
Kass razem z Meijim obserwowali przepiękny zachód słońca. Siedzieli wspólnie na dachu kamienicy, w której mieszkała Kama. Trzymali się za ręce, a chłopak ułożył swoją głowę na ramieniu dziewczyny. Nie musieli już nic mówić. Mogli patrzeć, bo mimo wampiryzmu słońce im niestraszne. Więc byli tam i cieszyli się sobą i każdą chwilą, jaką ze sobą spędzili, teraz dobrze wiedząc, że spędzą ich jeszcze wiele. Może nawet miliony?
A dziewczyna, o czarnych jak noc włosach i ametystowych oczach, z ukrycia ostatnią chwilę na nich patrzyła, na te dwa połączone, nietoperze serca. I też się cieszyła.