Część pierwsza- www.grupy.jeja.pl/topic,16562,moje-co-sie-dzieje-czesc-1,0,0.html#post285761
Denis przez długi czas nie odpisywał. Nie wiedziałem co miałem myśleć..
Może tylko sobie jaja robi, jak to on?
Może naprawdę coś się tam dzieje?
Może powinienem tam iść?
Denis nigdy nie robił takich żartów, napisałem do niego.
-Stary, jesteś tam? Wszystko w porządku?
Był ciągle dostępny, ale nic nie odpisywał.
Minęło pół godziny, 1:46 Postanowiłem do niego pójść, najwyżej dostanie w łeb jeżeli żartuje. Ubrałem się w kurtkę, spodnie. Wziąłem latarkę na wszelki wypadek, oraz nóż.. Tak, może i niepotrzebnie, ale dodaje mi odwagi. Wziąłem klucze, zmówiwszy pacierz wyszedłem z domu zamykając drzwi na klucz. Do Denisa domu miałem kawałek drogi, no z parędziesiąt
metrów. Szedłem stąpając szerokim krokiem, ściskając nóż.. Cholera! zapomniałem telefonu żeby w razie czegoś zadzwonić na pomoc. Ach głupi jestem.. Po jakichś piętnastu minutach doszedłem do Denisa klatki schodowej. Ten budynek był bardzo stary, Denis mówił, że zbudowali go Niemcy, ale z widoku w tych czasach nikt nie wpadł na pomysł, żeby go przebudować, powoli się rozsypywał. Powoli otwierałem stare, na wpół zniszczone drewniane drzwi. Powoli wchodziłem trzęsąc się, gdy byłem w środku, poczekałem chwilę zanim wszedłem na pierwsze piętro, chciałem by moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Chciałem zapalić światło, większa pewność, że nie złamię sobie karku wchodząc po schodach, miałem już kliknąć, ale dobiegł mnie cichy żałosny szept.
-N..nie.. nie rób.. on .. on cię zobaczy..
Spoglądałem w ciemność próbując wypatrzeć kogokolwiek
-Denis?
-Cicho..
Szeptem*
-Gdzie jesteś?
-Tutaj..
Spojrzałem w róg pod skrzynką na listy siedział Denis powiedział
-Zabierz mnie stąd
Wyciągnąłem swój nóż idąc lekkim krokiem do Denisa, gdy stawiłem nogę, podłoga skrzypiała. Dotarłem do niego, nie patrząc na cokolwiek wyciągnąłem go z tego budynku, wyszliśmy na zewnątrz, spojrzałem na Denisa, światło latarni pokazało jego twarz, była pocięta, na policzkach miał głębokie cięcie. Musze zadzwonić po pogotowie, sięgnąłem do kieszeni w celu złapania telefonu, ale zaraz.. Został w domu. Przerzuciłem rękę Denisa za ramię i jak najszybciej chciałem zanieść go do mnie, co pięć minut oglądałem się za siebie czy cokolwiek, lub ktokolwiek za nami nie idzie.
-Kto to był?
Denis z trudem łapał oddech, ciężko było mu coś powiedzieć. Z łzami w oczach, adrenaliną w żyłach, wrzuciłem Denisa na swoje barki, i najszybciej jak mogłem biegłem do domu. Niecałe pięć minut i byliśmy już u mnie, położyłem Denisa na kanapie, pobiegłem do pokoju, złapałem za telefon szybko wydzwoniłem na pogotowie.
-Halo?! Pogotowie !? Proszę szybko na Adres [......] mój przyjaciel jest ranny !
-Dziękuje, karetka już jedzie!
Wyszedłem z pokoju, zobaczyłem Denisa stojącego bezwładnie przy ścianie.
-W..Wszystko w porządku?
Odwrócił się do mnie. Jego oczy były wypełnione nienawiścią, miał szeroki uśmiech, z zaciśniętymi zębami. Zza pleców wyciągnął zardzewiały nóż, idąc do mnie powiedział
-Koniec.
Dziękuje, napiszcie czy się podobało, to postaram się pisać więcej Creppy-Past
WiniarYY ;P