"Lodowa Przystań" taką nazwę nadali pewnej wiosce w okolicach granicy Verden i Karak'akes jej mieszkańcy. Miejsce to nie jest jakoś wybitnie bogate, ale handel z orkami (głównie futrami i jedzeniem) zapewnia jej bezpieczeństwo i byt..oraz niejakie zainteresowania kupców.
Wulfryk siedzący przy rufie nagle podniósł się dostrzegłszy coś i..uśmiechnął się.
- Panowie, przybijamy do portu !
Właściciel
Radosne okrzyki Twoich załogantów zostały szybko zagłuszone przez szczek broni i komendy, a później wiosłowanie. Przy tej prędkości, będziecie w porcie za jakieś pięć minut.
A on dalej stał na przedzie statku, żeby ewentualni nieliczni strażnicy dostrzegli że to on i nie trudzili się zbytnio.
Właściciel
- Chłopaki, Wulfryk płynie! - krzyknął jeden ze strażników, stacjonujący w jedynej wieży broniącej dostępu do portu, usytuowanej na małej, skalnej wysepce. Po tym okrzyku, na pewno nie spróbują Was ostrzelać. A gdy spróbują, będzie już za późno.
- Lądujemy i od razu ruszać na strażników panowie, gdy się ich pozbędziecie chulaj dusza .- stwierdził przechadzając po łodzi aby przysiąść obok sternika -.
Właściciel
- Żeby zdjąć wieżę, ktoś musi zadokować przy tej wysepce, a już wtedy mogą zacząć coś podejrzewać.
- A cóż zrobi nam wieża ? Wezwie wsparcie ?- prychnął -. Zostawmy ją w tyle i zniszczmy miasto.
Właściciel
- W sumie mają tam tylko łuki, więc... - powiedział z wahaniem i w końcu przyznał Ci rację, a statki dobiły właśnie do drewnianego nadbrzeża.
Pierwszym z grupy który postawił nogę na nabrzeżu był właśnie Wulfryk za nim zapewne wylali się wielcy wojowie.
- Za mną panowie. A gdy przekroczymy próg miasta u krańcu tego nadbrzeża bierzcie co chcecie.
Właściciel
Ruszyłeś, za Tobą Twoja załoga i inni. Nie napotkaliście żadnego oporu do bramy, w ogóle nikogo nie napotkaliście. Dopiero pod bramą stał orkowy kupiec z wozem pełnym futer i jego dwa Gobliny oraz trzech strażników, plus dwóch na patrolu w okolicy.
Spojrzał na strażnika.
- Przyszlimy uzupełnić zapasy w środku jak zawsze.
Właściciel
Strażnik kiwnął głową i spytał:
- Jakoś Was tu więcej. Czemu?
- Dostałem awans .- stwierdził z nieudawaną dumą -.
Właściciel
Pokiwał głową, a Ork i Gobliny weszli do miasta. Teraz Wasza kolej.
Tak też przeszedł przez bramę i.. dobył topora.
- Za Jarla i Bogów !- wykrzyknął ruszając w przód z toporem w ręce, postarał się nim trafić pierwszego lepszego cywila -.
Właściciel
Niestety, nikogo nie trafiłeś. Twoi towarzysze mieli więcej szczęście, gdyż łupem ich toporów, włóczni i mieczy padli strażnicy przy bramie.
//Jesteśmy za bramą czy przed nią ?//
Właściciel
//Ty wszedłeś już do środka, reszta jest jeszcze przed bramą, bo to tam pozabijała strażników.//
Tak więc po prostu rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu drogi do centrum miasta.
Właściciel
Najlepiej iść tam główną ulicą, prosto, jak w mordę strzelił.
Tak też zrobił, prosto na ryneczek.
Właściciel
Juz w połowie drogi nawinął mu się jakis facet, aż się prosi, żeby skrócić o głowę.
Nie mógł sobie na to pozwolić, ciężkim machnięciem topora wycelował w jego szyję, starał się jednak całkowicie nie odrąbać głowy a zostawić ją na małym skrawku żeby..urwać ją i przybić do kolca na ramieniu.
Właściciel
Udało Ci się to. Idącym z tyłu pozostałym Mutantom wydawało się, jakbyś wyrwał mu głowę gołymi rękoma, na co podnieśli okrzyki wojenne i przyspieszyli marsz ku rzezi. Natomiast łeb człowieka, idealnie pasuje do Twojej zbroi.
A Wulfryk nadal idąc główną ulicą parł w stronę rynku poszukując wzrokiem ratusza.
Właściciel
Ratusz zauważyłeś. A przed nim całe tłumy ludzi tylko czekających na rzeź. No i kilku strażników, najdziwaczniej ufnych w swoje siły i liczących na to, że Was pokonają.
Wulfryk głośno się roześmiał wpatrzony w ów tłum i znowuż pierwszy ruszył do ataku, prosto w tłum.
Właściciel
Drogę zagrodzili Ci dwaj strażnicy z włóczniami i tarczami, ale raczej nie będą oni problemem, nieprawdaż?
Tak samo jak lektor myślał Wulfryk, bez ceregieli wypie**olił w jednego tarczą tak żeby wytrącić go z równowagi a drugiego zaraz po pierwszym ciosie kopnął i spróbował ciąć go toporem w głowę lub przez pierś.
Właściciel
Pierwszy przewrócił się, szybko wstał i jeszcze szybciej zwiał. Natomiast drugi nie miał tyle szczęścia, gdyż Twój topór przebił mu hełm i czaszkę i zatrzymał się na zębach.
Tak też Wulfryk wzniósł wojenny okrzyk który brzmiał po prostu jak ryk jakiegoś dzikiego zwierzęcia i odrąbał zmasakrowaną głowę nabijając ją na kolec na ramieniu, na ten sam kolec na którym była druga głowa.
I ruszył do przodu wolnym krokiem.
Właściciel
Pozostali dołączyli do Ciebie i tak zablokowaliście drogę ucieczki żywym mieszkańcom, którzy zaczęli płakać, błagać o litość i cofać się, jak najdalej od Was.
Gdy mieszkańcy znaleźli się zamknięci w najmniejszym możliwym kącie Wulfryk podniósł topór i chociaż że czuł się teraz nabuzowany jak berserk uspokoił się.
- CISZA !- wykrzyknął -. Moja armia oszczędzi..dw..czterech z was. Sami ich wybierzecie.- dał im chwilę na przełknięcie tego po czym kontynuował -. Po pierwsze, dwie młode, dziewczyny.. i lepiej żeby nie były brzydkie jak noc. Po drugie, starszego który wie coś więcej o tej okolicy i wszystkim co znajduje się w pobliżu oraz na świecie, a po trzecie kupca, nie stąd. To wszystkie moje żądania, macie pięć minut.
Właściciel
Jako pierwszy wystąpił Ork-kupiec, którego spotkaliście przy bramie. Za nim wyszedł podstarzały mężczyzna, z fajką w zębach, żółtą brodą i wyglądający jak rasowy żeglarz. Na kobietki musicie chyba jeszcze poczekać.
Spojrzał po tłumie nieco złym wzrokiem.
- Za każdą kolejną minutę czekania będę zabijał dziesięciu ludzi aż wreszcie sam sobie je znajdę .- stwierdził po czym przeniósł wzrok na żeglarza i orka -. Panów zapraszam na mój drakkar.
Właściciel
Podeszli do Ciebie, Ork dość pewnie, stary raczej nie.
- A gdzie ten trakar? - zapytał Ork, najwidoczniej po raz pierwszy stykając się z taką nazwą. Albo po prostu był debilem czy analfabetą, to też możliwe.
Tymczasem z tłumy wyszły dwie młode panie. Pierwsza miała krótkie brązowe włosy, a druga długie i czarne, opadające prawie do pasa. Obie miały zwykłe stroje mieszczanek, ale za dobrą monetę możesz brać ich urodę i krągłe kształty, na które pozostali Mutanci zareagowali dość energicznie. Jeden nawet, z załogi Eryka, drugiego kapitana, ruszył do przodu, ku nim.
Wulfryk przeniósł na niego spojrzenie po czym magią bólu sprawił żeby mężczyzna poczuł się jakby jego obie nogi przeszył miecz, co zapewne też spowoduje to że spektakularnie się wypie**oli. A gdy to się stało stwierdził głośno.
- Jeszcze jeden tak zrobi a nie poprzestanę na tak małym bólu.- po czym przeniósł spojrzenie na Gudryka, jednego z jego starszych kompanów -. Zaprowadź Orka i tego tu pana na nasz statek.
Po czym najzwyczajniej w świecie ruszył w stronę kobiet zatrzymał się przed nimi i z uśmiechem pod nosalem hełmu stwierdził.
- No cóż moje panie, jedną z was obiecałem znajomemu.. a drugą chcę sprezentować Jarlu. Do was należy decyzja która trafi do którego.
Właściciel
- A który jest ten, no... przystojniejszy? - zapytała brunetka, gdy twój człowiek zaprowadzał nowych załogantów na statek. Drugi wiking podniósł się, mruknął coś pod nosem i poszedł uciszać kumpli, którzy śmiali się z jego efektownego wypie**olenia się.
- Jarl ma bodajże w tym roku sto pięćdziesiąte urodziny a mój znajomy sto czterdzieste trzecie. Wyglądają mniej-więcej jak każdy z nas.. no może poza tym że Jarl jest najsilniejszy z nas wszystkich -. odpowiedział jej po czym podniósł topór w górę i wydał jeden rozkaz swoim podwładnym -. PALIĆ NISZCZYĆ MORDOWAĆ !
I ponownie spojrzał na kobiety
- A wy chodźcie ze mną .- i tak rozpoczął prowadzenie ich z powrotem na statek -.
Właściciel
Więc poszły, starając się nie patrzeć na rzeź rozgrywającą się za ich plecami, ani słuchać towarzyszących temu odgłosów.
A gdy tam byli posadził je gdzieś obok siebie i samemu usiadł.
- Panie Ork, z jakiego plemienia jesteś ?- rzucił pytanie, ot żeby na szybko zweryfikować czy nie będzie problemu z przemyceniem go do twierdzy -.
Właściciel
- Strzaskane miecze. - odparł z dumą, a Ty skojarzyłeś, że mógł mieć coś wspólnego. z Orkami Złamanej Włóczni. Tyle, że tamci byli złamani dosłownie, po tym jak Wam podpali.
- Kojarzysz orków Złamanej Włóczni ?- rzucił aby bardziej dopytać -.
Właściciel
- Nieee, ja tylko znać swoich i Orków Innego Języka. - odparł z przekonaniem.
- Jasne.. a ty staruszku. Podróżowałeś głębiej w Verden ?- spytał przenosząc wzrok na starca -.
Właściciel
- A i owszem, do samego Ruhn i Hammer. - odparł. - Ur też odwiedziłem.
- Dobrze, przydasz nam się.- stwierdził rozsiadając się wygodnie na drakarze, czekał na powrót załogi -.
Właściciel
Zaczęli wracać powoli, dwójkami lub pojedynczo. Nieśli żarcie, wodę, kosztowności i inne łupy, które udało im się zabrać. Oczywiście, ich broń, tak jak oni sami, była porządnie zbryzgana krwią.
I dobrze, niech się nacieszą i wiedzą że to on im na to pozwolił.
- Płyniemy do domu panowie ! Żagiel na maszt i wiosłujemy !