W teorii uczę się teraz do matury. W teorii...
Nie mówcie tego moim rodzicom :-D
Choć pewnie i tak widać, że ostatnio dużo mniej Wam tu spamuję.
No ale do rzeczy. W jednej z popularniejszych romantycznych powieści (znaczy to chyba jest powieść, ale ja się nie znam) pod tytułem "Poganka" ustami jednego z bohaterów została wygłoszona teza na temat czasu (w iście romantycznym [czyli nienaukowym] stylu).
Brzmi ona (parafrazując):
"Im więcej człowiek czuje tym dłużej żyje. Dwudziestolatek, który poświęca czas na rozmyślania, marzenia i odczuwanie wszystkiego wokół jest tak naprawdę wiekowym starcem. Ja [w domyśle bohater, który to mówi] mam lat trzysta, mimo iż me ciało przeżyło ledwie dwadzieścia trzy wiosny. Czas dla każdego płynie inaczej, możemy go zwolnić przyspieszyć lub przepuścić przez palce. Im więcej czujesz tym dłużej żyjesz."
notka ode mnie - wielu romantyków zmarło w młodym wieku. Ciekawe, czy sami mieli się wtedy za tak samo starych jak my ich mamy :)
Co Wy na to?
Z dedykacją dla Shirakinawy