Jesteś sam w domu, rodzice mieli wrócić około 20, jednak dochodzi północ i ich dalej nie ma. Jedyne co jesteś w stanie usłyszeć to zegar, który tyka, w rytm bicia twojego serca, nagle słyszysz, że ktoś tłucze się w kuchni-To pewnie kot- mówisz sobie. Po chwili uświadamiasz sobie, że nie masz żadnego zwierzęcia, kolejny huk garnka, zaczynasz się pocić-Może to wiatr- myślisz, ale byłeś pewien że zamknąłeś okna w kuchni, chcąc się odprężyć siadasz przed swoim ulubionym komputerem, a potem odpalasz swoją ulubioną creepypastę i czytasz ją ponownie, mimo że znasz jej każdy wyraz na pamięć. To był zły pomysł, w momencie czytania fragmentu "Nagle coś pojawiło się za mną", znowu był huk. Cały spenetrowany strachem czytam dalej, "Była to wysoka postać o białym kapeluszu", nagle zauważyłem na wieszaku kapelusz, który był biały, krzyknąłem, jednak przypomniałem sobie że mój ojciec ma identyczny. -Michał, czego ty się do cholery boisz? Przecież wiesz, że te wszystkie brednie to bujda- Powiedziałem sobie, chwilowa motywacja to była, zadzwonił telefon, "Mama". Odebrałem i pytam się gdzie są, jednak cisza "Jesteśmy blisko skarbie, nie przejmuj się", to nie była moja mama, jej numer, jej głos, ale ona tak nie mówi, ona przecież nigdy nie powiedziała na mnie skarbie! Strach mnie pogrąża, wszystko wydaje mi się podejrzane, nagle kolejny huk w kuchni, wystraszony wbiegam tam, po czym przeżywam zawał. Wisiała tam mój ojciec i matka, którzy powieszeni do góry nogami obijają swoimi głowami o szafkę, nagle chwyta mnie coś za ramię, głos mamy -Mówiłam, że zaraz wrócę... Czemu podejrzałeś niespodziankę? Jesteś zły, nie tak Cię wychowałam, teraz Cię spotka kara, taka, jak twoich rodziców...- To było ostatnie co usłyszałem, więc, żegnajcie...