Właściciel
Pan i pani Vorcheis byli miłym małżeństwem mieszkającym w miłej okolicy ze swoim synem Leonardem. Sielanka trwała, dopóki nie zgineli pewnej feralnej nocy, podczas której wracali statkiem z wycieczki z okazji rocznicy ślubu. Statek zatonął, a Leonard zaczął powoli się staczać. Przed całkowitym upadkiem uchronił go ruch oporu, a on w zamian przerobił swoją posiadłość na bazę rebeliantów.
Właściciel
Kryjówka była nie daleko, więc dotarłaś tam całkiem szybko.
Brama była otwarta, a wartownik przepuścił cię bez żadnych zastrzeżeń.
Zaczęła poszukiwać kogoś, kogo mogłaby poinformować o swoim wyjeździe. Załatwi to szybko, może przejdzie się na krótki spacer i później wróci do domu. W końcu każdego wieczora przychodził do niej nauczyciel, a nie chciała przypadkiem się z nim minąć...
Właściciel
Po domu kręciło się kilkanaście osób, lecz tobie udało się spotkać samego gospodzarza, Leonarda Vorcheis'a. Zapisywał coś w notatniku, najpewniej cię nie zauważył.
Podeszła do mężczyzny i odchrząknęła cicho w zaciśniętą pięść, aby na pewno zostać zauważoną. -Dzień dobry. Chciałam tylko poinformować, że nie będzie mnie przez kilka dni. Jakby ktoś o mnie w tym czasie pytał, wyjeżdżam za granicę...- powiedziała.
//Boże... Te leki przestają działać. Gorączka mi do głowy uderza, więc jeśli napiszę coś głupiego, bądź po prostu bezsensownego, proszę mi zwrócić na to uwagę, bo nie robię tego celowo...
Właściciel
- O witaj Jane! - Spojrzał na ciebie z uśmiechem. - Wyjeżdzasz? Gdzie?
-Do Zielianu. Ojciec wreszcie sobie przypomniał, że ma córkę i postanowił mnie ze sobą zabrać...- powiedziała, lekko odwzajemniając uśmiech, choć chyba nie do końca szczerze.
Właściciel
- Dobrze że się zgodziłaś, należy ci się. - Powiedział z uśmiechem. Cieszył się twoim szczęściem, w końcu był jednym z twoich kochanków.
//Mogłeś wspomnieć wcześniej. Wtedy w ogóle zupełnie inaczej rozpoczęłaby rozmowę...//
Skinęła głową. -Dawno nie podróżowałam, a z ojcem... Nie pamiętam, żeby w ogóle był kiedyś taki przypadek. Trochę odpoczynku od pracy z pewnością mi się przyda...- powiedziała i uśmiechnęła się nieco naturalniej. Kątem oka zerknęła, czy ktoś nie kręci się w pobliżu.
Właściciel
- A co go skłoniło do takiej dobroczynności? - Zapytał wesoło. W saloniku, bo tu go spotkałaś, akurat było pusto, lecz nie było to szczególnie ustronne miejsce.
//W sumie racja, sorki :I
Wzruszyła ramionami. -Mówił, że podczas jego poprzedniej podróży zaczął się zastanawiać czy przypadkiem nie czuję się zaniedbywana. Minęło tyle lat, a on dopiero teraz doszedł do wniosku, że swojej jedynej córce jednak należałoby poświęcić trochę uwagi...- powiedziała w zamyśleniu, po czym jednak znów się uśmiechnęła. -No cóż. W każdym razie do zobaczenia!- dodała, po czym ucałowała go lekko w policzek i ruszyła w stronę wyjścia.
Właściciel
- Miłej podróży! - Rzucił na pożegnanie i uśmiechnięty wrócił do swoich obowiązków.
Life is good. Zmiana Lokacji!