Właściciel
Wielka góra przeryta na pół. W szczelinie tejże znajduje się stolica Klanów:
Burookich( wilkołaków)
Bimbrokrwawych(orków)
Żyjące w symbiozie i harmonii od nastania rządów Karzusa Wyuzdanego, który zawarł małźeństwo z orkową kapłankà ognia jako drugie po księżniczce klanu, wprowadził wielożeństwo i uratował Bimbrokrwistych od wymarcia w płomieniach Ery Smoka.
Właściciel
Kurthrog obudził się w jednej z karczem nad niedokończonym piwem.
Dopija piwo po czym wychodzi i rusza do swojej chaty. Zakrywa twarz kapturem, jego kostur stuka o ziemię rytmicznie. Idzie spokojnym, rytmicznym krokiem, nie mówi nic do nikogo, nikogo nie pozdrawia. Idzie niczym zjawa.
Właściciel
Nikt nie zauważył zakapturzonego maga, który tym samym swobodnie dostał się do swojego mieszkania wrytego w górę. Było tam cicho i spokojnie.
Kładzie się na łóżku i zasypia. Śpi do puki ktoś lub coś go nie obudzi.
Właściciel
No i spałeś tak długo, że sam twoj organizm zaczął cię ze snu wypychaç. Choć nie nazwałbym organizmem tych mrocznych istot w zacienionym rogu twojego mieszkania.
Zrywa się z łóżka i łapie swój kostur, tworzy kulę wody i posyła w postacie.
Właściciel
Ku twemu zdziwieniu postacie znikły gdy otworzyłeś oczy całkowicie, zaś ty oblałeś tamten róg tym samym masz kałużę w mieszkaniu.
Splunął na ziemię po czym ruszył do chaty szamana. Idzie szybko, groźnym krokiem. Jest zdenerwowany, a raczej cały wku*wiony.
Właściciel
Potrąciłeś kilku przechodniów po drodzę, wzbudzając tym niezłe kontrowersje, jednakże bez większych problemów udało ci się dojść, a właściwie doszarżować do chaty szamana, z której jak zawsze pachniało dość dziwnie. Był to bowiem zapach pomiędzy żygami goblina, a wydzielinami wilków balansujący.
Wchodzi do jego chaty.
- Mamy problem.
Jego głos jest zimny, szorstki i ochrypły. Odezwał się pierwszy raz od pięciu lat.
Właściciel
Czarownik spojrzał na ciebie ze zdziwieniem
- Cóż znowu wilczku ? Nie mów, że ponownie nawiedziły ciè te wstrètne halucynacje...
- Te pieprzone zmory cały czas mnie nawiedzają, czemu?
Chodzi po jego chacie zdenerwowany. Dyszy niczym byk.
Właściciel
- Efekt uboczny używania zakazanej magii... magii ciemnoßci... toteż i stwory ciemności będą cię nawiedzać do końca życia. Podziel więc się z nimi czarnym wywarem z ziaren Geri ( Ferenthirowa kawa) i plackiem z mięcem, serem i owosami z archipelagu. Może cię polubią.
Rzekł dość mrocznym tonem brodaty szaman.
- A masz to wszystko? Bo ja nie mam nic z tych rzeczy.
Zakaszlał.
Właściciel
- Jako szaman mam oczywiście ziarna Geri oraz troszeczkè owocow z wysp smoczych, ale zalatwic resztè składnikow i przygotować ten posiłek dla tych ciemnych istot...
Rzekł szaman po czym dodał
- Muszę cie jednak dośç mocno, gdyż nie ma siè czego baç....
* walnięcie pioruna mimo dobrej pogody na zewnatrz* chyba...
Szaman znikł zostawiając na stole z tyłu rzeczone ziarna i owoce.
Bierze to wszystko po czym wraca do siebie idąc groźnie i warcząc pod nosem.
Właściciel
Wszyscy ustępowali ci drogi po czym wszedłeś na strażnika klanowego, który chwycil cię za fraki i spytał wprost
- Co tu się dzieje ? Czemu naruszacie spokój publiczny towarzyszu ?
- Albo mnie puścisz albo wyczaruje Ci kulę wody w dupie.
Używa warpa i teleportuje się za niego po czym rusza do siebie.
- A jeśli pójdziesz za mną to zrównam tą wioskę z ziemią.
Właściciel
Złapal cię on w pułapkę antymagiczną i wezwał wsparcie, postawiono cię przed sądem w oskarźeniach wymieniajàc terror publiczny, używanie magii ciemności, groźby wysoce karalne, lekceważenie władz porządku publicznego oraz nielegalne przemycanue ziaren Geri.
- I właśnie dla tego ginęli, właśnie dla takich śmieci!
Ryknął na nich.
- Kim wy ku*wa jesteście?! Na co mnie skażecie?! Na ŚMIERĆ?! A MOŻE NA BANICIE?!
Furia wylewała się z niego.
Właściciel
Wstępnie jako pierwszą fazę kary wstrzyknięto ci naturalny środek usypiajàcy i uspokajający.
Zasypia przeklinając ich.
Właściciel
Obudziłeś się w zimnej, ciemnej, antymagicznej klatce ze srebra toteż byłeś w formie ludzkiej. Wokól ciebie wilkołaki i rozprawa sądowa nad tobą.
Siedzi cicho i zamyka oczy. Nie obchodzi go ani ta rozprawa, ani oni.
- Ciekawe czy wróżki istnieją...
Właściciel
- Oczywiście...
odpowiedział ci szept z wnętrza twojej głowy.
Kiedy przestałeś gadać do siebie usłyszałeś wyrok
- Zabójstwo, łamane na banicję poprzez wystrzelenie go w tej klatce na goblińskich balistach na wschód.
- A myślisz, że by mnie polubiły?
Przekrzywia głowę i drapie się po twarzy.
Właściciel
- Oczywiście.....
Szepnęła istota z wewnątrz ciebie po czym po chwili namysłu dodała
- ... że nie.
Ciebie zaś przeniesiono na balusty goblińskie zahaczajàc o dwie kłody gotowe do wystrzału, po czym wycelowano na wschód.
- Ja Kherzus, władca klanów tu zjednoczonych skazuję cię na potępienie przez klan i wysyrzał na dwu pocikach balistycznych na wschód.
- Mam do Ciebie pytanie władco tych pi**. Jak to jest być największym przegrywem?
Uśmiecha się do niego po czym pyta się głosu w głowie.
- A jaka rasa by mnie polubiła? Żadna pewnie...
Właściciel
- Przegrywem ? To chyba pytanie do ciebie. Ja mam harem, wladze, bogactwo i sławę, największy wygryw klanu ty nędzniku.
Głos zaś odpowiedział
- Nie wiem... Khajity, Rakshasy, Centaury... wuj wie.
Mówi do wodza.
- Ciii... Gadam z głosem w głowie dupku. Strzelaj już.
Mówi do głosu.
- A myślisz, że mogę zabijać teraz jako bandyta innych?
Właściciel
- Idiota.... strzał !
No i cię wystrzelili,głos nie zdąrzył odpowiedzieć i poleciałeś w przysłowiowe pi**u.