takie... Słodkie odrętwienie.
Powiedzieli mi, że mam w sobie naprawdę dużo mocy i gdybym nie był z nizin społecznych to...
Cóż, nadawałbym się na maga. Ale mało mnie to obchodzi. Szanuję magów, nie zrozum mnie źle...
Ale po prostu nie chcę być jednym z nich. Nigdy nie chciałem. Wolę być żołnierzem!
Babka z rejestracji w Gwardii Królewskiej powiedziała, że jeśli uniosę miecz - biorą mnie w ciemno.
Tak więc jutro mam się stawić po mundur i broń. Tak się ekscytuję! Jestem żołnierzem!
Tak jak mój ojciec... Ale o tym może innym razem. Zastanawiam się za to...
Może z rana pójdę jeszcze raz do Gildii? Wiem już, że to nie boli, a im przyda się każda moc.
Mam potencjał, ale jako ktoś że Slumsów nie mogę być magiem? Pomogę chociaż tak!
Sęk jednak w tym, że moja żona się o mnie martwi. Nie ufa magom, mówi, że to zwykli mordercy.
Nie popieram jej zdania, ale... Zobaczymy. Może uda mi się jutro wymknąć z domu..?


Poniżej znajdował się rysunek przedstawiający kobietę. Całkiem ładną, choć wychudzoną i kościstą. Zapewne była to wspomniana żona autora dziennika... Chwila, mordercy? Z tego, co Jude wiedział magowie mieli surowy zakaz podejmowania walki z osobami niemagicznymi, a tym bardziej zabijania ich. Więc skąd u niej taka, a nie jakakolwiek inna opinia?

Degant.:

Maria wzruszyła ramionami, ponownie biorąc się za posiłek. -Gwardia na ponoć związane ręce. Nie ma narzędzia zbrodni, odcisków palców, ani niczego, co mogłoby wskazywać na mordercę, a jedyni świadkowie są niepoczytalni. Król podobno nawet wezwał magów na pomoc, ale czy to coś da? Nawet oni nie są cudotwórcami, a co dopiero jasnowidzami. Jeśli zbrodni nie dokonano za pomocą magii, w co wątpię, ich pomoc nie przyniesie nic więcej, niż niewielkie zamieszanie w okolicy, związane z ich obecnością...- mruknęła, nim wzięła do ust spory kęs mięsa, które nabite miała na widelec. -A jakie ty masz plany na dzień dzisiejszy?- zapytała, przełknąwszy.

Avatar
Konto usunięte
- Cóż będę kończyć to zamówienie na pancerz, wiesz chodzi mi o ten nad którym pracowałem te ostanie dni i do którego hełmu kupiłem pióra mooloku

Avatar
Konto usunięte
Jude, o ile to możliwe, mocniej zmarszczył brwi trawiąc każde zapisane słowo. Nacięcie w skórze, magowie mordercy...
Nagle poczuł jak robi mu się ciepło a na policzki wstępują rumieńce zdenerwowania. Tu nie chodziło przecież o czarną magię, prawda?
W sumie mag nie miał pojęcia jak się jej używa, wiedział jedynie, że była niszczycielska. I to by się zgadzało z dotychczas przeczytanymi zapiskami.
Alchemik potarł policzek, starając się nie zwracać na siebie uwagi Mistrza Osena, lub co gorsza Administratora.
Jeszcze raz przyjrzał się kobiecie i wolno przewrócił kolejną kartę dziennika.

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Czarna magia... Jude wiedział o niej jeszcze z nowicjatu, że polega na odbieraniu komuś jego energii życiowej, celem wzmocnienia swojej magii, najczęściej przemocą. Czarni magowie bywali niekiedy bardzo potężni, a umiejętnościami magicznymi przewyższali zwykłych magów kilkuset krotnie. Nie wiedział poza tym o nich prawie niczego i nie przypominał sobie jakichkolwiek wzmianek o tym, by Gildia kiedykolwiek posługiwała się tym rodzajem magii. Pamiętał natomiast, że więcej szczegółów, między innymi to, jak rozpoznawać użycie czarnej magii, jest znanych obecnie tylko kilku osobom w Gildii: starszyźnie, Wielkiemu Mistrzowi i... Administratorowi.

Dzień 3 wojny z Imperium Sachakańskim.

Wstąpiłem do wojska, już ostatecznie. Żona płakała, żebym został, ale nie sluchałem.
Nie mogę stać z założonymi rękami i czekać aż wróg zbliży się do bram! Choć mogę zginąć...
Wiem, że warto! Za ojczyznę! Nawet, jeśli żona będzie chodzić cała we łzach, a dzieci w rozpaczy.
Dowódca mojego oddziału twierdzi, że ktoś z moją siłą i determinacją na pewno się przyda.
Wierzę w to. Wierzę, że z pomocą opatrzności ocalimy Imardin! Pokonamy Sachakan!
Nawet, jeśli wielu z nas przypłaci to życiem. Warto. A magowie też nam przecież pomogą!
Szkoda tylko, że nie wszyscy tak jak ja potrafią im zaufać. Wszędzie słyszę, że to są mordercy.
Ale wiem, że ci, którzy tak mówią mijają się z prawdą. Oni naprawdę są po naszej stronie!
Szkoda tylko, że w najbliższych dniach mogę zaniedbać ten dziennik... Obowiązki żołnierza!
Zresztą... I tak przecież piszę to tylko dla siebie. Nikt tego nie będzie przecież czytał!
Jest tyle kronik... Na co komu notatki zwykłego żołnierza? Ach - żołnierz. Jak pięknie to brzmi!


I w sumie, autor dziennika części miał rację - istniało wiele kronik z czasów wojny sachakańskiej. To na ich podstawie ułożono podręczniki do historii. Oblężenie trwało 53 dni i 54 noce, Sachakanie wdarli się do Imardinu i obrócili miasto w perzynę. Dopiero później udało się ich stamtąd pozbyć, z niemałą pomocą ówczesnej Gildii. Ale... Może zdarzenia z punktu widzenia takiego "zwykłego żołnierza" mogły wnieść jakieś zaskakujące szczegóły? Dziennik miał jeszcze wiele stron...

Degant.:

//Pawie nie istnieją w tym uniwersum. Sprawdź słowniczek, tam masz najpopularniejsze zwierzęta.

Avatar
Konto usunięte
Jude był tego prawie więcej niż pewny. Wszakże wiekszosc zapisków z tamtych czasów pochodziła od kronikarzy, którzy zapewne siedzieli gdzieś w pałacu i ruszali się tylko w ostateczności. Ten dziennik mógł wnieść wiele szczegółów choćby o życiu cywili w tamtych dniach! Jednocześnie możliwość, że magowie mogli używać czegoś złego jak właśnie czarna magia... Alchemik uśmiechnął się delikatnie, na chwilę odrywając się od zapisków żołnierza i spojrzał za okno.

Avatar Erotta
Właścicielka
Vapen-chan.:

Powóz przemierzał właśnie główną ulicę Wewnętrznego Kręgu, mijając coraz to bogatsze zabudowania: mieszkania bogatszych kupców, ważniejszych urzędników, a nawet posiadłości niektórych członków Domów, którzy zamiast na jego obrzeżach, woleli osiedlić się w mieście. Na oko do celu zostało im może... Z kilkanaście minut? Na ulicach widział wielu ludzi, oddających się swojej dziennej rutynie, bądź po prostu przechadzających się nie tak bardzo jeszcze zatłoczonymi uliczkami Kręgu. Miasto powoli budziło się do życia! Zauważył, że niektórzy przechodnie oglądali się za ich powozem. W spojrzeniach niektórych wyczytał entuzjazm, w innych zwykły szacunek. Jakaś mała dziewczynka pomachała do nich rączką... Innymi słowy - dzień jak codzień. W tej dzielnicy, oraz wielu częściach Zewnętrznego Kręgu, obywatele reagowali podobnie na widok magów. Jedynie w Slumsach mieszkańcy szczerze nimi pogardzali, winiąc ich między innymi za coroczne Czystki, wprowadzone do Imardinu około sto-pięćdziesiąt lat temu przez ówczesnego władcę. A wracając do tematu: Nagle Jude zarejestrował, że mimo iż tak mu się przed chwilą zdawało, w powozie wcale nie panowała cisza. Administrator Lorlen rozmawiał o czymś z ożywieniem z mistrzem Osenem, a ta rozmowa bynajmniej nie mogła trwać od tych kilku sekund, kiedy oderwał się od książki. Jak długo nie kontaktował ze światem, że niczego nie słyszał? -...A na zwłokach ofiar podobno znaleziono liczne oparzenia, według Gwardii do złudzenia przypominające ślady po uderzeniach magicznych. Dlatego król nas wezwał, podejrzewając użycie magii...- Administrator westchnął. -Ale nawet jeśli okazałoby się, że zbrodniarz faktycznie posługiwał się magią bitewną, sądzę, że i tak niewiele możemy w tej sprawie pomóc. Przecież nie będziemy ustalać alibi każdego maga przebywającego aktualnie na terenie Imardinu! Jest ich za dużo, poza tym, podejrzewam, że wielu chciałoby chronić swoją prywatność i nie udzieliłoby nam żadnej odpowiedzi. Ilość takich osób, oraz tych, które zwyczajnie nie posiadają alibi, ponieważ na przykład spali o tej porze i nie mają na to żadnych świadków, tak czy inaczej uniemożliwiłaby nam rozwiązanie tej sprawy...- stwierdził, po czym wyjrzał że znużeniem przez okno, podpierając podbródek na zaciśniętej dłoni, a łokieć na podłokietniku. Mistrz Osen pokiwał powoli głową. -No dobrze. Ale... Skąd u Administratora pewność, że jeśli faktycznie zrobił to mag, nie jest to żaden dziki, tylko jeden z naszych?- zapytał nieco sceptycznie. Lorlen nie odpowiedział od razu, dopiero po chwili, wcześniej jakby się nad czymś zastanawiając. -W mieście nie ma dzikich, podobnie poza jego granicami...- rzekł, a mistrz Osen uniósł pytająco jedną brew. -Skąd ta pewność?- zdziwił się, a Administrator wzruszył ramionami. -Akkarin tak twierdzi. A ja mu wierzę...- powiedział obojętnym tonem głosu. Osen znów pokiwał głową i w powozie znów zapanowała cisza. Tylko gwar za oknami pojazdu i ciche stukanie kopyt koni sprawiały, że nie wyglądała ona niezręcznie...

Degant.:

-A u kogo je zamawiałeś, tak właściwie?- Maria zmarszczyła nieznacznie brwi. -Mullooki to królewskie ptaki, jak zapewne wiesz, znajdujące się także na herbie Kyralii. Mam nadzieję, że upewniłeś się zawczasu, że ptaki, od których masz te pióra, pochodzą z całkowicie legalnej hodowli i w celu pozyskania ich nie zabija się samego zwierzęcia?- zapytała, po czym odstawiła swój pusty już talerz na bok i przystąpiła do picia swojego napoju - mocnej raki, o dość charakterystycznym, ostrym zapachu. Napój ów pijało się częściej wśród niższych klas, jednak Maria jakiś czas temu postanowiła go spróbować i tak w nim zasmakowała, że nie chciała już pijać niczego innego. Co do Mullooków... Cóż, miała rację. W całej Kyralii obowiązywał zakaz polowania na Mullooki, a zabijanie ich, bądź hodowanie na mięso było surowo wzbronione. Jedyną korzyścią, jaką można było czerpać z Mullooka było to, że świetnie nadawały się one do roli ptaka pocztowego, a ich pierze było wręcz nieziemsko miękkie w dotyku, przez co często używano go do wypychania na przykład poduszek czy kołder. Ta przyjemność była jednak niesamowicie kosztowna, a pozyskanie jej całkowicie legalnie graniczyło niemalże z cudem.

Avatar
Konto usunięte
- Spokojnie Maria, pamiętaj że zawsze starałem się o to żeby pozyskiwać ,materiały potrzebne mi do pracy, w legalny sposób , a jeśli chodzi finansową stronę rzeczy do klient zapłacił część ceny z góry więc o ten aspekt nie trzeba się martwić

Avatar
Konto usunięte
Jude spojrzał ciekawie to na Administratora to na Mistrza Osena, jednak nic nie powiedział, nie chcąc się mieszać w nieswoje sprawy. Spojrzał na swoje dłonie kurczowo trzymające dziennik. Cały czas czuł nieznaczne zirytowanie spowodowane brakiem odpowiedzi na jego pytania odnośnie treści zapisków.
Pomimo ciszy jaka panowała w podwozie zupełnie nie mógł się skupić.
Koniuszkiem kciuka potarł okładkę, nie odrywając od niej wzroku. Wydawał się pogrążony w myślach, ale ku jego nieszczęściu tylko wydawał.

Avatar Erotta
Właścicielka
Degant.:

Pokiwała powoli głową, jednak już się nie odezwała, zajęta piciem swojej raki i przeglądaniem jakichś papierów, które chwilę temu wyciągnęła że swojej torby, którą nieodłącznie nosiła na ramieniu, nawet, jeśli chodziła tylko po domu. Jedna ze służących, stojących przy ścianie i czekających na ewentualne polecenia wyjrzała leniwie przez okno, po czym jakby się rozpromieniła. -Pani Mario! Widzę powóz z inkalem Gildii na głównej ulicy!- oznajmiła, a Maria o mało co nie zachłysnęła się napojem. Gwałtownie wstała od stołu, zamaszystym ruchem odstawiając filiżankę na podstawek. -Tak wcześnie!?- zdziwiła się, zerkając na służącą i również podchodząc szybko do okna. Widząc potwiedzenie słów służącej zmarszczyła nieznacznie brwi. -Szlag! Jak Gildia przejmie sprawę, ani ja, ani Eukadia nie dowiemy się już niczego od Gwardii!- mruknęła ze złością, po czym nakierowała wzrok na Artura. -Zobaczymy się później, bracie!- rzuciła, po czym pośpiesznie opuściła pomieszczenie. Służąca westchnęła. -To ja już może pójdę jej konia przyszykować...- powiedziała sama do siebie, nim skłoniła się lekko z szacunkiem i również wyszła z jadalni. Eh... Z tego, co Artur wiedział, Gwardia sama z siebie działała raczej bez rozgłosu, jednakże nie mieli jasno określonego zakazu rozmawiania o tym, nad czym pracują. Sprawa jednak przybierała inny obrót, jeśli król wzywał na pomoc magów - wtedy Gwardziści musieli milczeć jak grób. A znając Marię, Artur nie miałby powodu do zdziwienia, gdyby zaraz mógł zobaczyć ją przez okno, pędzącą na koniu i usiłującą prześcignąć powóz Gildii, żeby tylko dorwać jakiegoś ważniejszego Gwardzistę i dowiedzieć się od niego czegoś istotnego, nim król oficjalnie przekaże sprawę Gildii... Ach, to jej wrodzone umiłowanie do mieszania się w nie swoje sprawy!

Vapen-chan.:

Jednak czy aby na pewno nie była to jego sprawa? Bądź co bądź, według oficjalnej wersji, Jude jechał z nimi po to, aby pomóc im w sprawie, dla której zostali wezwani, a nie po to, żeby szperać w królewskiej bibliotece. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby wtrącił się teraz do rozmowy... W końcu, po dłuższej chwili ciszy, odezwał się mistrz Osen. -Administratorze?- zaczął, a Lorlen przeniósł na niego wzrok. -Co, jeśli jednak okazałoby się że zbrodniarz jest wśród nas?- zapytał nieco niepewnie. Mimowolnie Jude przyszła na myśl opinia żony autora dziennika dotycząca magów: Nie ufa magom, mówi, że to zwykli mordercy. Ten jednak uśmiechnął się tylko pogodnie i delikatnie pokręcił głową. -W ogóle nie dopuszczam do siebie takiej myśli, Osenie. Ja ufam Gildii i nie wierzę, żeby któryś z nas był zdolny ot tak kogoś zabić. To musi być po prostu pomyłka Gwardii, bo moim zdaniem takie rany, jakie mi opisali, można równie dobrze wykonać rozżarzonym pogrzebaczem. Nie jadę tam po to, aby udowodnić użycie magii przez mordercę. A wręcz przeciwnie. Chcę wreszcie zakończyć tę sprawę, dlatego zgodziłem się pojechać do pałacu w towarzystwie dwóch innych magów, kiedy Akkarin oznajmił starszyźnie, że ma ważne spotkanie z przedstawicielem dworu Elyńskiego i ktoś musi stawić się u króla zamiast niego...- oznajmił spokojnym głosem, a na twarzy mistrza Osena odmalowało się autentyczne zdziwienie. -Jesteś... Bardzo pewny swego, Administratorze. Nie sądzi Administrator, że taka wiara we wszystkich otaczających Administratora ludzi jest troszeczkę naiwna?- zasugerował, na co Lorlen tylko wzruszył ramionami, znów wyglądając przez okno. -Może trochę...- przyznał cicho.

Avatar
Konto usunięte
Wujek prawdopodobnie jest dumny z tego jak się ona w niego wdała ......
Artur zaczął(W końcu) jeść swoje śniadanie

Avatar
Konto usunięte
Jude westchnął. Praktycznie to on tam jechał tylko dla biblioteki. Jednakże...
-Morderstwa, co?- Zaczął cicho. -Zginęli ludzie jakoś wysoko postawieni, czy raczej na ofiary zostali upatrzeni przedstawiciele niższych klas?-
Spojrzał na Administratora.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku