Nie jest to mój tekst, jestem jedynie jego tłumaczem.
Autor: Skarjo
reddit.com/r/nosleep/comments/19fmjf/autopilot/
________________________________________________________________________
Czy zapomniałeś kiedyś swojej komórki?
Kiedy uświadomiłeś sobie, że o niej zapomniałeś? Domyślam się, że nie palnąłeś się w czoło i bez powodu powiedziałeś "kurde". Uświadomienie sobie zapewne nie uderzyło w ciebie znienacka. Prawdopodobnie po prostu włożyłeś rękę do kieszeni, do której zwykle wkładasz telefon i odkryłeś, że wcale jej tam nie ma. Wtedy przeprowadziłeś przypomnienie całego dnia.
Cholera.
W moim przypadku, alarm na mojej komórce obudził mnie tak samo jak zwykle, ale zobaczyłem, że poziom naładowania baterii jest mniejszy niż zwykle. Był to nowy telefon i miał ten denerwujący zwyczaj zostawiania aplikacji włączonych w tle i rozładowujących baterię przez noc. Więc, podłączyłem go do ładowarki przed prysznicem zamiast do mojej torby, tak jak zazwyczaj. To był taki momentalny odskok od rutyny ale to było tyle. W prysznicu mój mózg powrócił w stan rutyny, której przestrzega każdego poranka i to był koniec.
Zapomniałem.
To nie tylko ja jestem taki skłonny do pomyłek, jak później odkryłem, jest to rozpoznana funkcja umysłu. Twój mózg nie działa na jednym tylko poziomie, działa on na wielu poziomach. Tak samo gdy gdzieś idziesz, myślisz o swoim celu i omijaniu przeszkód, ale nie musisz skupiać się na swoich nogach i ich prawidłowym chodzie. Gdybyś musiał, cały świat byłby jednym wielkim śmiesznym cosplayem gry QWOP. Nie myślałem o regulowaniu mego oddechu, myślałem czy powinienem wziąć sobie kawę z kawiarni w drodze do pracy (tak zrobiłem). Nie myślałem o przenoszeniu mego pokarmu przez układ pokarmowy, zastanawiałem się czy uda mi się odebrać moją córkę z przedszkola zaraz po pracy czy też będę musiał opłacić nadgodziny jej pobytu w przedszkolu. O to właśnie chodzi; jest pewna warstwa twego umysłu która po prostu radzi sobie z rutyną, by reszta mogła poradzić sobie z innymi rzeczami.
Pomyśl o tym. Pomyśl o swoim ostatnim codziennym obowiązku. Co tak naprawdę pamiętasz? Najprawdopodobniej mało, jeżeli w ogóle cokolwiek. Wiele powtarzających się podróży zlewa się w jedną i przypomnienie sobie jednej, konkretnej z nich jest naukowo udowodnione jako trudne zadanie. Rób coś regularnie przez wystarczający czas, a stanie się rutyną. Rób to dalej i twój umysł przestanie się tym zajmować i przekaże go warstwie odpowiedzialnej za rutynę. Twój mózg będzie to kontynuować, ale nie będziesz o tym myśleć. Po pewnym czasie zaczniesz myśleć o swojej drodze do pracy tak samo jak myślisz o ruszaniu swymi nogami podczas chodu. Czyli wcale.
Większość ludzi nazywa to autopilotem. Ale jest w tym niebezpieczeństwo. Jeżeli twoja rutyna się przełamie, twoja zdolność zapamiętywania i odpowiedzialności za wyrwę w rutynie będzie tyle samo warta co twoja zdolność powstrzymywania twojego mózgu od przechodzenia w tryb rutyny. Moja zdolność zapamiętania, że mój telefon leży na blacie, jest tak samo niezawodna co moja zdolność powstrzymywania mojego mózgu z dala od "trybu porannej rutyny" który dyktowałby, że mój telefon jest tak naprawdę w mojej torbie. Ale nie zrobiłem tego. Wszedłem pod prysznic tak jak zwykle. Rutyna rozpoczęta. Wyjątek zapomniany.
Autopilot włączony.
Mój mózg wrócił do rutyny. Umyłem się, ogoliłem, radio przepowiedziało fenomenalną pogodę, dałem Emilce jej śniadanie i odprowadziłem ją do auta (była taka słodka tego ranka, narzekała na "złe słońce" oślepiające ją rano, mówiła że przeszkodziło to jej w małej drzemce w drodze do przedszkola) i wyszedłem. To była rutyna. Nie miało to znaczenia, czy mój telefon był na blacie i po cichu się ładował. Mój mózg był w rutynie, a w rutynie mój telefon był w torbie. To dlatego zapomniałem o moim telefonie. Nie gapowatość. Nie nygustwo. Nic więcej oprócz mojego mózgu będącego w trybie rutyny i zapominającego o wyjątku.
Autopilot włączony.
Pojechałem do pracy. Jest dzisiaj strasznie gorąco. Złe słońce grzało od kiedy mój zdradziecko nieobecny telefon mnie obudził. Kierownica w aucie była okropnie gorąca w dotyku, gdy już wsiadłem. Chyba usłyszałem, jak Emilka przesiadła się za moje siedzenie by wydostać się z promieni słonecznych. Ale dotarłem do pracy. Złożyłem raport. Uczestniczyłem w spotkaniu porannym. Dopiero gdy doszła pora na przerwę na kawę i sięgnąłem ręką do kieszeni, wtedy iluzja prysła. Przeprowadziłem wtedy przypomnienie całego dnia. Przypomniałem sobie o zdychającej baterii. Przypomniałem sobie o zostawieniu telefonu podłączonego do ładowarki. Przypomniałem sobie, że tam go zostawiłem.
Mój telefon był na blacie.
Autopilot wyłączony.
No właśnie, w tym leży niebezpieczeństwo. Do tego właśnie momentu, do momentu w którym sięgasz po telefon i niszczysz złudzenie, ta część mózgu jest wciąż w trybie rutyny. Nie ma powodów by kwestionować fakty rutyny; dlatego jest to rutyna. Coś repetytywnego. Nie chodzi o pytania typu "czemu nie pamiętałeś o telefonie? Czy ci się to zdarzyło? Jak mogłeś o tym zapomnieć? Musisz być ignorantem."; to byłoby niezrozumienie. Mój mózg mówił mi że rutyna została wypełniona tak jak zwykle, mimo tego że tak nie było. Zapomniałem bowiem mojego telefonu. Według mojego mózgu, według mojej rutyny, mój telefon był w torbie. Czemu miałbym to kwestionować? Czemu miałbym to sprawdzać? Czemu nagle bym sobie przypomniał, tak znikąd, że mój telefon był na blacie? Mój mózg był podłączony do trybu rutyny, a rutyna była taka, że mój telefon był w torbie.
Dzień dalej był upalny. Poranny zawrót głowy dał drogę gorączkowemu upałowi popołudnia. Asfalt bąbelkował. Bezpośrednie promienie słońca groziły chodnikowi rozłupaniem. Ludzie zamienili kawy na szejki lodowe. Kurtki się rozpięły, rękawy podwinęły, krawaty rozluźniły, brwi ociekały potem. Parki zapełniły się ludźmi chętnymi opalenia się i grillowania. Ramy w oknach zagrażały roztopieniem. Termometr się nadymał. Bogu dzięki, że w biurze była klimatyzacja.
Ale, jak zwykle, piec dnia dał drogę chłodniejszemu wieczorowi. Kolejny dzień, kolejny banknot. Dalej przeklinając samego siebie za zapomnienie o telefonie, pojechałem do domu. Upał dnia zagotował wnętrze auta, wypuszczając skądś okropny odór. Kiedy dotarłem do domu, gdy kamienie rozkładały się pod oponami auta, moja żona powitała mnie w drzwiach.
"Gdzie jest Emilka?"
Cholera.
Jakby telefon nie był wystarczającą karą. Po tym wszystkim zostawiłem Emilkę w choIernym przedszkolu. Błyskawicznie zawróciłem do przedszkola. Podszedłem do drzwi i zacząłem ćwiczyć swoje wymówki, zastanawiając się czy dam radę wykręcić się z opłaty za nadgodziny. Zobaczyłem kartkę na drzwiach frontowych.
"Z powodu wandalizmu w nocy, prosimy użyć drzwi bocznych. Ważne tylko dzisiaj."
W nocy? Co? Przecież drzwi były w dobrym stanie tego ra-
Zamarłem. Moje kolana się załamały.
Wandale. Zmiana w rutynie.
Mój telefon był na blacie.
Nie było mnie tu rano.
Mój telefon był na blacie.
Przejechałem obok bo piłem kawę. Nie zostawiłem Emilki w przedszkolu.
Mój telefon był na blacie.
Przesiadła się na inne miejsce. Nie widziałem jej w lustrze.
Mój telefon był na blacie.
Zasnęła poza złym słońcem. Nie odzywała się kiedy przejechałem obok jej przedszkola.
Mój telefon był na blacie.
Zmieniła rutynę.
Mój telefon był na blacie.
Zmieniła rutynę a ja zapomniałem odstawić ją do przedszkola.
Mój telefon był na blacie.
9 godzin. Ten samochód. To gorące słońce. Bez powietrza. Bez wody. Bez siły. Bez pomocy. Ten upał. Kierownica zbyt gorąca w dotyku.
Ten odór.
Podszedłem do drzwi auta. Sparaliżowany. Zszokowany.
Otworzyłem drzwi.
Mój telefon był na blacie, a moja córka była martwa.
Autopilot wyłączony.