Właściciel
To tu powstają okręty należące do marynarki Introisu, od prostych transportowców i łodzi patrolowych, do ogromnych pancerników mogących bez mrugnięcia obrócić w pył dowolny okręt przemytników lub zbombardować pozycje na wybrzeżu. Nie trzeba wspominać jak ważne dla państwa jest to miejsce, co skutkuje ogromną ochroną nie pozwalającą się nawet zbliżyć nie uprawnionym.
Właściciel
Post Startowy
Oddział Khora właśnie kończył co tygodniowy patrol w stoczni co było dla niego dobrą wiadomością gdyż właśnie kończyły mu się fajki. Nadzieje na szybki powrót do domu zburzył jednak przyjazd dorożki przypominającą te którymi jeżdzą przedstawiciele wojska. Zapytany przez woźnice strażnik wskazał na ciebie, a sam pojazd zaczął się do ciebie zbliżać...
Patrzy chłodno na pojazd z mieczem w ręce.
- Kto to ku*wa jedzie... Chcę tylko wrócić do domu, kupić fajki i iść spać ku*wa.
Właściciel
Po chwili bryczka podjechała do ciebie, a drzwi do niej się otworzyły. W środku był pułkownik Swanson, twój bezpośredni przełożony. - Wsiadaj synu, mam dla ciebie ciekawe wieści.
Zasalutował i wisadł po czym usiadł na fotelu z kamiennym wyrazem twarzy. Jego oczy były chłodne, jak zawsze.
Właściciel
Żołnierz dał znać woźnicy i po chwili ruszyli. Swanson po chwili wyciągnął ze skórzanego chlebaczka plik dokumentów które przekazał Khorowi.
Zaczął czytać co chwilę warcząc cicho.
Właściciel
To byly akta... twoje akta! Była w nich zapisana twoja przeszlość pochodzenie a nawet przynależność do szkoły wojskowej. - Pewne chcesz wiedzieć skąd to mamy co? - Rzekł do ciebie pułkownim zdecydowanie zadowolony z siebie.
- Nie, nie obchodzi mnie to. Za to obchodzi mnie to czego chcecie. Tylko uważaj. Wiesz jak byłem szkolony i wiesz co potrafię.
Zmrużył oczy.
- Mów czego chcesz. Byleby szybko.
Właściciel
Swanson zaśmiał się wprawiając żołnierza w lekką konsternacje. - To właśnie w tobie lubie synu, czystą esencje sku#wysyństwa! Gdybyś się wczytał to zauważyłbyś, że dzięki wiedzy o twoim zaawansowanym szkoleniu dostałeś awans na podporucznika! Teraz się cieszysz?
- Można tak powiedzieć. Władza zawsze jest dobra... Władza to wszystko. A ja chcę władzy. Tak więc tak, cieszę się.
Podrapał się po brodzie.
- Tak więc pewnie też wiesz panie, że jestem barbarzyńcą jak nazywają mnie w waszym kraju. A nawet barbarzyńcy się mnie wyrzekli. To ciekawe... Bardzo ciekawe... Ma pan papierosa?
Spojrzał mu w oczy przenikliwie.
Właściciel
- Zilenianie to faktycznie bojowy naród, ale nie odrazu barbarzyńcy. Choć ty miałeś tego pecha że urodziłeś się w tej dzikiej częsci. A co do fajek... - Tu znów sięgnął do swojej torby i wyciągnął z niej cygaro i podał mu je.
Zapalił cygaro i zaciągnął się.
- Dziękuje.
Podrapał się po twarzy.
- Mi się to podoba, że tam się urodziłem. Dzikie ostępy są o dużo lepsze od wielkich miast, one mnie nienawidzą.
Właściciel
- Z tego co widzę to ze wzajemnością. - Zaśmiał się krótko i zapalił własne cygaro. - Słuchaj synu, wieczorem będzie akcja w starym mieście, szczegóły dostaniesz wieczorem. Ręczę za ciebie, więc mam nadzieje że dasz sobie radę. - Wyjrzał za okno. - Gdzie cie wysadzić?
- Koło mojego domu będzie najlepiej.
Wypuścił dym z ust.
- Mam nadzieję na rzeź... Dawno nie zabiłem nikogo.
Właściciel
- To się dopiero okaże. Patrz już jesteśmy. - wskazał jeden z lepszych budynków w tej dzielnicy.
Tudududu, zmiana lokacji!