Nie wiem dlaczego, ale od kiedy pamiętam bałem się ciemności. Zawsze zasypiałem przy włączonym świetle, chociaż nie jestem już małym dzieckiem. Przez cały dzień w szkole myślałem o tym, postanowiłem że zasnę w nocy, przy zgaszonym świetle.
Wróciłem do domu około 15:40, robiłem to co zwykle. Grałem w gry i oglądałem telewizję. Powoli zbliżała się 23:00, obejrzałem jeszcze mój ulubiony serial, który wcześniej nagrałem, gdy nie miałem czasu go zobaczyć. W końcu położyłem się do łóżka, pamiętam że długo próbowałem zasnąć.
Obudziłem się o 3:21, było włączone światło, przecież je zgasiłem. Światło było włączone też w kuchni, więc tam poszedłem - pożałowałem tej decyzji, gdy miałem już zgasić światło, przeszedł mnie dreszcz, nie mogłem się poruszyć.
Stałem tak przez około 10 sekund. Światło zgasło, chciałem już wrócić do pokoju, gdy zobaczyłem go. Był ubrany w strój na haloween. Całe przebranie było czarne, a jego twarz
zakrywała maska, w ręku trzymał bardzo długi nóż, był cały we krwi, pewnie pochodziła od jego poprzednich ofiar. Zbliżał się do mnie bardzo powoli, chciałem się bronić, ale nie wiedziałem czym. Poczułem ogromny ból, i bezwładnie spadłem na ziemię.
Nie wiem w jaki sposób nie straciłem przytomności. Leżałem w kałuży własnej krwi, czekając na pomoc. Chwilę później usłyszałem że mój brat się obudził, chciałem krzyknąć że on tu jest, ale nie mogłem. Brat zapalił światło, ON zniknął, a ja poczułem chłód...