Piękna przyroda i rozwinięty przemysł da się połączyć jednocześnie? Tak, to jest dowód. Ale jak będziesz miał zamiar pochodzić po Chińskich górach, to tylko raz w życiu, ponieważ zaleje cię fala zombie. Jeżeli tu trafisz, do lepiej spróbuj się stąd wydostać, na ulicach jest pierdyliard zombie, a o mutantach już nie będę mówić. Trzeba też pamiętać, żeby nikomu tutaj nie ufać, ponieważ większość żywych teraz w Chinach, będą chcieli cię zabić lub okraść.

Obudził się w pustym domu.

Obudziłeś się, na strychu. Stary materac zawsze był wygodniejszym od mchu i kartonów.

//"[...]większość żywych teraz w Chinach, będą chcieli cię zabić lub okraść." I tak normalnie już chcą cie tam zabić lub okraść.//

-Od czasu tej całej Apokalipsy nie spałem na normalnym łóżku... To przynajmniej trochę je przypomina.
Powiedział sam do siebie po czym upewnił się że klapa jest zamknięta i rozejrzał się w poszukiwaniu ekwipunku.

Leżał tam, gdzie zostawiłeś: Pod oknem.

//Chodziło mi o nowy. Nie wiem jakieś pręty czy coś.

No cóż, nowy ekwipunek to może być już szkło, lub deski. Da się z tego sklecić jakąś prototypową broń, którą później w razie czego możesz wzmocnić metalem, bądź plastikiem.

Wbił fragmenty szkła w kij od Baseballa czyniąc to silniejszym. Zebrał swój stary ekwipunek i wyjrzał przez okno by sprawdzić czy jest bezpiecznie.

Po ulicy krążyło siedem żywych trupów, widać, że umarli wygłodzeni i chorzy.

-Zwykłe Szwendacze. Z Tym kijem powinno dać radę.
Otworzył klapę prowadzącą na dół i z kijem w ręku sprawdził czy coś tam jest.

Nic, pusto.

Zeszedł na dół. Otworzył drzwi na zewnątrz i zaczął pozbywać się nie umarłych potężnymi ciosami w głowy.

Udało ci się wyeliminować 4 takowe, piąty się przewrócił i uniknął ciosu. Pozostałe dwa ruszyły w twoim kierunku, z dwóch stron.

Za pomocą twardej podeszwy w bucie rozwalił leżącego i rzucił się do ucieczki.

Udało ci się przebiec sto metrów, tym samym skutecznie tracąc zainteresowanie zombie.

Zaczął się rozglądać nad miejscem w którym mógł znaleźć potrzebny ekwipunek.

Sklepy? Obuwniczy, market...

Poszedł do marketu by znaleźć żywność.

Najpierw trzeba się tam dostać. Szklane drzwi.

Rozbił szklane drzwi.

Udało ci się. I chyba nie było zasilania, skoro alarm się nie włączył.

Wszedł do środka z kijem w ręku.

Wszedłeś, warto znaleźć jednak jakieś oświetlenie.

Skoro alarm nie działa to oświetlenie pewnie też, ale zawsze warto spróbować. Wcisnął włącznik.

Twoje stwierdzenie okazało się trafne. Nie było prądu w całym budynku, jak i zapewne w całej dzielnicy.

Sprawdził czy są tu jakieś żarówki.
//Jeśli tak to wykorzystam wiedzę mojej postaci!

Oświetlenie składało się z świetlówek liniowych.

-Kur... Z tego nic nie zrobię.
Powiedział po czym wyszedł z marketu i poszedł w stronę obuwniczego.

Jedyne, co ci stało na drodze, to słabej jakości drewniane drzwi.

Otworzył je jednym mocnym kopnięciem.

Udało się, sklep stał przed tobą na oścież.

//Zmiana tematu\\
- Czego tu szukamy? -

//Dobrze, tym razem uzasadniona.
-Głównie paliwa.

- Przewaga ludzi czy zombiaków? -

-Tych drugich.

- Czyli sobie poszukamy -

-Oczywiście. Broń na masową zagładę zombie postaram się wręczyć po wylądowaniu.

Przygotował się na lądowanie

Wylądowaliście całkiem zgrabnie, bez większych problemów... no dobrze, kilka zombie wpadło w śmigła.

- meh ja tego nie zmywam. Dobra musimy oczyścić sobie drogei zadekować się w jakimś hangarze -

-Obroną bombowca zajmie się Marcus, my ruszymy.

- Jak rozkażesz -

Francis parsknął wesoło.
-Tak to już bywa, że Aion bierze na siebie stanowisko dowódcy.

- Ja tam się nigdy na nie pchałem -

-To może i lepiej, snajperzy wroga celują głównie w dowódców.
Aion nie wydawał się zadowolony z tego stwierdzenia.
-Bardzo wesołe Francis. Na szczęście każdy z nas wygląda na potencjalnego dowódcę.

Uśmiechnął się pod nosem - Mój przestarzały wasze pancerz OHS do waszych jestem najbezpieczniejszy -

-...
-To ten, okay?

- Okej to co z tym sprzętem? -

-Sprawdź skrzynię z oznaczeniem "Doris"