Nie mogłem, po prostu nie mogłem znieść dłużej jego obecności. Dobijało mnie to. Musiałem go zabić. Niepohamowana żądza mordu wywołała u mnie niesamowite zdziwienie.
- Nie jestem mordercą! - wrzasnąłem do lustra.
Jestem nienormalny. Musiałem. To było silniejsze ode mnie! Nie dawał mi spać po nocach. Jeszcze chwilę temu jęczał, syczał na mnie, jakby jego dusza krzyczała z bólu i wyrywała się z ciała. Podszedłem do niego. Z całej swojej siły opierał się o ścianę. Było mnóstwo krwi.
- Jak ja do ku*wa zmyję? - przeklnąłem w myślach.
Nie zmyję. Codziennie będę patrzył na ten widok. On nie zginie. Nawet, jeśli bym się przeprowadził. Ten widok będzie mnie prześladował do końca życia. Ale co miałem zrobić? To jego wina. Piep**ony komar.