UWAGA
Kluczowa dla fabuły postać została (chyba) wymyślona przez Enaliona
Gdy nad stepem zmierzch zapada
Schow się szybko u sąsiada
Bo tam, gdzie szerokie błonie
Galopują koniosłonie - Pieśń Murzyńska z początków XV wieku
-Jeeej, jak tu pięknie! - powiedziała Ewa. Ona i jej przyjaciele afrykańskie stepy, właśnie byli w niewielkiej wiosce której mieszkańcy żyli jak za dawnych czasów. Władek, jej chłopak klepnął ją w tyłek.
-Dobra, mała, idziemy do naszej kwatery
-Ciekawe po ch*j tu przyjechaliśmy - mruknął Zimnior - wielki dresiarz, ich znajomy
-Nie wiem. Moi starzy chcieli - odparła Ewa - Swoją drogą, nauczysz się czegoś.
-Nie po to są wakacje żeby się uczyć - odburknął
***
Po ciupanku na sianku Władek wstał
-Ewa, twoi starzy na pewno nie będą wściubiać nosa co robiliśmy?
-A skąd - machnęła ręką, ubierając się - Pojechali na safari.
-Ahym - rzekł wdziewając spodnie. Wtedy przybiegł Zimnior
-Lol, luknijcie co oni tam robią. Jakiś murzyn w pióropuszu tańcuje, a inni tak se śpiewają wokół niego!
Poszli więc tam. W rzeczy samej, wśród pieśni współplemieńców szaman tańczył wokół ogniska. Dało się czuć jakąś magię, dziką pierwotność...
Wtedy ktoś się zebździał
Tubylcy spojrzeli zdezorientowani na śmiejącego się Zimniora. Ewa uderzyła go w ramię, ale Władek chichotał.
-Zrujnowaliście wszysko! - krzyknął szaman - Szybko, wracamy do rytuału! - dalej powtarzali czynność, jednak w ich głosach czuć było lęk. Wtedy usłyszeli donośne rżenie, stopniowo przeradzało się w kwiczenie, a potem w odgłos trąbienia słonia... Ognisko zgasło wzbijając wokół kłęby czarnego dymu
***
-Sprowadziliście zło na nasze plemię i na was samych! - strofował ich szaman. Ewa była nieco przerażona, a na pewno zmieszana... Zimnior miał głupi uśmiech na twarzy a Władek spiekł buraka
Nagle coś uderzyło w namiot w którym byli. Usłyszeli przerażający odgłos a ściana runęła na nich. Gdy tumany kurzu opadły, Ewa wygrzebała się. Rozejrzała się przerażona i dostrzegła przewróconego jeepa. Jeepa jej rodziców
-Mamo! Tato! - podbiegła do nich płacząc. Leżały tam trzy ciała. Dwóch mężczyzn, w tym jednego czarnoskórego a także kobiety.
Wszystkie bez głów.
Miejsce skąd wyrasta szyja było praktycznie zmiażdżone. Podobnie kończyny - powykręcane i połamane.
Władek też wyszedł. Spojrzał na ścianę namiotu, na osmalony bok pojazdu...
Na ciało Zimniora z rozrąbanym brzuchem. Jego wnętrzności rozwleczono po wsi. Szaman uderzył pięścią w pierś
-Zło powróciło
***
-Dawno temu, gdy nad naszymi przodkami dobro i zło walczyło ze sobą, dwóch bogów było sobie równych - opowiadał szaman. Władek objął płaczącą Ewę - Ich wojska pieszo niewiele zdziałały. Dlatego Seip, pan dobra dał im konie. Odnosili zwycięstwa. Ale Pozs - złe bóstwo - Kazał dosiąść słoni. Zwierzęta czyniły wielkie spustoszenie.
Seip, strapiony rozmyślał jak zwyciężyć. W końcu stworzył koniosłonie. Szybkie i groźne, pomogły rozgromić wojska Pozsa. Ale jako iż były stworzone do zabijania i inteligentne zaczęły pustoszyć wioski. Ale nasi przodkowie odegnali je rytuałem... Wasz znajomy zakłócił je. Koniosłonie powróciły.
Ewa wyszła na zewnątrz wraz z Władziem. Oto stanęła twarzą w twarz z legendą. Z bestiami. Poszli się przejść. Nad rzeką obserwowali ptactwo, spłoszone... Czym? Odpowiedź dostała natychmiast. Rozległ się odgłos rżenio-trąbienia. Zaczęli uciekać.
-Władek! Zaczekaj! - ale on pokazał jej środkowy palec i pędził pierwszy. Ewa traciła kolejną osobę którą kochała. ale czy z wzajemnością...?
Wtedy Władek po prostu został rozerwany. Najpierw potężny świst, potem huk... Szczątki Władzia spadły koło niej, krew ją obryzgała. Na jej ramieniu wylądował palec. Z obrzydzeniem zrzuciła strzępy mięsa
Szła jak nieprzytomna, przed siebie. Płakała. Usłyszała znajomy świst. Zaniepokoiła się i... coś przeleciało tuż przed nią. Pęd rozerwał jej ubrania, pokaleczył ciało... Powalił na ziemię. Huk rozległ się ponownie i jakiś głaz za nią eksplodował. Kątem oka ujrzała Murzyna. Mężczyzna podniósł coś z ziemi i zaczął uciekać. Ona za nim
***
Weszła do jaskini. Ciemny korytarz prowadził do... pomieszczenia wyglądającego jak studio nagraniowe! Były tam nawet gniazdka i...
-Głośniki - nie musiała ich włączać, była już pewna do czego służą. Ale zrobiła to. Rozległo się rżenie, tak głośne że na moment ogłuchła. Gdy się pozbierała, zobaczyła Murzyna przed sobą
-A ty co tu robisz, hę? - chwycił ją i zaczął dusić.
-Nie, proszę... Ja nikomu nie po... - rzęziła. Dostrzegła szansę na ratunek. Dostrzegła maczetę. Pokrwawioną. Chlasnęła nią oprawcę, krew ochlapała ściany. Wstała i wyszła z pomieszczenia. Dostrzegła prymitywny, przenośny moździerz. Zrozumiała jak przewrócili jeepa, jak zabili Władzia, jak zniszczyli namiot szamana... Tego który stał przed nią z kałasznikowem wycelowanym w jej głowę
-Wy, turyści - powiedział - Przyjeżdżacie, dokuczacie nam... Nie umiecie uszanować naszych tradycji. Teraz zginiesz jak reszta.
Kreskówki nauczyły jej jednego. Ci źli zdradzają swój plan
-Jak zabiłeś Władzia?
-To proste... - zacząl opowiadać to co wiedziała. Podczas gdy Ewa obmyslała plan. Nic, dupa. Ale zauważyła za szamanem cień zwierzęcia.
-Teraz giń! - pociągnął za spust i.... nic. - ku*wa, nie załadowałem - wielki, czarny zwierz powalił szamana. Rozrywał go, krzyki niosły się echem... Ewa uciekała. Na zewnątrz czekał na nią smigłowiec z ambasady polskiej... Odleciała. Ale po co? Straciła wszystkich. Czy to miało jakiś sens?
W sumie większy, niż samobójstwo, pomyślała spadając ze śmigłowca. I żałując
Nie pytajcie, nagly atak weny :O