"Obecnie siedzę w pociągu do nikąd. Dokładniej on gdzieś jedzie, lecz ja nie mam pojęcia gdzie. Ludzie nie wiedzą co zrobiłam, lepiej aby nie wiedzieli..." - Sylwia przeczytała ostatni wpis w zeszycie. Zaciekawiło to ją. Musiała sprawdzić, o czym lepiej nie wiedzieć. Zaczęła poszukiwać wpisu, trudno było co kolwiek znaleść w tym zeszycie. Wydawał się założony właśnie na potrzeby opisywania tego wszystkiego. Zabrała go ze sobą. Miała nadzieje iż ta kobieta nie zorientuje się iż go zabrała. Na jej szczęście nie obchodził jej los zeszytu, w pociągu była zajęta malowaniem sobie paznokci.
Sylwia wysiadła z pociągu i czym prędzej pobiegła do domu, po drodzę zachaczając o sklep aby zakupić kawę. Po przybyciu do domu, zrobieniu sobie kawy, zapaleniu lampki i zamknęciu drzwi chciała wziąść się za czytanie. Otworzyła 1 stronę i chciała zagłebić się w lekturę, lecz do pokoju wparowały Alicja z Amandą. Chciały urządzić sobie babską pogadankę, zostały poproszone o ciszę. Sylwia zaczęła czytać pierwszą stronę gdy dziewczyny zaczęły się śmiać. Sylwia przestawała wytrzymywać przeszkadzanie jej. Okrzyczała dziewczyny z góry na dół i wróciła do czytania. Ami i Ani zaciekawiły się co Sylwia czyta. Poprosiły aby czytała na głos, może lektura je zaciekawi. Sylwia zgodziła się, choć nie wiedziała co może spotkać w wnętrznościach zeszytu. Zaczęła od początku;
"6:00 - To mój dzień. Dzień morderstwa. Wszystko musi się udać. Wszystko jest zaplanowane. Oby się pojawił.
19:30 - Ma być tutaj za chwilę. Nóż przygotowany lina też. Później wszystko opiszę dokładnie.
A więc. Gdy Ksawery pojawił się na miejscu, udawałam iż to randka. Po lekkim upiciu go chwyciłam za rękę i poprowadziłam w głąb stodoły. Zaczęliśmy się całować (blee). Gdy nic już nie podejrzewał wbiłam mu nóż w plecy. Zaczął się ze mną szarpać. Z trudem popchnęłam go na stół ukryty w sianie. Z gigantycznym trudem związałam jego kończyny. Złapałam za siekiere i uderzyłam nią w jego nogę. Powtórzyłam kilkakrotnie tą czynność. Noga odpadła (Czy to dobre słowo? Może lepiej obumarła? A nie wiem...) Następnie chwyciłam za rozpuszczalnik i polałam mu nim twarz. Krzyczał. Przyjemność dla moich uszu. Na końcu złapałam za nóż i rozciełam brzuch. Gdy to już zrobiłam wyciągłam jelita na wierzch i wcisnęłam do jego rozlanych ust."
Dziewczyny spojrzały po sobie. Nie były pewne czy chcą to czytać. Ciekawość wzięła górę. Sylwia ze strachem obróciła strone i zaczęła czytać;
"Aktualnie przebywam w mieszkaniu. Nie w moim, lecz pewnego małżeństwa. Robie za opiekunke (doskonała okazja, nieprawdaż?). Gdy wyjdą, pożałują mojego zatrudnienia.
Opuścili dom, chłopiec ogląda bajki. Dam mu czekolade z proszkami nasennymi.
Zasnął.
Wzięłam go na ręcę i zaniosłam do kuchni. Przywiązałam do stołu. Nie miałam dużo czasu. Chwyciłam za nóż i odcięłam głowę, aby nie było słychać krzyków. Obwinęłam ją w szmate i położyłam do zlewu. Ciało posegmętowałam i dałam psom w ogrodzie. Szybko się spakowałam i uciekłam.
Właśnie siedzę w samolocie. Zapomniałam o głowie . . ."
Sylwia odrzuciła zeszyt. Były przerażone tym co czytają. Nie wiedziały co dalej robić. Odłożyły zeszyt i próbowały zapomnieć o wszystkich zawartych sytuacjach w zeszcie, lecz nie było to takie proste... To był zeszyt ich nianii.
[Nie moje] Ostatni akapit edytowałem gdyż był on zbyt beznadziejny