Są wakacje. Jak codziennie wstaję po 11:00. Schodzę z sypialni na dół do kuchni i robię sobie śniadanie, najczęściej płatki z mlekiem. Zawsze rano myję zęby, ale po zjedzeniu, więc poszłam zaraz do łazienki i zaczęłam myć zęby. Przeważnie zęby myję 2 minuty. Nad umywalką mam lustro, które odbija obraz kabiny do mycia się.
Gdy zmierzyłam wzrokiem kabinę przeraziłam się. Stała w niej czarna postać. Rzuciłam szczoteczkę do zębów na ziemię i wybiegłam z łazienki. Szybko zabarykadowałam drzwi.
Siedziałam w pokoju. Wyciągnęłam nadal wystraszona z kieszeni mój telefon i zadzwoniłam do mamy.
Nie odebrała.
Dzwonię drugi raz.
-Wreszcie odebrałaś-Odezwałam się.
-Cześć kochanie.
-Mamo... Stało się coś dziwnego...
-Jadłaś śniadanie?-Mama przerwała i zignorowała moje słowa.
-Mamo posłuchaj mnie!-Wkurzyłam się.-Gdy myłam zęby patrzyłam na lustro, a w nim było widać, że w kabinie jest czarna postać! Kiedy się odwróciłam naprawdę tam była!
-Oj Julka... Jeszcze do końca się nie obudziłaś, to dlatego...-Odparła.
-Ale to prawda!
-Córeczko, muszę kończyć, telefon służbowy do mnie dzwoni.
Zrobiłam wściekłą minę dlatego, że mama mi nie wierzy.
Rozłączyła się...
Nadal zła i przestraszona zeszłam znowu na dół. Znów do kuchni. Patrzyłam przez okno na bawiące się dzieciaki na placu zabaw który znajduje się przed moim domkiem. Ale... Co to? Koło krzaków stała ta sama osoba, którą widziałam w łazience. Przeraziłam się jeszcze bardziej.
I przez pół dnia nie wychodziłam z domu, siedziałam jak kołek wbity w deskę na kanapie czekając na mamę. No i gdy wróciła uznała, że pojadę na jakiś ,,Obóz dla młodzieży z problemami'' W Teksasie. Dlaczego? Ponieważ już tą postać widziałam od pół roku, i za każdym razem gdy ją widziałam panicznie się bałam. Moja mama ani sąsiedzi (nie wiem jak nieznajomi) nie wydzieli tajemniczej osoby. Nawet moja świrolog już mówiła o tym obozie. Zaprzeczałam, że nie pojadę mamie bez końca. No ale w końcu musiało się skończyć... Mama wygrała.
Tydzień potem o 8:40 stałam na parkingu z walizką. Pięć minut później przyjechał autobus z napisem ,,Obóz dla młodzieży z problemami''. Obrażona wciąż na mamę pożegnałam się z nią i weszłam do autokaru. Zajęłam miejsce. Gdy pojazd ruszył dzieciaki w moim wieku (tak wyglądały) zaczęły rozmawiać. W moją stronę spojrzał chłopak z niebieskimi oczami. Chwilę popatrzyłam na okno i znowu się przeraziłam. Widziałam go, a może raczej ją, bo miała długie włosy, za moją mamą. Znowu ta Czarna Postać. Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka z niebieskimi oczami. Chwila... On już nie miał niebieskich oczu... Tylko... Zielone? Tak, właśnie tak, zielone. Zdziwiłam się i znowu zajrzałam przez okno. Jeszcze trochę było widać moją mamę. Ona znowu stała koło mojej mamy! I miała w ręce... Nóż! Czy naprawdę mama jej nie widzi? I czemu ta postać ma zawsze zakrytą twarz długimi, czarnymi do stóp włosami? Straszne. Przeszła mnie gęsia skórka. Spojrzałam na dwie dziewczyny w autokarze. Były ubrane po gotycku. Czy to naprawdę gotki?! Nie wiedzą, że teraz jest moda na kolory?
,,Rany, do jakiej dziury mnie wysyłają?''
CDN :3.
Słuchajcie, to jest pierwsza część tej creepypasty która jest jak książka... Myślę, że części będą trzy. Jeśli nie jest straszna (no bo nie jest na pewno najstraszniejsza), to musisz wiedzieć, że ona się jeszcze rozkręci. Poza tym to dopiero moja druga pasta. Wszystkie krytyki i poprawki przyjmuję.
Strzałka!