Druga co do liczby mieszkańców planeta w Układzie Słonecznym. Mars jest niemal w pełni zdatny do życia i liczy 4,8 miliarda mieszkańców, bronionych przez najsilniejszą z ludzkich flot. Większość z nich trudni się rolnictwem, niektórzy przetworem surowców, niewielu usługami czy wydobywaniem minerałów.

Z tej odległości Luna mogła już dokładnie zobaczyć planetę. Parę dni temu dostała anonimową ofertę pracy, czy też może zlecenia. Autor wiadomości nie był zbyt wylewny w kwestii samego zadania, ale dał jasne instrukcje: miała zjawić się w mieście Gesternof na wskazanej ulicy godzinę przed południem. Ta pora właśnie nadchodziła. W razie jakichkolwiek problemow ze stróżami prawa mogła skorzystać z fałszywego ID.

Dziewczyna leciała swoim statkiem w stronę planety. Kiedy wleciała w atmosferę planety, zwolniła maszynę i szukała odpowiedniego miejsca do lądowania. Miejsca w którym byłoby dość trudno zauważyć frachtowiec, ale które byłoby blisko miejsca spotkania.

Jeszcze przed wejściem w atmosferę statek odebrał sygnał:
- Imię, nazwisko, numer SRUS i cel przylotu.

- Lunara Trainor, 78124, przyleciałam, by spotkać się z dawnym znajomym - skłamała szybko, bez żadnego zająknięcia. W sprawach kłamania była bardzo wiarygodna.

//Podajesz swój prawdziwy numer?//

//Nie.

Nastąpiła przerwa.
- Nie ma pani w oficjalnym spisie. Proszę się oddalić.

- Jak to nie ma! Macie jakieś błędy w spisie! - przekonywała bardzo wiarygodnie - Zakupiłam ten statek tydzień temu, może dlatego mnie jeszcze nie zapisaliście.

Najwyraźniej nie dość przekonująco.
- To nie ma nic wspólnego ze statkiem. Rejestrację SRUS prowadzą wszystkie planety wewnętrzne. Ponawiamy prośbę o oddalenie się.

- Mam wszystkie dokumenty rejestracji maszyny. I podam numer jeszcze raz. Może wcześniej, ktoś z was się przesłyszał. 78224 - powiedziała. Tym razem podała prawdziwy numer, bo już miała dość tej zabawy w kotka i myszkę.

Nastąpiła dłuższa przerwa.
- Pani dane są... interesujące. Proszę zarejestrować się na Deimosie, tak na wszelki wypadek.

- Jasne - powiedziała, chociaż pewnie i tak tego by nie zrobiła. Dalej szukała miejsca do wylądowania.

Gesternof było spore i zapewne dobrze bronione. W jego centrum było ogromne lotnisko, wokół którego gęste zabudowania uniemożliwiały lądowanie.

Postanowiła wylądować na lotnisku, bo nigdzie indziej nie miała takiej możliwości. Podeszła do lądowania.

Zbliżyła się do celu i obniżyła lot.
- Ostatnie ostrzeżenie. Proszę opuścić planetę, albo użyjemy broni.