Mówi pan Darek W.
Tak jak zawsze wracałem do domu z roboty, kiedy usłyszałem za sobą czyjeś kroki.
Gdy się obróciłem, zobaczyłem jego straszną twarz, a właściwie maskę i zacząłem się cofać...wtedy ten "potwór" rzucił się na mnie z nożem, przewracając mnie i wycinając mi na ręce napis "Nie jestem chory", po czym zniknął.
Rico był naprawdę wielkim fanem Jeffa The Killera, cierpiał także na schizofrenię (niestety jego rodzice jeszcze o tym nie wiedzieli). Pewnego dnia postanowił, że będzie wyglądał jak swój idol, kiedy jego rodzice byli w pracy, wziął wybielacz i wódkę (z sekretnego schowka jego ojca). Po krótkiej chwili był pokryty wybielaczem i wódką, pozostało mu tylko się podpalić, kiedy znalazł zapałki, ogarnęło go dziwne uczucie, które kazało mu przystąpić do działania, po krótkiej chwili się podpalił, po czym zemdlał. Obudził się w szpitalu cały w bandażach, przy jego łóżku siedzieli jego rodzice i sąsiadka (o której zaraz powiem),
- Co się stało? - zapytał Rico.
- Pani Ewa i jej mąż zauważyli, że palisz się żywcem, po czym cię ugasili i wezwali pomoc... - odpowiedziała jego matka, a następnie spytała - Co tam się stało?
Rico nie chciał się tłumaczyć, więc poszedł spać.
2 tygodnie później...
Nadszedł czas zdejmowania bandaży, Rico nie mógł się doczekać, by zobaczyć swoją nową twarz. Po zdjęciu ostatniego bandaża szybko podbiegł do lustra z uśmiechem na twarzy, który po chwili zniknął... Co to, k*rwa, jest?! - wykrzyknął, jego twarz była całkowicie zwęglona, a jego włosy zamieniły się w proch.
- To nie miało tak być! - zaczął płakać Rico.
- Wiemy, co przeżywasz... - uspokajała go matka.
-Nie..Właśnie, że nic nie rozumiecie! -warknął Rico, po czym wyskoczył przez okno ( nic mu się nie stało, bo jego sala była na parterze), jego rodzice zaczęli go szukać, ale on był już zbyt daleko.
W nocy...
Jego matka nie mogła zasnąć, ciągle myślała o tym, co się właśnie dzieje z jej synem. Nagle usłyszała, że ktoś jest w ich mieszkaniu, szybko wyskoczyła z łóżka i poszła się rozejrzeć. Gdy zeszła po schodach, zobaczyła Rico stojącego w koło drzwi frontowych, miał na sobie straszną maskę.
- Synku, to ty? - zapytała podchodząc do syna, a przynajmniej do tego, co z niego zostało...
Rico rzucił się na nią i obciął jej głowę swoim tasakiem, nagle usłyszał strzał w jego stronę od ojca, który zbiegł na dół i wycelował w stronę mordercy, po czym wykrzyczał:
- Jesteś chory!
Rico dostał szału, rzucił się na ojca i wyrwał mu broń... Mężczyzna próbował go uderzyć w głowę, niestety Rico był szybszy i zranił go w nogę tasakiem. Jego ojciec się przewrócił, Rico nachylił się nad nim i powiedział: Nie Jestem Chory!, uderzając mężczyznę w głowę...
[Nie moje]