Dzień jak każdy, obudziłem się, zjadłem śniadanie i poszedłem na studia. Na uczelni wszyscy gadali o jakiejś strasznej grze "Five Nights at Freddy's". Spytałem o co w niej chodzi, a oni wytłumaczyli mi wszystko. Założyliśmy się, że przejdę tą grę w jedną typową noc. Niestety, umówiliśmy się na Piątek 13 - dzień nieszczęścia. Przygotowałem przekąski, a wtedy zadzwonili koledzy z kopią gry na płycie. Był to instalator. Czekaliśmy 10 minut, przez ten czas przeglądaliśmy YouTube'a i filmiki na temat tej gry. W końcu się załadowała, ikonka pojawiła się na pulpicie. Nacisnąłem na nią, po czym ukazało się menu główne. Na nim ukazany był jakiś durny misiek. To miało być straszne? Śmiałem się. Wcisnąłem Nowa Gra, po czym ukazało mi się to biuro, w którym się siedzi i obserwuje kamery.
Noc #1
Do chrzanu. Ukończyłem ją bez żadnej porażki. Wszystkie postacie nie ruszały się do 5AM, po czym pierwszy ruszył się królik, lecz i tak po chwili ukazało się 6AM. Nastała kolejna noc...
Noc #2
Tym razem było trudniej. Ruszyła się kaczka i królik, a z tych fioletowych kurtyn wyłoniła się jakaś przerażająca postać. O godzinie 4AM znikła... Szukałem jej po wszystkich kamerach, gdy nadeszła kamera korytarza, ujrzałem coś, co biegło do mojego pokoju. Z przerażenia nie mogłem wcisnąć drzwi, ale w końcu udało mi się to. po chwili ukończyłem drugą noc.
Noc #3
Teraz zaczęła się masakra. Wszyscy ruszyli się tuż po starcie. Tylko na scenie został jeden z nich. O 5AM skończył mi się prąd. Usłyszeliśmy piosenkę, a po lewej ukazała się twarz. Po chwili zrobiło się ciemno. Zakryłem oczy, a tu nagle z głośników wydobył się dzwon. Odsłoniłem oczy i ujrzałem zegar. Zmienił się na 6AM.
14.10.2014, Sobota.
Zniknęli wszyscy. Już nie miałem ochoty w to grać. Odprowadziłem śmiejących się kolegów i wyłączyłem grę. Po chwili usłyszałem ich śmiechy, nagle ustały. Wyjrzałem przez okno, wszyscy zniknęli. Pewnie już poszli do domu. Poszedłem spać. Nie mogłem zasnąć. Całą noc oglądałem filmiki na YT. Rano, zaspany poszedłem na studia. W połowie drogi, za sklepem poczułem mięso. Zgniłe mięso. Było tuż obok mnie, tylko go nie widziałem. Gdy się obróciłem, zauważyłem ciała moich kolegów. Pewnie znowu dzieciaki robiły sobie bekę, wzięły kukły i wypchały je mięsem. Znalazłem się w budynku. Wszystkich kolegów, którzy byli u mnie w piątek nie było. Ogólnie, pomieszczenia były opustoszałe. Pewnie mieli jakąś wycieczkę. Wyszedłem, po czym zadzwoniłem do kolegów. Nikt nie odbierał. Tym razem, żarty się skończyły. Całe miasto było opustoszałe. Przerażony pobiegłem do domu. Wziąłem wiatrówkę mojego taty, nóż i siekierę. Wszystko dostałem na urodziny. Wziąłem plecak, do niego zapakowałem śruty do wiatrówki, jedzenie i picie. Rozpoczęła się walka o przetrwanie. Mając nóż w kieszeni, szedłem przed siebie z wiatrówką. Usłyszałem trzask za rogiem. Powoli zbliżyłem się do zakrętu, przeładowałem wiatrówkę. Wyskoczyłem zza rogu i krzyknąłem "STAĆ!". Był to kot. Szukał jedzenia. Wziąłem kanapkę z plecaka i rzuciłem mu, po czym poszedłem dalej. Nic się nie działo, dopóki nie zrobiło się ciemno. W oddali ujrzałem jakąś postać. Wziąłem latarkę z telefonu i zacząłem świecić. Prawie upuściłem telefon z przerażenia. Wszędzie tam leżały ciała moich kolegów. Nagle usłyszałem głos "Hej wszy-wszyscy! Jesteście gotowi na pokaz?". Był to Freddy z FNAF. Wychylił się zza ściany. Zaczął mnie gonić. Strzeliłem go wiatrówką, lecz to nic nie dało. Potknąłem się. Straciłem plecak, urwał się i wpadł do otwartego kanału. Obolały wstałem. Została mi tylko siekiera. Znów wysprintowałem w stronę mojego domu. Drzwi były zamknięte na klucz. Odszedłem, rozpędziłem się, krzyknąłem "KOPNIAK SOKOŁA!" i zrobiłem "z buta wjeżdżam" w drzwi. Przewróciły się. Wszedłem do mojego pokoju. Wszędzie było zamazane krwią "Teraz Ty", "Następny", "...śmierć za rogiem". Zabarykadowałem drzwi. To jest moja ostatnia wiadomość. On zaraz się przebije. Wole umrzeć szybko niż cierpieć. Otwieram okno. Mieszkam na 9 piętrze, a na dole są róże i taki kolczasty płot. Żegnaj...