Straszne historię

Avatar kamdab
Poniżej zamieszczam kilka strasznych historii
Dziwna historia na wycieczce w Górach Sowich

Pan Marek z Radomia wybrał się pewnego dnia na wycieczkę w Góry Sowie.”Podczas wczasów w górach Sowich zawitaliśmy do miejscowości Rybnica Leśna. Zatrzymaliśmy sie w knajpie Darzbór, gdzie przesiadywali głównie pracownicy leśny. Jednego z nich zainteresował mój aparat marki Olympus. Oświadczył, że za parę piw pokarze nam „Niemieckie ścierwo”. Był to początek lat 70. Oczywiście dobiliśmy transakcji. Pieszo doprowadził nas do góry zwanej Rogowiec. Tam w starej rozpadającej się chałupie wskazał nam wejście do piwnicy. Schody jak i cała piwniczka wykute były w kamieniu. Zapach stęchlizny mieszał się z ostrą wonią gnijącego mięsa. Ile ów korytarz mógł mieć długości nie wiem. Nasz przewodnik zrobił się niespokojny, latarką wskazał nam miejsce, gdzie leżały stare ludzkie kości. Okazało się jednak, że wśród nich znajdowały się świeże kości, a w piwnicy unosił się zapach krwi. Człowiek, który nas przyprowadził wpadł w panikę, zaczął coś krzyczeć po niemiecku. Jedyne co zrozumiałem z jego krzyków to słowa, że to niemożliwe, że wejście zostało wysadzone i zawalone, krzyczał jak oszalały, że nie mogły się wydostać na zewnątrz. Jako pierwszy zaczął uciekać ku wyjściu. Ja stałem jak sparaliżowany, kolega Szymon oświetlał korytarz latarką. Z jego głębi słyszeliśmy, a raczej czuliśmy warczenie psa. Powoli zaczęliśmy się wycofywać. Panika jednak wzięła górę nad rozsądkiem i zaczęliśmy biec korytarzem lecz w przeciwną stronę do wyjścia. Biegłem jak w amoku obijając się o ściany tunelu. Przeraźliwy krzyk obalił nas na ziemię, gdy poderwałem się na nogi ktoś lub coś z powrotem rzuciło mnie na ziemię. W świetle w latarki widziałem tylko wojskowe oficerki i fragment wojskowego płaszcza czarnego koloru. Jakaś dłoń wskazała mi drabinkę prowadzącą ku górze. Szymon podążał za mną. Powiew świeżego powietrza wskazał nam wyjście. Gdy stanęliśmy na powierzchni obaj wyglądaliśmy jakbyśmy ujrzeli ducha. Nagle ziemia pod naszymi nogami zadrżała jakby coś pod ziemią wysadzono. Następnego dnia szukaliśmy naszego przewodnika na próżno. Na nasze pytania nikt nie chciał odpowiadać, a na nasze pytania o detonację, od jednego z milicjantów usłyszeliśmy, że niedaleko są kamieniołomy i to pewnie tam akurat coś wysadzali. Milicjant, który nas wysłuchał nawet nie sporządził notatki, wyraźnie sprawiał wrażenie człowieka doskonale we wszystkim zorientowanego. Ostrzegł nas tylko byśmy sami nie włóczyli się po lasach. Wejścia do piwnicy nie udało nam się odnaleźć, a studzienka, którą wyszliśmy była zasypana. W schronisku Andrzejówka, gdzie się zatrzymaliśmy dowiedziałem się trochę dziwnych a zarazem strasznych rzeczy – o ludziach-nieludziach żyjących pod ziemią, o podziemnym mieście, które w czasie Wojny wybudowali Niemcy. Przez lata temat uległ zatarciu lecz po przeczytaniu twoich zapisków, wspomnienia ożyły. Bardzo jestem ciekawy co się wtedy wydarzyło, kim był człowiek, który wskazał nam wyjście i czy to wszystko ma jakiś sens. Mama nadzieję, że są ludzie, którzy przeżyli coś podobnego. Nie daje mi to spokoju, tak jakbym czekał na ponowne odwiedzenie tego tunelu.

Tajemnicze zjawy w tunelu

Soboń- 2008 tak nazwaliśmy jedną z naszych pierwszych wypraw krajoznawczych,planowaliśmy ich kilka bądź kilkanaście. Pochodzimy z Krakowa ,nasza grupa składała się z ośmiu osób ,w większości studenci .Jedna z koleżanek dość zamożna nawiązała kontakt z , jak się potem okazało nie mającym pojęcia o temacie, tzw odkrywców tajemnic Riese . Zatrzymaliśmy się w Hubercie to miała być nasza baza wypadowa tu także spotkaliśmy naszego przewodnika .Następnego dnia zaplanowaliśmy wyjście w teren o godz 4 rano ,oczywiście po naszym przewodniku nie było śladu .Zjawił się dopiero gdy otwierano muzeum sztolni zaproponował nam kupno biletów i poprosił o pare zł na piwo , czar oraz widok na przygodę życia prysł .Jeden z przewodników zainteresował się naszą grupą ,zaproponował pomoc za drobną opłatą oczywiście. Nazajutrz doprowadził nas do tuneli na Soboniu ,w zasadzie to my go dowieźliśmy na trzeci staw w Głuszycy i stamtąd prawie biegiem doprowadził nas do tunelu . Zainkasował umówioną kwotę i oznajmił że już nie ma czasu aby z nami wejść pod ziemię gdyż za godzinę musi być w pracy .Pozostaliśmy sami decyzja zapadła wchodzimy ,zaznaczam iż w naszej grupie był grotołaz ratownik jaskiniowy , wejście zajęło nam o koło trzydziestu minut . Początkowo wszystko było ok , jednak po pewnym czasie jedna z dziewczyn oznajmiła ze oprócz nas ktoś jest jeszcze w tunelu , lecz my nikogo nie widzieliśmy ,w pewnym oddaleniu od ceglanego magazynu postanowiliśmy się zatrzymać i z tego miejsca zacząć badania .Sami poznawaliśmy tunele ,atmosfera była super gdy Rafał ratownik nadał sygnał ostrzegawczy ,zebraliśmy się w około .Nasłuchiwał zdawał się węszyć ,wszyscy słyszeliśmy kroki ktoś się zbliżał . Znajdowaliśmy się w pobliżu uskoku ,kroki dochodziły właśnie z tego korytarza , ogarnęło mnie przerażenie przed chwilą tam byłem , doszedłem do końca tunelu nikogo nie było .Zrobiło się dziwnie zimno , kroki były coraz wyraźniejsze nie jednej osoby lecz kilku idą po ciemku bez światła ,Monika początkowo szeptała abyśmy jak najszybciej wyszli na powierzchnię po chwili wpadła w panikę, Rafał nakazał w zasadzie wydał rozkaz wychodzimy ,. pozostawiliśmy tam sporo sprzętu ,wodery ,saperki i inne .Szedłem ostatni , strach smagał jak pejcz, gdy się odwróciłem bardziej czułem niż widziałem kilka postaci. Gdy znaleźliśmy się na powietrzu był wieczór ,na pytanie co tam było Monika odpowiedziała nie wiem i nie chcę wiedzieć wycierając krew cieknącą jej z nosa .Nie znałem wcześniej żadnych opowieści z tej materii ,gdy opowiadałem znajomym o tym zdarzeniu pukali się w głowę .

TISSUE.AVI

Kilka lat temu zespół rock&rollowy Titanium Tissue miał nagrać pierwszą w swojej karierze płytę.
Gdy dzień ten nadszedł stawili się w studiu z całym sprzętem.Od razu zauważyli że od inżyniera dźwięku płynęła dziwna niepokojąca wręcz zła energia, nie taka ciemność do jakiej przywykli z uwagi na charakter zespołu, było to zimne bezlitosne zło.
Jego oczy nie były oczami człowieka nie było w nich tęczówek, były całe czarne i nie odbijały światła mimo wielu ustawionych w pomieszczeniu świateł.Mimo tego zdawał się zachowywać normalnie.

Po rozstawieniu sprzętu wchodzili po kolei do komory dźwiękoszczelnej i każdy nagrywał swoje partie pod czujnym okiem dźwiękowca.Tego dnia udało im się nagrać cztery utwory.Po skończonej pracy opuścili studio, do którego mieli wrócić następnego dnia by dokończyć materiał zostawiając dźwiękowca który to miał dokonać obróbki nagrań.Następnego dnia gdy pojawili się przed budynkiem studia zastali na miejscu radiowozy i policjantów kręcących się w okolicy. Nie wiedząc co się dzieje próbowali dostać się do środka.Niestety na drodze stanął im komisarz Garrison który oświadczył, że widziano ich w miejscu zbrodni jako ostatnich.

Muzycy zostali zatrzymani.Technicy którzy przybyli na miejsce zdarzanie zastali potworny widok.Inżynier leżał martwy na konsolecie.Na korpusie widniały tysiące malutkich dziurek wielkości szpilki.Szczególne ich nagromadzenie dało się zauważyć w miejscu serca. Żebra były wygięte do wewnątrz czaszka była spłaszczona i jakby rozciągnięta na boki. Prawa ręka dźwiękowca spoczywała na klawiaturze komputera na którego ekranie widniał komunikat o treści „Czy na pewno chcesz usunąć plik?”
W pewnym momencie dłoń ofiary drgnęła wciskając klawisz ESC anulując usunięcie pliku. Pozostał tylko otwarty folder z jednym plikiem o nazwie Tissue.avi

Nie da się nawiązać kontaktu ze śledczymi analizującymi ten film, wiadomo tylko że po ujrzeniu filmu natychmiastowo zwalniali się z pracy i wszelki słuch o nich ginął

Dziennik:

23 października 1937, Biała, Polska

Zebraliśmy już masę informacji od mieszkańców okolicznych wsi. Wyglądają na przestraszonych, nawet mógłbym powiedzieć przerażonych, ale chętnie z nami rozmawiają. Nasz przewodnik ma problemy z językiem angielskim co bardzo nas spowalnia, ale bez niego od razu byśmy się zgubili. To co nas najbardziej interesuje to las : miejsce gdzie możemy TO spotkać. Widać to po ich oczach, ciągle rzucają szybkie i nerwowe spojrzenia na skraj lasu. „Od czasu do czasu stamtąd wychodzi” mówią, pojawia się tylko w nocy, grasując po obrzeżach Białej. Nie zgromadziliśmy jeszcze wszystkich elementów układanki ale czuję że posuwamy się naprzód. Doktor Yuri z dnia na dzień jest coraz bardziej spięty, widzę to po jego r*chach. Stał się mało rozmowny, a kiedy jest zły krzyczy na swoich podwładnych. Wszyscy czujemy zbliżającą się przygodę, jesteśmy już tak blisko !

25 października 1937, Okoniny, Polska

Wreszcie TO zobaczyliśmy ! Pierwszy rzut oka na stworzenie które śledziliśmy od kilku tygodni. Wędrowaliśmy wśród coraz rzadszych drzew, pozostawiając za sobą gęsty las, przed nami rozciągała się ogromna łąka niedaleko miejscowości Okoniny, wtedy też z ostępów leśnych wyłoniła się bestia. Była niewyobrażalnie szybka, wyglądała majestatycznie. Widziałem łzy radości które spływały po policzku doktora. To był dla nas wszystkich wielki dzień. Nie musieliśmy już polegać na informacjach zebranych od wieśniaków, od teraz widzieliśmy stworzenie na własne oczy. Jestem szczęśliwy i podekscytowany, już jutro rozpoczynamy wielkie polowanie. Podzieliliśmy się na trzy grupy : jedna wyruszy na południe w kierunku rzeki, druga pójdzie na wschód w kierunku Białej, ja razem z Yurim dołączę do grupy która kieruje się na północ. Czuję że nie wyśpię się dzisiejszej nocy. Adrenalina buzuje w moich żyłach.

26 października 1937-Polska

Jest już bardzo ciemno. Piszę przy świetle ogniska. Jest zimno a namioty nie dają rady powstrzymać mroźnego wiatru i coraz częściej przemakają. Myślę że znajdujemy się jakieś 15 km na północ od Okoniny. To był ciężki dzień dla każdego z nas. Miałem nadzieję że uda nam się dzisiaj go wytropić, może nawet schwytać. Niestety teren był dla nas bardziej nieprzyjazny niż wczoraj. Wzgórza, skały i gęste krzaki spowolniły nas i przysłaniały nam widok na całą okolicę. Nie widzieliśmy go, ale słyszeliśmy. Piosenka którą śpiewa jest niepodobna do dźwięku wydawanego przez jakiekolwiek znane nam zwierze. Brzmi bardziej jak ludzki głos, opowiada o nadziei i marzeniach. Zdaje sobie sprawę z gorzkiej ironii że piosenka która dodaje nam sił jest śpiewana przez zwierze na które polujemy. Nie jestem pewien intencji Yuriego ale jest pewne że nie okaże mu żadnej litości. Wiem także że nie powstrzymam go przed tym. Moje szczęście uciekło pod natłokiem zmartwień, a nadzieja została zmyta przez deszcz.

28 października 1937-Polska

Teren ponownie się zmienił. Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy, nie sądzę żeby ktokolwiek wiedział. Gęsty las ustąpił miejsca połoniną. Rosa i poranne słońce nadają wysokiej trawie fioletowego blasku. Moje domniemania okazały się niestety poprawne : istota wie że podążamy za nią. Na polach koło Okonina widzieliśmy jak szybko potrafi się poruszać, dlatego dziwi nas fakt że przez ostatnie dwa dni trzyma się blisko nas, dostosowując się do naszego powolnego tępa. Czasami zdajemy się je widzieć ale to piosenka prowadzi nas i kieruje na właściwe tory. Yuri jest wniebowzięty, ja jednak mam pewne wątpliwości. Wydaje mi się że jesteśmy zwabiani w nieznane. Każdy z nas jest wyczerpany, to nie jest dobry znak biorąc po uwagę to że jutro czeka nas kolejny dzień marszu.

29 października 1937

Wszystko idzie nie tak. Popełniłem straszliwy błąd przybywając tutaj. Dwóch współpracowników doktora nie żyje, co więcej nie mam najmniejszego pojęcia gdzie możemy się w tej chwili znajdować. Słońce wydaje się tutaj nigdy nie zachodzić : albo wszyscy postradaliśmy zmysły, albo nie jesteśmy już na Ziemi. Wczoraj wędrowaliśmy godzinami, podążając za melodią. Krajobraz ani razu się nie zmienił, miałem wrażenie jakbyśmy chodzili w kółko. Ciągle te same wzgórza i bezkresny ocean fioletowych traw. Nikt nie spodziewał się tego że będą tam znajdować się też głębokie rozpadliny. Kiedy zdaliśmy sobie z tego sprawę, było już za późno. Myscha i Kramn poślizgnęli się na krawędzi i w mgnieniu oka spadli w nieskończoną przepaść. Wszyscy teraz odpoczywają. Próbowaliśmy spać ale jest to niemożliwe z palącym słońcem nad nami. Nie wiem już czy to dzień czy noc. Wiem tylko że melodia z sekundy na sekundę robi się coraz głośniejsza.

- 1937

Zostałem zupełnie sam. Czy ja już do końca zwariowałem ? Rzeczywistość ucieka o demnie z każdą sekundą spędzoną w tym miejscu. Straciliśmy kolejnych trzech ludzi jakiś czas temu (godziny? dni? nie jestem już niczego pewien). Jeden z nich spadł w przepaść ponieważ lina która go utrzymywała nagle pękła. Kolejnego zastrzelił Yuri, ponieważ tamten zaczął go atakować. Rozumiem jego złość, żaden normalny człowiek nie wyruszyłby dobrowolnie do takiego miejsca. Yuri i ja postanowiliśmy odpocząć w namiocie żeby rozładować napięcie. Piosenka stała się naglę przerażająco głośna. Stworzenie nawoływało nas abyśmy opuścili namiot. Walczyłem sam z sobą aby go nie posłuchać. Yuri posłuchał i była to ostatnia rzecz jaką zrobił w życiu. Słyszałem mrożący w żyłach krzyk i widziałem jak mroczna postać nabija doktora na swój róg. Nie mam pojęcia ile czasu minęło od tego zdarzenia. Stworzenie wciąż stoi na zewnątrz, czekając na mnie. Nigdy nie przestanie śpiewać. Chce być ze mną. Na zawsze.

Dziennik dyrektora badań
12.7.2007
00:31

Nowe znalezisko dotarło do nas dzisiaj. Mężczyźni pracujący przy rozbiórce opuszczonego magazynu znaleźli zardzewiały pojemnik z ropą, który wydawał się emanować chłód. Wstępne odczyty pola elektromagnetycznego wykazały chaotyczne dane, po czym sprzęt zatrzymał pracę i wyłączył się na dobre. Pojemnik wydaje się być wykonany ze stali nierdzewnej i rozprzestrzenia zimno.

15.7.2007
21:00

Otworzyliśmy dzisiaj pojemnik wewnątrz zamkniętej komory. Komora natychmiastowo zamarzła. Znaleźliśmy w pojemniku niezidentyfikowaną istotę. Wydaje się być czarna i jakby z gazu. Zaiste, światło wokół wydaje się być „zasysane” przez jego obecność. Byt ten sprawia wrażenie wyczuwającego wiele rzeczy, ale nie komunikuje się w żaden znany sposób. Materia biologiczna, która wchodzi w kontakt z tą istotą w kilka chwil zostaje zdezintegrowana.

12.8.2007
10:11

Jeden z praktykantów wszedł dzisiaj sam do komory, bez specjalnego skafandra. Nikt go już ponownie nie widział. Istota powiększyła się dwukrotnie odkąd została wyjęta z zamknięcia. Stała się agresywna. Uszczelniamy komorę od wszelkiego światła aby to „coś” przestało rosnąć. Wszystkie badania są wstrzymane.

12.8.2007
11:00

Tego już nie ma. Boże dopomóż nam, to się wydostało.

Brama umysłu

W 1983 roku, zespół bardzo pobożnych naukowców przeprowadził radykalny eksperyment w nieujawnionym miejscu. Naukowcy mieli teorię, że człowiek bez dostępu do zmysłów i sposobów do odbierania bodźców będzie w stanie dostrzec obecność Boga. Uważali, że pięć zmysłów skrywa przed człowiekiem świadomość wieczności i bez nich człowiek mógłby faktycznie nawiązać kontakt z Bogiem przez wymianę myśli. Starszy pan, który twierdził, że „nie ma już nic do stracenia” był jedynym ochotnikiem do badań. Aby oczyścić go ze wszystkich zmysłów, naukowcy przeprowadzili skomplikowaną operację, w której każde zmysłowe połączenie drogą nerwową do mózgu zostało chirurgicznie odcięte. Wszystkie czynności mięśni zostały zatrzymane, nie mógł widzieć, słyszeć, rozpoznawać smaku i zapachu, oraz czuć. Bez możliwości komunikowania się ani poczucia świata zewnętrznego, pozostał sam na sam ze swoimi myślami.
Naukowcy monitorowali go kiedy mówił głośno o swoim stanie umysłu. Pogmatwane, niewyraźne zdania, których nie mógł nawet słyszeć. Po czterech dniach, mężczyzna stwierdził, że słyszy ciche, niezrozumiałe głosy w swojej głowie. Zakładając, że był to początek psychozy, naukowcy poświęcali niewiele uwagi obawom człowieka.
Dwa dni później mężczyzna krzyczał, że słyszy jego zmarłą żonę mówiącą do niego, a nawet więcej, mógł z nią prowadzić konwersacje. Naukowcy byli zaintrygowani, ale nie do końca przekonani, dopóki nie zaczął nazywać zmarłych krewnych naukowców. Powtórzył naukowcom prywatne informacje, które były znane jedynie ich zmarłym małżonkom lub rodzicom. W tym momencie spora część naukowców odeszła od badań.
Po tygodniu rozmawiania ze zmarłym poprzez myśli, człowiek stał się zakłopotany i strapiony, mówiąc, że głosy były przytłaczające. W każdej chwili na jawie, jego świadomość była bombardowana przez setki głosów, które odmawiały mu spokoju. Wielokrotnie rzucał sobą o ścianę, próbując uzyskać odpowiedź bólu. Prosił naukowców o środki uspokajające, aby mógł uciec od głosów przez sen. Ta taktyka działała przez trzy dni, aż zaczął miewać przerażające, nocne paniki. Wielokrotnie mówił, że widzi i słyszy zmarłych w snach.
Dzień później, zaczął krzyczeć i drapać niefunkcjonujące oczy, mając nadzieję, że poczuje coś w fizycznym świecie. Histerycznie mówił, że głosy zmarłych są ogłuszające i wrogie, mówiące o piekle i końcu świata. W pewnym momencie zaczął krzyczeć: „Bez nieba, nie ma przebaczenia” przez pięć godzin bez przerwy. Nieustannie prosił aby go zabili, ale naukowcy byli przekonani, że był bliski nawiązania kontaktu z Bogiem.
Na drugi dzień, nie mógł już składać spójnych zdań. Pozornie szalony zaczął odgryzać kawałki mięsa ze swojego ramienia. Naukowcy natychmiast pobiegli do komory badawczej i przywiązali go do stołu, aby nie mógł się zabić. Po kilku godzinach bycia przywiązanym zaprzestał walki i krzyków. Patrzył bezmyślnie w sufit, gdy w milczeniu łzy spływały mu po twarzy. Przez dwa tygodnie, naukowcy musieli go ciągle nawadniać z powodu ciągłego płaczu. W końcu odwrócił głowę i mimo ślepoty, nawiązał kontakt wzrokowy z naukowcem po raz pierwszy w eksperymencie. Szepnął: „Rozmawiałem z Bogiem, a on nas opuścił” i jego życiowe funkcje zostały zatrzymane. Nie było widocznych przyczyn śmierci.

Avatar
Konto usunięte
Odkupujemy temat sprzed roku xD

Avatar
Konto usunięte
stanley2 pisze:
Odkupujemy temat sprzed roku xD

"Moja krew!"

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar TheBDQJP
Właściciel: TheBDQJP
Grupa posiada 8212 postów, 748 tematów i 712 członków

Opcje grupy Lubię się bać

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Lubię się bać