Moderatorka
Nathaniel spuścił wzrok i pokręcił energicznie głową. Westchnął po chwili.
-Profesor Kagerou-Miketsukami to dobry człowiek, możesz mu zaufać. Daję ci słowo...-
Szepnął, chwilę się nad czymś zastanawiając. Po chwili podniósł nań wzrok i... Uśmiechnął się.
Jego uśmiech był ciepły niczym lato i pogodny niczym pogoda w rajskim ogrodzie.
Godryk nie przypominał sobie, żeby czerwonowłosy kiedykolwiek wcześniej się uśmiechał.
-Coś ci opowiem. Pochodzę z sierocińca, gdzie wychowawcy znęcają się nad dziećmi.
Starsi koledzy albo biją słabszych, albo szpiegują dla nauczycieli - nikt nie jest tam bezpieczny.
Wyobraź sobie miejsce przesiąknięte krwią i bólem. Rozpaczą i beznadzieją. Makabrą.
Wyobraź sobie, że do tego miejsca, gdzie umiera wszystko, co dobre, zesłano niewinne dzieci.
Jak ta wizja na ciebie działa? Zobacz oczyma wyobraźni to wszystko. Te skatowane dzieci.
Krew. Pełno krwi. Bicie rozżarzonymi do czerwoności prętami. Podtapianie w ubikacji.
Jak byś się czuł, gdybyś to ty się tam wychowywał? Uwierz mi, że niewesoło.
A zarówno ja, jak i Esme, wychowywaliśmy się w takim miejscu z koszmarów wziętym.
Straciliśmy nadzieję, a nasze oczy nie są już w stanie więcej płakać. I... Szlachetne bestie...
Każdemu z nas wypalono taki znak na plecach. Jak u bydła. Szlachetna bestia. Ich własność.
Żyłem w przekonaniu, że nie ma Boga i nie ma dobra na tym wielkim łez padole.
Ale wiesz, co się stało pewnego dnia? Trafiłem tutaj i dowiedziałem się, że jestem półkrwi.
Nie ufałem nikomu. Nauczycielom. Uczniom. Nikomu. Ale na peronie 9 i 3/4... Coś się stało.
Zobaczyłem pewną małą wówczas dziewczynkę. Drobna. Słabiutka. Zagubiona.
Płakała. Pewnie zgubiła się w tłumie, pomyślałem. Ale nie. Ona żegnała pewną osobę.
Uczennicę, która teraz już nie chodzi do tej szkoły. Annie Moonlight. Trafiła do Ravenclawu.
Podszedłem do niej i zapytałem się, dlaczego płacze. Nie widziałem w tym wszystkim sensu...
Ponieważ nie wiedziałem, czym są ludzkie uczucia. A ona spojrzała na mnie i powiedziała.:
Żegnam właśnie jedną z tylko dwóch osób na świecie, które nie chcą, bym stała się potworem!
Tej wypowiedzi tym bardziej nie mogłem zrozumieć i nie rozumiem jej do teraz.
Dotarło do mnie jednak, że ta mała dziewczynka... Miała tylko dwie bliskie osoby na świecie.
Zapytałem się, kim jest ta druga. Odparła, że pisarzem, oraz jej obecnym opiekunem.
Spytałem się, gdzie są jej rodzice? Pobladła i pokręciła głową, mówiąc, że nie ma rodziców.
Dotarło do mnie, że jesteśmy poniekąd podobni. Niemalże sami na świecie... Sierotki.
Z tym, że ona miała dwie osoby, które ją kochały. Ja mam tylko przyjaciółkę, Esme.
Chciałem z nią jeszcze porozmawiać, ale wtedy ktoś zawołał jej imienia. Odwróciła się doń.
Zobaczyłem wysokiego, eleganckiego mężczyznę o olśniewającym uśmiechu.
Musiał być jakimś bogaczem, widać to po nim było. I to dość... Ekscentrycznym, rzekłbym.
Miał włosy przefarbowane na jasny błękit. Dziewczynka podbiegła do niego z radością.
Wpadła w jego ramiona, on wziął ją na ręce i wykonał jeden obrót z nią na rękach.
Rozmawiali beztrosko, a do mnie dotarło, że to ten człowiek jest jej tajemniczym opiekunem.
Chciałem się tylko przywitać, ale... Dziewczynka palnęła, że też jestem samotną sierotą.
Chyba niechcący wypsnęło mi się to podczas naszej krótkiej rozmowy... Nieważne.
W każdym razie, mężczyzna od razu spoważniał, a w jego oczach pojawiła się... Troska?
Był dla mnie bardzo miły. A gdy dowiedział się, w jakich warunkach mieszkam ja i moja Esme...
Powiedział stanowczo, że podczas przerwy świątecznej mam po nią pojechać. I nie wrócimy.
Obiecał mi, że weźmie nas do siebie na święta. A później znajdzie nam nowy, lepszy dom.
I tej obietnicy dotrzymał, przez co mieszkamy teraz z bardzo miłą matką zastępczą.
Nigdy nie obchodziłem Świąt, ale... Z chęcią odwiedziłem tego człowieka. Zdawał się dobry.
I doprawdy, miał złote serce. Po raz pierwszy jadłem do syta, miałem na własność pokój...
I dostałem prezent na święta. Książka, którą dotąd czytam od nowa i od nowa...
Ta dziewczynka też tam się zjawiła. I wiele innych dzieci, którym ten człowiek też pomógł.
Może był dziwny, ale... Z pewnością miał dobre serce. Wiesz, kim była ta mała dziewczynka?
Oraz kim był ów ekstrawagancki, bogaty, ale jakże dobroduszny jegomość?- zapytał na koniec.
A w jego oczach widać było takie iskierki pogodności, że nie sposób było mu nie uwierzyć.
Po raz pierwszy, odkąd Godryk go znał... Zdawał się mówić o czymś z emocjami.