Właściciel
- Idź po szefa. - powiedział do Krasnoluda drugi wartownik, nie mając zamiaru sprawić, żeby przez jego brodatego kompana coś się jebło. Ten już otwierał usta, aby kontynuować rozmowę z Tobą, ale pospiesznie je zamknął, zmełł w ustach przekleństwo w rodzimej mowie i ruszył do budynku Magów Rumu, aby przyprowadzić tego, którego człowiek określił mianem "szefa."
Właściciel
Minęło trochę czasu, ale wkrótce wrócił Krasnolud, a z nim wysoki mężczyzna w średnim wieku, odziany w pełny pancerz płytowy, z odsłoniętą jedynie twarzą, która bardziej przypominała ogorzałą i poprzecinaną zmarszczkami oraz bliznami twarz weterana wojennego, nie Maga Rumu, więc był to pewnie dowódca najemników chroniących ich placówkę.
- Zostałem upoważniony przez naszego pracodawcę do odebrania i odczytania tego całego zaproszenia od Ciebie. - wyjaśnił, od razu przechodząc do rzeczy i wyciągając opancerzoną dłoń.
-A ja zostałem upoważniony do przekazania zaproszenia bezpośrednio do waszego pracodawcy, więc ta opcja odpada.
Właściciel
- Jest zbyt zajęty, aby teraz móc się spotkać z byle posłem, więc albo oddasz zaproszenie dla mnie, albo możesz odejść. - powiedział równie twardo, jak twardy był jego stalowy napierśnik.
Wyciągnął więc zaproszenie i zbliżył się do niego, by mu je podać. O ile był wyższy?
Właściciel
Właściwie to był o dobre kilka centymetrów niższy, ale opancerzone buciory, które miał na nogach, dodawały mu ich wystarczająco, abyście mogli uchodzić za równych i mógł Ci patrzeć w oczy podczas odbierania zwoju, który przypiął do pasa.
- Coś jeszcze? - zapytał, będąc gotowym na odejście w chwili, gdy zaprzeczysz, aby jak najszybciej przekazać dokument swojemu przełożonemu.
-Czekam tutaj na potwierdzenie.
Właściciel
Westchnął i burknął coś pod nosem, a później odszedł, zostawiając Cię z gburowatymi strażnikami, którzy tym razem postanowili jednak siedzieć cicho. Wrócił po jakimś kwadransie.
- Mój pan stawi się, jeśli będzie taka konieczność. - wyjaśnił opancerzony najemnik i ponowił pytanie: - Coś jeszcze?
-Wszystko.
Odwróćił się i odszedł.
Właściciel
On postąpił podobnie i ani myślał Cię zatrzymywać, podobnie jak wartownicy przed bramą, zwłaszcza że musieli zająć się teraz wylegitymowaniem kupieckiego wozu kierującego się do siedziby Magów.
Teraz, na jego liście pozostało tylko wesoło. Wampir z Zamku, Pakt Trzech, Nagowie, Piraci, Rycerze i Zbrojni Śmierci...
Właściciel
Ta... Do kogo najpierw?
//Wampir z Zamku? W sensie, że Nosgoth?//
//Kres Nadziei//
Wybierając gorsze przez najgorsze, skierował się do jednego z najbliższych miast portowych.
Właściciel
//Ale on nie jest zbytnio ważny, to właśnie przydupas Nosgotha.
I po kiego do miasta portowego?//
Właściciel
//Jak nie będziesz mieszać się w fabułę mojego Robinsona Crusoe to nie wyrzucę Ci przez przypadek postaci na wyspie pełnej Krasnoludów, okej?
Klasycznie Gilgasz, zacznę gdy będziesz na miejscu.//
//Spoko mordo, tylko załatwię sprawę z władcą Nagów i znikam.