[MOJE] Kroczący we mgle.

Avatar Maks2603
Obudziłem się przerażony. Krzyczałem, ale w domu nikogo nie było, rodzice w pracy, a dziadek był od paru dni u Cioci. Nie wiem czemu obudziłem się tak wcześnie i nie wiem czemu byłem tak przerażony. Na szczęście powoli się uspokoiłem, wiedziałem, że już nie zasnę, choć nawet nie miałem takiej potrzeby, czułem się dość wyspany. Zrobiłem śniadanie i skorzystałem z toalety. Postanowiłem pooglądać TV do 5:30, a później, z racji tego, że była niedziela, pójdę sobie rano do kościoła.

Gdy wybiło wpół do 6, zacząłem się zbierać. Na dworze była gęsta i ciężka mgła, więc wróciłem się po latarkę. Wieś wyglądała na wymarłą. Co nie dziwne o tej godzinie i przy takiej pogodzie. W połowie drogi zobaczyłem sylwetkę staruszki, powiedziałem "Dzień dobry.", ale ona się nie odezwała. Stała tak i patrzyła na drogę. Poszedłem dalej, nagle umysł kazał mi się odwrócić w stronę kobiety. Nie było jej tam, pomyślałem, że to dziwne, przecież odszedłem na ok. 10 metrów, nie zdążyła by tak szybko zniknąć. Szedłem dalej do celu usiłując nie myśleć o tamtej sytuacji.

W kościele nie było wiele osób, ksiądz skończył szybko Mszę. wyszedłem i ku mojemu zdziwieniu na dworze było ciemniej i mgliściej niż wcześniej. Latarka przebijała się swoim światłem maksymalnie na 3 metry. Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że pies na pewnym podwórku, który zawsze szczekał na przechodniów, nie dawał o sobie znać.

Gdy tak szedłem nagle we mgle znowu zobaczyłem staruszkę, przestraszyłem się tak, że upuściłem latarkę, gdy ją podniosłem staruszka się rozpłynęła. Nie wiedziałem co się dzieje, machałem latarką na każdą stronę, nic, pusto. co najgorsze zaczęła szwankować latarka. Co ja zrobię?!
Biegłem, biegłem jakby od tego miało zależeć moje życie, może zależało... Biegłem tak mocno przestraszony, w ogóle się nie męczyłem, biegłem i biegłem, ale domu nie było widać. Nic nie było widać! Jedyne co widziałem to kawałek drogi przede mną. Zwolniłem. Kręciłem się w kółko, aż usłyszałem błogosławiony dźwięk: samochód. Cieszyłem się i zacząłem skakać jak jakiś pijany debil, lub nie za bardzo utalentowany cheerleader. Samochód jechał jednak z pełną prędkością i kierowca nie myślał o zatrzymaniu się. Patrzyłem ze łzami w oczach jak odjeżdża.

Po paru minutach usłyszałem szelest w krzakach. Zobaczyłem znowu sylwetkę staruszki. Powoli do mnie podchodziła, serce nigdy mi tak szybko nie biło. Czułem się jakby to trwała wieczność, nogi mi zamarły, a z gardła wydawał mi się dziwny pisk. W końcu ją ujrzałem, była ubrana jakby pochodziła z okolic XIX wieku. Jej twarz była okropnie brzydka i pomarszczona, a na włosach, o ile je posiadała, miała starą chustę, jej oczy były brudne i przekrwione. Ręce były pomarszczone i chude, a paznokcie długie na ok. 4 cm. Dodatkowo dziwnie pachniała. Nic nie mówiła, nie krzyczała. Tym była bliżej, tym ja bardziej się bałem. W końcu ustała przede mną. Nigdy w życiu się tak nie bałem. Kiedy prawie się zesrałem ze strachu, ona się rozpłynęła we mgle. Nie wiedziałem co to było za zjawisko.

Otarłem swoje czoło, gdy to zrobiłem poczułem... Zmarszczki. Byłem zmarszczony, nie miałem połowy zębów. Widziałem lekko na czerwono. byłem jeszcze bardziej przerażony, krzyczałem.

A potem... Obudziłem się.



Maks2603

Avatar
Konto usunięte
Tak szczerze... słabe

Avatar
Konto usunięte
Sny o Jehowych takie fajne

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku