-Pół minuty i cztery sekundy po czasie, Škele...- rozległ się szorstki głos nauczyciela po prawej stronie dziedzińca. Pan Mitchell spoglądał na srebrny zegarek kieszonkowy, opierając się plecami o jedną z kolumn. Uniósł wzrok na chłopaka i posłał mu lekki, jadowity uśmieszek.
-Podobno znowu sprawiałeś kłopoty, chłopcze. Poprzednia wizyta w szkolnej kozie niczego cię nie nauczyła?- wyprostował się, schował zegarek do kieszeni i podszedł do Artura. Jako iż był osobą raczej wysoką przewyższał ucznia o półtora głowy. -Co znowu przeskrobałeś, Škele? Pani Charms zdawała się mówić coś o jakiejś...
Demoralizacji, nieprawdaż?-
//A szkolna koza polega na wrzuceniu ucznia na kilka godzin do pełnej myszy i szczurów piwnicy, w której łatwo niechcący trafić na rozbite szkło, bądź rozkładające się odpadki... Nie polecam. Zwłaszcza, że to tam znajduje się zbiornik do którego uchodzi kanalizacja, którego zawartość jest opróżniana przez specjalistów tak z raz na miesiąc... Naprawdę duży zbiornik.