Chłam:odcinek 2

Avatar drzewiec
Jeśli czytasz tę opowieść, proszę, potraktuj ją na serio. Nawet nie wiesz, jak ta cholerna gra zmieniła moje życie.
Byłam normalną nastolatką i kochałam grać w serię gier "Worms Armageddon". Słodziutkie robaczki były moim prawie-życiem. Moi rodzice nie wiedzieli, co w nich takiego niezwykłego, "zabijają się i tyle", mówiła moja mama. Mimo wszystko nie zrażałam się tym i przesiadywałam całe godziny na graniu w Wormsy. Jednak pewnego dnia Worms Armageddon i Worms 2 znudziły mi się i postanowiłam pójść do Empiku w poszukiwaniu trzeciej części gry. Wyruszyłam w piątek 13 stycznia po szkole. Szłam tam, gdzie znajdował się Empik, jednak moją uwagę przykuł prawdopodobnie nowy sklep, którego wcześniej tam nie było. Na wystawie zauważyłam zbiór gier komputerowych z serii "Worms". Hurra!, pomyślałam zadowolona z faktu, że nie muszę lecieć na drugi koniec miasta w poszukiwaniu moich gier, teraz mogę śmiało kupić je w nowym sklepie. Nie spodziewając się niczego, weszłam do środka. I, uwierzcie mi, był to najgorszy błąd, jaki w życiu zrobiłam.

W sklepie nie było nikogo: tylko i wyłącznie sprzedawczyni w podeszłym wieku. Miała na sobie habit zakonnicy i czarną chustkę. Nie mrugała oczami i nie ruszała się. Mimo, iż przeszukałam wszystkie płyty z grami znalazłam tylko jedną z serii Worms. Opakowanie było w kolorze czerwonym. Na środku widniał czerwony napis "Worms Armageddon 666". - Dziwne... - mruknęłam. - Żadna gra nie ma tyle części. Muszę to zbadać - pomyślałam i podeszłam do lady. Sprzedawczyni uśmiechnęła się i skasowała grę. Kosztowała 66,6 zł.

Dziwny zbieg okoliczności, pomyślałam. Mimo wszystko zamiast wyrzucić te cholerne Wormsy do kosza i dać sobie spokój, przybiegłam pędem do domu i włożyłam płytę do komputera. Nic. Nagle coś zahurkotało. Usłyszałam taki huk, jakby bomba wybuchła tuż przy mnie. Gdy otworzyłam oczy, na ekranie widniał przesłodki, uśmiechnięty robaczek, który machał do mnie prawą ręką. W lewej trzymał bombę kasetową. Teraz żałuję, że nie walnęłam z całej siły w ekran niszcząc tego cholernego robaka. Ale nie zrobiłam tego. I trudno. Na ekranie pojawiły się opcje: Nowa gra, Kontynuuj grę. Wcisnęłam „Kontynuuj grę”, zdziwiona. Przecież nikt w to nie grał przede mną, pomyślałam. Na ekranie pojawił się robak: jego twarz była cała zakrwawiona i zdeformowana. Rzygać mi się chciało i do dzisiaj chcę to zrobić, gdy o nim myślę. Szybko cofnęłam się do menu głównego i wcisnęłam nową grę. Plansza była wielka i dziwna: wydawało się, że składa się z cyfry 66, jednak odrzuciłam tę myśl. „To niemożliwe”, pomyślałam i zaczęłam rozstawiać swoje robaki. Gdy skończyłam, zobaczyłam, co mają w wyposażeniu. Były tam tylko dwie rzeczy: Bomba o nazwie „Hell” i „Święty granat ręczny”. Spróbowałam kliknąć na Święty granat, ale ten sam obrzydliwy robak z zakrwawioną twarzą, który wyskoczył mi, gdy wcisnęłam opcję „kontynuuj grę” pojawił się na ekranie. Wybrałam czerwoną bombę „Hell”. Robak uśmiechnął się i zniknął. Gdy wyrzuciłam bombę w powietrze, stało się coś niewiarygodnego: rozległ się głośny jak cholera iście diabelski śmiech, a z nieba zaczęły spadać demony, które torturowały moje robaki: jednemu z nich odcięły głowę i wyłupiły oko. Drugiemu oderwały ogon i pochlastały na kawałki. Nie mogłam na to patrzeć. Robaki strasznie się darły, a ja nie mogłam im w żaden sposób pomóc. Jeden z demonów zbliżył się do ekranu i wrzasnął: - Teraz pora na ciebie! Ja też wrzasnęłam i poczułam ugryzienie na karku. Już po mnie. Już po mnie. Nagle mój wzrok powędrował do robaka nietkniętego przez żadnego z demonów. Miał na imię Święty. Podczas gdy wszystkie robaki powoli umierały, tylko Święty został nietknięty i tylko nim mogłam sterować. - Szybko! – pomyślałam i rozłożyłam pasek z brońmi. Święty granat ręczny był tam cały i zdrowy. Kliknęłam na moją jedyną nadzieję. W ręku robaka o imieniu Święty pojawił się granat. Mój przyjaciel zakrwawiony robak wyskoczył na ekran, ale zignorowałam go. Wcisnęłam spację. Bomba wyleciała w powietrze a ja poczułam przeszywający ból i osunęłam się na podłogę. Ostatni dźwięk, jaki usłyszałam, to „ALLELUJA!”...

Obudziłam się w swoim ciepłym łóżku. Na szyi miałam bliznę, moje ubranie było potargane a włosy obcięte. Cóż, grunt, że w ogóle żyję. Wstałam z łóżka i zobaczyłam mój pokój, który wyglądał jak po tornadzie lub, co bardziej prawdopodobne, po eksplozji bomby. Laptop był cały zniszczony, a opakowanie po grze wyparowało razem z płytą. Jedyne, co pozostało nietknięte, to Święty granat na moim biurku a pod nim napis: „Od Świętego”...

Avatar MrocznyWilk
2/10 za małą ilość błędów :V

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku