Właściciel
- Już naprawiony. Lepiej szybko stąd spieprzajmy. - Powiedział Baranina, a Mały Joe pogonił konie.
Właściciel
Vader
Na swojej drodzę spodkałeś czterech gości siedzących na wozie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że w śmietniku obok leży jakiś facet.
Odruchowo wyciągnął swoją nową zabawkę i ukrył ją za płaszczem. Ciągle jednak jechał ulicą.
Wsiadł na wóz i ruszył, rozglądając się w około uważnie.
Właściciel
Kuba
Jakiś dziwny gość jechał za wami na siwym koniu, ale poza tym nikt nie reagował. Pewnie okoliczni mieszkańcy przyzwyczalili się do takich sytuacji.
Vader
Ten wóz ewidwntnie był kradziony, ale z jakiegoś dziwnego powodu nikogo to nie obchodziło.
Postanowił jechać dalej, ale by zgubić jegomościa mieli kluczyć uliczkami dzielnicy.
Właściciel
Jak widać nie śledził was bo już po pierwszym zakręcie, zgubiliście go. Udało wam się podjechać pod kryjówkę.
- Szybko! Zabieramy wszystko do kryjówki! - powiedział i sam wziął najbliższe skrzynie, by zacząć znosić łup z wozu do wnętrza budynku.
Właściciel
Skrzynia była jedna i we czwórkę udało wam się ją wnieść do magazynu.
Sprawdził czy na wozie jest coś jeszcze.
Właściciel
Wóz przewoził jedynie tą jedną skrzynie, ale za to znalazłeś pięciocentówkę.
Jechał za nimi, jednak utrzymując się w tyle. Wóz zostawi ślady na ziemi, więc tropienie go będzie prostrze.
Właściciel
Rzeczywiście zostawiał, więc po kilku pomyłkach udało ci się dojechać przed opuszczony sklep. Na tyłach widziałeś poszukiwany wóz.
Wyciągnął PM od tamtego sprzedawcy, dokręcił tłumik i starał się namierzyć kogokolwiek.
Wzruszył ramionami, rozejrzał się po budynku i wrócił do reszty.
- Znacie miejsce, w którym można by zadekować ten wóz, albo się go pozbyć? - spytał.
Właściciel
Kuba
- Może Blume znajdzie kogoś kto go weźmie. - Powiedział Mały Joe.
- A jak nie to do morza i po problemie. - Dodał Baranina.
Vader
Z środka słyszałeś rozmowę trzech mężczyzn, którzy zastanawiali się co zrobić ze skradzionym wozem.
Właściciel
Wejścia były dwa: Od frontu i od zaplecza gdzie właśnie siedzieli przestępcy.
- A kto, to ten Blume? - zapytał.
Właściciel
Kuba
- Blume to dziewczyna, a mówiąc dokładnie dilerka i była Donga. Dobrze że poszedł się wyszczać, bo nie lubi jak się o niej wspomina. - Rzeczywiście dopiero teraz zauważyłeś że nie ma z wami osiłka.
Vader
Było otwarte. Wnętrze było zaniedbane, choć widać że ktoś tu ostatnio sprzątał.
Przystanął, sprawdzając ile jest drzwi, oraz rozmowę bandytów.
Właściciel
Ze sklepu były tylko jedne drzwi na zaplecze, skąd widziałeś inne drzwi, prawdopodobnie do magazynu.
Przygotował dubeltówkę i nasłuchiwał.
Kiwnął głową, na znak, że rozumie.
- A czemu się, no ten... rozstali?
Właściciel
Kuba
- Rożnicę umysłowe. On jest debilem, a ona wręcz przeciwnie. I nie słyszałeś tego ode mnie, ale podobno Dong nie jest zbyt dobry w tych sprawach...
Vader
Rozmawiali o powodzie rozstania między jednym ze zbójców a dilerką narkotyków.
Starał się uchylić drzwi i wycelować obrzynem w jednego.
Właściciel
Wycelowałeś w największego z nich, lecz zanim zdążyłeś zrobić cokolwiek innego, poczułeś silne uderzenie w tył głowy, po którym padłeś na ziemie zamroczony.
//Ja to widziałem i mogę od razu zareagować, czy ma czekać, aż ktoś mnie o zajściu poinformuje?//
Właściciel
//Przyjmując że huk był głośny, a on padł pod framugą drzwi.
Bez zbędnych pytań wyjął swoje rewolwery i ruszył w kierunku miejsca, z którego dobiegł huk.
Właściciel
Na podłodze leżał ogłuszony, lecz wciąż przytomny mężczyzna w płaszczu i z bliznami na twarzy. Obok niego leżała dubeltówka, a nad nim stał Dong z na wpół rozbitym kranem.
- Co to ma być? - zapytał i wskazał na mężczyznę. - I kim jest ten gość?
Właściciel
- Nie wiem ku#wa! Ja wychodzę grzecznie z kibla a ten sie czai ze strzelbą pod drzwiami to podniosłem kran co to na ziemi leżał i mu wyj#bałem! - Wytłumaczył się Dong.
Starał się zebrać w sobie, by wypowiedzieć kilka słów.
-Jeżeli... ten... goryl... jeszcze... raz... mnie... tknie... Kto dowodzi?
- Ja. - powiedział i postąpił krok do przodu, przy okazji odkopując jego strzelbę dalej. - Bo co?
-Pomóż mi wstać. To pogadamy... jak facet... z facetem.
Dziękował w duchu, że nie wyciągnął PM'u.
- Żebyś palnął mi w łeb, jak tylko wstaniesz na równe nogi, tak? - zapytał.
-Jeżeli da się zabić strzelaniem z knykciami, to jesteś w poważnym niebezpieczeństwie.
Wrednie się uśmiechnął, starając się wyczuć, po jakiej stronie jest PM.
- Gówno prawda, wątpię, żebyś wchodził tu, pewnie za nami, tylko z jedną giwerą, i to na widoku.
-Powiedz mi, na kogo ci wyglądam?
- Najemny zbir, płatny morderca, kizior do wynajęcia.... Mam wymieniać dalej?
Obrócił się na plecy, ukazując całą swoją klasę postaci.
-No właśnie. I w odróżnieniu od tego goryla mam trochę więcej doświadczenia odnośnie szybkich akcji i morderstw.
Właściciel
- Nie pozwalaj sobie fagasie, bo nie będziesz miał czym gadać. - Warknął Dong.
-Łatwo ci mówić, kiedy stoisz nad kimś, kto leży.
- Co chciałeś przez to powiedzieć? - zapytał, wracając do stwierdzenia nieznajomego i nie zwracając uwagi na wymianę zdań między nim, a Dongiem.
-Z ilu speców składa się twoja banda? Towar, który wieźliście nie wygląda na drogi, zważając na ilość strażników.
- Jeden strażnik to niezbyt wiele...
-Na nic większego zasadzić się nie umiecie?
- Jakby było coś większego pod ręką to tak, ale wtedy był to największy wóz, z największą obstawą jaką mieli.