Pogoda była świetna. Słońce świeciło i wiał lekki wiatr. Idealna pogoda na kemping. Kuba w raz ze znajomymi właśnie jechał do lasu.
- Możecie nie palić w moim wozie? – spytał podirytowany Kuba czując dym papierosów.
- Wyluzuj, stary – powiedział Bartek.
-No właśnie, wyluzuj – powiedziała Zosia.
- Albo zgasicie te papierosy, albo wypad z mojego wozu – rozkazał – możecie sobie psuć zdrowie gdzie indziej.
- Dobra – powiedział Mateusz – nie denerwuj się.
- Ja się nie denerwuję – powiedział Kuba – tylko nie chcę wdychać tego syfu.
Mateusz chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu Kuba:
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił.
Wszyscy wysiedli z samochodu i otworzyli bagażnik. Wyjęli swoje plecaki, po czym ruszyli w głąb lasu. Las Kubie wydawał się złowrogi i straszny.
- No oczywiście, Mateusz… - myślał Kuba – innego lasu nie mogłeś wybrać.
Mateusz planował tę wycieczkę. Był on fanem creepypast i nie mógł wybrać normalnego lasu.
Szli i po chwili się zatrzymali.
- To będzie najlepsze miejsce na rozbicie obozu – stwierdził Bartek.
Nikt nie polemizował, gdyż Bartek przez 3 lata był harcerzem.
Rozbili obóz. Rozstawili namioty. Zebrali trochę kamieni i patyków, żeby w nocy móc rozpalić ognisko. Wreszcie zapadł zmierzch. Rozpalili ognisko i zaczęli tradycyjnie piec pianki. Także tradycyjnie opowiadali sobie straszne historie. Mateusz oczywiście musiał się wykazać znajomością creepypast i opowiedział wszystkim historię Slenderman’a, The Rake’a itd.
Bartek zjadł swoją piankę i wstał.
- Gdzie idziesz – spytała go Zosia.
- Idę się odlać – powiedział, po czym zniknął w głębi lasu.
Mateusz opowiedział jeszcze jedną straszną historię, ale Bartek nadal nie wracał.
- Miał się tylko załatwić – powiedział zaniepokojony Kuba.
- Może robi coś grubszego – zaśmiał się Mateusz.
- Pewnie se jaja robi – powiedziała Zosia – chce nas wystraszyć.
- Jeśli chce, to mu się udało – powiedział Kuba.
- Jaj nie masz – powiedział Mateusz.
- Udowodnię ci, że mam – powiedział Kuba.
- Niby jak? –zapytała go Zośka.
- Pójdę go poszukać – powiedział Kuba – Mati – poprosił – daj latarkę.
Mateusz wyjął z plecaka latarkę i rzucił ją w stroną Kuby. Złapał ją i poszedł w głąb lasu. Bał się, ale chciał zaimponować rówieśnikom. Było strasznie ciemno, a jedyne światło dawała mu latarka. Nagle coś przebiegło mu przed oczami.
- Mateusz? – spytał przerażony Kuba.
Brak odpowiedzi.
Kuba kroczył dalej. Nagle usłyszał, jak coś jakby szturchnęła gałąź za nim. Natychmiastowo się odwrócił. Ujrzał sowę siedząca na gałęzi. Kuba odetchnął z ulgą.
- Ile ty masz lat, człowiek? – mówił do siebie – boisz się sowy?
Szedł dalej i nagle w coś wdepnął. Poświecił latarką. Była to krew. Poświecił latarką trochę dalej. Ujrzał tam ciało Bartka. W ręku trzymał on papierosa. Jego ciało było zmasakrowane. Ktoś najwidoczniej wybebeszył jego wnętrzności. Z trudem wstrzymał wymioty i oparł się o drzewo. Poczuł na dłoni jakąś ciesz. Była to krew. Poświecił latarką na drzewo. Był tam napisany najprawdopodobniej krwią napis. Kuba z trudem zdołał go przeczytać, gdyż był rozmazany:
„Palenie zabija”
Kuba zaczął uciekać w strachu do obozu. Nie oglądał się. Uciekał. Nie patrzył się pod nogi i potknął się o wystający z ziemi konar i głową upadł na kamień. Stracił przytomność. Ku jego zdziwieniu obudził się w tym samym miejscu. Złapał się za głowę. Jeszcze było ciemno. Spojrzał się na zegarek. Wskazywał on godzinę drugą. Nagle usłyszał krzyki. Szybko pobiegł do miejsca z którego one dochodziły. Krzyki dochodziły z ich obozu. Szybko tam pobiegł i ujrzał drugi – w tym dniu przerażający widok. Ujrzał „człowieka” w zielonym płaszczu z kapturem, który trzymał wbitą w ciało Zośki piłę łańcuchową. Nie widział on Kuby. Obok niego leżało zmasakrowane ciało Mateusza. Odpalił piłę łańcuchową wybebeszając jej wszystkie wnętrzności. Krzyczała. Jej krzyki zagłuszał dźwięk, który wydawała piła łańcuchowa i psychopatyczny śmiech tajemniczego człowieka. Nagle jej krzyki ustały. Umarła. Zabił ją. Wyjął z jej ciała piłę i podniósł z ziemi siekierę, po czym odwrócił się.
- Kogo my tu mamy? – spytał psychopata – kolejnego niszczyciela lasu?
Kuba nie uznał za stosowne odpowiadać i dał nogi za pas. Odwrócił się. Zobaczył, że nieznajomy ruszył w pościg za nim. Zwinnie przebiegał między drzewami jakby się tu urodził i znał ten las na własną kieszeń. Kuba przyspieszył. Spojrzał się za siebie ponownie. Nikogo tam nie było. Zobaczył chatkę naprzeciw siebie. Wszedł do niej i przeczekał do rana. Minuty były dla niego godzinami. Wreszcie ujrzał słońce. Wyszedł z ukrycia i cieszył się, że przeżył.
- Gratulacje – powiedział ktoś znajomym mu już głosem – przetrwałeś noc.
- Kim ty jesteś? – spytał przerażony Kuba – i czego ode mnie chcesz?
-Jestem Xavier Strażnik Lasu – powiedział Xavier – odpowiedź na drugie pytanie już chyba znasz
- Powiedziałeś, że przetrwałem noc.
- Prawda.
- To znaczy, że dasz mi spokój? – spytał się Kuba.
- Powiedziałem – powiedział Xavier – że przetrwałeś noc – powiedział – ale dnia ci się nie uda – dokończył i zaśmiał się.
Kuba zaczął uciekać, ale Xavier był szybszy. Doskoczył do niego i powalił go na ziemię, po czym kopnął go w twarz. Kuba stracił przytomność.
Obudził się w ciemnym pomieszczeniu przywiązany do jakiegoś kamiennego stołu. Dostrzegł inne stoły w pomieszczeniu. Było na nich pełno noży, skalpeli itd.
Po chwili usłyszał kroki. Dostrzegł wchodzącego do pomieszczenia Xaviera.
- Gotowy na zabawę plugawicielu lasu? – spytał z sadystycznym uśmieszkiem na twarzy
- Proszę – prosił Kuba – nic mi nie rób/
- Uwielbiam momenty, kiedy błagają o litość… - zaśmiał się Xavier – drzewa tak nie umieją, a wy je zabijacie – ciągnął – wiesz, czemu używam siekiery i piły łańcuchowej jako broni?
Kuba pokręcił przecząco głową.
- Widzisz – powiedział – wy tymi narzędziami zabijacie drzewa – powiedział – to czemu ja mam was zabijać czymś innym?
Kuba nie uznał za stosowne odpowiadać.
- Dobrze – powiedział Xavier podnosząc nóż ze stolika – zaczynamy.
Xavier przybliżył nóż do twarzy Kuby. Próbował się on wyrywać. Bezskutecznie. Xavier pociął mu kąciki ust na znak uśmiechu.
- Nie – powiedział – nie jestem psychofanem tego frajera Jeffrey’a Woodsa – ciągnął – tę torturę wymyślili Szkoci – ciągnął – nazwali ją Glasgow Smile - Jeff nie jest oryginalny – dodał - zademonstruję ci, jak ona działa – skończył i uderzył Kubę z całej siły w brzuch. Wrzasnął on z bólu rozszerzając uśmiech.
- Niezłe, co? –spytał Xavier – podwójny ból.
Xavier odłożył nóż z powrotem na miejsce i chwycił siekierę.
- Powiedziałbym, że masz jaja- powiedział Xavier – inni się drą bardziej – ale to nie będzie prawda- zaśmiał się – już nie – dokończył i trzonem siekiery uderzył Kubę w kroczę.
Ten tylko jęknął z bólu. Najwidoczniej perspektywa poszerzenia uśmiechu zmusiła go do powstrzymania się przed krzykiem.
- A teraz – powiedział Xavier i podnosząc ze stolika skalpel – chyba jesteś głodny.
Kuba wytrzeszczył oczy z przerażenia. Xavier zaczął ciąć w miejscu, gdzie jest nerka. Włożył swoje ręce to miejsca nacięcia i wyjął z niego nerkę.
- Obiadek dla ciebie – zaśmiał się Xavier i próbował wcisnąć nerkę do ust Kuby. Bezskutecznie.
- Nie chcesz, to nie… - powiedział Xavier – woda chyba już doszła.
- Jaka woda – pomyślał przerażony Kuba.
Xavier wyszedł z pokoju tortur, ale po chwili wrócił z garnkiem wrzątku. Chwycił do ręki nerkę Kuby i zaczął wylał wrzątek na brzuch Kuby. Ten się darł powiększając uśmiech. Xavier szybko wcisnął mu jego nerkę do ust. Kuba z trudem ją przełknął, a następnie zwymiotował na siebie. Xavier tylko się śmiał. Kuba czuł, że zaraz zemdleje.
- Czekaj! – krzyknął Xavier – jeszcze nie skończyłem – powiedział i wbił jakąś strzykawkę Kubie w udo. Kuba natychmiast się pobudził.
- Zbliżamy się do finału – powiedział Xavier i chwycił do ręki nóż, po czym zaczął obdzierać Kubę ze skóry, który zaczął się drzeć jeszcze bardziej poszerzając uśmiech. Obdarł tylko skórę z brzucha.
- Wiesz, że to nie koniec prawda? – spytał Xavier.
Xavier chwycił piłę łańcuchową i odpalił ją. Zaczął obcinać Kubie rękę. Potem drugą, potem nogę i tak dalej. Kuba darł się, ale nie poszerzał już uśmiechu. Osiągnął on maksymalną szerokość.
- Na tym nasza zabawa się kończy – powiedział ze smutkiem w głosie Xavier i oblał Kubę benzyną i podpalił go. Kuba darł się. Po chwili jego krzyki ustały. Zginął. Xavier jego zwłoki zakopał w ziemi, żeby użyźnić glebę w jego ukochanym lesie…