[MOJE] Polana

Temat edytowany przez MrocznyWilk - 24 stycznia 2015, 23:23

Avatar MrocznyWilk
Był ciepły, lipcowy poranek. Szedłem ukrytą w trawie ścieżką. Ktoś, kto jej nie zna, nie zwróciłby na nią nawet uwagi. Ale ja znałem tę drogę. Chodziłem nią wiele razy.
Otaczały mnie szeregi zielonych, liściastych drzew. Ciągle słyszałem ćwierkanie ptaków budzących zaspany las do życia. Śpiewacze spoglądali na mnie zaciekawieni, po czym odlatywali, gdy zbliżałem się do nich. Dawało się usłyszeć szelest wywoływany przez różne zwierzęta.
Rozglądałem się dookoła, podziwiając piękno natury. Jednak nie popadałem w wielki zachwyt. To miejsce wydawało się stukrotnie piękniejsze kilka miesięcy wcześniej, kiedy nie przechodziłem przez nie sam.
Po kilkunastu minutach las zaczął się przerzedzać. Przeszedłem przez jego granicę i wyszedłem na porośniętą pięknymi kwiatami polanę. Spojrzałem na środek zielonego placu. Nic się nie zmieniło. Stała tam ogromna jabłoń, na której rosły wielkie, soczyste jabłka.
Wspomnienia napływały do mojego umysłu jak morskie fale. Niemalże czułem jej słodki, zniewalający zapach. Zapach, który wywoływał tęsknotę i smutek. Tak bardzo pragnąłem poczuć ciepło jej dłoni, którą zawsze trzymałem w swojej.
Nie było to możliwe. Widziałem martwe ciało Olgi.
Nadal pamiętam tamtą przeklętą chwilę w najdrobniejszych szczegółach. Poszła do łazienki, aby przygotować się na przyjęcie u naszych znajomych. Zaniepokoiłem się, gdy nie słyszałem niczego przez kilka minut. Zawołałem ją, ale nie odpowiedziała. Pobiegłem do łazienki i ujrzałem Olgę leżącą na podłodze. Uklęknąłem obok jej. Sprawdziłem puls. Nie było go. Zadzwoniłem jak najszybciej po pomoc i rozpocząłem resuscytację, która w ostateczności nic nie dała. Zabrali ją do szpitala, ale nie udało się im jej uratować. Stwierdzili, że dostała zawału serca. Mimo tego, że upewniali mnie, że nawet gdybym zadzwonił wcześniej, to i tak by umarła, czułem się winny. Gdybym wcześniej zwrócił uwagę na nienaturalną ciszę…
Usiadłem w cieniu drzewa. Po moim policzku spłynęła łza. To miejsce było tylko nasze.
Zamknąłem oczy. Widziałem, jak siedzi obok mnie. Jej złociste, długie loki spływały po jej drobnych ramionach. Patrzyła na mnie swoimi szmaragdowymi oczyma, w których migotały wesołe ogniki. Na jej pięknej twarzy pojawił się figlarny, radosny uśmiech. Uśmiech, za który oddałbym wszystko, gdybym mógł go zobaczyć jeszcze raz. Przytuliła się do mnie, a jej pełne, czerwone usta zbliżyły się do moich. Cały świat poza nami już się nie liczył.
Otworzyłem oczy, a jej nie było obok mnie. Byłem sam. Moje złamane serce bolało niemiłosiernie. Pojedyncze krople spływające po mojej twarzy zmieniły się w słone strumyki.
Straciłem nadzieję. Wiedziałem, że już nigdy nie ujrzę mojej ukochanej, ale nie mogłem tego dopuścić do świadomości.
Moje myśli zagłuszył odgłos kroków. Podniosłem głowę. Stała przede mną wysoka postać. Miała ponad dwa metry wysokości. Była odziana w czarny, skórzany płaszcz z kapturem ukrywającym twarz. Wydawało się to wprost idiotyczne. Kto logicznie myślący nosi coś takiego w środku lata? Jednak przeraziłem się. Przeszedł mnie dreszcz. Tylko ja i Olga znaliśmy drogę do tego miejsca. Poczułem chłód bijący od stworzenia.
- Witaj – powiedział grubym, męskim głosem.
- Witaj – odpowiedziałem, drżąc. – Kim ty jesteś? Skąd się tu wziąłeś? – spytałem przerażony.
- To nie ma żadnego znaczenia. Ważne jest to, co mogę ci oferować.
Siedziałem sparaliżowany i patrzyłem się na postać stojącą przede mną. Byliśmy sami, a ja nawet nie wiedziałem kim lub czym jest mój rozmówca. Nie miałem możliwości ucieczki.
- A co takiego możesz mi dać? – spytałem przerażony.
Obawiałem się najgorszego.
- Mogę dać ci czas z twoją ukochaną – powiedział i zrobił przerwę, aby dotarło do mnie to, co powiedział. - Pojawi się tutaj, jeśli zrobisz to, o co cię poproszę.
W tym momencie pomyślałem, że mam do czynienia z jakimś wariatem. Przecież to nie było możliwe.
- Nie, nie jestem wariatem. Nie jestem nawet człowiekiem.
Nie wiedziałem co o tym myśleć. Czy to był zbieg okoliczności? Przecież nie mógł odczytać moich myśli… W mojej głowie tworzyły się setki pytań.
- Nie marnuj mojego czasu, zadając bezsensowne pytania – syknął. – I tak ci na nie nie odpowiem. Wysłuchaj mojej propozycji. Dam ci możliwość spotkania się z Olgą. Ale chcę czegoś w zamian.
Zacząłem się zastanawiać. „A co jeżeli to wszystko prawda? Co jeśli on naprawdę może to uczynić?” – pomyślałem. Przecież tego pragnąłem najbardziej na świecie.
- Czego? – spytałem, a mój głos nadal drżał, tak jak całe moje ciało.
- Duszy. Nie, nie twojej. Chyba, że nie przyjmiesz oferty… Jednak bardziej opłacalne będzie dla mnie, jeżeli się zgodzisz.
Z prawego rękawa wysunęła się biała, koścista dłoń, która dotknęła mojej głowy. Przeszyło mnie zimno. Czułem, że ulegam woli istoty.
- Spójrz – powiedział.
Wyciągnął drugą dłoń, w której trzymał pożółkłą kartkę z napisem: „א̟̬̓ͅנ̮̋͗י̈́ ̗̻͎̪̬͉́͋מ̜̋̅ש̰̥̬̟̂͌ͅח̼̪̔̇ͬ̅̉̀ר̙̙̩̞̼̔̄ͥ̇ͫ̈͌ר̗̥͎͓̞̿ ̩͒̃͐̅̑͌א͉̘̠̿̏̄̈́̆ת̘̔̊ ̬̱͓͒̅̾̉ͫה̤͙̱̼͓̤ͥ̄̆נ̲͍̲͑ש͓̜̩̮͈͕̲̾͛͂̔ͣמ̤̘͈̻̮̮̬̉͌ͤ̃̐̔ͨה̫ ̱̰̉͂̄ͯ̇ש̝̎ל͇ͅי͉̝̘͙̭̎͊̉.̯̐ͬ̍̈͆̚”͕̪̬̌̓ͤ̈́̒
- Przyniesiesz mi duszę kogokolwiek, kto spojrzy na te znaki.
Chciałem się mu sprzeciwić. Nie chciałem nikomu tego uczynić. Ale nagle poczułem w
głowie mróz, który blokował mój bunt.
- Jak mam to zrobić?
- Zrozumiesz sam. Za każdą duszę, którą dla mnie zdobędziesz, dostaniesz dziesięć minut z twoją ukochaną. A teraz ruszaj – nakazał i podał mi kartkę.
Wróciłem do domu całkowicie otępiały. Nadal miałem zmrożony umysł. Dopiero, gdy przespałem się, zaczęło do mnie docierać to, co się stało. Wiedziałem co muszę zrobić i rozumiałem co się stanie, jeśli tego nie zrobię. Nie chciałem nikogo krzywdzić, nawet kosztem tego, że nie spotkałbym się z Olgą. Jednak byłem do tego zmuszony. Chwyciłem kartkę i poszedłem do mojego znienawidzonego sąsiada.
Energicznie zapukałem do drzwi. Otworzyły się dopiero po niecałej minucie. Sąsiad nie śpieszył się na spotkanie ze mną.
- Ach, witajże sąsiedzie – powiedział, uśmiechając się krzywo. – Coś marnie dzisiaj wyglądasz. Jesteś blady jakbyś ducha zobaczył.
Wiedziałem, że zaraz zacznie coś kombinować, więc przerwałem mu zastanawianie nad moim wyglądem.
- Bez złośliwości, sąsiedzie. Mam ważną sprawę do załatwienia. Mogę wejść do środka?
- Jasne, jasne. Zapraszam – uśmiechnął się obrzydliwie.
Usiedliśmy przy stole.
- A więc co jest tak ważne, że do mnie przyszedłeś?
- Spójrz proszę na tą karteczkę – powiedziałem i wyciągnąłem ją z kieszeni. - Znalazłem ją dziś rano. Znasz może te znaki?
Sąsiad przyjrzał się badawczo i zmarszczył brwi.
- Nie mam pojęcia, co to jest – odparł.
- Trudno. No to chyba już się pożegnamy.
Spojrzałem prosto w jego oczy. Ponoć oczy są portalem do duszy. Jego oczy po chwili stały się puste, a ja poczułem się, jakbym połknął żarzący się węgiel.
Ciało sąsiada nadal siedziało na krześle. Machnąłem mu ręką przed twarzą i kilka razy go szturchnąłem. Nie zareagował. Wzdrygnąłem się i wybiegłem z jego domu. Moje uczucia ciągle były zmarznięte.
Wróciłem na polanę. Stwór już na mnie czekał.
- Wykonałeś swoje zadanie? – spytał zaciekawiony.
- Tak – odpowiedziałem posłusznie.
- Spójrz mi w oczy – rozkazał donośnym głosem.
W mroku ukrywającym się pod kapturem zauważyłem dwa błyszczące punkty. Skupiłem się na nich. Po chwili poczułem, jak coś opuszcza moje ciało. Miałem wrażenie, jakby z moich oczu wypływał kleisty śluz.
- Bardzo dobrze – stwierdził zadowolony. – A teraz pora, abym wywiązał się z obietnicy – wskazał ręką w kierunku jabłoni.
W drzewie pojawiła się duża, czarna wyrwa. Nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. Z dziury wyszła moja miłość. Ruszyłem oniemiały w jej kierunku. Zauważyła mnie i podbiegła do mnie. Rzuciła mi się na szyję. Objąłem ją troskliwie. Do moich nozdrzy dotarł słodki zapach. Poczułem jak łzy mimowolnie wypływają z moich oczu. To nie był łzy smutku. Nie takie, jakie wylewałem dotychczas.
Odsunęła się na długość swoich ramion i spojrzała mi w oczy.
- Jak…? – spytała. – Jak to możliwe?
- To nie jest ważne – odparłem. – Teraz liczymy się tylko my.
Uśmiechnęła się radośnie. Nasze usta znów się złączyły. Tak jak kiedyś.
Usiedliśmy pod jabłonią. Objęliśmy się i radowaliśmy się ze swojej wspólnej obecności.
Spojrzałem na czarną postać stojącą kilkadziesiąt metrów dalej. Kiwnęła powoli głową. Wiedziałem, że czas się kończy.
- Musimy się znów rozstać, ukochana.
- Dlaczego? – spojrzała na mnie błagalnie.
- Zbyt długo zajmie mi tłumaczenie tego. Ale wiedz, że nie pozwolę, by ta rozłąka trwała długo. Przyrzekam ci, że jutro znów się spotkamy. Zdobędę dla nas jak najwięcej czasu. Nie oddam cię znowu pustce – powiedziałem zdecydowanym głosem.
- Będę czekała z niecierpliwością – uśmiechnęła się. – Do jutra, ukochany – ucałowała mnie na pożegnanie i zniknęła w wyrwie, która pojawiła się pod nią.
Nie płakałem z tego powodu. Nie byłem już tak smutny. Wiedziałem, co muszę robić. Nie czułem już żadnych skrupułów.

Tak skończymy mój drogi czytelniku. Widziałeś znaki. Dałeś mi czas, czytając. Czujesz zimno na karku? Proszę, odwróć się i spójrz w moje oczy. Postaram się zrobić to szybko. Wybacz mi, ale w imię miłości zrobię wszystko.

Avatar
Konto usunięte
Zdjęcie użytkownika Konto usunięte w temacie [MOJE] Polana

Avatar saper123
Mało creepy, ale niezłe. 7/10.

Avatar Ergon12
Postarałeś się, ostatnie zdania serio wywołały mi zimno na karku.

Avatar Griszka
Moderatorka
8^)

delyszys
9/10

Avatar
Konto usunięte
Not bad 9/10

Avatar
Konto usunięte
A co jeśli ta 2-metrowa postać, to OMUJBOŻE SZEJTAN?!

Avatar Ergon12
AquoZ23 pisze:
A co jeśli ta 2-metrowa postać, to OMUJBOŻE SZEJTAN?!

Njiet to je kostucha
No wiesz śmierć

Avatar Sauron
Moderator
AquoZ23 pisze:
A co jeśli ta 2-metrowa postać, to OMUJBOŻE SZEJTAN?!

To może być po prostu mistrz2plan...

Avatar handlash
Lel oszukałem przeznaczenie mi takie znaczki nie działają na tej przeglądarce i nawet nie zobaczyłem tych znaków.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar TheBDQJP
Właściciel: TheBDQJP
Grupa posiada 8212 postów, 748 tematów i 712 członków

Opcje grupy Lubię się bać

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Lubię się bać